Naszedł ciepły, letni wieczór. Harry oraz wilczki smacznie spali.
Zapragnęłam napić się, zatem lekko szturchnęłam Hazzę, by wiedział.
- Harry, Harry!
- Nn...nnn..noo?- i ziewnął.
- Idę się napić, weź Niall'a i Amy do siebie, ale powoli, by się nasze
perełki nie zbudziły- uśmiechnęłam się na ostatnie wyrazy zdania.
- Oczywiście- delikatnie położyłam ich w łapach ich ojca.
,, Jak one słodko śpią"- pomyślałam. Szybszym krokiem poszłam w stronę jeziorka.
Było tam pusto. Woda sprawiała wrażenie lustra, z powodu tego, że tafla
nie falowała dzięki braku wiatru. Gwiazdy na ciemnym niebie migotały.
Księżyc w pełni błyszczał swym srebrnym blaskiem. Wydawał się ogromny.
Mokra trawa pachniała swą świeżością. Świerszczyki grały piękną pieśń.
Słyszałam jak sowa huczała, ponoć po usłyszeniu owego ptaka wieczorem
przynosi szczęście. Zanurzyłam jęzor i nosek w chłodnej wodzie. Co za
orzeźwienie! Po chwili niedaleko do moich uszu doszły popiskiwanie
młodych. Tak, to Harry z dziećmi przyszedł. Malutkie trzymały się jego
sierści na plecach.
- Co was sprowadza?- zapytałam uśmiechając się.
- Małe obudziły się i wyglądają na wyspane. Za długo spały w dzień- lęgnął wśród zamkniętych pąków kwiatów, by wilczki mogły zejść. Pobiegły
do mnie potykając się o swoje tylne łapki.
- Uważajcie- zaniepokoił się partner.
- Nie martw się Harry, nauczą się. To jeszcze noworodki.
- Tak, wiesz usłyszałem kiedyś, że szczeniaki człowieków, czy jak im
tam, po urodzeniu od razu nie wstają, nie próbują iść. Dopiero po jakimś
dłuuugim czasie.
- To dlatego, iż bardzo powoli dojrzewają, ale co do tego to interesujmy się tylko naszymi szczeniaczkami.
- Racja- wtedy Amy psiknęła w stronę taty.
- Apsiiik!
- Jak ona słodki kicha!- powiedział. Jednak, gdy uczyniła to drugi raz... kichnęła ogniem.
- Jejku, Harry!- nie umiałam powiedzieć do końca.
- O co chodzi?- azpytał nic nie świadomy. Nagle poczuł zapach dymu.- Co
jest grane? Aaaa, pomocy!!!- jego sierść na czubku głowy paliła się.
Biegał jak szalony w kółko rycząc jak tylko mógł. Szybko wrzuciłam go do
wody. To go uspokoiło. Na górze łba została mu pięknie ukształtowana
górka popiołu.
- Co się dzieje?- zapytały wilki, które przybiegły obudzone przez Hazzę. Co za wstyd!
- A... nic. Kompletnie nic- odparł.
- No to, dobranoc- powiedzieli i odeszli.
- Oj, widzę, że mamy tu wilczycę ognia- pochwaliłam ją.
- Safi, zobacz!- krzyknął zdziwiony patrząc na Florencję.
- O co cho...- nie dokończyłam. Nasza druga córeczka bawiła się wśród kwiatków, które przedtem tam nie było.
- Czy ty jesteś jakimś jasnowidzem?
- Nie, a co?
- Nazwałaś ją Florencja, co oznacza kwiat, czy roślina, a teraz jesteśmy świadkami jak mała stworzyła kwiatki.
- Może jakieś przeczucie rodzicielskie- zaśmiałam się. Faktycznie to
była sprawka Flory, ponieważ jak złożyła łapki, następnie odłączając je
powstał kwiat.
- Hmmm.. ciekawe co z resztą.
- Powiadasz, chcesz coś zrobić, by sprawdzić, jakie żywioły mają synowie?
- Dokładnie.
- A może, może...
- Może co?
- Po prostu poczekamy? Jest przecież czas, dopiero co się urodziły.
- No tak... Hej, spójrz!
- Co?
- Spadająca gwiazda...o! Następna!- Harry i ja leżeliśmy obok siebie,a
głowie partnera ułożyły się młode. Jakimś cudem się zmieściły. Wszyscy
rodzinnie zaglądaliśmy w niebo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz