Gdy zostałam serdecznie przyjęta do
watahy, wyruszyłam w poszukiwaniu jaskini dla siebie. Przy okazji
zapoznałam cały obszar lasu. W czasie wędrówki po nowym terenie
zauważyłam dziwne ślady, lodowe, ale wilcze. Szłam za nimi i wtedy...
zobaczyłam na przeciw siebie wilka o tym samym umaszczeniu i kolorze
uczu co ja. Spojrzał na mnie jak na wroga, ja również. Cisza.
Poślizgnęłam się o lód, który pojawił się pod moimi łapami. Doszłam do
wniosku, iż on nie potrafi panować nad swymi mocami.
- Uważaj, bo sobie zrobisz krzywdę- zaśmiałam się szyderczo. Wstałam.
Chciłam go rzucić kulą, która rozpruszyła się o drzewo. Nie trafiłam,
gdyż ominął ją szybko.
- I kto to mówi?- rzekł. - Ehh, z takimi jak ty to nie rozmawiam. - Nie doceniasz mnie? - Ja to czuję z wzajemnością- odparłam. - Dobrze się składa. Celuj lepiej, bo następnym razem możesz ponieść konsekwencję- zdenerwowałam się. - Taa, ale wiesz co? - Co? - Twoje opanowanie nad mocą jest na poziomie szczeniaka. - Niech cię diabli!- zaczął rzucać we mnie soplami. Ja natomiast wywołałam śnieżycę, która kręciła się wokół mnie odbijając broń przeciwnika. Po chwili doszliśmy do wniosku, że z tego nic nie będzie. Warknęliśmy i rzuciliśmy się na siebie. W pewnym momencie obydwoje uderzyliśmy łapą w przeciwnika, silnie. Na naszych policzkach spłynęła krew. - Nieźle się urządziliśmy- powiedział. - Fakt. Gdzieś się nauczył tej sztuki? - O czym mówisz?- spytał. - O tym ,że podobnie walczyliśmy wtedy, gdy nie używaliśmy mocy. - Cóż.. - Mnie... - Ojciec- powiedzieliśmy w tym samym momencie. Było to dziwne. - Nie ma sensu dalej walczyć. - To co, łapa? - Łapa- uśmiechnęłam się, to był znak pogodzenia się. Co prawda podobała nam się walka, która niestety trwała krótko. Poszliśmy na pogawędkę. Długo rozmawialiśmy. - Kurczę, mamy bardzo dużo wspólnego. - Tak- odparłam. Z daleka widzieliśmy bawiących się szczeniaków wilczcy i jej partnera, którzy zaprowadzili mnie do alfy w sprawie należenia do watahy. - Bawią się w chowanego- uśmiechł się, ale ja posmutniałam- hej, co ci jest? - Nic takiego- zaczęły lecieć mi łzy- to był ostatni raz, gdy widziałam rodzinę. - Nie znam twojej historii, ale coś sądzę, że miałem gorzej. - Oj nie... tu się na pewno mylisz. - To się tylko wydaje. Nie zapomnę przeszłości. - Przeszłość boli... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz