To, co czułem przy tym "pocałunku" było
niesamowite! Nimfadora chyba czuła to samo, choć czuła się speszona, bo
się od razu odsunęła. Nie traciłem jednak wiary. Potem się zarumieniła,
gdy jej lampart miauknął. Larry podbiegł już potem do reszty watahy, a
my znów zostaliśmy sami. Było już dość mroźno, zaczynała się zima, więc
trochę przysunąłem się do Nimfadory. Co dziwne, ona się nie odsunęła,
tylko położyła głowę na moim grzbiecie.
-Widzisz tą gwiazdę?-zapytałem po jakimś czasie błogiego leżenia.
-Tą co wygląda jak kwiat prymulki?-odpowiedziała.
-Tak, a wiesz, że moje ulubione kwiaty to prymulki?
-Naprawdę moje też!-szybko podniosła swoją głowę.
Wtedy zza drzewa, które nieopodal rosło, wyleciał motyl trzymający prymulkę.
-Zobacz!-powiedziałem jej.-Ten motyl trzyma kwiat!
-Ta noc jest taka piękna... Ale chciałabym wrócić do domu. Tu jest zbyt zimno.
Poczułem jak czar prysł. Nie wiedząc co robić powiedziałem:
-W jaskini nie będzie ci cieplej... A tu masz mnie.
Po tym wypowiedzeniu spojrzałem jej się prosto w oczy. Czułem, że ona to
rozumie, a może nawet czuje to, co ja. Noc spędziliśmy na polance
oglądając gwiazdy. Nie wiedzieli jednak, że tym motylem była Yuki...
<Nimfadoro, dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz