niedziela, 2 czerwca 2013

Od Safi, Ostatnie tchnienie


Nadszedł chłodny wieczór. Harry majaczył podczas snu. Młode słodko pochrapywały. Siedziałam po za jaskinią. Wiedziałam co mnie czeka. Przyszłości już nie zmienię. Moja dusza stała się potępiona. Wiatr niespokojnie krążył wokół mojego ciała. Spoglądając na gwiazdy widziałam tam twarzy moich martwych bliskich. A także tych, którzy żyją wciąż. Zerwałam liście Irysa Śmiertelnego. Ustawiłam je na ziemi. Zrobiłam to dla mojej przyrodniej siostry, Lili, która zrozumie tą odznakę jako śmierć. Moje łapy zaczęły się pocić krwią. Wtedy z jaskini wyszedł Harry.
- Co robisz?- zapytał zaspany- jest późno, chodź spać.
- Idź.
- Safi, co się stało?- chciał podejść, jednak odsunęłam go siłą wiatru. Łezka spłynęła po moich policzkach.
- Pilnuj dzieci, pamiętaj o nich... wiedz, że was kocham.
- Ale... Safi co t-ty wygadujesz?!- przestraszył się. Nagle wpkół mnie pojawiły się cienie. Z nich wyłonili się wojownicy Shadow'a. Hazza rzucił się na jednego z nich, ale tarcza obronna, którą posiadali odbiła po prostu ukochanego. Spadł na ziem ię poobijany.
- Nie musisz próbować, Harry...
- Nie, zostawcie ją!- wściekł się. Wiedział, iż nie da rady naskoczyć na strażników, ale mimo to starał się. Za piątym razem opadł bezsilnie.
- Nie wypełniłam przeznaczenia, muszę odejść- szepnęłam cichutko, lecz tylko mój partner zrozumiał. Pojawił się Shadow.
- To dziwne, a wręcz śmieszne!- śmiał się- Dlaczego mam odwalać za ciebie całą robotę, co siostro?- wtedy ukazała się bogini światła, Teda.
- Czy to... Teda? Proszę, pomóż mojej Safiannie!- błagał- Co tak cicho, proszę!
- Coś ty zrobiła? Na co ja cię przygarnęłam?!
- Przepraszam...
- To wszystko przez ciebie nieudaczniku!- wrzasknęła na Hazzę po czym zniknęła wraz z wrogami.
- Udało się, nie ma ich! Och, czy to był sen?- przytulił mnie. Niestety armia ciemności nie znikła, lecz stała się niewidzialna. Byłam uderzana. Spadałam raz na lewą, a tu na prawą stronę. W końcu upadłam...pod mną wylała się kałuża krwi. Były to tak silne uderzenia, że po trzech ciosach umarłam...
Moja dusza wciąż stąpa po watasze Świetlanych Dusz. Spoglądam na swe dzieci, które robią wielkie postępy. Jestem w sercu ich i mojego ukochanego Harrego. Co prawda byłam nieśmiertelną wilczycą, ale tak, że nie umarłabym ze starości, tylko z morderstwa. Takie było moje przeznaczenie, uniknełam je, aby opiekować się rodziną. Gdybym siebie nie poświęciłam, to zginęłaby właśnie rodzina...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz