Tak naprawdę można powiedzieć, że mam około 1500 lat, ponieważ urodziłem się tysiąc lat temu po raz pierwszy. Jeśli chodzi o moje dzieciństwo to byłem przezywany "demonem", gdyż widziałem duchy. Pewnego dnia kiedy byłem na spacerze z mamą zaatakowali nas ludzie. Zabili ją. Zabili. Mi udało się uciec i spotkałem demona o imieniem Ochayo, który był moim pierwszym przyjacielem. Z racji tego, że jako demon po części był duchem pomógł mi w pokonaniu wilków, które na mnie nasłano, ponieważ byłem "niebezpieczny". Mimo iż był demonem był bardzo miły, o wiele milszy niż większość wilków, które spotkałem DO TEJ pory. Jednak musiał odejść do świata demonów i mnie zostawił. Kiedy zostałem sam zacząłem ćwiczyć sowoje umiejętności i kiedy skończyłem jakieś 8 lat opanowałem gwiazdę jedności (czyli 4 żywioły i szamaństwo), kontrolę ducha i wielka formę ducha, czyli większość moich dzisiejszych umiejętności, i postanowiłem zniszczyć wszystkich ludzi. Jednak powstrzymała mnie moja rodzina-Klan Asakura. Na szczęście opanowałem także swoją egzystencję, więc odrodziłem się 500 lat później z tym samym zamiarem jako strażnik plemienia Patch (indiańskie plemię pilnujące tego świata i duchowego), niestety znowu zostałem pokonany. Znowu przez członka rodziny Asakurów, ale także przez... mojego jedynego przyjaciela. Po raz trzeci odrodziłem się ponownie 500 lat później w rodzinie Asakurów, którzy jako iż uważali za swoje zadanie powstrzymania mnie chcieli mnie zabić jako noworodka, kiedy byłem bezbronny. Jednak moja dusza została podzielona na dwie i dlatego miałem brata bliźniaka, więc "musieli" zabić nas obu. Ja urodziłem się jako pierwszy (o jakieś 3 minuty, a może 5?) i kiedy chcieli mnie zabić pojawił się duch ognia, mój stróż i mnie uratował-zabrał. Wtedy właśnie moja kochana rodzinka postanowiła trenować mojego brata bliźniaka -Yoh- aby mnie zabił. Grunt to rodzina -,- . Jednak kilka dni przed naszą walką spotkaliśmy się i Yoh przekonywał mnie, żebym dał spokój tym ludziom, Więc skoro tak mu zależy zrezygnowałem z planu unicestwienia ich, co nie oznacza, że im wybaczyłem, bo robię to dla Yoh -,- , w końcu brat to brat nawet taki, z którym nie widziałem się przez większość życia i spotkałem go kilka dni przed walką na śmierć i życie. W końcu doszliśmy do planu, że opuścimy dawną watahę i zaczniemy żyć jak prawdziwi bracia. A więc wyruszyliśmy. Yoh postanowił -kiedy już znajdziemy jakąś nową watahę- spotykać się czasami z przyjaciółmi, a ja mam od czasu do czasu odwiedzić Opacho (moja najlepsza przyjaciółka i nie, nie iskrzy między nami -,- jesteśmy po prostu bardzo dobrymi przyjaciółmi) i wyruszyliśmy.
Opacho:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz