Harry gnał niczym wiatr. Szybko się znaleźliśmy w jaskini LIli, która bawiła się z szczeniętami.
- Lili, zrób coś!- krzyknął zestresowany i nie co zszokowany.
- Musicie wyjść- powiedziała do maluchów- idźcie do Yuki, czy kogoś innego.- Dobrze... Hazza połóż ją tu- wskazała miejsce gdzie leżała ściółka z liści, które pognały za moim wietrzykiem w czasie, gdy ukochany mnie tu wniósł. Ból nie ustąpił. Było co raz to gorzej. Mijał czas...
- Oddychaj głęboko i spokojnie- wolno nie potrafiłam. Intensywnie wciągałam do siebie powietrze. Zaczęłam mocno krzyczeć. On trzymał mnie za łapę i dodawał otuchy.
- Muszę... zz..zob..aczyć..jjee...!!!
- Wszystko w porządku, jeszcze chwilka.- Po chwili... usłyszałam słodkie popiskiwanie młodych szczeniąt. Uśmiechnęłam się. Czułam się najszczęśliwszą wilczycą... matką na świecie!
- Mój boże- malutkie istotki sprawiły, ze wszyscy zmiękli.
- Jakie on słodkie, gratuluję- powiedziała przyrodnia siostra.
- Kocham Cię- przytulił mnie partner.
Młode tuliły się do mnie. Miały maleńkie zamknięte oczka. Swoimi słodkimi noskami wyczuły miejsce, gdzie posiadałam gruczoły mlekowe.
- Pijcie słodziutkie- spojrzałam na nie, które ssały matczyny pokarm. Było ich trzy. Dwie samiczki i jeden samczyk.
Pierwsza posiadała karmelowe futerko. Podbrzusze było białe. Narodziła się już ze skrzydłami. Druga przypominała liska. Miała rude umaszczenie oraz żółte końcówki łapek. Sierść samczyka była szaro-biała.
Już po nie długim czasie próbowały samodzielnie iść, już po tym jak otworzyły błyszczące oczyma.
Oto one:
Pierwsza samiczka
- Lili, zrób coś!- krzyknął zestresowany i nie co zszokowany.
- Musicie wyjść- powiedziała do maluchów- idźcie do Yuki, czy kogoś innego.- Dobrze... Hazza połóż ją tu- wskazała miejsce gdzie leżała ściółka z liści, które pognały za moim wietrzykiem w czasie, gdy ukochany mnie tu wniósł. Ból nie ustąpił. Było co raz to gorzej. Mijał czas...
- Oddychaj głęboko i spokojnie- wolno nie potrafiłam. Intensywnie wciągałam do siebie powietrze. Zaczęłam mocno krzyczeć. On trzymał mnie za łapę i dodawał otuchy.
- Muszę... zz..zob..aczyć..jjee...!!!
- Wszystko w porządku, jeszcze chwilka.- Po chwili... usłyszałam słodkie popiskiwanie młodych szczeniąt. Uśmiechnęłam się. Czułam się najszczęśliwszą wilczycą... matką na świecie!
- Mój boże- malutkie istotki sprawiły, ze wszyscy zmiękli.
- Jakie on słodkie, gratuluję- powiedziała przyrodnia siostra.
- Kocham Cię- przytulił mnie partner.
Młode tuliły się do mnie. Miały maleńkie zamknięte oczka. Swoimi słodkimi noskami wyczuły miejsce, gdzie posiadałam gruczoły mlekowe.
- Pijcie słodziutkie- spojrzałam na nie, które ssały matczyny pokarm. Było ich trzy. Dwie samiczki i jeden samczyk.
Pierwsza posiadała karmelowe futerko. Podbrzusze było białe. Narodziła się już ze skrzydłami. Druga przypominała liska. Miała rude umaszczenie oraz żółte końcówki łapek. Sierść samczyka była szaro-biała.
Już po nie długim czasie próbowały samodzielnie iść, już po tym jak otworzyły błyszczące oczyma.
Oto one:
Pierwsza samiczka
Druga
I samczyk
- Harry, jak je nazwiemy? Może ja córeczki, a ty synka?
< Hazza, dokończ )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz