Wataha Świetlanych dusz
piątek, 10 stycznia 2014
Nowy członek!
Imię:Yuma
Płeć; Dziewczynka
Wiek: po ludzku 9 (nieśmiertelna)
Żywioł: Powietrze
Moce: Przesuwanie za pomocą myśli,czytanie w myślach,teleportacja.robienie wiru i wiatru,latanie
charakter: bardzo nieśmiała, małomówna, strachliwa
Rodzina: Wyrzucili ją
Historia: Znalazła tą wioskę.
Partner: Zakochana w... tajemnica ;D
Przyjaciele: Nie ma bo jest za nieśmiała!!!
Stanowisko: Szpieg
Pozycja: Delta
Właściciel: kala1006
Towarzysz:
Imię: Sarum
Pleć: Samiec
Wiek: po ludzku 7 (nieśmiertelny)
Żywioł: Powietrze
Moce:robienie tornada bardzo szybkie latanie i bieganie, rozmawianie po wszystkich językach
Charakter: przyjacielski, wesoły, energiczny, pocieszający
Towarzysz: Yuma
wtorek, 24 grudnia 2013
Oneshoot -Świąteczny special
Mały wstęp:
Zdrowia, szczęścia, pomyślności,
Oczywiście wielu gości,
A gdy stanie się coś złęeo,
Nie pamiętaj długo tego,
Zero stresu, miłych dni.
Niech Ci złota gwiazdka lśni!
Więc teraz napiszę święta w watasze, to będzie oneshoot, czyli historia, która nie wpływa na rozwój wydarzeń i tak dalej. To jest - można powiedzieć - taka zupełnie odmienna przygoda (w zupełnie innych wymiarze).
***
Lilia i Nimfadora jako alfy miały najważniejsze zadanie - znalezienie choinki. Reszta dzieliła się na trzy sektory. Pierwszy - polował na jedzenie, drugi gotował, w końcu są święta i trzeba mieć wyjątkowe dania, a trzeci szukał dekoracji. Za to dekorowaniem choinki zajmowali się wszyscy i oczywiście pałaszowaniem jedzonka. Nasze drogie wilczyce wyruszyły, więc po choinkę. Leciały nad lasem i wypatrywały tą jedyną, niestety wokół ich terenów były tylko drzewa liściaste. Wilczyce leciały coraz dalej i dalej, i dalej... A iglaków ani widu, ani słychu.
-Patrz! Widzę śnieg! - krzyknęła Lilia do przyjaciółki.
-Ja też!
Musiały do siebie krzyczeć z powodu lotu-wiatr je zagłuszał. Po chwili wylądowały przed lasem, a ich łapy zanurzyły się w zimnym puchowym śniegu. Nimfadora użyła skrzydła i pchnęła nim śnieg w ten sposób, że biała wilczyca została nim całkowicie przysypana. Przez chwilę spacerowały po lesie pełnym choinek, kiedy obie zatrzymały się i wbiły wzrok w jedną i tą samą.
-Będzie idealna. - powiedziały na raz po czym zaczęły do niej biec.
-Jak ją zetniemy? - zapytała Nimfadora.
-Tak. - odpowiedziała jej przyjaciółka i uderzyła w drzewo tak mocno, że to upadło z trzaskiem na śnieg.
-A jak my to teraz do na teren watahy zabierzemy Einstainie (tak to się pisało, nie?)?
-Eeeee... Nie wiem?
Nagle coś przeleciało im nad głowami.
-Czy to był... - zaczęła Lilia.
-... Święty Wilkołaj?
Obydwie jak na zawołanie ruszyły za nim zapominając o choince. Kiedy w końcu go dogoniły ten trochę zwolnił widząc je.
-Cześć. - przywitał się z uśmiechem.
<nie wiem czemu zdjęcie nie chce mi się tutaj wstawić ;/>
-Cześć jestem Lilia, a to Nimfadora, a ty jesteś Świętym Wilkołajem? - zapytała biała wilczyca.
-Tak. Zgadłaś. - powiedział i zaśmiał się.
-Mógłbyś nam pomóc? - zapytała nieśmiało alfa o ciemniejszym futrze.
-A w czym?
-Szukamy do watahy choinki i ją w końcu znalazłyśmy, ale nie mamy jak ją zabrać, bo teren watahy jest daleko. - odpowiedziała.
-Jasne. Wskażcie drogę, wezmą tą choinkę na sanie i pokierujecie mnie. - powiedział z uśmiechem.
-A byłam grzeczna w tym roku? - zapytała nagle Lilia.
-Hmmm... Chyba tak, jesteście alfami Watahy Świetlanych Dusz?
-Tak! - przytaknęły obie.
-Słyszałem o was wiele dobrych rzeczy.
<Nimfadoro czy zechcesz napisać dalszy przebieg specialu świątecznego?>
Zdrowia, szczęścia, pomyślności,
Oczywiście wielu gości,
A gdy stanie się coś złęeo,
Nie pamiętaj długo tego,
Zero stresu, miłych dni.
Niech Ci złota gwiazdka lśni!
Więc teraz napiszę święta w watasze, to będzie oneshoot, czyli historia, która nie wpływa na rozwój wydarzeń i tak dalej. To jest - można powiedzieć - taka zupełnie odmienna przygoda (w zupełnie innych wymiarze).
***
Lilia i Nimfadora jako alfy miały najważniejsze zadanie - znalezienie choinki. Reszta dzieliła się na trzy sektory. Pierwszy - polował na jedzenie, drugi gotował, w końcu są święta i trzeba mieć wyjątkowe dania, a trzeci szukał dekoracji. Za to dekorowaniem choinki zajmowali się wszyscy i oczywiście pałaszowaniem jedzonka. Nasze drogie wilczyce wyruszyły, więc po choinkę. Leciały nad lasem i wypatrywały tą jedyną, niestety wokół ich terenów były tylko drzewa liściaste. Wilczyce leciały coraz dalej i dalej, i dalej... A iglaków ani widu, ani słychu.
-Patrz! Widzę śnieg! - krzyknęła Lilia do przyjaciółki.
-Ja też!
Musiały do siebie krzyczeć z powodu lotu-wiatr je zagłuszał. Po chwili wylądowały przed lasem, a ich łapy zanurzyły się w zimnym puchowym śniegu. Nimfadora użyła skrzydła i pchnęła nim śnieg w ten sposób, że biała wilczyca została nim całkowicie przysypana. Przez chwilę spacerowały po lesie pełnym choinek, kiedy obie zatrzymały się i wbiły wzrok w jedną i tą samą.
-Będzie idealna. - powiedziały na raz po czym zaczęły do niej biec.
-Jak ją zetniemy? - zapytała Nimfadora.
-Tak. - odpowiedziała jej przyjaciółka i uderzyła w drzewo tak mocno, że to upadło z trzaskiem na śnieg.
-A jak my to teraz do na teren watahy zabierzemy Einstainie (tak to się pisało, nie?)?
-Eeeee... Nie wiem?
Nagle coś przeleciało im nad głowami.
-Czy to był... - zaczęła Lilia.
-... Święty Wilkołaj?
Obydwie jak na zawołanie ruszyły za nim zapominając o choince. Kiedy w końcu go dogoniły ten trochę zwolnił widząc je.
-Cześć. - przywitał się z uśmiechem.
<nie wiem czemu zdjęcie nie chce mi się tutaj wstawić ;/>
-Cześć jestem Lilia, a to Nimfadora, a ty jesteś Świętym Wilkołajem? - zapytała biała wilczyca.
-Tak. Zgadłaś. - powiedział i zaśmiał się.
-Mógłbyś nam pomóc? - zapytała nieśmiało alfa o ciemniejszym futrze.
-A w czym?
-Szukamy do watahy choinki i ją w końcu znalazłyśmy, ale nie mamy jak ją zabrać, bo teren watahy jest daleko. - odpowiedziała.
-Jasne. Wskażcie drogę, wezmą tą choinkę na sanie i pokierujecie mnie. - powiedział z uśmiechem.
-A byłam grzeczna w tym roku? - zapytała nagle Lilia.
-Hmmm... Chyba tak, jesteście alfami Watahy Świetlanych Dusz?
-Tak! - przytaknęły obie.
-Słyszałem o was wiele dobrych rzeczy.
<Nimfadoro czy zechcesz napisać dalszy przebieg specialu świątecznego?>
niedziela, 15 grudnia 2013
Od Yoh, CD historii Rose
- Nic Ci nie jest?- zapytałem z troską partnerkę, a ona pokręciła głową. Całe szczęście.
- To dziwne, że jestem tu od zawsze, a nie wiedziałam że jest tu Kraken.- szepnęła.- Trzeba będzie coś z tym zrobić- dodała.
- Potem powiadomimy twoją mamę, a teraz... chodź za mną- szepnąłem do jej ucha, a ona wyszczerzyła zęby. Zamierzałem zabrać ją do jakiegoś ładnego miejsca. Puściliśmy się pędem przed siebie. Ja pierwszy - bo Rose nie wiedziała dokąd zmierzamy. Biegliśmy dobre pięć minut, aż znaleźliśmy się w celu naszej wędrówki. Dotarliśmy do pięknej polany, na której rosły wiśnie o różowych kwiatach. Odkryłem ją niedawno i postanowiłem, że zaprowadzę tu moją ukochaną.
- Tu będzie nasza osobista polana zakochanych- mruknąłem Rose do ucha, a ona uśmiechnęła się uroczo.
- Kocham Cię, wiesz?- wyznała, cmokając mnie w policzek.
- Ja Ciebie też- odrzekłem, odwzajemniając pocałunek. Ale jak to z nami bywa - nie potrafimy za długo usiedzieć w miejscu i już po chwili zawołałem - Berek! Gonisz!- I zacząłem uciekać. Ganialiśmy się dobre 10 minut. W końcu zmęczeni padliśmy na środku pięknego miejsca, uśmiechając się do siebie.
- Chyba czas wracać.- powiedziałem ze smutkiem.
- Wolałabym tu zostać, ale wracajmy- dodała moja ślicznotka. Ruszyliśmy powoli w drogę powrotną, jednak ni stąd, ni zowąd drogę zastąpił nam...
<Rose, dokończ ^^>
Polana:
- To dziwne, że jestem tu od zawsze, a nie wiedziałam że jest tu Kraken.- szepnęła.- Trzeba będzie coś z tym zrobić- dodała.
- Potem powiadomimy twoją mamę, a teraz... chodź za mną- szepnąłem do jej ucha, a ona wyszczerzyła zęby. Zamierzałem zabrać ją do jakiegoś ładnego miejsca. Puściliśmy się pędem przed siebie. Ja pierwszy - bo Rose nie wiedziała dokąd zmierzamy. Biegliśmy dobre pięć minut, aż znaleźliśmy się w celu naszej wędrówki. Dotarliśmy do pięknej polany, na której rosły wiśnie o różowych kwiatach. Odkryłem ją niedawno i postanowiłem, że zaprowadzę tu moją ukochaną.
- Tu będzie nasza osobista polana zakochanych- mruknąłem Rose do ucha, a ona uśmiechnęła się uroczo.
- Kocham Cię, wiesz?- wyznała, cmokając mnie w policzek.
- Ja Ciebie też- odrzekłem, odwzajemniając pocałunek. Ale jak to z nami bywa - nie potrafimy za długo usiedzieć w miejscu i już po chwili zawołałem - Berek! Gonisz!- I zacząłem uciekać. Ganialiśmy się dobre 10 minut. W końcu zmęczeni padliśmy na środku pięknego miejsca, uśmiechając się do siebie.
- Chyba czas wracać.- powiedziałem ze smutkiem.
- Wolałabym tu zostać, ale wracajmy- dodała moja ślicznotka. Ruszyliśmy powoli w drogę powrotną, jednak ni stąd, ni zowąd drogę zastąpił nam...
<Rose, dokończ ^^>
Polana:
Subskrybuj:
Posty (Atom)