Pewnego dnia Harry, który pilnował
młodych, zauważył, że brakuje małej rudej Amy. Powiedział swoim
pociechom, aby zaczekały chwilę. Wyszedł z jaskini i wołał. Nie musiał
czekać długo. Szczeniątko same się pokazało i pobiegło w stronę swojego
kochanego tatusia.
- Amy, gdzieś ty była? Przestraszyłem się- mówił czule przytulając wilczątko.
- U mamusi.
- Mamusi? Ale...kopałaś w ziemi?- nie wiedział co powiedzieć. Myślał, iż samiczka ta wyczuła ją i zaczęła kopać w ziemi w miejscu jej pochówku.
- O co ci chodzi tatusiu? Nie bawiłyśmy się kopiąc w ziemi.
- Słuchaj, Amy, bo widzisz... mamusia... mówiłem wtedy...
- Tatusiu, jesteś głuptasek- zaśmiała się spoglądając słodko w oczy Hazzy- mamusia nie jest daleko. Przytulała mnie i powiedziała, że mnie kocha i ciebie i moich braciszków i siostrzyczkę...- wilk zrobił wielkie oczy.
- Gdzie była?
- Tam, tatusiu- wskazała malutką łapką w głąb lasu.
- Chodźmy- powiedział i szybko położył córeczkę na swoje plecy- trzymaj się.
- Tak tatusiu.
Harry gnał niczym wiatr, lecz pomyslał, że mała nie utrzyma się, więc zwolnił.
- O, tutaj była- zatrzymali się.
- Safi? Safi, gdzie jesteś, Safi?
- Ona cię nie usłyszy- powiedziała poważnym, ale to starszym głosem Amy.
- Co proszę?
- Ojej, tak mi się powiedziało- zaśmiała się- nie wiem czemu to powiedziałam- rozbawiło ją to trochę.
- Przyjdziemy tu później, musimy iść, bo Niall, Liam i Florencja zostali sami- rzekł po chwili. Maleńka podskakiwała.
- Idziesz już?- zatrzymał się.
- Tak, Amy...- nagle poczuł otaczający go wiatr. Znajomy wiatr... taki ciepły i delikatny. Poczuł jak ktoś go liznął w policzek, ale nic nie mógł zobaczyć- Ona tu jest...- wyszeptał. Ruszył do jaskini.
- Amy, gdzieś ty była? Przestraszyłem się- mówił czule przytulając wilczątko.
- U mamusi.
- Mamusi? Ale...kopałaś w ziemi?- nie wiedział co powiedzieć. Myślał, iż samiczka ta wyczuła ją i zaczęła kopać w ziemi w miejscu jej pochówku.
- O co ci chodzi tatusiu? Nie bawiłyśmy się kopiąc w ziemi.
- Słuchaj, Amy, bo widzisz... mamusia... mówiłem wtedy...
- Tatusiu, jesteś głuptasek- zaśmiała się spoglądając słodko w oczy Hazzy- mamusia nie jest daleko. Przytulała mnie i powiedziała, że mnie kocha i ciebie i moich braciszków i siostrzyczkę...- wilk zrobił wielkie oczy.
- Gdzie była?
- Tam, tatusiu- wskazała malutką łapką w głąb lasu.
- Chodźmy- powiedział i szybko położył córeczkę na swoje plecy- trzymaj się.
- Tak tatusiu.
Harry gnał niczym wiatr, lecz pomyslał, że mała nie utrzyma się, więc zwolnił.
- O, tutaj była- zatrzymali się.
- Safi? Safi, gdzie jesteś, Safi?
- Ona cię nie usłyszy- powiedziała poważnym, ale to starszym głosem Amy.
- Co proszę?
- Ojej, tak mi się powiedziało- zaśmiała się- nie wiem czemu to powiedziałam- rozbawiło ją to trochę.
- Przyjdziemy tu później, musimy iść, bo Niall, Liam i Florencja zostali sami- rzekł po chwili. Maleńka podskakiwała.
- Idziesz już?- zatrzymał się.
- Tak, Amy...- nagle poczuł otaczający go wiatr. Znajomy wiatr... taki ciepły i delikatny. Poczuł jak ktoś go liznął w policzek, ale nic nie mógł zobaczyć- Ona tu jest...- wyszeptał. Ruszył do jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz