Było to ciasne pomieszczenie (przypominające krótki korytarz) o
wymiarach około metra na dwa. Na końcu pomieszczenia znajdował się
wmurowany w ścianę wysoki łuk, na którym pisało:
Chodź i zajrzyj tu, przeszkodź wreszcie złu!
- Jasne, mam zajrzeć chyba w ścianę… - mruknęłam, a wtedy, jak na
zawołanie, pojawiły się piękne, rzeźbione misternymi wzorami drewniane
drzwi. Patrzyłam przez chwilę na nie z podziwem, a potem postanowiłam
wejść. Klamka była jednak za wysoko, i nawet skacząc nie mogłam jej
dosięgnąć. Zamieniłam się w coś większego (w tym przypadku Elfkę) i bez
trudu otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się długi most prowadzący na
dziedziniec zrujnowanego zamku, po którym chadzało wiele wilków, ale
także Ludzi, Elfów i smoków. Wszyscy byli czymś zajęci: przyrządzaniem
eliksirów, opatrywaniem rannych, kuciem broni, gromadzeniem żywności…
Wszystkie te czynności zostały na mój widok przerwane. Gwar ucichł, a
wilki i smoki jeżyły sierść i kły (no, smoki raczej kolce na grzbiecie ).
Zauważyłam, że każdy wilk, Elf lub Człowiek ma na szyi zawieszony
jakiś wisior. Powoli, jakby ociągając się, podeszła do mnie czarna
wilczyca. Zmieniłam się w wilka i czekałam, co będzie dalej.
- Ktoś ty? – spytała nieufnie. Ton jej głosu zdradzał, że jest kimś ważnym.
- Morigan. A ty…
- Nirnen. Po co tu przyszłaś? – żadna z nas nie zamierzała ustąpić pola drugiej.
- Po nic. Znalazłam się tu szukając odpowiedzi i tyle. – powiedziałam
równie władczym głosem, przez ułamek sekundy zaskakując ją.
- Jakich?
- To nie jest ważne. Jest tu jakiś przywódca?
- Jest. I jest ważne.
- Przedstaw mnie swojemu przywódcy, a pogadamy. – powiedziałam. Nie
zamierzałam się zwierzać przed kimś takim jak ona. Nie zdawałam sobie
wtedy sprawy, że ona to samo myślała o mnie.
- Chodź. – rzuciła krótko. Kilka wilków chciało podążyć za nią. – Nie
macie nic do roboty? Praca czeka! – warknęła, a potem prowadziła mnie
przez most, dziedziniec, drugi dziedziniec, korytarz…
- Co to za miejsce? – spytałam jakby od niechcenia.
- Ostagar. To była potężna forteca, lecz przeżyła kilka oblężeń. Gdybyś
była tu trzysta lat temu, mogłabyś dostrzec piękno tego zamku.
- Dlaczego wszyscy noszą tu amulety? – spytałam. Nirnen drgnęła powieka.
- To… ozdoba. Zresztą, wkrótce może się dowiesz. – odpowiedziała.
Zaprowadziła mnie przed drzwi, identyczne do tych, przez które przeszłam
na początku. Tym razem drzwi same się otworzyły, i moim oczom ukazał
się wielki stół, na którym leżała mapa. Przy stole pochylała się wysoka
kobieta, trzy wilki, dwa smoki i sokół.
- Mamy gościa. – oznajmiła Nirnen. Wszyscy przenieśli wzrok na nas.
- Nirnen. Kto to jest? – spytała kobieta.
- To Morigan. Nie wiem, jak tu się znalazła – powiedziała
- Morigan… Morigan… - powtarzała kobieta w zamyśleniu – jak się tu znalazłaś?
- No… Przypomniało mi się coś z dzieciństwa, a potem przeszłam przez
takie drzwi, identycznego tych – wskazałam drzwi, przez które przed
chwilą przeszłam.
- Morigan… To ty… - wyszeptała kobieta i upadła na podłogę. Podbiegłyśmy obie do niej.
- Jest nieprzytomna. Firnen, zabierz ją do jej pokoju! – nakazała Nirnen jednemu ze smoków.
- Kto to jest? – spytałam
-Morwena . Moja matka.
- Aaaaa…… Czemu zemdlała?
- Nie wiem, chodź! – powiedziała i pobiegła w stronę następnych drzwi.
Pokonałyśmy baaardzo długie schody i dotarłyśmy do pokoju Morweny.
Leżała już na łóżku, ponieważ smok wleciał tu przez balkon, jakby
zrobiony specjalnie po to. Podeszłam do niej, a ona powoli otworzyła
oczy.
- Niewiele czasu mi pozostało. Odejdę wraz ze słońcem. – powiedziała
cicho. Spojrzałam na zachodzące słońce. Było tylko kilka minut. – Ja…
zgubiłam cię! Uciekaliśmy, upadłaś, złapali cię… Ktoś nas teleportował,
nie mogłam cię odnaleźć … Żyłam i cierpiałam tylko po to by zobaczyć was
obie, razem… Nirnen, podejdź tu… - powiedziała. Szepnęła Nirnen coś
na ucho i zerwała z szyi swój naszyjnik wręczając jej go. - Nie
opłakuj, mnie Firnen. Kocham was, moje córeczki… - powiedziała, ale w
tej samej chwili słońce zaszło, a Morwena uśmiechnęła się. Zamknęła oczy
i nie otworzyła ich nigdy więcej. Zielony smok, który ją tu przyniósł
zawył. Niepohamowany strumień łez zmoczył mi policzki. Patrzyłam na
ciało Morweny, mojej matki, która za wszelką cenę chciała zobaczyć mnie i
moją siostrę, prawdziwą siostrę, obok siebie. Zerknęłam na Nirnen,
również mokrą od łez, nasze spojrzenia spotkały się. Żadna z nas nie
wiedziała co powiedzieć, więc po prostu stałyśmy przy łóżku płacząc i
słuchając zawodzenia smoka. Chwilę potem do pokoju wpadł medyk, a my
nadal stałyśmy nieruchomo.
- Nirnen, opowiedz mi o naszej mamie. – powiedziałam nie przerywając
ważenia eliksiru. Była późna noc, a my nadal pracowałyśmy. Moja siostra
przeniosła na mnie wzrok (jak ja była również w „ludzkiej” postaci)nie
przerywając zakładania stalowych oczek kolczugi.
- Nie znałam jej zbyt dobrze. Była władczynią tego miejsca i towarzyszką
Firnena, którego zdążyłaś już poznać. Nie miała dla mnie zbyt wiele
czasu, tutaj czas jest skarbem, którego ciągle jest mało. W wolnych
chwilach pomagała mi przy pracy, tylko tak mogłyśmy porozmawiać. –
powiedziała smutno. Pokiwałam głową. O śmierci Morweny wszyscy mieli
dowiedzieć dopiero rano, wtedy również odbędzie się pogrzeb. Szkoda, że
znałam ją tak krótko… Otrząsnęłam się ze złych myśli i skupiłam na
pracy. Odkryłam, że w „Ludzkiej” postaci łatwiej jest przyrządzać
eliksiry.
- Do czego my się właściwie przygotowywujemy?
- Do bitwy między nami i smokami, a pewnymi… potworami. Te potwory ponad
dwieście lat temu napadły na smoki i magiczne wilki, właśnie tu, w
Ostagarze. Wielu wtedy zginęło. Najbardziej ucierpiały smoki, jest ich
teraz niewiele, a większość jest tutaj. By zapopiedz kolejnemu atakowi
ze strony potworów i demonów, została powołana Szara Straż. Drugi raz, z
pomocą Szarej Straży, smokom i wilkom udało się zwyciężyć. Niestety,
teraz jest tylko kilka Szarych Strażników, a nadchodzi kolejna Plaga,
czyli ta bitwa.
A myśleliśmy, że już się skończyło… W każdym bądź razie nasza rodzina od wieków była w Szarej Straży. I ty też będziesz.
- Ja? Ale… Ja nie mogę tu zostać na stałe!
- Wiem, dlatego będziesz tu przychodzić kiedy będziesz miała czas, oraz
gdy nadejdzie bitwa. Widzisz, jest tu wiele ludzi zamieniających się w
wilki i odwrotnie, lecz nie mają mocy. Ty je masz i jesteś nam
potrzebna.
- Jasne, zamiana w inne zwierzęta – też mi coś. – prychnęłam.
- Co? Ty masz takie same moce co ja, czyli jak zamienisz się np. w konkretnego smoka, to przejmujesz również jego moce!
- Łał. Nigdy nie próbowałam. O co chodziło mamie że mnie porwali? Czemu
wychowałam się TAM, a nie TU? Neneke nie jest moją siostrą?
- Uciekaliśmy z naszego domu do Ostagaru. Byliśmy ścigani. Ty upadłaś i
złapali Cię, ale tata tego nie zauważył i teleportował nas. Nie
potrafiliśmy Cię odnaleźć, mama mogła tylko wymazać Twoją pamięć – dla
Twojego dobra. Okazało się, że sama uciekłaś. A Neneke… jest naszą
kuzynką, córką siostry taty. Ona uciekła z domu i dotarła akurat tam,
gdzie ty. Tata został zabity w Ostagarze, przez jednego z tych potworów.
Dolej tu tego. – wręczyła mi buteleczkę.
- Co to? A, i co ja właściwie robię? – spytałam wlewając jej zawartość.
- Robisz eliksir dla siebie. Będzie Ci potrzebny, by stać się Szarą Strażniczką. Eliksir jest gotowy. Musisz go wypić.
- Nie lubię, gdy ktoś stawia mnie pod murem… - powiedziałam, ale
posłusznie wypiłam trochę eliksiru. Poczułam piekący smak, a potem
upadłam. Przez chwilę widziałam ciemność, ale potem się otrząsnęłam.
- Teraz wiem, że na pewno jesteś moją siostrą. Niewiele osób przeżywa
wypicie tego eliksiru. Dzięki niemu będziesz odporna na truciznę
demonów. Teraz mogę Ci wyjaśnić więcej rzeczy… Pytaj. Resztę możesz
wylać. – powiedziała wskazując eliksir. Zaczęłam robić nowy (tym razem
znany mi) eliksir.
- Amulety?
- Każdy, kto walczy z Plagą go dostaje – każdy amulet jest inny. W
każdym amulecie są zawarte różne moce, a w niektórych nawet ich kilka.
Ten amulet był naszej mamy. Nie wiem, co jest w nim zaklęte, na pewno
coś dużego. Oto Twój. – wręczyła mi amulet z zielonym kamieniem w
środku.
- Jest… piękny! – wyszeptałam patrząc na wzory. - Kim była tamta wilczyca?
- Jaka?
- Ta, która kazała mi tu przyjść.
- Nie wiem, nie znam jej, ale wydaje mi się, że to mógł być duch naszej babci.
- OK., obiecuję, już nic nigdy mnie nie zdziwi. – powiedziałam. Nirnen zaczęła się śmiać.
- Ty, a masz może smoka? - spytała
- Mam, Shadow. A co?
- Nic. Ja też mam. Ma na imię Eledhwen. – powiedziała, a za nią ziemia
się poruszyła i jakby z nikąd powstała Smoczyca. – Doskonale się
kamufluje, jest siostrą Shadow.
- To Shadow też porwali??
- No, w pewnym sensie. Była wtedy tylko jajkiem. Wezwiesz ją?
- Jak? Przecież jest TAM!
- Umysłem. A jak chcesz niby inaczej? – spytała zdziwiona. Spróbowałam.
Ku mojemu zaskoczeniu, udało się. „Shadow, znajdziesz mnie?” „Zawsze i
wszędzie” – odpowiedziała, a po pięciu minutach już tu była.
Zastanowiłam się, co się dzieje z Alisą. Od kilku godzin się nie
odzywała. „ALISA!!! ŻYJESZ??” – wydarłam się w myślach. „C-c o? Kiedyś
muszę iść spać, no nie? Dobranoc” – powiedziała sennie i znów umilkła.
- Możesz kontaktować się telepatycznie z Shadow, oraz jej dosiadać. – powiedziała Nirnen przerywając mi zamyślenie.
- Dosiadać? Jak? – spytałam obserwując, jak Shadow i Eledhwen obwąchują się i rozmawiają między sobą „po smoczemu”.
- Po prostu. Wsiadasz na nią i lecisz. – wyjaśniła. Spojrzałam na moją
towarzyszkę. Pokiwała głową i przykucnęła, bym mogła wsiąść. Usadowiłam
się między kolcami na jej grzbiecie, tuż przy szyi. Chwyciłam się kolca
przede mną. Nirnen również dosiadła swego smoka.
- To jak? Gotowa?- wyszczerzyła zęby w uśmiechu a sekundę potem Eledhwen
wystartowała. Nie czekając Shadow poszła w jej ślady, a ja kurczowo
trzymałam się kolca przede mną. Smoczyca zaczęła się wzbijać w powietrze
pionowo, ciężko machając skrzydłami. Po chwili wyrównała lot, a ja
spojrzałam w dół. Znajdowałyśmy się około 60 metrów nad ziemią, widok z
stamtąd był niesamowity. Smoki latały po nocnym niebie godzinę, ale
zaczęło już świtać. Musiałyśmy wracać na ziemię. Shadow zaczęła pikować,
a gdy znajdowała się dwa metry nad ziemią gwałtownie rozłożyła skrzydła
hamując i równocześnie lądując.
- Nieźle jak na pierwszy raz! – pochwaliła Nirnen.
- Jasne, za to ty jesteś mistrzem. – odparłam.
- Czas się zbierać. – powiedziała Nirnen.
***
Uroczystości pogrzebowe były bardzo krótkie (na szczęście, bo gdyby
potrwały dłużej ilość łez przelanych przez zebranych tutaj zatopiłaby
Ostagar). Potem Nirnen przemówiła do zgromadzonych smoków, wilków i
Elfów. Gdy skończyła, wszyscy w wielkim smutku się rozeszli, zostałyśmy
tylko my i nasze smoki. Nasza mama została pochowana w lesie.
- Nirnen…
- Wiem. Wracaj szybko. O tym miejscu możesz powiedzieć tylko tym, którym
ufasz. – powiedziała. Dotknęłam Shadow i teleportowałyśmy się do
naszej watahy. Znalazłyśmy się przed moim szałasem.
- Morigan! Gdzie byłaś? - Spytał Arashi.
- Odwiedziłam rodzinę. Tęskniłam za tobą. – powiedziałam i szturchnęłam go nosem.
- Niech zgadnę: niedługo znów wyjedziesz prawda?
- Jesteś jasnowidzem. Ale „wyjeżdżam” dopiero za kilka dni. – powiedziałam z uśmiechem.
<Arashi, co dalej? >
Nirnen
Nirnen jako Elfka
Morwena
Ja jako Elfka
Eledhwen
Ostagar
Amulet morweny (później Nirnen)
Moj amulet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz