piątek, 31 maja 2013

Od Zika

- Daleko jeszcze? - zapytał po raz piąty Yoh. - Nogi mnie bolą... Idziemy już z pięć godzin...
-Nie wiem, a poza tym idziemy 7 godzin.
-Co?! Siedem godzin bez przerwy?!- wydarł się i po chwili dodał- A Ciebie nogi nie bolą?
-Przez tysiąc lat wyrobiłem sobie kondycję, nie? - zapytałem z lekkim uśmiechem mimowolnie wpełzającym mi na pysk.
-Ech... Kiedy zrobimy sobie przerwę?
-Nie wiem, może za dwie godziny? A poza tym ciesz się, że przynajmniej nie każę robić Ci przysiadów i pompek jak Anna.
Powiedziałem, a Yoh jak na wspomnienie jej treningów padł na ziemię.
-Robimy sobie przerwę albo będziesz musiał mnie nieść. - zakomunikował.
-Ok, to ja pójdę zapolować, a ty... hmmm... poleż plackiem na ziemi. - powiedziałem patrząc na proszące oczy brata, wyglądał troszeczkę jak zbite szczenię tak leżąc na trawie i wlepiając we mnie te swoje proszące oczy.
-Nie musisz mi tego dwa razy powtarzać. - powiedział i zamknął oczy. Znając jego to już spał, ale co się będę tym martwił? Najwyżej zrobię mu dość brutalną pobudkę ^^ . A więc ruszyłem na polowanie, zostawiając brata leżącego plackiem na środku jakiejś polany. Został z nim Amidamaru więc nie musiałem się martiwć, zaś ze mną poszedł Kodo jak go nazywam w skrócie. Nie odszedłszy daleko zauważyłem sarnę, więc przytaiłem się w krzakach. I tak użyję swoich mocy, żeby ją złapać więc po co tyle zachodu? Oj tam, trzeba w końcu się pobawić w 'łowcę'. Rośliny wyrosły z ziemi powstrzymując sarnę przed ucieczką. Wyskoczyłem z krzaków i właśnie miałem zaatakować kiedy przed oczyma coś mi przeleciało i nie było po sarnie śladu. Szybko odwróciłem się w stronę, w którą poleciała owa smuga. Zauważyłem tam wilczycę. Miała niebieskie skrzydła i była szaro-biała.
-Kim jesteś? - zawarczałem na nią, a ona odsunęła się delikatnie od sarny zwracając w moją stronę.
-Jestem Mia, a ty? - zapytała nieśmiało.
-Zik.
Przez chwilę panowała cisza.
-Co tu robisz? - zapytała w końcu, bardzo cicho, ale dosłyszalnie.
-Poluję. - powiedziałem przewracając oczyma.
-Och wybacz... pewnie się czaiłeś na tą sarnę... - zaczęła.
- Nic się nie stało, upoluję coś innego. - powiedziałem ratując ją z opresji.
-Kim jesteś? - zapytała biała wilczyca wychodząc z krzaków i pokazując białe kły, wcale się tym nie zmartwiłem.
-Jestem Zik. - odpowiedziałem.
-Znajdujesz się na terenie Watahy Świetlanych Dusz. - powiedziała.
-Aha... a tak w ogóle mogę wiedzieć jak się nazywasz?
-Eowina. - odpowiedziała lekko zdenerwowana.- I co robisz na naszym terenie.
-Wybacz, ale nie wiedziałem, że to wasz teren zaraz się eksmituję skoro tak Ci to przeszkadza. - powiedziałem demonstracyjnie odwracając się i robiąc kilka kroków w przód.
-Czekaj. Co robisz tutaj? -zapytała Mia. Widać na pierwszy rzut oka, że jest nieśmiała i wyglądało na to, że ciekawa.
-Opuściłem starą watahę i razem z bratem szukamy nowej. - odpowiedziałem.
-Możecie dołączyć do naszej watahy! - powiedziała Eowina od razu zmieniając głos na przyjaźniejszy.
-Yhm... Najpierw pogadam o tym z bratem.-odpowiedziałem i ruszyłem w stronę łąki gdzie leżał sobie i smacznie spał Yoh, a wilczyce poszły za mną. Po chwili weszliśmy na łąkę gdzie Yoh smacznie spał. Do czasu.
-To jest Yoh. - przedstawiłem nadal smacznie śpiącego brata, a potem jakimś dziwnym trafem pojawiła się nad nim chmurka, z której spadł lodowaty deszcze, od razu budząc moje brata.
-Co? Jak? Gdzie? Pada? - zapytał Yoh stojąc na baczność po niecałych pięciu sekundach.
-Zik, mogłeś mnie obudzić w bardziej cywilizowany sposób... - powiedział i zauważył dwie wilczyce, po czym wysłał bratu spojrzenie pod tytułem "kto to?".
-Jestem Eowina. - przedstawiła się.
-A ja jestem Mia.
-Aha... Miło mi was poznać jestem Yoh. - powiedział ze swoim słynnym wyszczerzem.
-Tą są wilczyce z Watahy Świetlanych Dusz.- wytłumaczyłem.
-Dołączymy do Watahy Świetlanych Dusz? - zapytał Yoh, któremu dobry humor zaczął przypisywać na dobre.
-Ech... skoro już jesteśmy na ich terenie i szukamy watahy to czemu by nie? -zapytałem.
-To chodźcie powiemy o was Lili, powinna być akurat w jaskini. A tak w ogóle to u nas są cztery alfy mama i Lilia, i jeszcze Alex, i Dave. -zaczęła opowiadać Eowina- Teren watahy jest niedaleko, a ja z Mią wyszłyśmy na spacer przy okazji zobaczyć jak się poluje jak już się jest starszymi, bo ostatnio obchodziłyśmy urodziny i jesteśmy już prawowitymi członkami watahy, a w ogóle to powinniście spotkać moje rodzeństwo i siostrę Mii, oni zostali posłuchać jakąś historię Lili, którą my słyszałyśmy...
Powiedziała i po chwili przerwała, ponieważ doszliśmy na teren watahy i skierowaliśmy się do jaskini. Było pięć wilków. Biała wilczyca podeszła do nas, najwidoczniej to była alfa.
-Chcielibyśmy dołączyć do watahy. -oznajmiłem i zapytałem -Możemy?
<Możemy?>

Od Claudii, Maxa, Eowiny i Lucasa - dorastanie

*Od Claudii*
Nareszcie nadeszły moje, tak jak i mojego rodzeństwa urodziny. Nie spędzaliśmy ich rodzinnie, bo mamusia i tatuś poszli czegoś tam szukać, a to było ważne. Ale wierzyłam, że w myślach są z nami. Słyszałam, że Mia i Rose, zmieniły się, ale nie wiedziałam jak. Trochę się tego bałam. Wyszłam z jaskini i poszłam na spacer do lasu. Chciałam pobyć sama. Mijałam każde drzewo, robiło się coraz ciemniej. Usłyszałam czyjś pisk.
- Kto tam?!- zawołałam. Kolejny pisk. Pobiegłam w tamtą stronę i ujrzałam małe wilczątko, które miało złamaną nogę. - Co się stało?
- Biegłem i przewróciłem się.- wyjaśnił.
- Pomogę Ci.- powiedziałam i już chciałam do niego podejść i pomóc mu wstać gdy nagle obrucił się w pył, a ja na chwilę zemdlałam. Obudziłam się chwilę później. Czułam się jakoś inaczej... podeszłam do kałuży, którą stworzył deszcz tamtej nocy. Wyglądałam inaczej... doroślej. Nawet podobał mi się mój wygląd. Zaczęłam biec w stronę watahy, aby pokazać się rodzeństwu. W czasie biegu nadepnęłam na jakiś amulet. Niewiele myśląc zawiesiłam go na szyi.

*Od Maxa*
Zauważyłem, że Claudia gdzieś zniknęła, a jako że nie miałem co robić poszedłem jej poszukać. Doszedłem nad jezioro. Przede mną przebiegł królik, złapałem go, pomimo że nie byłem głodny. Nagle zauważyłem wychudzonego wilka na skraju lasu. Wziąłem zdobycz w zęby i ruszyłem ku niemu.
- Co tutaj robisz?- zapytałem.
- To twój teren? Wybacz już idę... -próbował wstać, ale miał za mało siły. Przez chwilę zastanawiałem się, ale w końcu powiedziałem.
- Nie zaczekaj! Proszę, zjedz...- rzuciłem mu królika, wilk znikł, a mi zakręciło się w głowie i zemdlałem. Obudziłem się niedługo potem. Czułem się jakoś wyższy... silniejszy, podbiegłem do jeziora. Zobaczyłem całkiem innego wilka, taki dorosły... Zmieniłem się. Byłem nawet przystojny ^^. Pobiegłem szybko do jaskini, pochwalić się rodzeństwu.

*Od Eowiny*
Claudia i Max gdzieś wsiąkli, a Lucas jeszcze spał.. nudziło mi się. Poszłam na dwór. Nikogo nie było w pobliżu, więc ruszyłam na dłuższy spacer. Byłam już kawałek od jaskini, kiedy usłyszałam potworny ryk. Szybko odwróciłam głowę, tuż przede mną stał wielki smok.
- Kim jesteś?- warknęłam - i czego chcesz?
- Hmm wasza wataha zawadza mi... przydałoby się ją zniszczyć. - zarechotał. Byłam wściekła. Zaatakował mnie, ale ja zrobiłam szybki unik i wskoczyłam mu na grzbiet. Ugryzłam go w szyję, a on obrócił się w proch, a ja spadłam na ziemię. Obudziłam się chwilę potem. Leżałam na wodzie, więc kiedy podniosłam łeb zobaczyłam swoje odbicie. Było inne... wyglądałam niby tak samo, ale jednak inaczej. Szybko wstałam i pobiegłam do jaskini.

* Od Lucasa*
W jaskini nie było nikogo. No super, olali mnie w urodziny. Poszedłem do lasu, co dziwne nikogo nie spotkałem. Byłem zaskoczony, ale bardzo się tym nie przejmowałem i ruszyłem ścieżką w głąb lasu. Nagle przede mną coś przeleciało i zawołało.
- Rozwiąż tę zagadkę, jeśli nie, śmierć zabierze ci matkę.
Nie można tego zobaczyć ani dotknąć palcami,
Nie można wyczuć węchem ani usłyszeć uszami;
Jest pod górami, jest nad gwiazdami,
Pustej jaskini nie omija,
Po nas zostanie, było przed nami,
Życie gasi, a śmiech zabija.
Najpierw byłem przerażony, ale potem zacząłem zastanawiać się o co chodzi... nie można dotknąć, ani wyczuć, ani usłyszeć... jest wszędzie... życie gasi.... właśnie to naprowadziło mnie na dobry trop. Zrozumiałem, że to coś ciemnego, złego. Wreszcie wpadłem!
- To mrok!- zawołałem, a stwór zniknął. Zakręciło mi się w głowie i zemdlałem. Kiedy się zbudziłem poczułem się co najmniej dziwnie. Chciało mi się pić, więc pobiegłem nad jezioro, a tam ujrzałem swoje odbicie... Wyglądałem tak dorosło. Przez chwilę przyglądałem się sobie, a potem przyszło troje innych wilków. Od razu ich poznałem. To moje rodzeństwo!
- Ale się zmieniliście!- zawołałem wesoło.
- Ty też, przystojniacha- zaśmiała się Eowina. Razem wróciliśmy do jaskini

Claudia :
 http://pu.i.wp.pl/k,Mzc3NTY1NjYsNzY1MDc0,f,11.jpg
Max

http://republika.pl/blog_uz_3133120/3535729/tr/snieznywilk.jpg 
Eowina:

http://img87.imageshack.us/img87/6516/6nawilczku.png
Lucas:
 http://img-cache.cdn.gaiaonline.com/d4d11fd9bffdb3ca6707b7b31747fddc/http://img225.imageshack.us/img225/6927/fundraisercommission2byir9.jpg

Od Yoh

Od małego rodzice uczyli mnie sztuk walki, abym w przyszłości mógł pokonać mojego brata bliźniaka, którego nawet nie znałem. Nie mogłem im się sprzeciwić, więc z dnia na dzień stawałem się coraz silniejszy. Pewnego dnia spotkałem wilczycę Annę, która była znana z torturowania wilków, ale nie w sensie fizycznym, po prostu kazała mi biegać tysiące kilometrów i czego jeszcze sobie tam nie wymyśliła .__. Tak spędziłem część życia, aż wreszcie nadszedł moment, w którym miałem stoczyć walkę z własnym bratem. Wcale tego nie chciałem. Kiedy go zobaczyłem, poczułem jakąś więź, w końcu to mój brat.
- Zik... posłuchaj, ja nie chcę z tobą walczyć, jesteś moim bliźniakiem. Przestań zabijać ludzi... odejdź ze mną z watahy- zaproponowałem mu. Przez chwilę się zastanawiał, ale w końcu się zgodził. Uciekliśmy stamtąd, nie mieliśmy zamiaru tam wracać. Postanowiliśmy dołączyć do jakieś watahy.
<Zik, dokończysz ?>

Od Morigan, CD historii Arashiego


- To niebezpieczne. Nie wiem nawet, jak groźne są te stwory czy co to tam jest. Nie chciałabym, żeby coś ci się stało. – odpowiedziałam.
- A jak tobie się coś stanie to jest dobrze, no nie?
- Nie o to chodzi, po prostu… Zgoda. Jak ktoś ma mi towarzyszyć to chyba tylko ty. A potrzebujemy wilków z magicznymi umiejętnościami – powiedziałam
- Hurrra!!! To kiedy idziemy? – spytał
- Nie teraz, za kilka dni odwiedzę Nirnen, a ona wezwie mnie, gdy będę potrzebna. – wytłumaczyłam już dusząc się ze śmiechu.
- Dobra.
- Czekaj, coś ci pokażę. – powiedziałam i zaprowadziłam go tuż pod wodospad.
- Co mi chciałaś… Aj! – krzyknął, bo wepchnęłam go do wody i zniknął w jeziorku. Skoczyłam przez wodospad również lądując w lodowatej wodzie. Arashi się wynurzył, wyszliśmy z wody.
- Nieźle nas urządziłam. – stwierdziłam patrząc, jak małe sopelki lodu zamarzają nam na sierści. Postanowiłam wypróbować moje moce. Zamieniłam się w Lili, korzystając z jej mocy i przemieniając się w siebie, ale zatrzymując jej moce (wiem, trochę zagmatwane XD). Ociepliłam powietrze wokół nas i zmieniłam się w siebie (wiele się nie zmieniło, po prostu straciłam moce Lili).
- O. Fajnie. – stwierdził Arashi. Usłyszeliśmy w oddali głosy „Pomocy!” – ktoś krzyczał. Pobiegliśmy w tamtą stronę, i ujrzeliśmy Triss wybiegającą z wąskiej ścieżki i White’a leżącego na ziemi oraz wilczycę pochylającą się nad nim.
- Co się stało? – spytaliśmy wszyscy naraz.
- Rozmawialiśmy, a potem po prostu chwycił się za głowę i zemdlał! – wytłumaczyła przerażona willczyca
- Dobra… Triss – odprowadź miłą panią do mojej jaskini. Arashi – pomóż mi. – powiedziałam. Wilki na szczęście posłuchały, wezwałam Shadow a Arashi pomógł mi wnieść White’a na jej grzbiet.
- A jak on spadnie… - powiedział niepewnie Arashi.
- Wsiadaj. – powiedziałam wsiadając jako Elfka na Shadow. Smoczyca była na tyle duża i silna, by unieść nas wszystkich.
- Co? Ja może polecę za wami. – powiedział.
- To do zobaczenia w jaskini! – krzyknęłam bo wiedziałam, że żaden wilk nie doścignie lecącej Shadow. Wystartowała (tym razem łagodniej ze względu na chorego) i po minucie byłam już w jaskini, mimo że odległość była dość znaczna. Arashi przyleciał dopiero po 3 minutach.
- Może to szok? – zaproponował lądując.
- Możliwe. – wyciągnęłam rękę, a on zdążył podać mi odpowiedni eliksir. Wlałam go White’owi do ust, a ten powoli zaczął mrugać oczami i wstawać. Akurat przyszła Triss z drugą wilczycą. Zmieniłam się znów w wilka (no, nie, częściej zmieniać postać chyba się już nie da…).
- Co się stało? – spytał White nieco otępiały.
- Byłeś w szoku, zemdlałeś. Jak się czujesz? – spytał Arashi
- Lepiej.
- Powinieneś iść się położyć. - powiedział
- Czuję się dobrze. – upierał się
- To dobrze, a teraz idź się połóż. – ucięłam
- Ale…
- Powiedziałam?! –powiedziałam z każdą sylabą coraz bardziej podnosząc głos. White spojrzał błagalnie na Arashiego, ale ten pokręcił głową jakby mówił „z nią nie wygrasz”.
- Eh, dobra. –powiedział i poszedł. Zaśmiałam się z Triss i przybiłyśmy piątkę.
- To cześć. – powiedziała wilczyca (z tego co się zorientowałam na imię miała Ifus).
- Czekaj, pójdę z tobą. – powiedziała Triss. Gdy wyszły, spytałam:
- To co teraz?

<Arashi?>

Od Rose i Mii-dorastanie

Dziś był dzień moich i Mii urodzin bardzo się cieszyłam z tej okazji, ponieważ to właśnie dzisiaj miałam stać się dorosła. Nie wiedziałam jak to ma wyglądać. Wyszłam na spacer. Kończą się już słodkie dni dzieciństwa i zaczyna poważne dorastanie. Szłam przez spokojny szumiący las kiedy usłyszałam wołanie o pomoc. Pobiegłam tam i zauważyłam śnieżnobiałą wilczycę bardzo podobną do mnie, ale bez skrzydeł i jakby błyszczała. Zaatakował ją jakiś dziwny stwór, więc ruszyłam jej na pomoc, zaatakowałam potwora, a ten mnie odrzucił. Powinnam zacząć doceniać wrogów, ale to tylko przez nieuwagę. Zaatakowałam ponownie i gdy go ugryzłam ten zmienił się w kupkę popiołu.
-Przeszłaś próbę. - powiedziała, a ze mną zaczęło się dziać. Wokół mnie pojawiło się dziwne światło, które zaczęło latać wokół mnie. Coraz szybciej i szybciej... Podnosząc mnie lekko do góry. Nagle zniknęło i ja delikatnie upadłam,a raczej zleciałam, na ziemię. Spojrzałam na miejsce gdzie wcześniej stała postać. Została kartka i woreczek na sznurku.
                                                        Gratuluję!
Masz dobre serce więc chcę Ci podarować ten magiczny proszek.

Założyłam naszyjnik i przejrzałam się w wodzie... ja.... ja.... dorosłam... Moje skrzydła przestały być tęczowe, ale zamiast tego na skrzydłach miałam zielone paseczki. I ogólnie zmieniło się tylko to, chociaż jeszcze wyrosłam w górę. W końcu jestem prawowitą wilczycą w watasze. Zapewne zostanę wojowniczką. Pobiegłam od razu pokazać się mamie i Mii. Ciekawe jak zareagują na mój widok... Nagle się zatrzymałam przede mną stała jakaś wilczyca...
                                                       *Od Mii*
Rose poszła więc czemu ja miałabym także nie iść? Wyruszyłam ścieżką, którą wcześniej nie chodziłam i wyszłam na jakąś tajemniczą polankę, gdzie zauważyłam jakąś małą wilczycę, była ona śnieżnobiała, błyszcząca mała wilczyca i płakała.
-Co się stało ? - zapytałam nieśmiało.
-Nie wiem gdzie jest mama... - zaczęła jeszcze bardziej płakać.
-Nie płacz na pewno ją znajdziemy. Razem.
-Naprawdę, mi pomożesz? Ja szłam tu bardzo długo, kilka dni...
-Oczywiście, nie zostawię Cię samej w potrzebie.
Powiedziałam, a mała odpowiedziała "dziękuję" i rozpłynęła się w powietrzu, a na jej miejscu została  karteczka.
                                                         Dziękuję
Jesteś wilczycą o czystym sercu, ponieważ nie zostawiłaś mnie samej i chciałaś mi pomóc, jednak ja jestem tak naprawdę strażniczką.

Przeczytałam karteczkę i uśmiechnęłam się. Nagle wokół mnie zerwał się silny wiatr, który poderwał mnie delikatnie do góry, a ja zachęcona tym rozłożyłam skrzydła i poczułam miłe uczucie przechodzące przez moje ciało. Zamknęłam oczy. Nagle wiatr ustał, a ja otworzyłam je. Poczułam, że coś się zmieniło. Użyłam swoich mocy tworząc małą czyściutką kałużę i się przejrzałam. Wyglądałam prawie tak samo tylko, że... doroślej! Uśmiechnęłam się i pobiegłam pokazać się mamie i Rose. Po drodze zauważyłam jakąś dziwną białą wilczycę z zielonymi paseczkami na skrzydłach i woreczkiem zawieszonym na szyi. Nie wiem czemu czułam, że ją znam.
-Mia?! - krzyknęła po chwili przypatrywania mi się. Chwileczka... Przecież to...
-Rose!?
-Widzę, że ty także urosłaś... - zaśmiała się Rose.
-Chodźmy teraz do mamy. - powiedziałam, na co ona przystała z uśmiechem i poszłyśmy. Mama od razy nas poznała chociaż nie wiem jakim cudem skoro wyglądałyśmy dość inaczej... A tak w ogóle chciałabym zostać szpiegiem lub leczyć, ponieważ jako szpieg nie musiałabym się nikomu pokazywać... I potem większość dnia minęła nam na opowiadaniu co się stało i innych tego typu rzeczach, oczywiście nie obuło się bez "próby" nowych skrzydeł zarówno u Rose jak i u mnie.

Rose teraz kiedy jest dorosła i ma rok :



Mia teraz kiedy jest dorosła i ma rok:


Od Zika-historia

Tak naprawdę można powiedzieć, że mam około 1500 lat, ponieważ urodziłem się tysiąc lat temu po raz pierwszy. Jeśli chodzi o moje dzieciństwo to byłem przezywany "demonem", gdyż widziałem duchy. Pewnego dnia kiedy byłem na spacerze z mamą zaatakowali nas ludzie. Zabili ją. Zabili. Mi udało się uciec i spotkałem demona o imieniem Ochayo, który był moim pierwszym przyjacielem. Z racji tego, że jako demon po części był duchem pomógł mi w pokonaniu wilków, które na mnie nasłano, ponieważ byłem "niebezpieczny". Mimo iż był demonem był bardzo miły, o wiele milszy niż większość wilków, które spotkałem DO TEJ pory. Jednak musiał odejść do świata demonów i mnie zostawił. Kiedy zostałem sam zacząłem ćwiczyć sowoje umiejętności i kiedy skończyłem jakieś 8 lat opanowałem gwiazdę jedności (czyli 4 żywioły i szamaństwo), kontrolę ducha i wielka formę ducha, czyli większość moich dzisiejszych umiejętności, i postanowiłem zniszczyć wszystkich ludzi. Jednak powstrzymała mnie moja rodzina-Klan Asakura. Na szczęście opanowałem także swoją egzystencję, więc odrodziłem się 500 lat później z tym samym zamiarem jako strażnik plemienia Patch (indiańskie plemię pilnujące tego świata i duchowego), niestety znowu zostałem pokonany. Znowu przez członka rodziny Asakurów, ale także przez... mojego jedynego przyjaciela. Po raz trzeci odrodziłem się ponownie 500 lat później w rodzinie Asakurów, którzy jako iż uważali za swoje zadanie powstrzymania mnie chcieli mnie zabić jako noworodka, kiedy byłem bezbronny. Jednak moja dusza została podzielona na dwie i dlatego miałem brata bliźniaka, więc "musieli" zabić nas obu. Ja urodziłem się jako pierwszy (o jakieś 3 minuty, a może 5?) i kiedy chcieli mnie zabić pojawił się duch ognia, mój stróż i mnie uratował-zabrał. Wtedy właśnie moja kochana rodzinka postanowiła trenować mojego brata bliźniaka -Yoh- aby mnie zabił. Grunt to rodzina -,- . Jednak kilka dni przed naszą walką spotkaliśmy się i Yoh przekonywał mnie, żebym dał spokój tym ludziom, Więc skoro tak mu zależy zrezygnowałem z planu unicestwienia ich, co nie oznacza, że im wybaczyłem, bo robię to dla Yoh -,- , w końcu brat to brat nawet taki, z którym nie widziałem się przez większość życia i spotkałem go kilka dni przed walką na śmierć i życie. W końcu doszliśmy do planu, że opuścimy dawną watahę i zaczniemy żyć jak prawdziwi bracia. A więc wyruszyliśmy. Yoh postanowił -kiedy już znajdziemy jakąś nową watahę- spotykać się czasami z przyjaciółmi, a ja mam od czasu do czasu odwiedzić Opacho (moja najlepsza przyjaciółka i nie, nie iskrzy między nami -,- jesteśmy po prostu bardzo dobrymi przyjaciółmi) i wyruszyliśmy.



Opacho:

Nowy członek!


 Wygląd:

Imię: Zik
Płeć: Samiec
Wiek: 1,5 (nieśmiertelny)
Żywioł: Szamaństwo
Moce: szamaństwo (potrafi się łączyć z duchami (zwiększając swoją siłę), widzi duchy, potrafi używac wielkiej kontroli ducha czyli tak jakby przyzwać ducha sprawiając, że ten staje się wielki (mniej więcej jak góra) i może walczyć), reishi ( widzi i słyszy uczucia, umie czytać w myślach), opanował pięć punktów gwiazdy jedności (cztery żywioły i szamaństwo), umie się teleportować, ma wizje(widzi przyszłość).
Charakter: Spokojny i opanowany, a uczucia ukrywa. Bardzo trudno zdobyć jego zaufanie czasem jest złośliwy, jednak dla przyjaciół jest dość miły i potrafi oddać za nich swoje życie. Jest bardzo związany z naturą, nienawidzi ludzi za tą, że ją niszczą.
Rodzina: brat bliźniak Yoh,  matka: Keiko, ojciec: Mikihisha
Historia: Opanowawszy gwiazdę jedności Zik zapanował nad swoim życiem i nauczył się władac swoim życiem. Reinkarnował się już 2 razy. Za pierwszym jego życiem był uważany w watasze za demona, a jego matka została zabita przez ludzi. Ludzie w dalszym ciągu niszczyli i zabijali przez co Zik postanowił wszystkich zabić, jednak został przed tym powstrzymany przez watahę. 500 lat później się reinkarnował i zamierzał zabić ludzi, ale znowu został powstrzymany przez najlepszego przyjaciela i zabity. Zaś za trzecim razem ponownie odrodził się w klanie Asakura w szamańskiej watasze (w jego pierwszym życiu tam się urodził) jednak jego dusza została podzielona na dwie części i miał brata bliźniaka Yoh. Rodzina uczyła go, że ma zabić Zika, gdyż ten jest (niby) zły. Pewnego dnia bliźniacy spotykają się i wyjaśniają wszystko. Potem postanawiają zostawić wszystko i zacząć nowe życie... jako prawdziwi bracia. 
Partner: Szuka
Przyjaciele:  Yoh, trudno zdobyć jego zaufanie
Stanowisko: Szaman
Pozycja: Delta
Właściciel: Wera3
Towarzysz:
(na to białe nie zwracajcie uwagi, nie mogłam zanleść lepszego zdjęcia  (te białe, że te takie przed nim - jakby pasek półokrągły))

Nowy członek!

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixGEX57TNl3KN9ujbLRNJY6H3XFJEj_b2NYGrfmimD1LVw9DiKk7Ya3m0eA73KrKdG5DEbX6YGJMrlGPRXWxyO1F0lHlettWCvcQWnA6KHzUDbphuIAP5g7Uy42rPRX1ZS8NhVIidSA2vA/s1600/Tsube.png
Imię: Yoh (czyt. Jo)
Płeć: Facet
Wiek: 1,5 (nieśmiertelny)
Żywioł: Szamaństwo
Moce: zasypia w każdej pozycji o każdej porze na zawołanie,  widzi duchy i potrafi się z nimi łączyć tak aby zwiększyć kilkakrotnie swoją siłę
Charakter: Zabawny, wyluzowany, miły, opiekuńczy, leniwy, gotowy pomóc przyjaciołom, szczery, odważny
Rodzina: Bliźniak - Zik, Mikihisha - tata i Keiko - mama
Historia: Przez większość życia Yoh trenował, aby pokonać brata, chociaż przez większość czasu nie wiedział, że w ogóle go ma. Nie zbyt się przykładał do tych treningów, a kiedy podrósł wyruszył w poszukiwaniu ducha stróża. Wtedy spotkał Annę i ta z prośby jego rodziny zaczeła go męczyć treningami. Kiedy się zbliżał dzień ostatecznej walki Yoh spotkał się z Zikiem i postanowili opuśić tą watahę i zacząć żyć jak... prawdziwi bracia. Oczywiście Yoh co jakiś czas spotyka się ze starymi dobrymi przyjaciółmi...
Partner: Szuka ukochanej ;)
Przyjaciele: Zik, Harry, Lilia, Nimfadora, Ifus oraz Morti - nie z tej watahy
Stanowisko: Szaman
Pozycja:Delta
Właściciel: dawid1234
Towarzysz:  Amidamaru
http://images5.fanpop.com/image/photos/31600000/Amidamaru-shaman-king-31673292-303-404.jpg

Od Arashiego CD Historii Morigan

- Jesteś jasnowidzem. Ale „wyjeżdżam” dopiero za kilka dni.- odpowiedziała z uśmiechem.
-A mogę wiedzieć dokąd? - zapytałem, Morigan przez chwilę myślała, a po dłuższej chwili odpowiedziała :
-Tak, a znasz jakieś miejsce gdzie nikt nie zagląda?
 Byłem zaskoczony tym, że tak bardzo chce to ukryć, ale po prostu pokiwałem głową i wskazałem, żeby poszła za mną. Po chwili doszliśmy nad wodospad.
-Teraz pokażę Ci moje ulubione miejsce, którego nikt oprócz mnie nie zna...- powiedziałem na co ona lekko się uśmiechnęła, a Waru zapytał mnie w myślach : "A ja?" . Potem jeszcze rozejrzałem się, żeby sprawdzić czy ktoś nas nie obserwuje.
-No to pokazuj. - powiedziała nadal się uśmiechając, a ja wskazałem, żeby poszła za mną, a raczej poleciała. Zmieniła się w małego smoka i poleciała za mną w wodę wodospadu. (woda wodospadu, wiem nie musicie mi mówić, że jestem genialna XD) I znaleźliśmy się w środku jaskini, która nic się nie zmieniła od czasu mojego ostatniego pobytu tutaj. Usiadłem na trawie.
-No to opowiadaj. - powiedziałem, a ona złapała głęboki oddech i mi wszystko opowiedziała. Jeśli kolejno patrzeć na moje reakcje to by wyglądało mniej więcej tak : O_O , "A tylko spróbujcie jej coś zrobić", "Jaki Ostragar?", O_O, "Nieeeee", ;( , "Zabić, oj ja już dałbym jej popalić jakby chociaż Cię pazurkiem dotknęła...", O_O i na koniec "i mi tak ufasz? awwwwww", oczywiście wszystko to były minki, więc Morigan nie mogła się powstrzymać od śmiechu widząc raz coś w stylu O_O, a za chwilę wzrok w stylu "Zabiję...".
-Morigan....? - zagadnąłem kiedy przestała się śmiać.
-Tak?
-Mogę pomóc w wojnie? - zapytałem w końcu. - Chcę walczyć u twojego boku.
Dodałem widząc jej niepewną minę.
-No....
-Bardzo Cię proszę, na pewno mógł bym jakoś pomóc, chociażby jako medyk. Ploszęęę - powiedziałem jeszcze robiąc jak najsłodsze oczka.
<Mogę, Morigan?> 

Od Morigan

Było to ciasne pomieszczenie (przypominające krótki korytarz) o wymiarach około metra na dwa. Na końcu pomieszczenia znajdował się wmurowany w ścianę wysoki łuk, na którym pisało:

Chodź i zajrzyj tu, przeszkodź wreszcie złu!

- Jasne, mam zajrzeć chyba w ścianę… - mruknęłam, a wtedy, jak na zawołanie, pojawiły się piękne, rzeźbione misternymi wzorami drewniane drzwi. Patrzyłam przez chwilę na nie z podziwem, a potem postanowiłam wejść. Klamka była jednak za wysoko, i nawet skacząc nie mogłam jej dosięgnąć. Zamieniłam się w coś większego (w tym przypadku Elfkę) i bez trudu otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się długi most prowadzący na dziedziniec zrujnowanego zamku, po którym chadzało wiele wilków, ale także Ludzi, Elfów i smoków. Wszyscy byli czymś zajęci: przyrządzaniem eliksirów, opatrywaniem rannych, kuciem broni, gromadzeniem żywności… Wszystkie te czynności zostały na mój widok przerwane. Gwar ucichł, a wilki i smoki jeżyły sierść i kły (no, smoki raczej kolce na grzbiecie ). Zauważyłam, że każdy wilk, Elf lub Człowiek ma na szyi zawieszony jakiś wisior. Powoli, jakby ociągając się, podeszła do mnie czarna wilczyca. Zmieniłam się w wilka i czekałam, co będzie dalej.
- Ktoś ty? – spytała nieufnie. Ton jej głosu zdradzał, że jest kimś ważnym.
- Morigan. A ty…
- Nirnen. Po co tu przyszłaś? – żadna z nas nie zamierzała ustąpić pola drugiej.
- Po nic. Znalazłam się tu szukając odpowiedzi i tyle. – powiedziałam równie władczym głosem, przez ułamek sekundy zaskakując ją.
- Jakich?
- To nie jest ważne. Jest tu jakiś przywódca?
- Jest. I jest ważne.
- Przedstaw mnie swojemu przywódcy, a pogadamy. – powiedziałam. Nie zamierzałam się zwierzać przed kimś takim jak ona. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że ona to samo myślała o mnie.
- Chodź. – rzuciła krótko. Kilka wilków chciało podążyć za nią. – Nie macie nic do roboty? Praca czeka! – warknęła, a potem prowadziła mnie przez most, dziedziniec, drugi dziedziniec, korytarz…
- Co to za miejsce? – spytałam jakby od niechcenia.
- Ostagar. To była potężna forteca, lecz przeżyła kilka oblężeń. Gdybyś była tu trzysta lat temu, mogłabyś dostrzec piękno tego zamku.
- Dlaczego wszyscy noszą tu amulety? – spytałam. Nirnen drgnęła powieka.
- To… ozdoba. Zresztą, wkrótce może się dowiesz. – odpowiedziała. Zaprowadziła mnie przed drzwi, identyczne do tych, przez które przeszłam na początku. Tym razem drzwi same się otworzyły, i moim oczom ukazał się wielki stół, na którym leżała mapa. Przy stole pochylała się wysoka kobieta, trzy wilki, dwa smoki i sokół.
- Mamy gościa. – oznajmiła Nirnen. Wszyscy przenieśli wzrok na nas.
- Nirnen. Kto to jest? – spytała kobieta.
- To Morigan. Nie wiem, jak tu się znalazła – powiedziała
- Morigan… Morigan… - powtarzała kobieta w zamyśleniu – jak się tu znalazłaś?
- No… Przypomniało mi się coś z dzieciństwa, a potem przeszłam przez takie drzwi, identycznego tych – wskazałam drzwi, przez które przed chwilą przeszłam.
- Morigan… To ty… - wyszeptała kobieta i upadła na podłogę. Podbiegłyśmy obie do niej.
- Jest nieprzytomna. Firnen, zabierz ją do jej pokoju! – nakazała Nirnen jednemu ze smoków.
- Kto to jest? – spytałam
-Morwena . Moja matka.
- Aaaaa…… Czemu zemdlała?
- Nie wiem, chodź! – powiedziała i pobiegła w stronę następnych drzwi. Pokonałyśmy baaardzo długie schody i dotarłyśmy do pokoju Morweny. Leżała już na łóżku, ponieważ smok wleciał tu przez balkon, jakby zrobiony specjalnie po to. Podeszłam do niej, a ona powoli otworzyła oczy.
- Niewiele czasu mi pozostało. Odejdę wraz ze słońcem. – powiedziała cicho. Spojrzałam na zachodzące słońce. Było tylko kilka minut. – Ja… zgubiłam cię! Uciekaliśmy, upadłaś, złapali cię… Ktoś nas teleportował, nie mogłam cię odnaleźć … Żyłam i cierpiałam tylko po to by zobaczyć was obie, razem… Nirnen, podejdź tu… - powiedziała. Szepnęła Nirnen coś na ucho i zerwała z szyi swój naszyjnik wręczając jej go. - Nie opłakuj, mnie Firnen. Kocham was, moje córeczki… - powiedziała, ale w tej samej chwili słońce zaszło, a Morwena uśmiechnęła się. Zamknęła oczy i nie otworzyła ich nigdy więcej. Zielony smok, który ją tu przyniósł zawył. Niepohamowany strumień łez zmoczył mi policzki. Patrzyłam na ciało Morweny, mojej matki, która za wszelką cenę chciała zobaczyć mnie i moją siostrę, prawdziwą siostrę, obok siebie. Zerknęłam na Nirnen, również mokrą od łez, nasze spojrzenia spotkały się. Żadna z nas nie wiedziała co powiedzieć, więc po prostu stałyśmy przy łóżku płacząc i słuchając zawodzenia smoka. Chwilę potem do pokoju wpadł medyk, a my nadal stałyśmy nieruchomo.
 - Nirnen, opowiedz mi o naszej mamie. – powiedziałam nie przerywając ważenia eliksiru. Była późna noc, a my nadal pracowałyśmy. Moja siostra przeniosła na mnie wzrok (jak ja była również w „ludzkiej” postaci)nie przerywając zakładania stalowych oczek kolczugi.
- Nie znałam jej zbyt dobrze. Była władczynią tego miejsca i towarzyszką Firnena, którego zdążyłaś już poznać. Nie miała dla mnie zbyt wiele czasu, tutaj czas jest skarbem, którego ciągle jest mało. W wolnych chwilach pomagała mi przy pracy, tylko tak mogłyśmy porozmawiać. – powiedziała smutno. Pokiwałam głową. O śmierci Morweny wszyscy mieli dowiedzieć dopiero rano, wtedy również odbędzie się pogrzeb. Szkoda, że znałam ją tak krótko… Otrząsnęłam się ze złych myśli i skupiłam na pracy. Odkryłam, że w „Ludzkiej” postaci łatwiej jest przyrządzać eliksiry.
- Do czego my się właściwie przygotowywujemy?
- Do bitwy między nami i smokami, a pewnymi… potworami. Te potwory ponad dwieście lat temu napadły na smoki i magiczne wilki, właśnie tu, w Ostagarze. Wielu wtedy zginęło. Najbardziej ucierpiały smoki, jest ich teraz niewiele, a większość jest tutaj. By zapopiedz kolejnemu atakowi ze strony potworów i demonów, została powołana Szara Straż. Drugi raz, z pomocą Szarej Straży, smokom i wilkom udało się zwyciężyć. Niestety, teraz jest tylko kilka Szarych Strażników, a nadchodzi kolejna Plaga, czyli ta bitwa.
A myśleliśmy, że już się skończyło… W każdym bądź razie nasza rodzina od wieków była w Szarej Straży. I ty też będziesz.
- Ja? Ale… Ja nie mogę tu zostać na stałe!
- Wiem, dlatego będziesz tu przychodzić kiedy będziesz miała czas, oraz gdy nadejdzie bitwa. Widzisz, jest tu wiele ludzi zamieniających się w wilki i odwrotnie, lecz nie mają mocy. Ty je masz i jesteś nam potrzebna.
- Jasne, zamiana w inne zwierzęta – też mi coś. – prychnęłam.
- Co? Ty masz takie same moce co ja, czyli jak zamienisz się np. w konkretnego smoka, to przejmujesz również jego moce!
- Łał. Nigdy nie próbowałam. O co chodziło mamie że mnie porwali? Czemu wychowałam się TAM, a nie TU? Neneke nie jest moją siostrą?
- Uciekaliśmy z naszego domu do Ostagaru. Byliśmy ścigani. Ty upadłaś i złapali Cię, ale tata tego nie zauważył i teleportował nas. Nie potrafiliśmy Cię odnaleźć, mama mogła tylko wymazać Twoją pamięć – dla Twojego dobra. Okazało się, że sama uciekłaś. A Neneke… jest naszą kuzynką, córką siostry taty. Ona uciekła z domu i dotarła akurat tam, gdzie ty. Tata został zabity w Ostagarze, przez jednego z tych potworów. Dolej tu tego. – wręczyła mi buteleczkę.
- Co to? A, i co ja właściwie robię? – spytałam wlewając jej zawartość.
- Robisz eliksir dla siebie. Będzie Ci potrzebny, by stać się Szarą Strażniczką. Eliksir jest gotowy. Musisz go wypić.
- Nie lubię, gdy ktoś stawia mnie pod murem… - powiedziałam, ale posłusznie wypiłam trochę eliksiru. Poczułam piekący smak, a potem upadłam. Przez chwilę widziałam ciemność, ale potem się otrząsnęłam.
- Teraz wiem, że na pewno jesteś moją siostrą. Niewiele osób przeżywa wypicie tego eliksiru. Dzięki niemu będziesz odporna na truciznę demonów. Teraz mogę Ci wyjaśnić więcej rzeczy… Pytaj. Resztę możesz wylać. – powiedziała wskazując eliksir. Zaczęłam robić nowy (tym razem znany mi) eliksir.
- Amulety?
- Każdy, kto walczy z Plagą go dostaje – każdy amulet jest inny. W każdym amulecie są zawarte różne moce, a w niektórych nawet ich kilka. Ten amulet był naszej mamy. Nie wiem, co jest w nim zaklęte, na pewno coś dużego. Oto Twój. – wręczyła mi amulet z zielonym kamieniem w środku.
- Jest… piękny! – wyszeptałam patrząc na wzory. - Kim była tamta wilczyca?
- Jaka?
- Ta, która kazała mi tu przyjść.
- Nie wiem, nie znam jej, ale wydaje mi się, że to mógł być duch naszej babci.
- OK., obiecuję, już nic nigdy mnie nie zdziwi. – powiedziałam. Nirnen zaczęła się śmiać.
- Ty, a masz może smoka? - spytała
- Mam, Shadow. A co?
- Nic. Ja też mam. Ma na imię Eledhwen. – powiedziała, a za nią ziemia się poruszyła i jakby z nikąd powstała Smoczyca. – Doskonale się kamufluje, jest siostrą Shadow.
- To Shadow też porwali??
- No, w pewnym sensie. Była wtedy tylko jajkiem. Wezwiesz ją?
- Jak? Przecież jest TAM!
- Umysłem. A jak chcesz niby inaczej? – spytała zdziwiona. Spróbowałam. Ku mojemu zaskoczeniu, udało się. „Shadow, znajdziesz mnie?” „Zawsze i wszędzie” – odpowiedziała, a po pięciu minutach już tu była. Zastanowiłam się, co się dzieje z Alisą. Od kilku godzin się nie odzywała. „ALISA!!! ŻYJESZ??” – wydarłam się w myślach. „C-c o? Kiedyś muszę iść spać, no nie? Dobranoc” – powiedziała sennie i znów umilkła.
- Możesz kontaktować się telepatycznie z Shadow, oraz jej dosiadać. – powiedziała Nirnen przerywając mi zamyślenie.
- Dosiadać? Jak? – spytałam obserwując, jak Shadow i Eledhwen obwąchują się i rozmawiają między sobą „po smoczemu”.
- Po prostu. Wsiadasz na nią i lecisz. – wyjaśniła. Spojrzałam na moją towarzyszkę. Pokiwała głową i przykucnęła, bym mogła wsiąść. Usadowiłam się między kolcami na jej grzbiecie, tuż przy szyi. Chwyciłam się kolca przede mną. Nirnen również dosiadła swego smoka.
- To jak? Gotowa?- wyszczerzyła zęby w uśmiechu a sekundę potem Eledhwen wystartowała. Nie czekając Shadow poszła w jej ślady, a ja kurczowo trzymałam się kolca przede mną. Smoczyca zaczęła się wzbijać w powietrze pionowo, ciężko machając skrzydłami. Po chwili wyrównała lot, a ja spojrzałam w dół. Znajdowałyśmy się około 60 metrów nad ziemią, widok z stamtąd był niesamowity. Smoki latały po nocnym niebie godzinę, ale zaczęło już świtać. Musiałyśmy wracać na ziemię. Shadow zaczęła pikować, a gdy znajdowała się dwa metry nad ziemią gwałtownie rozłożyła skrzydła hamując i równocześnie lądując.
- Nieźle jak na pierwszy raz! – pochwaliła Nirnen.
- Jasne, za to ty jesteś mistrzem. – odparłam.
- Czas się zbierać. – powiedziała Nirnen.
***
Uroczystości pogrzebowe były bardzo krótkie (na szczęście, bo gdyby potrwały dłużej ilość łez przelanych przez zebranych tutaj zatopiłaby Ostagar). Potem Nirnen przemówiła do zgromadzonych smoków, wilków i Elfów. Gdy skończyła, wszyscy w wielkim smutku się rozeszli, zostałyśmy tylko my i nasze smoki. Nasza mama została pochowana w lesie.
- Nirnen…
- Wiem. Wracaj szybko. O tym miejscu możesz powiedzieć tylko tym, którym ufasz. – powiedziała. Dotknęłam Shadow i teleportowałyśmy się do naszej watahy. Znalazłyśmy się przed moim szałasem.
- Morigan! Gdzie byłaś? - Spytał Arashi.
- Odwiedziłam rodzinę. Tęskniłam za tobą. – powiedziałam i szturchnęłam go nosem.
- Niech zgadnę: niedługo znów wyjedziesz prawda?
- Jesteś jasnowidzem. Ale „wyjeżdżam” dopiero za kilka dni. – powiedziałam z uśmiechem.
<Arashi, co dalej? >

Nirnen
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1oLxGtcJLqgyZOi-L4y1sRdPupmyicdwf-uCe_iIEOaREJQQhpi7iz1AkEk55ITehYixdIW1yEbH2SKsjN2ddMUJ1msZh_iVnJqIqROaNp8WnwsLmk0RW-THA7o3KzgSXifcD0t8sk-w/s1600/BlackWolf.jpg
Nirnen jako Elfka
http://25.media.tumblr.com/cc785f3ca8722314aecfba56add75e97/tumblr_mg8h5z2x5a1rrt2qwo1_500.jpg

Morwena
http://img101.imageshack.us/img101/9181/elfy12fd7ap1.jpg

Ja jako Elfka
http://pu.i.wp.pl/k,MzY5MTYzMDksNDU5OTYwNjI=,f,s01_ep10_morgana_1600x1200.jpg
Eledhwen
http://wiki.nightwood.net/images/1/1a/Natura_-_Wariant_17_-_Stadium_5.png

Ostagar
http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20090312114909/dragonage/images/b/bd/Kings_Camp_in_Fereldan.png

Amulet morweny (później Nirnen)
http://p.alejka.pl/i2/p_new/01/47/anastazja-srebrny-wisiorek-z-akwamarynem_0_b.jpg

Moj amulet
http://p.alejka.pl/i2/p_new/14/53/tessa-srebrny-wisior-z-malachitem_0_b.jpg

czwartek, 30 maja 2013

Od Alexa CD historii Frodo

-A powiesz nam gdzie powinniśmy teraz iść? - zapytałem.
-Skoro mówimy o poszukiwaniu księżniczki miłości, niech serce wskażę wam drogę. - powiedział i zniknął.
-Niech serce wskaże drogę.... ? - wyszeptałem i dodałem głośniej - Chodźmy na zewnątrz.
Gdy wyszliśmy zacząłem się zastanawiać. Jednak nie dane było mi się długo zastanawiać zaatakowały nas jakieś dziwne stwory.
-Wasza... misja... wam... się... nie... uda... - wycharczał jeden z nich i rzucił się na mnie.
-No chyba nie, a poza tym miło, że wpadliście, bo nie miałem okazji do rozruszania kości- powiedziałem i załatwiłem jednego podmuchem ognia. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stwór zniknął gdy tylko dotknął go płomień. Frodo i reszta także sobie dobrze radzili więc postanowiłem się trochę zabawić tzn. dowiedzieć się co nieco.
-Czego chcecie? - zapytałem uprzejmie robiąc kilka kroków w bok, tak, że stwór przeleciał obok mnie zaliczając spotkanie z glebą.
-Przerwać wam misję. - odpowiedział, a ja jednym ciosem zmieniłem go w kupkę popiołu.
-Ok pora to kończyć, bo nie mamy za dużo czasu. Odsuńcie się. - powiedziałem, a moi przyjaciele posłusznie podeszli do mnie oddalając się od potworów.- Amadegon!
Krzyknąłem i z głośnym świstem z nieba zaczęły spadać kule ognia. Po chwili zostaliśmy sami.
-Co dalej ? - zapytał Frodo. Przez chwilę myślałam i w końcu wypaliłem "mam pomysł".
-Teleportujemy się.
-Gdzie? - zapytała ździwiona Ahmed.
-Zaraz się dowiemy.
Zgodnie ze słowami Gandalfa postanowiłem zaufać sercu i miłości. Zamknąłem oczy i zaczął przypominać sobie chwile spędzone z Lilią, Mią i Rose. Pierwsze spotkanie... przyjaźń... wyznanie miłości... Mia i Rose...
Po chwili przenieśliśmy się...
<Gdzie nas przeniosłem ludzie zwierzęta XD?>

Od Yoshike

Była ciemna noc... ja z matką poszłam nad strumień żeby się napić wody.
Nagle zauważyłam jakieś dziwne stworzenie więc spytałam
-Mamo co to jest
-To człowiek. Uciekajmy stąd
Nagle usłyszałam strzał niedługo potem pisk.
Moja mama padła martwa na ziemie.
-Mamusiu... mamo wstań proszę nie rób mi tego...
Podszedł do nas wziął moją mamę na ramię i powiedział do mnie
-Jesteś za mała żeby robić z ciebie futro, na ciebie też przyjdzie czas..

środa, 29 maja 2013

Od Harrego

Pewnego słonecznego dnia wybrałem się z Safi na dłuugi spacer z naszymi dziećmi.
- Kocham was- wyszeptałem radośnie spoglądając na partnerkę i pociechy. Safi wtuliła swoją głowę w sierść na mojej szyi. Nagle jakiś wilk wyskoczył tuż przed nami.
- Kim jesteś!?- warknąłem zasłaniając dzieci i Safi.
- Twoim koszmarem kretynie!- zawołał złowieszczo. Tego było za wiele. W końcu ruszyłem do ataku. Walka była bardzo wyrównana. Słyszałem jak Safi bacznie obserwuje pojedynek, wzdychając i wołając co chwila. Raz myślałem, że wygrywam, a raz że przegrywam. Zaczynałem tracić siły, wilk był bardzo silny.
- Kochanie uważaj!- zawołała Safi. Szybko odwróciłem głowę, wilkowi zaświeciły się ślepia, jakby chciał mnie zahipnotyzować.
- Wilku... zabij własną rodzinę- rozkazał. Rwałem się do walki. Krzyczałem ,,Nie!" Moje ciało nie chciało mnie słuchać. Czułem się jak w klatce. Wilk zawładnął mną, mógł mi rozkazywać.
- Nie jesteś sobą Harry...- powiedziała Safi.
- Jestem, teraz właśnie pokażę wam jak bardzo was 'kochałem'- odpowiedziałem, niby ja, ale nie ja! Nagle przed moje ciało wyszedł Liam.
- Ty nie jesteś tatą! Tata nas kocha!- zawołał z taką wiarą i pewnością, że aż się wzruszyłem. To coś co mną zawładnęło, próbowało zabić mojego synka, na szczęście okazało się, że Liam...
<Safi co dalej?>

Ten wilk:
 http://zaopiekujsiemna.com.pl/fileManager/image/model/ForumPost/field/image/type/main/id/934541

Od Nimfadory, CD historii Floral

- Tylko, wiesz... Floral... Nie bardzo mogę Cię odprowadzić, mam misję...- powiedziałam niepewnie.
- Jaką?- zapytała. Przez chwilę zastanawiałam się, czy jej opowiedzieć, w końcu praktycznie jej nie znałam, ale przełamałam się i opowiedziałam.
- Mój brat umarł, szukamy puszki pandory, aby go uratować, my to znaczy: ja, mój ukochany Dave i jego siostra Yuki...- wyszeptałam. - Wygląda na to, że sama będziesz musiała trafić do watahy...
 Na początku nad czymś się zastanawiała, w końcu uśmiechnęła się.
- Pójdę z wami.- oznajmiła ochoczo.
- Jesteś pewna? To niebezpieczne...- odrzekłam powoli.
<Napewno chcesz iść z nami?>

Od Floral

Urodziłam się w watasze która królowała lasem(las został dawno spalony).Wszystkie watasze z tego lasu podlegały władzy moich rodziców.Nie byłam jedynaczką posiadłam siostrę bliźniaczke Aruqanę.Zawsze mi wszystkiego zazdrościła i w wszyskim chciała byc lepsza ode mnie.Zawsze popisywała się przed rodzicami lecz oni byli zajęci mną więc Aruqana była z tego faktu zła.Kiedy już miałam dwa lata miał się odbyc mój ślub z synem alf innej wataszy która królowała innym lasem by nasze lasy się połączyły i stworzyły jedno wielkie inperium.Ślub miał się odbyc w starej kapliczce.Mój tata wprowadził mnie do do kapliczki.Kiedy tylko weszliśmy ptasi chór zanucił marsz weselny.Mój ogon był cały w białych kwiatach.Moja grzywa również była postrojona białymi kwiatami tworząc jeden wielki welon.Patrzyłam na wszystkie strony kapliczki.Cała była pełne chyba wszystkie wilki z lasu tu były a jednak się myliłam bo nie zauwarzyłam że nie ma Aruqany.Mój przyszły małżonek był czarno-biały i uśmiechał się do mnie swoimi białymi kłami.Kiedy zatrzymałam się obok pana młodego mój tata liznął mnie w łapę i oddał ją w łapę wilka poczym odszedł.Wilczy ksiądz udzielił nam ślubu.To była najpiękniejsza chwila w moim życiu!A to co piękne zawsze się kończy i się skończyło.Kiedy mieliśmy wyjśc z kaplicy weszła do niej Aruqana była bardzo zła.Poczym krzyknęła ,,To twoja ostatnia piękna chwila siostro!".Nie wiedziałam oco jej chodzi ale nagle z jej pyska buchnął ogień i kaplica zapłonęła.Wszystkie wilki uciekły zostali tylko moi teście,rodzice,mój co nowo upieczony małżonek,ja i Aruqana.
-Aruqano uspokój się!-rozkazała nasza matka
-Zamknij się!-krzyknęła Aruqana i uderzyła moją mamę tornadem ognia poczym został tylko jej popiół
Wszyscy byli zszokowani że nie mogli nic powiedziec.Aruqana tylko wybuchła śmiechem.
-Wszyscy tak skończycie.-świsnęła przez zęby i uderzyła tornadem ognia mojego ojca i moich teściów poczym znowu wybuchła śmiechem
Mój co nowo upieczony małżonek rzucił się na nią i stoczyli niezłą bujkę z sobą.Lecz wygrała Aquana i na moich oczach zabiła go.Lecz jeszcze przed wyszepnął:Uciekaj..
Posłuchałam jego rozkazu i zaczęłam uciekac a Aqurana mnie goniła.Nagle zobaczyłam małą pszczołę która się powiększyła i wzięła mnie na grzbiet.Poleciała wysoko i uciekliśmy jej.Podziękowałam pszczółce i zostaliśmy przyjaciółmi.Chociaż nadal przypominało mi się słowa Aruqany: ,,Nie martw się rozwale ci całe życie aż w końcu rozwale i ciebie!".To co wtedy się stało było dla mnie wielkim przeżyciem dopiero no Honey - tak nazywała się pszczółka, pożądnie się rozpłakałam ona mnie jedynie pocieszała.Minęły trzy lata od tego incydentu i trzy lata wędrówki poszukiwającej nowego domu.W czasie przerwy usiadła obok strumyka i rozpłakałam się.Nagle podeszła do mnie jakaś wilczyca.
-Co się stało?-zapytała
-Nie ważne.-mruknęłam przez łzy
-No proszę powiedz.-uparła się
-No dobrze..-chrząkłam
Opowiedziałam jej całą historię która ją przeraziła
-Przykro mi.-powiedziała.-Ale chwila mówisz że oby dwie poszukujecie nowrgo domu?-zapytała
-Tak.-odpowiedziałam
-Dołączcie do mojej watahy świetlanych dusz!-zaproponowała
-A moglibyśmy?-zapytałam
-Oczywiście a tak w ogóle jestem Nimfadora.-przedstawiła się
-Ja jestem Floral a moja towarzyszka to Honey.-przedstawiłam nas
-Miło mi.-powiedziała.-No to w drogę krzyknęła!
Szybkim tępem pobiegliśmy za nią.Może dołączenie do tej watahy zacznie na nowo moje życie?
<Nimfadora, co działo się dalej?>

Nowy członek!



http://pu.i.wp.pl/k,NTU4NTk2ODUsNDkxMzMxNDU=,f,700157_Rosi_nowa_zwyka_post_big.jpg
Imię: Floral
Płeć: Samica
Wiek: 4 lata
Żywioł: Przyroda
Moce: Umie ożywiać każdą roślinę,umie spowodować szybszy wzrost roślin,rozumie mowę zwierząt
Charakter: Miła,przyjacielska,ufna,zarozumiała,czasem dokuczliwa,zawsze zostaje na swoim,kochliwa,zwariowana,ma poczucie humoru,wrażliwa
Rodzina: siostra Aruqana
Historia: Urodziła się w watasze która królowała lasem(las został dawno doszczętnie spalony).Wszystkie watasze w tym lesie były pod władzą jej watahy.Kiedy miała dwa lata miała poślubic księcia z królewskiej watahy innego lasu.Kiedy miał odbyc się ślub jej siostra bliźniaczka Aruqana wściekła się i wszystko zniszczyła.Rzuciła się na dopiero co upieczonego małżonka Floral i zabiła.Zabiła również swoich jak i jej rodziców.Kiedy Floral została sama z nią obroniły ją wszystkie zwierzęta z lasu poczym ona uciekła.Błąkała się bardzo długo kiedy usłyszała że jej las razem z jej i innymi watahami został spalony rozpłakała się.Płaczącą Floral zaś znalazła Nimfadora.Floral opowiedziała jej swoją historia a ona to słysząc pozwoliła jej dołączyc do swojej watahy.
Partner: Jest singielką i woli nią zostac bo boi się że Aruqana w jakiś sposób się o tym dowie i znowu zabije jej wybranka.
Przyjaciele: Nimfadora, chce się również zaprzyjaźnic z Arashim
Stanowisko: Szamanka
Pozycja: Delta
Właściciel: Zoey Stilton
Towarzysz: Honey
http://www.nzoz-jantar.pl/attachments/Image/alkoholografiki/pszczolka.gif










poniedziałek, 27 maja 2013

Hej Hej!

Wilki! Coś mało ostatnio piszecie. Nie chcemy, żeby nasza wataha przestała działać po tak długim czasie, dlatego prosimy o przysyłanie nam opowiadań :)

                                                                                                  Nimfadora i Lilia

piątek, 10 maja 2013

Od Morigan, CD historii Arashiego


Nad nami pojawiła się wielobarwna tęcza, a wokół nas wyrosło pełno kwiatów.
Było tu pięknie.
Po chwili podziwiania niesamowitego widoku podszedł Arashi i liznął mnie w policzek, a następnie zaczął śpiewać. Byłam taka szczęśliwa! Aż do popołudnia rozmawialiśmy, śmialiśmy się i tarzaliśmy się w kwiatach. Nie chciałam się rozstawać z Arashim, ale miałam do załatwienia jeszcze jedną sprawę. Pożegnałam się i poszłam w górę wodospadu.
Mojej rodziny nie widziałam od bitwy, więc minęło trochę czasu. Po chwili doszłam na teren mojej dawnej watahy – i nic. Nie zatrzymał mnie żaden strażnik terenu, po prostu nic. Postanowiłam iść dalej. Gdy doszłam wreszcie do centrum watahy, uświadomiłam sobie, że to miejsce jest opuszczone.
Zostałam sama.
Sama.
To jedno słowo przypomniało mi coś z dzieciństwa, coś czego nie pamiętałam przez lata… Nagle ogarnęły mnie wspomnienia.
***
Wtedy, jak teraz, była jesień. Wszyscy wybrali się na polowanie, nawet szczeniaki. Miałam wtedy trzy tygodnie. Musiałam wrócić do jaskini, bo czegoś zapomniałam. Oni na mnie nie poczekali. Nie umiałam do nich trafić.
Byłam sama.
Padał deszcz.
W oddali usłyszałam ciche szlochanie. Bałam się, ale poszłam za tym odgłosem. Doszłam do Kręgu Dwunastu Głazów. W środku pochlipywał malutki, czarny smoczek ze złamanym skrzydłem. Powoli podeszłam do niego.
- Jak masz na imię? – spytałam
- Shadow. A ty?
- Morigan. Mogę uleczyć Twoje skrzydło? – smoczek pokiwał głową, a ja uleczyłam złamaną kość. Gdy skończyłam, usłyszałam w oddali cichy, ledwo słyszalny głos. Nie czekając dłużej, razem z Shadow wyszłyśmy z Kręgu i poszłyśmy w stronę, skąd dobiegał. Wyszłyśmy na klif, gdzie stała wilczyca i śpiewała zwrócona do… morza?
Odwróciła się i spojrzała na mnie, gdy skończyła śpiewać.
- Kim jesteś? Co to za pieśń? – spytałam
- Moje imię nic Ci nie powie, ale wiedz tyle, że jestem Szarą Strażniczką. A tą pieśń możesz zaśpiewać tylko wtedy, gdy historia się powtórzy. – powiedziała spokojnie. Z oddali dobiegały głosy. Zaczęli mnie szukać. – Nie wierz tym, którzy podają się za Twoją rodzinę.
- Morigan! Nic ci nie jest? – spytała moja mama wybiegając na polanę. Ale gdy wtuliłam się w jej miękkie futro, zniknęła i wilczyca, i moje wspomnienia z tego dnia.
***
Stałam w strumieniach deszczu nie wiedząc o co chodzi. Dlaczego nie pamiętałam tego prawie przez całe życie? Kim była owa wilczyca, i dlaczego mam nie ufać mojej rodzinie?
Z zamyślenia wyrwał mnie huk, a potem głośny ryk. Skierowałam się w tamtą stronę, i ujrzałam Shadow, ze złamanym skrzydłem, leżącą w Kamiennym Kręgu. Uleczyłam ją, a ona powiedziała mi, co się stało (zniósł ją silny prąd powietrza). Usłyszałam dziwny dźwięk. Poszłam z Shadow w tamtą stronę. Nie było tam nic specjalnego, po prostu wiatr wył, a deszcz dudnił niesamowicie, ale… byłam w tym samym miejscu, gdzie kiedyś stała tajemnicza wilczyca. Teraz jednak nie było tam morza, tylko bezkresna trawiasta równina. Wiedziałam, że teraz powinnam zaśpiewać tą pieśń, ale zaśpiewałam tylko jeden fragment, ponieważ wydawał mi się najważniejszy.
- Shadow, ty tu zostań. Pójdę sama. Powiedz Arashiemu, że wrócę jak najszybciej będę mogła – powiedziałam. Dziwnie się czułam mówiąc że wrócę, w końcu nie wiadomo czy w ogóle gdzieś pójdę…
Nie czekając odśpiewałam fragment pieśni, i nagle przeniosłam się w dziwne miejsce…

<Ciąg dalszy nastąpi >

http://pu.i.wp.pl/k,NDExODk4OTMsNDYyODQxNTA=,f,wilczyca_April.jpg
Szara Strażniczka (ta wilczyca)

http://www.youtube.com/watch?v=wV3Hvnjcsy8
Pieśń, którą śpiewała (ja śpiewałam tylko od 1:30) ;D