niedziela, 30 czerwca 2013

Od Rose CD Histori Yoh

-Eeeee...- zająknęłam się, nie wiedziałam czy to prawda. Czy ja dobrze słyszałam? A może to tylko moja wyobraźnia, a on tak  naprawdę powiedział coś w stylu "kiedy będę mógł wyjść?", ale wtedy po co by wstawał?! Nie wiem! Patrzyłam na niego zszokowana, a on nadal stał, chociaż widać było, że ledwo, ledwo. Najwidoczniej czekał na odpowiedzieć. Tyle razy słyszałam o tym jak poznali się moi rodzice, ale nie sądziłam nawet w najśmielszch snach, że mnie również czeka szczęśliwa miłość, miłość z wzajemnością. Czułam się jakby przyjechał tu książę na białym koniu i wyznał mi miłość. W sumie gdyby nie brak korony i konia wyszłoby na to samo, ale to nie zmieniało faktu, że stałam skamieniała... Zawsze byłam bardzo odważna, ale teraz nie chodziło o odwagę, po prostu nie wierzyłam. Może to mi się śniło? Może to on mnie pokonał i rombnęłam się porządnie w łepetynkę, a teraz mam przywidzenia? Zamknęłam oczy i je otworzyłam, nadal wszystko było, więc to była prawda! Dobrze, że mam sierść, bo pewnie byłabym teraz cała czerwona. Yoh stał przede mną i czekał na odpowiedź, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Wiedziałam, że coś do niego czuję, ale nie wiedziałam, czy to miłość. Przypomniałam sobie ostatnie zdarzenia, pierwsze spotkanie i... i zdałam sobie sprawę, że się zakochałam! To była miłość, to co czułam... to musiało być to! Tylko jak mu to powiedzieć? "Ja Ciebie też?" nie to... to takie banalne, chyba że...
-Yoh, ja Ciebie też kocham. - powiedziałam i go polizałam, a ten upadł z hukiem na ziemię. Ciekawe czy to z wrażeń czy przez ranę... chociaż Zik opowiadał, że on umie zasnąć w każdej pozycji, a po chwili zadałam, mimo iż kompletnie zbędne, pytanie - Czyli od teraz jesteśmy parą?
-Yhm. - odpowiedział i przestał kontaktować się z rzeczywistością. Chyba porządnie łupnął (hi hi hi hi hi ^^) kiedy spadał. Uśmiechnęłam się pod nosem i zajęłam się leczeniem jego złamanych żebr. Czemu nie uleczyłam go wcześniej? A ja wiem? Chyba przez to, że miałam szansę pobyć z nim przez dwa dni, ale skoro już jesteśmy parą no to po co tak męczyć chłopaka? Przecież jeśli dobrze pójdzie będzie musiał mnie wytrzymywać do końca życia. Zobaczcie jaki ten los jest ciekawy, w jednej chwili myślisz, że zaraz spłoniesz ze wstydu, a z drugiej chichoczesz w najlepsze. Oj te życie. Sprawdziłam czy nic mu nie jest w końcu skoro tak porządnie uderzył to ciekawe czy coś mu się stało. Po sprawdzeniu okazało się, że z całą pewnością nie, a żebra wyleczyłam przed chwilą, więc teraz był zdrowy jak ryba.

OD Yoh CD Histori Zika

Kiedy Rose weszła zarumieniłem się, ale miałem nadzieję, że tego nie zauważyła.
- Hej, gdzie byłaś?- zapytałem.
- U Eowiny. Co u Zika?- odpowiedziała i zadała pytanie.
- Jak zawsze - spoko- oznajmiłem.
Chwilę później podciągnąłem łapy, żeby wstać. Rose nie zauważyła mojego zamiaru, ponieważ stała odwrócona do mnie tyłem. Trudno było mi się podnieść, bo ból brzucha nadal nie ustępował, ale postanowiłem, że to zrobię teraz i tu. Muszę w końcu jej to wyznać. Ledwie trzymałem się na czterech łapach, ale pokuśtykałem do niej.
- Co ty robisz!?- zawołała, kiedy zauważyła mnie tuż obok siebie. - Kładź się natychmiast, nie jesteś jeszcze w pełni sił.
- Jestem na tyle silny by Ci to powiedzieć, parząc Ci w oczy...- Zacząłem, a Rose patrzyła na mnie wyczekująco. Serce biło mi jak oszalałe, ale wiedziałem że już nie ma odwrotu i muszę to powiedzieć. Przełknąłem ślinę o wkońcu wykrztusiłem te słowa.- Kocham Cię Rose... Kocham twój uśmiech, twoje oczy, to co robisz... po prostu Cię kocham, z całych sił i mam nadzieję, że ty też to czujesz, ale jeśli nie... to nic, po prostu będę miał pustkę w sercu, depresję i nie będę miał sił by żyć. - nie ja wcale nie chciałem jej wziąć na litość :D
- Eeeee- zająknęła się.
<Rose?>

piątek, 28 czerwca 2013

Od Morigan

- To co teraz robimy? - spytałam
- Chodźmy tam, gdzie zawsze. – zaproponował Arashi. Ruszyliśmy wolnym krokiem nad jeziorko.
- Znudziło mi się chodzenie. Wyścig do jeziorka, przystanek w wodzie, start!!! – powiedziałam jednym tchem i wystartowałam. Po 3 minutach wyścigu wpadłam równocześnie z Arashim do wody.
- Remis. – stwierdził. Nurkowaliśmy jeszcze chwilę, a potem weszliśmy na brzeg i usiedliśmy na kamieniu. Siedzieliśmy tak w ciszy, patrząc na wodę i zachód słońca jakiś czas, a potem powiedziałam ledwo słyszalnym szeptem:
- Ktoś jest 10 metrów za nami.
- Wiem. Na trzy odwracamy się i zobaczymy, kto to. – odpowiedział szeptem tak, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. Ledwo usłyszałam: „Raz…. Dwa….”
- Zaprowadzicie mnie do Alfy? – spytał za naszymi plecami ubiegając nas o setne sekundy. Odwróciliśmy się gwałtownie.
- A kim jesteś, jeśli można wiedzieć? – spytałam.
- Jestem… Shetani i chcę dołączyć do Watahy Świetlanych Dusz. – odpowiedziała czarno – biała wilczyca.
- Należymy do tej watahy. To jest Morigan, a ja jestem Arashi. Tak, zaprowadzimy cię do Alfy, choć nie wiem, czy jakaś jest. – odpowiedział.
- Pewnie jest Mia, Rose, albo inne młode alfy. Chodź z nami. – powiedziałam. Po jakimś czasie z krzaków wyłonili się Claudia i Zik.
- Hej Claudia, to jest Shetani i chce dołączyć do naszej watahy. – powiedziałam.
- Yyyy…. To fajnie. – stwierdziła nie bardzo wiedząc, o co mi chodzi.
- Przyjmiesz ją?
- Ja? Nie lepiej, by poczekała na mamę? – spytała niepewnie.
- To Twoja decyzja, możesz pierwszy raz w życiu przyjąć kogoś do watahy! – zachęcał Arashi.

<Claudia, jaka jest Twoja decyzja? >



piątek, 14 czerwca 2013

Od Lili Rozpacz cz.2



Na szczęście nie uderzyłam, ani nie nadziałam się na żaden klif i spokojnie wpadłam z impertem do wody (spokojnie i z impertem, tylko ja tak umiem XD). Skupiłam się starając się szybko przenieść na powierzchnię, żeby się nie utopić, ale jak wiadomo kiedy się śpieszy to nie wychodzi. I nie byłam wyjątkiem od tej reguły. Skupiałam się i dobrze mi szło, ale w momencie, w którym właśnie miałam się przenieść na ląd coś przede mną przepłynęło. Przestraszona straciłam całe skupienie. Jednak zamiast po prostu się przenieść w inne miejsce, czy też w ogóle nie mieć żadnych śladów wcześniejszych starań, stało się coś dziwnego, bo inaczej tego ująć nie mogę. Wokół mnie zalśniła błyszcząca niebieska poświata i kiedy straciłam oddech to zamiast się utopić zaczęłam oddychać! Pod wodą! Było to trochę dziwne (troszeczkę....XD), ale w końcu jest się wilczycą z niezwykłymi umiejętnościami, nie? ^^ Rozejrzałam się wokół i nagle przede mną pojawił się dziwny wilko-foko(może wydro?)-jednorożco podobny stwór.
-Cześć! Jestem Mizu, a ty? - przywitała się.
-Lilia. - odpowiedziałam.
-Coś się stało? - zapytała widząc jak robię głębokie oddechy.
-Oprócz tego, że przez Ciebie mało zawału nie dostałam, nie utopiłam się i nie zostałam wypatroszona przez ludzi to dobrze.
-Ojejciu... A tak w ogóle to jak Cię ludzie mieliby złapać? Przecież jesteś pod wodą, a oni na lądzie! - powiedziała. Zauważyłam, że jest bardzo gadatliwa, troszeczkę jak Rose i cicha Mia, ale tęsknię.
-To jest dłuuuuga historia.
-No to mi ją opowiedz... Chodź znam miłe miejsce i przy okazji przedstawię Ci Sairona i Umi! - powiedziała entuzjastycznie po czym zaczęła mnie ciągnąć na otwarte może. Po dość długiej chwili... płynięcie zauważyłam dwa wilko podobne stwory. Jeden był niebieskim wilkiem z ogonem, zaś druga była czarną wilczycą, a czekaj... miała ogon i dziwne uszy więc ciekawe czy była wilczycą.
-Cześć Mizu! O cześć jestem Umi, a to Sairon! Co tu robisz? Czemu nie widziałam Cię wcześniej?-powiedziała owa eee wilena ? (syreno wilk XD)
-Jestem Lili, miło mi poznać. Nie mam pojęcia i nie widziałaś mnie wcześniej, bo mieszkam na powierzchni...
-Jak to? - zapytał poważnie Sairon. Westchnęłam i zaczęłam opowiadać o watasze, śmierci Safi, moim skoku na bombę XD i potem jeszcze zapytana opowiedziałam jeszcze swoją historię.
-Wow. - podsumowała to Mizu.
-I jak jesteś na powierzchni to jak wyglądasz? - zapytała Umi.
-Jestem białą wilczycą ze skrzydłami i takimi znakami przy oczach.- wytłumaczyłam.
-A jak to w ogóle się stało, że się przemieniłaś w wodnego wilka? - zapytał.
-Próbowałam się przeteleportować, ale coś odwróciło moją uwagę i oto jestem teraz tu z wami. - powiedziałam lekko się śmieją. Zamiast spoważnieć robię się dziecinniejsza XD, ojejciu. Zaczęłam rozmyślać. Wychodziło na to, że wodny wilk i wilk wody to dwa różne stworzonka, tak jak człowiek, i małpa, chociaż to chyba nie najlepsze porównanie, bo mają dużo wspólnego (bez obrazy ludzie XD)...
-A może opowiecie coś o sobie? - zaproponowałam.
-A więc tak Sairon to mój brat, a Umi przyjaciółka i jesteśmy nieśmiertelnymi wilkami. Mieszkamy tu już dość długo 100, może 200 lat i władamy nad wodą. Nie pokazujemy się zbytnio wilkom. I tym normalnym, i tym magicznym. Tobie się przedstawiłam, bo teraz jesteś wileną!- wytłumaczyła szybko Mizu.- Nasi rodzice zginęli dość dawno temu i większość watahy podczas wojny z wodnym potworem, Tako. Został zabity, ale też większość z nas umarła i żyjemy tylko my.
-Współczuję. - rzekłam.
-Nie ma sprawy, mamy siebie i tyle nam starczy. - powiedziała uśmiechnięta Umi, a wilen jej przytaknął.
-A tak w ogóle to masz pomysł jak zmienić się znowu w siebie?  - zapytał nagle Sairon.
-Pomyślę nad tym kiedy będę wracała na brzeg. - odpowiedziałam uśmiechając się.
-To chodź odprowadzimy Cię, bo pewnie się o ciebie martwią. - zaproponowała Umi.
-Tak!- przytaknęła radośnie Mizu.
-Ok... - powiedziałam i po chwili wileny ciągnęły mnie w stronę brzegu, a Sairon płynął za nami kręcąc z politowaniem głową, kiedy co rusz, któraś z wilczyco-podobnych zaczynała wybuchać śmiechem na tylko sobie znany powód.
-Proszę. - powiedziała Umi i podała mi muszelkę na sznurku.- Będziesz ją miała na sobie kiedy się zmienisz i dzięki niej będziesz się mogła z nami skontaktować.
-Dzięki, nie musiałyście. Pa. - powiedziałam i wyszłam na ląd, co nie było łatwe, bo miałam ogon. Skupiłam się i udało mi się zmienić we mnie! Pomachałam jeszcze na pożegnanie Mizu, Ami i Saironowi po czym poleciałam w stronę watahy.

Mizu:

Umi:


Sairon:
Ja jako wilena:

czwartek, 6 czerwca 2013

Od Shetani

Zapewne wszyscy myślą, że świat jest w idealnej harmonii. Cisza i spokój. Ale chwila, czy aby ten świat pozostał bez skazy? Otóż, w tajemniczych podziemiach panuje stan wojenny pomiędzy wilczymi demonami, a istotami światłości. Ich wojna ciągnie się przez całe tysiąclecia. Panuje chaos, który kiedyś ma zdecydować co się stanie z owym światem. Co im pozostaje? Odpowiedź jest bardzo prosta: walczyć dalej. jednak nie zważają uwagi co się dzieje. Miliony istot na powierzchni giną z powodu silnych trzęsień ziemi. To nie prawda, iż płyty tektoniczne to powodują. Większość wierzy, że to bitwa aniołów śmierci. Taka jest prawda. Setki wojowników opada bezsilnie. Ich sierść jest zaplamiona krwią. Wszystko się ciągnie tak samo przez lata. Na czele dowództwa stoją Oyashiro- śmierć i Elektra- światłość. Wrogim sobie władcom nie brakuje tchu. Są na sile. Jednak w pewnym czasie bóg śmierci opada. Poczyna krwawić. Jego szare futro nabiera koloru czerwonego. Oczy błyskają z gniewu. Wokół niego płynie własna krwista rzeka. Unosi do góry łapę, by uderzyć Elektrę. Nagle dzieje się coś niesłychanego. Czas wydaje się zwolnić tempo. Czarna kropla spływa mu z nadgarstka. Leci i spada. Mnoży się przez odbicie na kamienistym terenie. Rozpływa się ku górze. Powstaje nowa istota z krwi demona- ja.
Jestem Shetani. Imię oznacza nic innego jak ,, Demon". Narodziłam się z Oyashiro. Potężny władca wygnał mnie z podziem, gdyż uważał, iż to nie moja wojna. Ja jednak wiem, że czeka do mojego powrotu. Jestem nową generacją, jestem sędzia i będę sądzić to co mi nakazane- świat. Wojna nie jest jedynym rozwiązaniem. Osądzę tak jak niegdyś mój pra-pra... dziadek z trzeciego pokolenia. Rozsądził sprawiedliwie. Podzielił pierwszy świat. Przyszła kolej na mnie. Rozdzielę ten, na dwie strony- dobrą i złą. To najrozsądniejsze co można zrobić. Wojna nie może nadal trwać, ponieważ bitwy nie będzie końca. To dopiero początek. Pomysłałam, że muszę znaleźć jakąś watahę, by zatrzymać się na jakiś czas. Mam go dużo, więc pozwiedzam świat na powierzchni ziemi...
Pewnego dnia wybrałam stronę północną. Słyszałam o watasze Świetlanych Dusz. Chciałam poznać historię tego stada wilków, bo jej nazwa mówi dość wiele. Jest tajemnicza. A jak wiadomo, takie nazwy nie powstają od tak. Przy okazji poznam istoty. Dowiem się, jakie mają zasady, charakter. Ciekawe czy wygląd jest inny? Powierzchnia jest łagodna, nie tak jak w piekle. ,, Spróbuję się przyzwyczaić do takich warunków"- pomyslałam.
Po niedługim czasie dotarłam do tego miejsca, gdzie planowałam być. Słońce zaczęło zachodzić. Było to niezwykłe zjawisko, wręcz piękne. Podeszłam bliżej. Na kamieniu siedziały dwa wilki. Samiec i samica. Budowę mieli taką samą. Tylko różnili się wyglądem, to normalne. Nie zauważyli mnie, wyglądali jak zakochani. Spytałam ich:
- Zaprowadzicie mnie do alfy?- Byłam pewna, iż na pewno nie są parą alf.

środa, 5 czerwca 2013

Od Zika CD Histori Yoh

-Hejka, to ja spadam, pa. - powiedziałem i już mnie nie było. Wyszedłem na świeże powietrze. Uwielbiam na nim spędzać czas. Poszedłem w las i ku mojemu zdziwieniu przy jeziorku spotkałem... Claudię! Czy na każdym kroku ktoś (lub w tym wypadku coś lub jak kto woli złośliwy los) musi mi przypominać, że się zakochałem? No jak przeżyłem 1500 lat (ok, ok może nie tyle przeżyłem, ale pierwszy raz żyłem 1500 lat temu, nie? ^^) się jeszcze nigdy nie zakochałem, we mnie może i kilka wilczyc, ale ja nigdy. Ech, ta głupi miłość -,- .
-Cześć... - powiedziałem, a ona lekko podskoczyła (potrafi się skradać ^^)- Co robisz?
-Siedzę. - odpowiedziała uśmiechając się. - A dokładniej obserwuję spokojną toń wody.
-Yhm. - powiedziałem i dodałem- mogę się przysiąść?
-Jasne. - powiedziała i lekko się przesunęła. Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas wpatrując się w wodzie, ja zagłębiony w swoich rozmyślaniach, a Claudia zapewne w swoich. Oczywiście nie miałem zamiaru czytać jej w myślach. Jeśli ja też jej się podobam to kiedyś się dowiem, nie? Tak, tylko że to ja jestem wilkiem i powinienem wyznać swoją miłość pierwszy, zważywszy jeszcze na to, że jest taka nieśmiała... no to mam problem -,-. Przecież w końcu muszę jej powiedzieć co czuję, bo nie będę tego ukrywał, a może...? Nie muszę jej to kiedyś powiedzieć, tylko pytanie czy ona czuje to samo co ja? Ech, cieszę się, że wcześniej się nie zakochałem, bo jestem ciekawy czy dożyłbym do teraz... I wracając do tematu, albo zrobi się między nami spięcie, ala ja Cię kocham, a ty mnie nie, albo będziemy żyć długo i szczęśliwie. Zdecydowanie bardziej wolałem opcję numer dwa.
-Zik...? - Claudia przerwała ciszę.
-Tak?
-Ładnie tu, prawda? - zapytała.
-Tak, to miejsce jest piękne. - odpowiedziałem. Miejsce to było dość dużą polanką ukrytą za krzakami, a przy jej końcu znajdowało się niewielkie jeziorko, nad którym właśnie siedzieliśmy.
-Zik.... - zaczęła, a ja machnąłem głową na znak, że słucham. - Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
-Tak. - odpowiedziałem szybko, nie spodziewałem się takiego pytania, myślałem, że to oczywiste, ale sądząc po tonie jej głosu wywnioskowałem, że chodzi po prostu o to, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, wiecie prawie jak najlepsi przyjaciele.
-To może to będzie taki nas zakątek, w którym będziemy mogli się ukryć przed resztą świata? - zapytała znowu, o wszystko pytała bardzo nieśmiało, ale i tak byłem zdziwiony tym, że tak mi zaufała, bo ona nie jest raczej wilczycą, która lubi dużo pytać, rozmawiać itp. itd.
-Doskonały pomysł. - powiedziałem uśmiechając się. O nie, zarażam się od Yoh! Mam tylko nadzieję, że to prawda, że głupotą się nie da zarazić (XD)... A potem wróciliśmy do swoich rozmyślań i pogrążyliśmy się w przyjemnej ciszy (tak, cisza może być przyjemna ^^). W ten sposób nie zauważyliśmy, a słońce zaczęło się chować.
-Pora wracać. - powiedziałem, a ona tylko przytaknęła i ruszyliśmy.
<Co dalej Claudia, albo co tam u was Rose, Yoh?>

Nowy Członek!

http://fc02.deviantart.net/fs70/f/2013/120/2/b/2b9663a6bffb848b75238098b5abbd5d-d63loyn.png
W czasie przemiany
http://fc02.deviantart.net/fs71/f/2013/125/b/b/wip_by_snow_body-d646yu0.png

Imię: Shetani (czyt. Szetani.Oznacza- demon)
Płeć: Samica
Wiek: 1,5 ( nieśmiertelna)
Żywioł: Mashima ( żywioł demona, czyli Śmierć)
Moce: Potrafi wyssać życie z kogoś. Rzuca gorącym czerwonym gazem, przypominający płomyk ognia. Znika po przez otaczającymi wokół siebie duszami. Kontaktuje się ze zmarłymi- tylko z grzesznikami.
Charakter: Inteligenta, poważna, mściwa, wierna, odważna, tajemnicza.
Rodzina: Brak ( narodzona z krwi demona)
Historia: Podczas walki Demonów Ciemności, jeden z nich Oyashiro został ranny. Z jego krwi narodziła się Shetani.
Partner: Brak
Przyjaciele: Brak
Stanowisko: Wojownik
Pozycja: Delta
Właściciel: ewafalicka2

wtorek, 4 czerwca 2013

Od Potępionej Duszy (Safi)


Pewnego dnia Harry, który pilnował młodych, zauważył, że brakuje małej rudej Amy. Powiedział swoim pociechom, aby zaczekały chwilę. Wyszedł z jaskini i wołał. Nie musiał czekać długo. Szczeniątko same się pokazało i pobiegło w stronę swojego kochanego tatusia.
- Amy, gdzieś ty była? Przestraszyłem się- mówił czule przytulając wilczątko.
- U mamusi.
- Mamusi? Ale...kopałaś w ziemi?- nie wiedział co powiedzieć. Myślał, iż samiczka ta wyczuła ją i zaczęła kopać w ziemi w miejscu jej pochówku.
- O co ci chodzi tatusiu? Nie bawiłyśmy się kopiąc w ziemi.
- Słuchaj, Amy, bo widzisz... mamusia... mówiłem wtedy...
- Tatusiu, jesteś głuptasek- zaśmiała się spoglądając słodko w oczy Hazzy- mamusia nie jest daleko. Przytulała mnie i powiedziała, że mnie kocha i ciebie i moich braciszków i siostrzyczkę...- wilk zrobił wielkie oczy.
- Gdzie była?
- Tam, tatusiu- wskazała malutką łapką w głąb lasu.
- Chodźmy- powiedział i szybko położył córeczkę na swoje plecy- trzymaj się.
- Tak tatusiu.
Harry gnał niczym wiatr, lecz pomyslał, że mała nie utrzyma się, więc zwolnił.
- O, tutaj była- zatrzymali się.
- Safi? Safi, gdzie jesteś, Safi?
- Ona cię nie usłyszy- powiedziała poważnym, ale to starszym głosem Amy.
- Co proszę?
- Ojej, tak mi się powiedziało- zaśmiała się- nie wiem czemu to powiedziałam- rozbawiło ją to trochę.
- Przyjdziemy tu później, musimy iść, bo Niall, Liam i Florencja zostali sami- rzekł po chwili. Maleńka podskakiwała.
- Idziesz już?- zatrzymał się.
- Tak, Amy...- nagle poczuł otaczający go wiatr. Znajomy wiatr... taki ciepły i delikatny. Poczuł jak ktoś go liznął w policzek, ale nic nie mógł zobaczyć- Ona tu jest...- wyszeptał. Ruszył do jaskini.

niedziela, 2 czerwca 2013

Od Yoh, CD historii Rose

- Eee no co tam?- zapytałem brata, kiedy ten położył się obok mnie.
- Jak zwykle... ale wiesz co Yoh? Widzę, że u ciebie robi się ciekawie ^^- powiedział tajemniczo.
- Yy ciekawie? To znaczy?- zacząłem się domyślać o co mu chodzi.
- Oj braciszku... zakochałeś się co nie? - zaśmiał się. Przed nim nic nie da się ukryć. Ahh ten jego dar czytania w myślach ._.
- No tak jakby trochę...- odpowiedziałem niepewnie.
- Na ładnie, bliźniak się zakochał, bliźniak się zakochał- zawołał.
- Tak, krzycz tak, żeby usłyszała -,- - warknąłem.
- Oj no to co ty chcesz z tym zrobić? Powiedz jej!- zaproponował, ale ja nie byłem taki pewny.. Bo co jeśli mnie wyśmieje, nie tego na pewno nie zrobi jest za dobra, ale może po prostu nic do mnie nie czuje.
- Ej ty mnie tutaj swatasz, a sam to się zakochałeś w Claudii- zaśmiałem się, a jemu zrzędła mina.
- Skąd o tym wiesz?- zapytał zdenerwowany.
- To widać od razu jak się na ciebie spojrzy! Zakochany totalnie- powiedziałem mu, a on przez chwilę nad czymś się zastanawiał, po czym powiedział.
- Nikt o tym nie wie, jasne?
- Nikt nie wie, że się zakochałem w Rose jasne?
- No to piona- przybiliśmy sobie łapkę. W tym momencie do jaskini weszła Rose.
<Rose, Zik kto dokończy?>

Od Rose CD Historii Yoh

Wstałam dość wcześnie rano, mamy nie było, ale pewnie poszła gdzieś zbierać zioła czy coś. Ja zaś poszłam na polowanie trzeba w końcu zabrać się za śniadanie, nie? Więc ruszyłam na łowy, pozwalając Mii pospać. Yoh pewnie bym też obudziła, ale skoro już jest poszkodowany niech pośpi. Może trochę przesadziłam, ale ta kula naprawdę nie była zbyt silna! A poza tym miałam nadzieję, że będzie walczył na poważnie. Czuję się nie doceniona. To nie fair -,- , to że jestem wilczycą nie znaczy, że nie umiem walczyć. Z jednej strony mogłabym się fochnąć, a z drugiej można powiedzieć, że jest prawdziwym dżentelmenem, nie to co niektórzy -,- . Muszę kiedyś go wyciągnąć na walkę na serio i ciekawe jak walczy jego brat i czy także w ludzkiej postaci. Nagle zauważyłam jelenia. Niewiele myśląc skoczyłam na niego i go zabiłam. Potem wróciłam z nim do jaskini. Mogłam bym spróbować podsmażyć nad ogniskiem... słyszałam, że to nieźle smakuje, więc czemu by nie spróbować? I jak postanowiłam tak zrobiłam. W ten sposób mieliśmy na obiad smażoną jeleninę, która była, swoją drogą, bardzo smaczna i Mia powiedziała, że powinnam częściej gotować. Ale się wrobiłam =,= . Potem moja kochana siostrzyczka wyszła, szła coś porozmawiać z Claudią o czymś. Zostałam sama z Yoh.
-Nie musiałeś mi dawać forów wtedy. - powiedziałam z delikatnym wyrzutem w głosie.
-Ale ja Ci ich nie dawałem... - powiedział ze słodkim uśmieszkiem.
-Wcale -,-  .
-No może się tylko zagapiłem. - odpowiedział nieco zmieszany, a ja się powstrzymywałam, żeby nie wyczytać tego z jego myśli. On coś ukrywał i ja to wiem...
-A poza tym walka była by na pewno na równym poziomie, bo nie myśl sobie, że jestem słaba. - powiedziałam szczerząc kiełki w śliczny uśmiech pod tytułem "chyba każdy wie, jak się kończy denerwowanie mnie ".
-Na pewno i pewnie byś wygrała ^^ . - powiedział z rozbrajającym wyszczerzem.
-No to po co mi dawałeś fory? - zapytałam.
-Mówiłem, że po prostu zagapiłem.
-Skoro tak żądam rewanżu.
-Ale to ja przegrałem.
-Bo się zagapiłeś.
-No właśnie... - powiedział i przerwał, chyba się domyślił, że postanowiłam użyć jego broni przeciwko jemu.- Ale nie chcę rewanżu.
-Czemu? - zapytam z minką zbitego psa.
-Eee, bo... muszę leżeć dwa dni . - powiedział wielce uradowany z tego powodu, że coś wymyślił.
-A potem możemy walczyć... - zaczęłam.-Bo pomyślę, że uważasz mnie za słabą, a to by uwłaczało mej godności.
-Ale ja... - powiedział, a w tym samym czasie do jaskini wkroczył Zik.
-Cześć, przyszedłem Cię odwiedzić. - powiedział.
-To miło z twojej strony braciszku. - odrzekł. Został cudownie ocalony przed dalszym tematem walki.
-Yhm. Co Ci się stało? - zapytał.
-Spadłem z górki.
-Na pewno... - powiedział patrząc znacząco na mnie, czy on widział nasz pojedynek?
-Zostawię was samych możecie sobie porozmawiać w cztery oczy.- rzekłam i oddaliłam się z poważnym zamiarem, poważnej rozmowy z moją najlepszą przyjaciółką Eowiną.
<Zostawiam was samych, pogadajcie ^^>

Od Harrego

Przez chwilę stałem nad Safi otępieniu, tylko po moich policzkach spływały łzy... Wreszcie do mnie dotarło, że ją straciłem, na zawsze. Nigdy nie zobaczę jej uśmiechu, jej pięknych, pełnych życia oczu... Nigdy z nią nie porozmawiam, nie bedzie przy wychowywaniu naszych dzieci.
- Safi...- wyjąkałem zalewając się łzami. Chwilę później przyszła tu Lili, nie odzywałem się, nie wiedziałem co powiedzieć, po prostu siedziałem.
- Czemuu?- zawyła i pobiegła w las. To był koniec. Koniec wszystkiego, mojej miłości, szczęścia. Ucałowałem w czoło moją ukochaną. Nie mogłem wytrzymać wyglądu jej martwego ciała. Wyłączyłem swój mózg, przestałem myśleć o tym co się stało, ale... nie potrafiłem. Pobiegłem szybko nad jakiś klif.
- Kocham Cię!- zawołałem i już miałem skoczyć... jednak coś mnie zatrzymało. Coś, a raczej ktoś.
- Tato, co ty robisz?- zapytał wystraszony Liam. Spojrzałem na mojego syna. Łzy stanęły mi w oczach. Tuż za nim pojawiło się pozostałe rodzeństwo.
- Co się stało mamie?- zapytała przerażona Florencja. Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć. W końcu położyłem się a dzieciaczki przytuliły się do mnie.
- Wasza mama... odeszła daleko- powiedziałem przez łzy.
- Ale jak to? Zostawiła nas?- zadał pytanie zdziwiony Niall.
- Gdyby mogła zostałaby z nami na zawsze, ale nie mogła, ale nie martwcie się, ona jest zawsze znami- oznajmiłem
- Ale jak skoro jest daleko?- zastanowiła się Ami.
- Ona jest z nami w sercu- wytłumaczyłem im. Sam się zdziwiłem, że tak łatwo im to opowiedziałem. Zaprowadziłem je do jaskini, a sam podszedłem do Safi.
- Kocham Cię... zawsze będę Cię kochać- przytuliłem się do niej ostatni raz. Wziąłem ją w łapy i zakopałem. Był to taki mały pogrzeb. Wróciłem do jaskini, ale nie miałem co robić... wszystko przypominało mi o mojej ukochanej.

Od Lili - Rozpacz cz.1

Poszłam na spacer po lesie, miałam jakieś dziwne przeczucia, że coś się stanie. Nagle poczułam potworny ból, jakby ktoś wyrwał mi serce pokroił na kilka części i jedną z nich nadział na patyczek do szaszłyka, a potem zdjął żucił nim o ścianę, podeptał i wrzucił do ognia. Zawyłam przeciągle głosem pełnym bólu i pobiegłam w stronę jaskini Safi. Zobaczyłam to czego najbardziej się obawiałam. Safi. Safi leżała w kałuży krwi, a wokół znikały jakieś dziwne cieniste stwory. Podbiegłam do niej. Zauważyłam liście Irysa Śmiertelnego ułożone na ziemi. Nie mogłam w to uwierzyć, podeszłam do swojej siostry i sprawdziłam puls. Nie. To niemożliwe. Tak krótko się znałyśmy, ale kochałam ją jakbyśmy się razem wychowywały od początku razem. Po policzkach spłynęły mi słone łzy. Harry o nic nie pytał. "Czemu?" pomyślałam.
-Czemu?! - krzyknęłam po czym odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Biegłam i biegłam, i biegłam, nie  patrzyłam przed siebie, nie wiedziałam co chcę przez to osiągnąć. Po proostu nie mogłam ustać w miejscu, las, który wyglądał niezwykle mrocznie mnie nie obchodził. Pewnie nawet gdybym zauważyła sylwetkę jakiegoś potwora, bym się nie zatrzymała. Nie obchodziło mnie teraz nic, a jedyne co czułam to rozszarpujący mnie od środka nieopisany ból.
-Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! - zawyłam przeciągle do księżyca stając na chwilę. Wycie było pełne moje bólu. Wbiegłam na jakiś klif i zatrzymałam się tuż przed ogromną przepaścią. Byłam w formie bez skrzydeł. Przeleciał mi przez głowę pomysł skoczenia, ale kiedy tylko o tym pomyślałam, zobaczyłam przed sobą Mię, Rose, Alexa, moją najlepszą przyjaciółkę... Nimfadorę. Nie mogłam. Jednak okazało się, że to nie ja mam nad tym decydować. Usłyszałam trzask łamanej gałęzi i odwróciwszy się zauważyłam... ludzi. Trzymali w dłoniach dziwne przedmioty podobne do kijów, ale wyczytałam z ich myśli, że strzała, z tej dziwnej broni mnie uśpi. Zawarczałam głucho, a oni wycelowali we mnie. Było ich pięciu. Jeśli odskoczę zbyt daleko spadnę, na przodzie są oni, a za mną jest przepaść. Nie było wyjścia. Gdybym zatrzymała czas i zwiała lub uciekła super szybko (myślicie, że po kim Mia odziedziczyła prędkość? ^^) oni by to zauważyli, bo aż tak t tępi na pewno nie są, a nie wolno nam zdradzać naszych mocy. Zostały mi dwa wyjścia; Dać się złapać lub zabić się lub skoczyć z klifu bez możliwości użycia skrzydeł ani żadnych mocy technik do latania. Mogłam także zachowywać się jak zwykły wilk i po prostu zaatakować, ale to zaliczało się do 1., bo na pewno by mnie złapali z pomocą swoich kijków. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie strzał. Zdecydowałam. Zrobiłam kilka kroków w tył. Kolejny. "Żegnajcie." Pomyślałam, z policzka popłynęła mi łza, a ja odsunęłam się bardziej do tyłu, ludzie podbiegli zobaczyć czy naprawdę to zrobiłam. Mój honor nie pozwalał mi dać im tej sadysfakcji. Zamknęłam oczy z których poleciała jedna samotna łza. Byłam gotowa na to, że roztrzaskam się o jakieś skały.

Od Safi, Ostatnie tchnienie


Nadszedł chłodny wieczór. Harry majaczył podczas snu. Młode słodko pochrapywały. Siedziałam po za jaskinią. Wiedziałam co mnie czeka. Przyszłości już nie zmienię. Moja dusza stała się potępiona. Wiatr niespokojnie krążył wokół mojego ciała. Spoglądając na gwiazdy widziałam tam twarzy moich martwych bliskich. A także tych, którzy żyją wciąż. Zerwałam liście Irysa Śmiertelnego. Ustawiłam je na ziemi. Zrobiłam to dla mojej przyrodniej siostry, Lili, która zrozumie tą odznakę jako śmierć. Moje łapy zaczęły się pocić krwią. Wtedy z jaskini wyszedł Harry.
- Co robisz?- zapytał zaspany- jest późno, chodź spać.
- Idź.
- Safi, co się stało?- chciał podejść, jednak odsunęłam go siłą wiatru. Łezka spłynęła po moich policzkach.
- Pilnuj dzieci, pamiętaj o nich... wiedz, że was kocham.
- Ale... Safi co t-ty wygadujesz?!- przestraszył się. Nagle wpkół mnie pojawiły się cienie. Z nich wyłonili się wojownicy Shadow'a. Hazza rzucił się na jednego z nich, ale tarcza obronna, którą posiadali odbiła po prostu ukochanego. Spadł na ziem ię poobijany.
- Nie musisz próbować, Harry...
- Nie, zostawcie ją!- wściekł się. Wiedział, iż nie da rady naskoczyć na strażników, ale mimo to starał się. Za piątym razem opadł bezsilnie.
- Nie wypełniłam przeznaczenia, muszę odejść- szepnęłam cichutko, lecz tylko mój partner zrozumiał. Pojawił się Shadow.
- To dziwne, a wręcz śmieszne!- śmiał się- Dlaczego mam odwalać za ciebie całą robotę, co siostro?- wtedy ukazała się bogini światła, Teda.
- Czy to... Teda? Proszę, pomóż mojej Safiannie!- błagał- Co tak cicho, proszę!
- Coś ty zrobiła? Na co ja cię przygarnęłam?!
- Przepraszam...
- To wszystko przez ciebie nieudaczniku!- wrzasknęła na Hazzę po czym zniknęła wraz z wrogami.
- Udało się, nie ma ich! Och, czy to był sen?- przytulił mnie. Niestety armia ciemności nie znikła, lecz stała się niewidzialna. Byłam uderzana. Spadałam raz na lewą, a tu na prawą stronę. W końcu upadłam...pod mną wylała się kałuża krwi. Były to tak silne uderzenia, że po trzech ciosach umarłam...
Moja dusza wciąż stąpa po watasze Świetlanych Dusz. Spoglądam na swe dzieci, które robią wielkie postępy. Jestem w sercu ich i mojego ukochanego Harrego. Co prawda byłam nieśmiertelną wilczycą, ale tak, że nie umarłabym ze starości, tylko z morderstwa. Takie było moje przeznaczenie, uniknełam je, aby opiekować się rodziną. Gdybym siebie nie poświęciłam, to zginęłaby właśnie rodzina...

Od Yoh, CD historii Rose

- No, ale może Ci się coś stać- chciałem się wywinąć. Ja nie walczę z kobietami, a szczególnie z tymi, które kocham.
- Oj no weeź, proszę. A może ty się zwyczajnie mnie boisz?- zaśmiała się. Nie wiedziałem co zrobić, no ale dobra. Zgodzę się, ale będę dawać jej fory.
- No ok. Ale mógłbym zamienić się w człowieka?- zapytałem, bo w wilczej postaci jest mi niewygodnie walczyć.
- Yy...-przez chwilkę wyglądała na zdenerwowaną, ale potem się rozchmurzyła- Jeśli ci to pomoże...
No więc zmieniłem się w brązowowłosego chłopaka z pomarańczowymi słuchawkami. Rose patrzyła na mnie urzeczona.
- Amidamaru! Forma Ducha! Do miecza!- zawołałem, a mój duch stróż posłusznie wykonał moją prośbę. - Niebiańskie cięcie!- zawołałem i uderzyłem w ziemię tuż obok Rose.
- Nieźle, ale na tylko tyle Cię stać?- nabijała się ze mnie, po chwili wzbiła się w powietrze i uformowała coś w rodzaju kulki i rzuciła mną w tym, ale bez problemu wytworzyłem tarczę. Wpatrzyłem się w Rose, ona była taka piękna, waleczna, kochana... idealna. Biały anioł. Moment.... biały anioł , który właśnie utworzył wielką kulę i rzucił we mnie. No i tak przez moja zagapienie na ślicznotkę, chwilę później leżałem na ziemi kilka metrów dalej.
- Ałć- jęknąłem bo rąbnęła mnie w klatkę piersiową i zmieniłem się spowrotem w wilka.
- Nic Ci nie jest?- zapytała podbiegając do mnie.
- Nie spoko- próbowałem wstać, no bo nie wyjdę na mięczaka przy tej piękności, ale szybko tego pożałowałem bo jeszcze bardziej zabolało.
- Było się patrzeć co robię, a nie myśleć o niebieskich migdałach. Chodź, zaprowadzę Cię do mamy- oznajmiła i przełożyła mi łapę przez szyję. Nie było nawet tak źle... można powiedzieć, że to prawie jak przytulanie ^^ Po kilku minutach doszliśmy do jaskini.
- A tobie co się stało?- zawołała Lili nieco rozbawiona. Tu nie ma się z czego śmiać, zostałem pokonany przez dziewczynę -,-
- Eeee no bo mamo...- zaczęła się tłumaczyć Rose.
- Biegliśmy, a ja potknąłem się i spadłem ze stromego wzgórza- dokończyłem szybko, a moja piękność popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Ehh no dobra, co Cię boli?- zapytała, a ja wskazałem na okolice klatki piersiowej i brzucha. Po chwili jakichś badań okazało się, że mam złamane 2 żebra.
- Musisz to wypić- oznajmiła biała wilczyca, widocznie Rose odziedziczyła wygląd po niej.
- Blee- posmutniałem, ale wziąłem od niej ten głupi eliksir. Okazało się, że nie jest nawet taki zły.
- Będziesz musiał tu zostać ze 2 dni- poinformowała mnie. No nie, takie nudy..- Rose się tobą zajmie, prawda?- zapytała, a biała piękność pokiwała ochoczo głowę. W sumie... może nie będzie aż tak źle..

<Rose, dokończysz?>

Od Rose CD Histori Yoh

Siedzieliśmy na polanie zakochanych. Nie wiem czy Yoh coś do mnie czuje czy po prostu chciał zobaczyć co to za miejsce, ale miło nam się rozmawiało. Było pięknie, ptaki śpiewały, kwiaty pachniały, ryby się pluskały w jeziorze i tak dalej. A polanka była kolorowa, taka ilość kwiatów na niej występowała. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o różnych błahostkach, rozmawialiśmy też o naszej przeszłości, ja nie zbyt miałam o czym opowiadać no chyba, że o kilku przygodach przeżytych z siostrą, mamą i tatą. W końcu zaczęło mnie martwić coś co zauważyłam. A mianowicie była to mała, niebieska kulka, mająca jakby małe tarcze z dwóch stron no i jakby włosy (także lekko niebieskawe).
-Kto lub co to jest? - zapytałam w końcu wskazując łebkiem na owe niebieskie okrągłe coś, co ciągle latało za Yoh i jeszcze miało oczy i usta! To co najmniej podejrzane.
-To ty go widzisz? - zapytał zdziwiony.
-Tak. - odpowiedziałam, mogłam użyć jakiegoś sarkazmu jakbym zrobiła z Maxem czy Lucasem, ale dla Yoh wolałam być miła. Co się ze mną dzieje? Ja siebie nie rozumiem, będę musiała pogadać z Mią, mam nadzieję, że chociaż ona wie co się ze mną dzieje. Cieszę się przebywając z nim, jestem miła i mam motylki w brzuchu kiedy coś mówi. Jestem chora czy jak? Już o tym słyszałam, ale zakochać się tak? Od pierwszego wrażenia? Ja nigdy nie byłam zbyt romantyczna, chociaż... sama już nie wiem, wszystko mi się kiełbasi...
-To jest Amidamaru i jest moim duchem stróżem. - odpowiedział.
-To jest jego prawdziwa forma? - zapytałam, chociaż nie mam nawet pojęcia co to jest, ale  wydawało się pomniejszoną wersją czegoś lub kogoś.
-Nie, skąd wiedziałaś?
-Oj takie tam domysły. - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Tylko ostrzegam, że Amidamaru jest samurajem... - zaczął.
-Czyli, że jest człowiekiem? - zapytałam mimowolnie pokazując białe kły.
-Tak, ale jest naprawdę bardzo miły i...
-No dobrze wierzę, pokaż go. - powiedziałam, w końcu toć to jestem wojowniczką to co się mam bać?
-Amidamaru .... - powiedział, a jego duch posłusznie zmienił formę. Był to duch faceta o białych włosach (macie jego obrazek w towarzyszach to jest Amidamaru).
-Cześć jestem Rose. - przedstawiłam się.-Miło mi Ciebie poznać.
- Ja jestem Amidamaru i mi również. - odpowiedział samuraj. Nigdy bym nie pomyślała, że kiedyś będę nawiązywać rozmowę z duchem samuraja i to jeszcze na polance zakochanych, cóż za ironia -,-
-A pokażecie mi jak walczycie, czy coś? - zapytałam robiąc słodkie oczka.- I potem możemy się zmierzyć. I nie ma wymigiwania się w stylu jesteś wilczycą, bo to jawna dyskryminacja.
Powiedziałam przy ostatnim udając święte oburzenie, a potem wybuchając śmiechem, Yoh także zaczął się śmiać, gdy w końcu się ogarnęliśmy zapytałam:
-To jak?
<To jak? ^^>

Amidamaru w mini wersji:

sobota, 1 czerwca 2013

Od Yoh, CD historii Lilii

Ruszyliśmy za Mią i Eowiną. Zauważyłem, że Zikowi chyba spodobała się Claudia, bo teraz jak szliśmy był jakiś taki nieobecny. Wiedziałem, że to na pewno nie Rose zawróciła mu w głowie, bo on woli bardziej nieśmiałe dziewczyny. Najpierw pokazała nam naszą jaskinie... będę musiał mieszkać z Zikiem, bo nie ma więcej wolnych. Niedługo później, dołączyła do nas Rose.
- Cześć- przywitała się z uśmiechem. Wyglądała jak anioł.
- Cześć Rose- odpowiedziałem radośnie.
- Hej, idziemy teraz naj jeziorko- oznajmiła Eowina, no i poszliśmy. Było nawet ładnie, ale bardziej spodobała mi się polana zakochanych. Ale i tak najpiękniejsza jest Rose. Jej imię dobrze opisuje ją, śliczna jak róża. Potem Mia poszła gdzieś z Zikiem, a Eowina musiała wracać, zostałem sam z Rose.
- Jesteś córką alf tak?- zapytałem przerywając ciszę.
- Tak... Mój tata to Alex, a mama Lilia. Alfami jest jeszcze Nimfadora i Dave.- powiedziała.
- Przejdziemy się?- zapytałem, a ona pokiwała głową. Był piękny zachód słońca. Rozmawialiśmy chwilą o błahostkach, a potem Rose zapytała..

<O co zapytałaś ślicznotko?>

Od Lili CD Historii Zika

-Chcielibyśmy dołączyć do watahy. -oznajmiłem i zapytałem -Możemy?
-Oczywiście, że tak Nimfadora na pewno nie miałaby nic przeciwko. Powinna wrócić za kilka dni... -odpowiedziałam.
-Jak chcecie to was oprowadzimy po watasze!- powiedziała skora do pomocy Eowina.
-Tak! Chcemy!- powiedział entuzjastycznie jeden z wilków.
-A tak w ogóle to jestem Zik, a to mój brat bliźniak Yoh. - przedstawił siebie i brata.
-A ja jestem Lilia. Niech Mia i Eowna pokażą wam waszą jaskinię, dobrze?- zaproponowałam.
-Jasne. - powiedziała ochoczo córka Nimfadory i już była przy wejściu do jaskini.
-No chodźcie już. - pośpieszyła ich i już mieli wyjść.
-A może najpierw nas przedstawisz, co ? - zapytała Rose.
-A no tak. - powiedziała i już miała zacząć przedstawiać resztę, ale przerwał jej Lucas.
-Jestem Lucas.
-Claudia, miło mi was poznać. - powiedziała nieśmiało.
- Max.- powiedział pewny siebie Max.
-A ja jestem Rose. -powiedziała. - Ja jestem siostrą Mii, a to jest rodzeństwo Eowiny. I po chwili już ich nie było.
-Fajnie, ze mamy nowych członków, nie? - zapytała mnie Rose.
-Acha. - odpowiedziałam, ale myślałam teraz nad czymś innym. Co to za duchy, które latały obok nowych wilków, w jakiejś dziwnej mini wersji... zapewne to są ich moce, czy tam żywioły, kontrola duchów czy coś. Jednak puki co postanowiłam zająć się czymś pożyteczniejszym, to znaczy zabrałam się za robienie jakiejś maści leczniczej, a reszta zaczęła się nudzić i coś między sobą szeptać. Zamiast użyć swoich mocy i sprawdzić o czym tak dyskutują postanowiłam ich wygonić na dwór.
-Jeśli się wam nudzi możecie iść na dwór. - powiedziałam do nich.
-Ok. - powiedziała Rose i jej, i reszty już nie było, a ja się uśmiechnęłam pod nosem.
<Jak tam zwiedzanie Mia, Eowina, Zik lub Yoh?>