Przez chwilę stałem nad Safi otępieniu, tylko po moich policzkach spływały łzy... Wreszcie do mnie dotarło, że ją straciłem, na zawsze. Nigdy nie zobaczę jej uśmiechu, jej pięknych, pełnych życia oczu... Nigdy z nią nie porozmawiam, nie bedzie przy wychowywaniu naszych dzieci.
- Safi...- wyjąkałem zalewając się łzami. Chwilę później przyszła tu Lili, nie odzywałem się, nie wiedziałem co powiedzieć, po prostu siedziałem.
- Czemuu?- zawyła i pobiegła w las. To był koniec. Koniec wszystkiego, mojej miłości, szczęścia. Ucałowałem w czoło moją ukochaną. Nie mogłem wytrzymać wyglądu jej martwego ciała. Wyłączyłem swój mózg, przestałem myśleć o tym co się stało, ale... nie potrafiłem. Pobiegłem szybko nad jakiś klif.
- Kocham Cię!- zawołałem i już miałem skoczyć... jednak coś mnie zatrzymało. Coś, a raczej ktoś.
- Tato, co ty robisz?- zapytał wystraszony Liam. Spojrzałem na mojego syna. Łzy stanęły mi w oczach. Tuż za nim pojawiło się pozostałe rodzeństwo.
- Co się stało mamie?- zapytała przerażona Florencja. Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć. W końcu położyłem się a dzieciaczki przytuliły się do mnie.
- Wasza mama... odeszła daleko- powiedziałem przez łzy.
- Ale jak to? Zostawiła nas?- zadał pytanie zdziwiony Niall.
- Gdyby mogła zostałaby z nami na zawsze, ale nie mogła, ale nie martwcie się, ona jest zawsze znami- oznajmiłem
- Ale jak skoro jest daleko?- zastanowiła się Ami.
- Ona jest z nami w sercu- wytłumaczyłem im. Sam się zdziwiłem, że tak łatwo im to opowiedziałem. Zaprowadziłem je do jaskini, a sam podszedłem do Safi.
- Kocham Cię... zawsze będę Cię kochać- przytuliłem się do niej ostatni raz. Wziąłem ją w łapy i zakopałem. Był to taki mały pogrzeb. Wróciłem do jaskini, ale nie miałem co robić... wszystko przypominało mi o mojej ukochanej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz