Było już po obiedzie i przechadzałam się po lesie, gdy
nagle usłyszałam krzyk, ze strony polany. Przeraziłam się, bo pomyślałam, że to
może ktoś z mojej watahy. Pognałam przed siebie nie zwracając uwagi na gałęzie,
które smagały mi twarz. Wpadłam na polanę, gotowa zobaczyć coś strasznego. W
zasięgu mojego wzroku pojawił się śliczny stworek podobny do lamparta. Jakiś wstrętny
wilk, gonił go jakby chciał go upolować. To nie był członek naszej watahy.
- Wynoś się z mojego terenu i zostaw te zwierze w
spokoju! – wydarłam się na całe gardło, a on stanął jak słup. Nie ruszał się z
miejsca, a mały lamparcik schował się za skałę. Pognałam za nieznajomym wilkiem z zamiarem
porządnego uszkodzenia jego ciała. Byłam już przy nim, a on na chwilę odwrócił
głowę, w jego oczach kryło się przerażenie i skrucha, więc przestałam go gonić.
Uciekł gdzieś w las i już więcej go nie zobaczyłam. Wróciłam do małego
zwierzątka, ukrytego przed wrogiem.
- Heej, umiesz mówić? – spytałam się go.
- Tak, ale umiem mówić tylko po lamparciemu, ty mnie
słyszysz ponieważ zwracam się bezpośrednio do Ciebie, ktoś kto by nas słuchał
usłyszał by tylko ‘mrauuu’ – odpowiedział z uśmiechem
- Chciałbyś mi towarzyszyć?
- Oczywiście, uratowałaś mnie, jestem Ci wdzięczny, poza
tym jesteś bardzo miła.
- Dziękuje Ci, Nazwę Cię Larry dobrze? – pokiwał ochoczo
głową- A ja jestem Nimfadora, chodź zabiorę Cię do mojej watahy, aby Cię poznała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz