Na słowa Harrego, poczułam jak serce
poczęło mi mocniej bić.. co raz szybciej.. Otwierałam parę razy usta, by
coś odpowiedzieć, lecz wyznanie odebrało mi mowę. Uśmiechnęłam się,
spojrzałam na niego z bliska, na jego błyszczące, niebieskie oczy
świecące w blasku księżyca i liznęłam go w policzek, a raczej..
pocałowałam ♥ . Było bardzo romantycznie. Czułam, że to najpiękniejszy
dzień w życiu. Co prawda czułam coś do niego, lecz nie wiedziałam, że to
przemieni się w MIŁOŚĆ. Mimo, iż krótko się znaliśmy, czuliśmy
jakbyśmy czekali całe wieki na siebie. Świetliki migotały. Po długim
pocałunku powiedział:
- Przypominasz mi lilię, jesteś delikatna, piękna i z pozoru wyjątkowa.- słodkie słowa odwzajemniłam :
- Ty jesteś jak woda, bez niej nie byłoby życia. - Safi..- szepnął cicho i powtórzyliśmy romantyczną czynność. - Wejdź na moje plecy, a ja zabiorę Cię w piękne miejsce. Zrobiłam to, o co mnie prosił zaśmiałam się. Kazał zamknąć oczy. Po niedługim czasie znaleźliśmy się w pięknym miejscu, wokół, którego było mnóstwo różanych krzaków. W moją przednią, praw łapę wbił się kolec róży. On wyciągnął mi ją zębami i wsunął przy uchu taką, na której było ich brak. I tak spędziliśmy ten dzień. To był naprawdę najpiękniejszy dzień mojego życia i jego. | ||
---|---|---|
czwartek, 28 lutego 2013
Od Morigan, Duch cz.2
Znalazłam się przy Wodnym Drzewie. Postanowiłam „popłynąć” i powiedzieć
Nimfadorze co się stało. Sposób był szybszy niż przypuszczałam. W ciągu
dwóch minut znalazłam się przy jaskini Nimfadory. Stała tam razem z
Lili. Ucieszyłam się, że już wróciła z misji. Nimfadora właśnie mówiła
do Lili:
- Morigan idzie. – wtedy wpłynęłam do jaskini ciesząc się, że moja aura się nie zmieniła.
- Cześć, wiem, widzicie tylko mgłę, ale to ja, tylko jako duch – powiedziałam.
- Co??? – powiedziały równocześnie wytrzeszczając oczy. Opowiedziałam im, co zaszło i jak zostałam porwana.
- No wiesz, wybacz, ale trochę nie wierzę… - zaczęła niepewnie Nimfadora gdy skończyłam.
- W takim razie spytajcie mnie o coś, co wie tylko Morigan – powiedziałam. Sama zrobiłbym tak na jej miejscu.
- Co się stało z ukochanym Morigan i jak miał na imię? – spytała Lilia
- Zabił go Roven, a imienia Ci wtedy nie podałam – odpowiedziałam
- Wybacz, że poruszyłam temat. Musiałam sprawdzić czy to ty. Teraz Ci wierzę – powiedziała Lilia a Nimfadora pokiwała głową.
- W takim razie musimy odbić Twoje ciało. Nie sądzę, by Azog wydał nam je ot tak sobie. – powiedziała.
- Lili, opowiedz, co się działo w tamtej watasze. – poprosiłam ją. Była zaskoczona, że wiedziałam o misji, ale opowiedziała.
- Czy możesz się przemienić w jakieś zwierzę? Dziwnie gada się z mgłą. – powiedziała Lili z uśmiechem, gdy skończyła.
- Niestety nie, ale mogę używać innych mocy.
- To znaczy? – spytała Nim.
- Czytam w myślach, widzę inne duchy i wyczuwam aurę wilków. Mogę jeszcze znikać, ale wtedy jeszcze gorzej się będzie rozmawiało. – powiedziałam z uśmiechem, ale one tego nie widziały.
- Ktoś wie o twojej… przemianie? – spytała Nimfadora.
- Nie.
- W takim razie powiemy, że jesteś w klatce. To na wszelki wypadek, gdyby Azog jakoś dowiedział się że tu jesteś i postanowiłby spalić Twoje ciało. – powiedziała
- Pomożecie mi je odzyskać? – spytałam
- Pewnie, nie chcę do końca życia gadać z mgłą – powiedziała Lili i roześmiałyśmy się.
- Dziękuję – powiedziałam
- Chodź, musimy to oznajmić watasze – powiedziała Nimfadora i wyszłyśmy na zewnątrz. W myślach powiedziała wszystkim członkom watahy, żeby jak najszybciej zjawili się przed jej jaskinią.
- Nie myślisz że to trochę brutalny sposób? Nie lepiej pójść do każdego z osobna? – spytałam ją
- Owszem, ale wtedy musiałybyśmy tak chodzić do lata. – odpowiedziała uśmiechając się. Po jakimś czasie zaczęły pojawiać się wilki. Gdy już wszystkie przybyły na miejsce, Nimfadora powiedziała:
- Słuchajcie, Morigan została porwana przez alfę tamtej wrogiej watahy i musimy ją uratować. Oto nasz plan. – i wytłumaczyła wszystkim, na czym polega. Był dość prosty: Nimfadora, Lili (po przemianie w Aishę), Alex, Dave i Louis (który uparł się, by im towarzyszyć) mają udać się do tamtej watahy i wymienić moje ciało na Aishę. Ona potem opuści watahę mówiąc Azogowi, że rusza w świat. Wróci do naszej watahy i znów będzie sobą. Gdy wilki się rozeszły i została tylko ta wybrana grupa wilków, ruszyliśmy w drogę.
- Czemu ciągle unosi się za nami mgła? – spytał Louis. Natychmiast zniknęłam.
- Och, przywidziało ci się – powiedziała Lili kryjąc uśmiech.
<Ciąg dalszy nastąpi>
- Morigan idzie. – wtedy wpłynęłam do jaskini ciesząc się, że moja aura się nie zmieniła.
- Cześć, wiem, widzicie tylko mgłę, ale to ja, tylko jako duch – powiedziałam.
- Co??? – powiedziały równocześnie wytrzeszczając oczy. Opowiedziałam im, co zaszło i jak zostałam porwana.
- No wiesz, wybacz, ale trochę nie wierzę… - zaczęła niepewnie Nimfadora gdy skończyłam.
- W takim razie spytajcie mnie o coś, co wie tylko Morigan – powiedziałam. Sama zrobiłbym tak na jej miejscu.
- Co się stało z ukochanym Morigan i jak miał na imię? – spytała Lilia
- Zabił go Roven, a imienia Ci wtedy nie podałam – odpowiedziałam
- Wybacz, że poruszyłam temat. Musiałam sprawdzić czy to ty. Teraz Ci wierzę – powiedziała Lilia a Nimfadora pokiwała głową.
- W takim razie musimy odbić Twoje ciało. Nie sądzę, by Azog wydał nam je ot tak sobie. – powiedziała.
- Lili, opowiedz, co się działo w tamtej watasze. – poprosiłam ją. Była zaskoczona, że wiedziałam o misji, ale opowiedziała.
- Czy możesz się przemienić w jakieś zwierzę? Dziwnie gada się z mgłą. – powiedziała Lili z uśmiechem, gdy skończyła.
- Niestety nie, ale mogę używać innych mocy.
- To znaczy? – spytała Nim.
- Czytam w myślach, widzę inne duchy i wyczuwam aurę wilków. Mogę jeszcze znikać, ale wtedy jeszcze gorzej się będzie rozmawiało. – powiedziałam z uśmiechem, ale one tego nie widziały.
- Ktoś wie o twojej… przemianie? – spytała Nimfadora.
- Nie.
- W takim razie powiemy, że jesteś w klatce. To na wszelki wypadek, gdyby Azog jakoś dowiedział się że tu jesteś i postanowiłby spalić Twoje ciało. – powiedziała
- Pomożecie mi je odzyskać? – spytałam
- Pewnie, nie chcę do końca życia gadać z mgłą – powiedziała Lili i roześmiałyśmy się.
- Dziękuję – powiedziałam
- Chodź, musimy to oznajmić watasze – powiedziała Nimfadora i wyszłyśmy na zewnątrz. W myślach powiedziała wszystkim członkom watahy, żeby jak najszybciej zjawili się przed jej jaskinią.
- Nie myślisz że to trochę brutalny sposób? Nie lepiej pójść do każdego z osobna? – spytałam ją
- Owszem, ale wtedy musiałybyśmy tak chodzić do lata. – odpowiedziała uśmiechając się. Po jakimś czasie zaczęły pojawiać się wilki. Gdy już wszystkie przybyły na miejsce, Nimfadora powiedziała:
- Słuchajcie, Morigan została porwana przez alfę tamtej wrogiej watahy i musimy ją uratować. Oto nasz plan. – i wytłumaczyła wszystkim, na czym polega. Był dość prosty: Nimfadora, Lili (po przemianie w Aishę), Alex, Dave i Louis (który uparł się, by im towarzyszyć) mają udać się do tamtej watahy i wymienić moje ciało na Aishę. Ona potem opuści watahę mówiąc Azogowi, że rusza w świat. Wróci do naszej watahy i znów będzie sobą. Gdy wilki się rozeszły i została tylko ta wybrana grupa wilków, ruszyliśmy w drogę.
- Czemu ciągle unosi się za nami mgła? – spytał Louis. Natychmiast zniknęłam.
- Och, przywidziało ci się – powiedziała Lili kryjąc uśmiech.
<Ciąg dalszy nastąpi>
Od Nimfadory, CD historii Dave'a
Sama już zastanawiałam się dlaczego Victoria jest smutna, a Yuki taka rozdrażniona, ale jak Dave o tym wspomniał zrozumiałam, że to mi się jednak nie wydaje. Wydaje mi się, że to przez wojnę, czuję, że się zbliża. Rano wyszłam z dziećmi się przejść.
- Mamo?- zapytała Eowina- Możemy się pobawić z Rose i Mią?
- Jasne lećcie- powiedziałam, zostałam sama. Z daleka zauważyłam Victorię podbiegłam do niej.
- Hej- powiedziała
- No cześć- uśmiechnęłam się.
<o czym gadałyśmy?>
- Mamo?- zapytała Eowina- Możemy się pobawić z Rose i Mią?
- Jasne lećcie- powiedziałam, zostałam sama. Z daleka zauważyłam Victorię podbiegłam do niej.
- Hej- powiedziała
- No cześć- uśmiechnęłam się.
<o czym gadałyśmy?>
Od Morigan. Duch cz.1
Obudziłam się w miejscu, którego nie znałam. Zerwałam się na równe
nogi, i od razu tego pożałowałam, bo ból przeszył mi czaszkę.
Co ja mam z tym bólem głowy? – spytałam w myślach. Odkryłam, ze jestem w klatce. Powoli zaczęłam sobie przypominać wydarzenia poprzedniego dnia…
***
Obudziłam się poszłam na polowanie. Szłam ścieżką, i wtedy jakiś wilk się na mnie rzucił. Przyparł mnie do ziemi i nie mogłam się ruszyć. Nade mną stała Calypso.
- No to mamy informatora. Za chwilę powiesz wszystko o swej watasze. Ale najpierw spotkasz się z Azogiem – oznajmiła z uśmiechem. Rzuciłam jej gniewne spojrzenie.
- Prędzej zginę – oznajmiłam z dumą.
- Zobaczymy ile wytrzymasz. – powiedziała i przycisnęła mi do nosa jakiś liść, a ja powąchałam go i zemdlałam…
***
-O, obudziłaś się. To dobrze. Chociaż nie dla ciebie – oznajmił radośnie Azog wchodząc do jaskini. – Gdzie jest Aisha? – spytał
- Nie wiem – oznajmiłam zgodnie z prawdą
- Gdzie jest Aisha? - zapytał ponownie ignorując moje słowa
- Nie wiem. – i potem Azog zadał mi ból. Okropny, niszczący ból.
- Dokąd… porwaliście… Aishę… - wycedził. Tym razem nie odpowiedziałam, bo z bólu zwinięta byłam w kłębek i nie mogłam mówić. On myślał że porwaliśmy Lili? Teraz na pewno zgadzam się ze słowami Neneke co do niego. Znów zadał mi niewyobrażalny ból. Jeszcze bardziej zwinęłam się w kłębek.
- Nic… ci… nie… powiem… - zdołałam wyksztusić. Znów ból. Tym razem zemdlałam…
***
Gdy się obudziłam, zaczęłam się zastanawiać jak to robi, ale znów zadał mi cierpienie. Nie wiedziałam, jak długo wytrzymam te męki…
Grunt, to utrzymać zdrowe zmysły – powtarzałam w myślach. Azog pytał wciąż o to samo. Czemu tak martwił się o Lili? Aishę – poprawiłam się w myślach. Chyba że… tak, wszystko stało się jasne. Ale się zdziwi, gdy dowie się, kim ona naprawdę jest. I że ma dzieci i męża! Dalsze rozmyślania przerwała mi kolejna fala bólu i zemdlałam…
***
Myślałam, że to sen. Azog nadal mnie katował, ale ja patrzyłam na wszystko z góry. Nie czułam bólu… Zorientowałam się, że lecę cały czas w górę. „A więc tak wygląda śmierć” – pomyślałam bo odkryłam, że nie żyję. Szkoda, miałam tyle planów… Gdy dotarłam bardzo wysoko, przede mną pojawił się ruchomy obraz. Przedstawiał mnie, moich przyjaciół, moje… szczeniaki? Widziałam jakieś wilczątka, ale wiedziałam, że to moje dzieci. Tam byłam szczęśliwa. Ktoś mnie zawołał i obraz zniknął.
- Co to było? – spytałam sama siebie.
- To przyszłość – odpowiedział mi jakiś głos.
- Ale ja nie żyję – powiedziałam czując smutek.
- Nie do końca. Spójrz na siebie. – powiedział Głos wyraźnie rozbawiony. Spojrzałam na siebie i… zobaczyłam tylko mgłę, dym….
- Zmieniłam się w Ducha – powiedziałam zaskoczona
- Tak. Ale wciąż możesz wrócić do swojego ciała i nadal żyć. Ale najpierw musisz je wydostać z klatki. – powiedział
- Ale jak?! – wykrzyknęłam, ale Głos już nie odpowiedział. Zaczęłam opadać. Odkryłam, że mogę jako tako się poruszać, ale było to dziwne uczucie, jakbym płynęła. Dotarłam do ziemi i znalazłam się obok Wodnego Drzewa….
<Ciąg dalszy nastąpi>
Co ja mam z tym bólem głowy? – spytałam w myślach. Odkryłam, ze jestem w klatce. Powoli zaczęłam sobie przypominać wydarzenia poprzedniego dnia…
***
Obudziłam się poszłam na polowanie. Szłam ścieżką, i wtedy jakiś wilk się na mnie rzucił. Przyparł mnie do ziemi i nie mogłam się ruszyć. Nade mną stała Calypso.
- No to mamy informatora. Za chwilę powiesz wszystko o swej watasze. Ale najpierw spotkasz się z Azogiem – oznajmiła z uśmiechem. Rzuciłam jej gniewne spojrzenie.
- Prędzej zginę – oznajmiłam z dumą.
- Zobaczymy ile wytrzymasz. – powiedziała i przycisnęła mi do nosa jakiś liść, a ja powąchałam go i zemdlałam…
***
-O, obudziłaś się. To dobrze. Chociaż nie dla ciebie – oznajmił radośnie Azog wchodząc do jaskini. – Gdzie jest Aisha? – spytał
- Nie wiem – oznajmiłam zgodnie z prawdą
- Gdzie jest Aisha? - zapytał ponownie ignorując moje słowa
- Nie wiem. – i potem Azog zadał mi ból. Okropny, niszczący ból.
- Dokąd… porwaliście… Aishę… - wycedził. Tym razem nie odpowiedziałam, bo z bólu zwinięta byłam w kłębek i nie mogłam mówić. On myślał że porwaliśmy Lili? Teraz na pewno zgadzam się ze słowami Neneke co do niego. Znów zadał mi niewyobrażalny ból. Jeszcze bardziej zwinęłam się w kłębek.
- Nic… ci… nie… powiem… - zdołałam wyksztusić. Znów ból. Tym razem zemdlałam…
***
Gdy się obudziłam, zaczęłam się zastanawiać jak to robi, ale znów zadał mi cierpienie. Nie wiedziałam, jak długo wytrzymam te męki…
Grunt, to utrzymać zdrowe zmysły – powtarzałam w myślach. Azog pytał wciąż o to samo. Czemu tak martwił się o Lili? Aishę – poprawiłam się w myślach. Chyba że… tak, wszystko stało się jasne. Ale się zdziwi, gdy dowie się, kim ona naprawdę jest. I że ma dzieci i męża! Dalsze rozmyślania przerwała mi kolejna fala bólu i zemdlałam…
***
Myślałam, że to sen. Azog nadal mnie katował, ale ja patrzyłam na wszystko z góry. Nie czułam bólu… Zorientowałam się, że lecę cały czas w górę. „A więc tak wygląda śmierć” – pomyślałam bo odkryłam, że nie żyję. Szkoda, miałam tyle planów… Gdy dotarłam bardzo wysoko, przede mną pojawił się ruchomy obraz. Przedstawiał mnie, moich przyjaciół, moje… szczeniaki? Widziałam jakieś wilczątka, ale wiedziałam, że to moje dzieci. Tam byłam szczęśliwa. Ktoś mnie zawołał i obraz zniknął.
- Co to było? – spytałam sama siebie.
- To przyszłość – odpowiedział mi jakiś głos.
- Ale ja nie żyję – powiedziałam czując smutek.
- Nie do końca. Spójrz na siebie. – powiedział Głos wyraźnie rozbawiony. Spojrzałam na siebie i… zobaczyłam tylko mgłę, dym….
- Zmieniłam się w Ducha – powiedziałam zaskoczona
- Tak. Ale wciąż możesz wrócić do swojego ciała i nadal żyć. Ale najpierw musisz je wydostać z klatki. – powiedział
- Ale jak?! – wykrzyknęłam, ale Głos już nie odpowiedział. Zaczęłam opadać. Odkryłam, że mogę jako tako się poruszać, ale było to dziwne uczucie, jakbym płynęła. Dotarłam do ziemi i znalazłam się obok Wodnego Drzewa….
<Ciąg dalszy nastąpi>
Od Harrego, CD historii Safi
Nie wiedziałem czy mam jej powiedzieć. Zapewne mnie odrzuci, bałem się tego. Postanowiłem postawić na szczerość i powiedzieć jej to.
- Bo... ty...- zacząłem.
- Co?- uśmiechnęła się.
- Bo ty mi się podobasz- wykrztusiłem szybko i spojrzałem na nią, była zaskoczona. Po chwili powiedziała:
< Co powiedziałaś?>
- Bo... ty...- zacząłem.
- Co?- uśmiechnęła się.
- Bo ty mi się podobasz- wykrztusiłem szybko i spojrzałem na nią, była zaskoczona. Po chwili powiedziała:
< Co powiedziałaś?>
Od Safi, CD historii Harrego
- No powiedz, proszę-- na początku myślałam, że wobec przyjaciółki nie
powie ze względu na wstydliwość. Sądziłam, iż mi nie ufa, po pewnym
czasie odpowiedziałam :
- jeśli masz jakiś problem, to nie musisz się bać przy mnie tego powiedzieć. Pamiętaj, że zawsze Cię zrozumiem, więc.. o co chodzi?- spojrzał na mnie i powiedział..
< Co powiedziałeś? >
- jeśli masz jakiś problem, to nie musisz się bać przy mnie tego powiedzieć. Pamiętaj, że zawsze Cię zrozumiem, więc.. o co chodzi?- spojrzał na mnie i powiedział..
< Co powiedziałeś? >
środa, 27 lutego 2013
Od Dave'a, CD historii Nimfadory
Nie chciałem jej niepokoić.
-Nie chodzi o nas, spokojnie. Chodzi o Yuki i Victorię. Pierwsza jest ostatnio jakaś taka...
-Chodzi Ci o to, że za szybko się denerwuje?
-Dokładnie. A Vicki chodzi ze spuszczoną głową.
Nimfadora się zamyśliła. Nie wiem, co myślała. Po chwili powiedziała:
-Dziwne, myślisz, że to mogą być sprawy z zewnątrz?
-Raczej nie, Yuki chyba sama nie wie, że się tak złości.
Wilczyca poruszyła się nieswojo. Nie miałem pojęcia, czemu. Wróciliśmy do domu bez słowa. Dopiero w jaskini Nimfadora się odezwała, ale nie do mnie, tylko do maluchów. Całą noc nie mogłem zasnąć. W końcu uznałem, że to nie na moją głowę.
(Nimfadoro, o czym myślałaś?)
-Nie chodzi o nas, spokojnie. Chodzi o Yuki i Victorię. Pierwsza jest ostatnio jakaś taka...
-Chodzi Ci o to, że za szybko się denerwuje?
-Dokładnie. A Vicki chodzi ze spuszczoną głową.
Nimfadora się zamyśliła. Nie wiem, co myślała. Po chwili powiedziała:
-Dziwne, myślisz, że to mogą być sprawy z zewnątrz?
-Raczej nie, Yuki chyba sama nie wie, że się tak złości.
Wilczyca poruszyła się nieswojo. Nie miałem pojęcia, czemu. Wróciliśmy do domu bez słowa. Dopiero w jaskini Nimfadora się odezwała, ale nie do mnie, tylko do maluchów. Całą noc nie mogłem zasnąć. W końcu uznałem, że to nie na moją głowę.
(Nimfadoro, o czym myślałaś?)
Od Nimfadory, CD historii Dave'a
Może trochę przesadziłam, że tak naskoczyłam na Yuki. Szłam z Dave'm w stronę ich jaskini. Miał skupioną minę, podeszłam do niego.
- A ty co taki poważny?- zapytałam uśmiechając się.
- Hmm ja? niee- odpowiedział. Położyłam mu łeb na grzbiecie.
- Kocham Cię- Tak dawno mu tego nie mówiłam.
- Ja też Cię kocham kotku- uśmiechnął się i mnie przytulił. Kiedy doszliśmy zastaliśmy Rikę z Louisem. Podeszliśmy do nich.
- Cześć- powiedziałam.
- Hej Nimfadoro- zawołał Louis.
- Hej Lou, a ty jesteś Rika tak?- zapytałam serdecznie.
- Ttak- odpowiedziała.- To mogę tu zostać?
- Jasne, chciałam Cię tylko osobiście poznać- uśmiechnęłam się do niej.
- Ja i Nimfadora musimy już iść- powiedział Dave, a ja spojrzałam na niego pytająco. Kiedy odeszliśmy zapytałam.
- O co chodzi?
- < co powiedziałeś Dave?>
- A ty co taki poważny?- zapytałam uśmiechając się.
- Hmm ja? niee- odpowiedział. Położyłam mu łeb na grzbiecie.
- Kocham Cię- Tak dawno mu tego nie mówiłam.
- Ja też Cię kocham kotku- uśmiechnął się i mnie przytulił. Kiedy doszliśmy zastaliśmy Rikę z Louisem. Podeszliśmy do nich.
- Cześć- powiedziałam.
- Hej Nimfadoro- zawołał Louis.
- Hej Lou, a ty jesteś Rika tak?- zapytałam serdecznie.
- Ttak- odpowiedziała.- To mogę tu zostać?
- Jasne, chciałam Cię tylko osobiście poznać- uśmiechnęłam się do niej.
- Ja i Nimfadora musimy już iść- powiedział Dave, a ja spojrzałam na niego pytająco. Kiedy odeszliśmy zapytałam.
- O co chodzi?
- < co powiedziałeś Dave?>
Od Yuki, CD historii Lili
Po rozmowie z moim bratem i Nimfadorą, pobiegłam do lasu. Nie było
jeszcze za ciemno. W lesie zauważyłam czarnego wilka. Myślałam, że to
ten co zwykle, więc na niego wskoczyłam. Po chwili szarpaniny
usłyszałam, że ten wilk wypowiada znanym głosem moje imię. Zdziwiłam
się.
-Skąd znasz moje imię?!
-Ja jestem Lili. Po przemianie. Mam wieści z drugiej watahy.-z trudem ją usłyszałam. Pomyślałam, że mówi prawdę, więc warto jej zaufać.
-Och, Lili, przepraszam. Nie wiedziałam...
-Nic nie szkodzi. Ty nie wiedziałaś, że potrafię się przemieniać. Coś u nas nowego?
-Są 3 wilczyce i jeden wilk. Chodźmy, musimy wrócić przed nocą.
Zamieniłyśmy się w wilki i poleciałyśmy. Rozdzieliłyśmy się i poszłyśmy do naszych jaskiń. Widziałam, że Victoria jest jakaś taka smutna. Podeszłam do niej, ale przypomniałam sobie o Rice.
-Gdzie ona jest? Gdzie jest Louis?-musiałam się zapytać. Ona zaczęła płakać.
-Co się stało?-spytałam spokojnie.
Po pewnym czasie udało mi się to od niej wyciągnąć.
-Podoba mi się Harry, ale on woli Safi...
-Na pewno znajdziesz sobie jakiegoś przeznaczonego. Nie martw się.
To jej chyba nie pocieszyło, ale coż, próbowałam.
-Skąd znasz moje imię?!
-Ja jestem Lili. Po przemianie. Mam wieści z drugiej watahy.-z trudem ją usłyszałam. Pomyślałam, że mówi prawdę, więc warto jej zaufać.
-Och, Lili, przepraszam. Nie wiedziałam...
-Nic nie szkodzi. Ty nie wiedziałaś, że potrafię się przemieniać. Coś u nas nowego?
-Są 3 wilczyce i jeden wilk. Chodźmy, musimy wrócić przed nocą.
Zamieniłyśmy się w wilki i poleciałyśmy. Rozdzieliłyśmy się i poszłyśmy do naszych jaskiń. Widziałam, że Victoria jest jakaś taka smutna. Podeszłam do niej, ale przypomniałam sobie o Rice.
-Gdzie ona jest? Gdzie jest Louis?-musiałam się zapytać. Ona zaczęła płakać.
-Co się stało?-spytałam spokojnie.
Po pewnym czasie udało mi się to od niej wyciągnąć.
-Podoba mi się Harry, ale on woli Safi...
-Na pewno znajdziesz sobie jakiegoś przeznaczonego. Nie martw się.
To jej chyba nie pocieszyło, ale coż, próbowałam.
Od Dave'a
Byłem akurat z Nimfadorą, gdy do naszej jaskini wbiegła Yuki.
-Mamy nową wilczycę!-krzyknęła na progu.
Zauważyłem, że Nimfadora spojrzała się na nią pytająco. Po chwili się odezwała:
-Czemu my nic o tym nie wiemy?
Yuki zaczęła przystępować z nogi na nogę i się jąkać. Chciałem zobaczyć, co dalej zrobi.
-Yyy... Bo widzisz... Z-zapomniałam...-próbowała się tłumaczyć. Uznałem, że jej pomogę. Powiedziałem do Nimfadory:
-Nimfadoro, co o tym sądzisz? Myślę, że nic się wielkiego nie stało. Jak wygląda ten wilk?
-To wilczyca. Jest mniejsza o de mnie i jest wilkiem wiatru.-potem jeszcze tłumaczyła, ale ja usłyszałem co chciałem. Pomyślałem, że nie ma zagrożenia, więc przekonałem Nimfadorę do zgody. Ona jednak chciała ją zobaczyć. Yuki jeszcze dopowiedziała, że znajduje się w jej jaskini, po czym pobiegła w stronę lasu. W tym czasie ja poszedłem z Nimfadorą do jaskini Yuki.
(Nimfadoro, Riki, dokończycie?)
-Mamy nową wilczycę!-krzyknęła na progu.
Zauważyłem, że Nimfadora spojrzała się na nią pytająco. Po chwili się odezwała:
-Czemu my nic o tym nie wiemy?
Yuki zaczęła przystępować z nogi na nogę i się jąkać. Chciałem zobaczyć, co dalej zrobi.
-Yyy... Bo widzisz... Z-zapomniałam...-próbowała się tłumaczyć. Uznałem, że jej pomogę. Powiedziałem do Nimfadory:
-Nimfadoro, co o tym sądzisz? Myślę, że nic się wielkiego nie stało. Jak wygląda ten wilk?
-To wilczyca. Jest mniejsza o de mnie i jest wilkiem wiatru.-potem jeszcze tłumaczyła, ale ja usłyszałem co chciałem. Pomyślałem, że nie ma zagrożenia, więc przekonałem Nimfadorę do zgody. Ona jednak chciała ją zobaczyć. Yuki jeszcze dopowiedziała, że znajduje się w jej jaskini, po czym pobiegła w stronę lasu. W tym czasie ja poszedłem z Nimfadorą do jaskini Yuki.
(Nimfadoro, Riki, dokończycie?)
wtorek, 26 lutego 2013
Od Riki, CD historii Yuki
Była urocza, przytulna i jasna nigdy wcześniej nie widziałam lepszej. Były w niej tylko dwa wilki.
- Cześć, jestem Rika- powiedziałam nie śmiałym głosem.
- To jest Victoria, a to Louis- Yuki przedstawiła mi pozostałe wilki.
Tak minął pierwszy dzień.Kiedy rankiem wstałam i wyjrzałam z groty zobaczyłam kilka szczeniąt bawiących się we śniegu. Były słodkie.
- Witaj jak pierwszy dzień? -spytała Victoria.
- Dobrze- odpowiedziałam.
Nagle zobaczyłam, że w kierunku szczeniąt zbliża się jakiś wilk, zaniepokojona pobiegłam aby go przegonić.
- Kim jesteś? należysz do tej watahy?- spytałam.
- Jestem Louis- odpowiedział- szukam pewnego wilka.
(Louis dokończysz?)
- To jest Victoria, a to Louis- Yuki przedstawiła mi pozostałe wilki.
Tak minął pierwszy dzień.Kiedy rankiem wstałam i wyjrzałam z groty zobaczyłam kilka szczeniąt bawiących się we śniegu. Były słodkie.
- Witaj jak pierwszy dzień? -spytała Victoria.
- Dobrze- odpowiedziałam.
Nagle zobaczyłam, że w kierunku szczeniąt zbliża się jakiś wilk, zaniepokojona pobiegłam aby go przegonić.
- Kim jesteś? należysz do tej watahy?- spytałam.
- Jestem Louis- odpowiedział- szukam pewnego wilka.
(Louis dokończysz?)
Od Lili Powrót
Właśnie szłam spacerkiem przez las gdy podeszła do mnie Calypso i powiedziała :
- Chodź na zebranie .
Zrobiłam jak kazała , a po pięciu minutach wiedziałam kiedy zacznie się wojna . A poza tym zostałam przówdcą szwadronu lotnego . Jednak postanowiłam wrócić do domu . Dowiedziałam się czego miałam więc na razie . W nocy wymknęłam się z jaskini i upozorowałam porwnie mnie ( to było dzięki skrzydłom zaskakująco proste ) .Kiedy to zrobiłam zaczęłam lecieć w stronę watahy . Po drodze spotkałam Neneke .
- Neneke , mam dla Ciebie zadanie ... - Powiedziałam z uśmiechem .
- Jakie ? - Zapytała zdziwiona .
- Możesz pokręcić się trochę przy watasze Azoga ?
- Ok , a po co ?
- Upozorowałam porwanie . - Odpowiedziałam spokojnie .
- Ok . To lecę . - Powiedziała i zniknęła . A ja poleciałam na szczyt wodospadu i się zdrzemnełam . Nie ma potrzeby budzić reszty podzielę się informacjami rano . Rano wstałam nie chętnie i poleciałam w dół . Postanowiłam odmienić się . Skupiłam się . Wokół mnie zawirowały płatki śniegu . Ledwo zauważyłam zbliżająco się do mnie wilczycę z krzykiem :
- Kim jesteś ?
Ledwo się zmieniłam z powrotem w siebie , ktoś mnie zaatakował ( skoczyła na mnie ) . Po chwili orientując się , że to ja zszedła ze mnie .
< Kto to był ? Dokończy ktoś ?>
- Chodź na zebranie .
Zrobiłam jak kazała , a po pięciu minutach wiedziałam kiedy zacznie się wojna . A poza tym zostałam przówdcą szwadronu lotnego . Jednak postanowiłam wrócić do domu . Dowiedziałam się czego miałam więc na razie . W nocy wymknęłam się z jaskini i upozorowałam porwnie mnie ( to było dzięki skrzydłom zaskakująco proste ) .Kiedy to zrobiłam zaczęłam lecieć w stronę watahy . Po drodze spotkałam Neneke .
- Neneke , mam dla Ciebie zadanie ... - Powiedziałam z uśmiechem .
- Jakie ? - Zapytała zdziwiona .
- Możesz pokręcić się trochę przy watasze Azoga ?
- Ok , a po co ?
- Upozorowałam porwanie . - Odpowiedziałam spokojnie .
- Ok . To lecę . - Powiedziała i zniknęła . A ja poleciałam na szczyt wodospadu i się zdrzemnełam . Nie ma potrzeby budzić reszty podzielę się informacjami rano . Rano wstałam nie chętnie i poleciałam w dół . Postanowiłam odmienić się . Skupiłam się . Wokół mnie zawirowały płatki śniegu . Ledwo zauważyłam zbliżająco się do mnie wilczycę z krzykiem :
- Kim jesteś ?
Ledwo się zmieniłam z powrotem w siebie , ktoś mnie zaatakował ( skoczyła na mnie ) . Po chwili orientując się , że to ja zszedła ze mnie .
< Kto to był ? Dokończy ktoś ?>
Od Harrego, CD historii Safi
Wychyliłem się nieśmiało zza krzaków.
- Wybacz, że przeszkadzam...- powiedziałem niepewnie.
- Oh... nie przeszkadzasz!- przerwała mi i uśmiechnęła się.- Cieszę się że przyszedłeś.
- Nnnaprawdę?- ucieszyłem się i podszedłem do niej.
- Jasne! Właściwie to dobrze, że przyszedłeś, dziwnie się czułam będąc tu sama- odpowiedziała unosząc kąciki ust. Ucieszyłem się, z tego, że mogę zostać.
- A mogę spróbować póścić jakiś kwiatek po wodzie? - zapytałem.
- To są Lilie- zaśmiała się, o kurcze ale mi się podobał jej uśmiech!- I jasne, że możesz.
Podszedłem do krzaka i zerwałem jeden z nich, po czym pościłem na wodę. Była piękna noc, najpiękniejsza jaką dotychczas widziałem. Cieszyłem się, że byłem tam. Tam... z Safi. Uśmiechnąłem się nieświadomie do swoich myśli.
- Co się śmiejesz?- zapytała Safi.
- A niic- powiedziałem zmieszany.
- No proooszę powiedz- zrobiła słodką minę.
<Safi powiedziałem Ci czy nie?>
- Wybacz, że przeszkadzam...- powiedziałem niepewnie.
- Oh... nie przeszkadzasz!- przerwała mi i uśmiechnęła się.- Cieszę się że przyszedłeś.
- Nnnaprawdę?- ucieszyłem się i podszedłem do niej.
- Jasne! Właściwie to dobrze, że przyszedłeś, dziwnie się czułam będąc tu sama- odpowiedziała unosząc kąciki ust. Ucieszyłem się, z tego, że mogę zostać.
- A mogę spróbować póścić jakiś kwiatek po wodzie? - zapytałem.
- To są Lilie- zaśmiała się, o kurcze ale mi się podobał jej uśmiech!- I jasne, że możesz.
Podszedłem do krzaka i zerwałem jeden z nich, po czym pościłem na wodę. Była piękna noc, najpiękniejsza jaką dotychczas widziałem. Cieszyłem się, że byłem tam. Tam... z Safi. Uśmiechnąłem się nieświadomie do swoich myśli.
- Co się śmiejesz?- zapytała Safi.
- A niic- powiedziałem zmieszany.
- No proooszę powiedz- zrobiła słodką minę.
<Safi powiedziałem Ci czy nie?>
Od Yuki, CD historii Louisa
Nie miałam pojęcia, po co mielibyśmy iść do Nimfadory. Oczywiście, obcy
wilk zaatakował szczeniaki, ale czułam, że Louis miał na myśli coś
jeszcze. Zauważyłam kątem oka, że wilk się nam przygląda. Kazałam iść
reszcie do Nimfadory, a ja poszłabym do Victori. Zgodzili się, a gdy
zeszli mi z oczu, pobiegłam w stronę obcego wilka. Żeby nie robić
hałasu, zmieniłam się w motyla.
-Czego chciałeś?!-spytałam, gdy dobiegłam.
Wilk zaśmiał się szyderczo, ale nie odpowiedział. Byłam (delikatnie mówiąc) trochę zdenerwowana. W końcu nikt nie lubi jeśli się go ignoruje.
-Zapytałam się, czego chciałeś. Odpowiedz, albo skończysz ze swoim życiem. Wilk się nie przestraszył, tylko pobiegł w swoją stronę. "Lepiej niech tu nie przychodzi. O ile ma tyle rozsądku w głowie"-pomyślałam. Przy Bartku nie było Victorii. Za to w drodze powrotnej, przy polance, spotkałam wilczycę. Nie zauważyłabym jej, ale sama się do mnie odezwała:
-Hej, kim jesteś?
Zdziwiłam się. Zwykle, jeśli wchodzisz na teren czyjejś watahy, zachowujesz się nieco ciszej i udajesz, że cię nie ma. Chyba, że...
-Szukam watahy. Mogę należeć do Twojej-usłyszałam jej głos.
Odpowiedziałam jej:
-Tak, oczywiście, jakie masz moce? I jakie imię?
-Rika, huragan-"Aha, czyli jest wilkiem wiatru."-pomyślałam.-I umiem zmieniać się w sowę. A ty?
-Zdaje mi się, że będziesz mieszkać ze mną w jaskini. Jest jeszcze Louis i Victoria. Wszyscy jesteśmy wilkami wiatru. A i twoja myszka będzie się mogła bawić z Tibim, króliczkiem. Szłyśmy, dopóki nie stanęłyśmy przed jaskinią Nimfadory.
(Nimfadoro, Riko, dokończysz?)
-Czego chciałeś?!-spytałam, gdy dobiegłam.
Wilk zaśmiał się szyderczo, ale nie odpowiedział. Byłam (delikatnie mówiąc) trochę zdenerwowana. W końcu nikt nie lubi jeśli się go ignoruje.
-Zapytałam się, czego chciałeś. Odpowiedz, albo skończysz ze swoim życiem. Wilk się nie przestraszył, tylko pobiegł w swoją stronę. "Lepiej niech tu nie przychodzi. O ile ma tyle rozsądku w głowie"-pomyślałam. Przy Bartku nie było Victorii. Za to w drodze powrotnej, przy polance, spotkałam wilczycę. Nie zauważyłabym jej, ale sama się do mnie odezwała:
-Hej, kim jesteś?
Zdziwiłam się. Zwykle, jeśli wchodzisz na teren czyjejś watahy, zachowujesz się nieco ciszej i udajesz, że cię nie ma. Chyba, że...
-Szukam watahy. Mogę należeć do Twojej-usłyszałam jej głos.
Odpowiedziałam jej:
-Tak, oczywiście, jakie masz moce? I jakie imię?
-Rika, huragan-"Aha, czyli jest wilkiem wiatru."-pomyślałam.-I umiem zmieniać się w sowę. A ty?
-Zdaje mi się, że będziesz mieszkać ze mną w jaskini. Jest jeszcze Louis i Victoria. Wszyscy jesteśmy wilkami wiatru. A i twoja myszka będzie się mogła bawić z Tibim, króliczkiem. Szłyśmy, dopóki nie stanęłyśmy przed jaskinią Nimfadory.
(Nimfadoro, Riko, dokończysz?)
Od Safi, CD historii Harrego
,, Lubię Cię Safi" szczere słowa Harrego
bardzo mi się spodobały. Odwzajemniłam tą wypowiedź. Chwilę
przyglądaliśmy się, odwróciłam się i szłam dalej.
- Czy dziś jest dzień,w którym mnóstwo lata świetlików?
- Chyba tak, przylatują całą gromadą, a czemu pytasz?
- Kiedy byłam mała,w stadzie zawsze w tym dniu organizowano święto.
- Jakie?
- W nocy wszystkie wilki zbierały się nad wodą. Zakochani puszczali po wodzie lilie, te które rosną na krzaczkach. To rzadkie kwiaty, bardzo piękne. Do ziemi obok jeziora, wbite były długie patyki zapalone dzięki wilkom o tych specjalnych siłach żywiołu. Inaczej mówiąc ,, Dzień Zakochanych". A pytam się o to głównie, gdyż chcę upamiętnić te pradawne święto.. które tu zapewne jest nieznane.
- Chcesz sama puszczać te lilię, przy świetle księżyca , by upamiętnić ich i święto?
- Tak..zapewne jesteś ciekawy, przyjazne te święto, lecz ..jeśli się nie obrazisz, to pójdę sama, gdyż to święto mojego rodu,a wiesz..
- Rozumiem.- wytaiłam, że było mu trochę przykro, ponieważ to naprawdę cudne święto; świetliki latają, zapalone pochodnie, lilie, blask księżyca...
- Zatem zrobię to dziś. Jest jeszcze czas, dlatego pójdziemy odwiedzić tą górę.
- Dobrze- uśmiechnął się.
Podczas przechadzki rozmawialiśmy, mieliśmy dużo wspólnego. Podobał mi się przede wszystkim jego charakter; sympatyczny, zabawny... Szczęście, że znalazłam się w oto tym stadzie. Mijając las ujrzeliśmy ową górę, była potężna!
- O czego zaczynamy?
- Wspinamy się- uśmiechnął się.
- Tak, ale od której strony?
- Widzisz tamte drzewa?
- Wspaniale, by się po nich wspinało- marzyłam sobie, bowiem w dzieciństwie byłam prawdziwą mistrzynią we wspinaczce na drzewo. Rodzice na mnie mówili ,, Koteczka" z owego powodu.
- Może i potrafimy latać, ale to będzie zabawa bez tych umiejętności- przyznał mi rację.
Skakałam po drzewach jak kocica, a raczej małpka. To była zabawa! Śmialiśmy się z drzewa, na którym wyrosnął..krzaczek! Ujadaliśmy się słodkimi, dojrzałymi malinami przy okazji. Bez problemu wspięliśmy się na wysokie pnie, z których kolei najwyższych blisko góry, dało się wskoczyć na szczyt.
- Niezła zabawa, co nie Safi?
- Jasne! Takie rzeczy potrzeba i w dorosłym życiu.
- Hehe, no tak!- zaśmiał się, ja wraz z nim.- Skoro jesteśmy, spójrz.
- Łał, jak pięknie! Wszystkie tereny lasu, co za widok!- to było cudowne! Podziwialiśmy to, co stworzyła matka natura. Oglądaliśmy dość długo, w końcu trzeba było zejść.. zlecieć, bo zejść było ciężko. Użyliśmy zatem naszych umiejętności.
Prawie cały dzień spędziłam w towarzystwie Hazzy. Nadeszła noc. Pożegnałam się i udałam na przygotowania. Wszystko zostało zrobione.
- Ciepła noc.. jest, wiatr.. brak, jezioro dość cieplutkie, pochodnie zapalone, nawet przystrojone bardzo elegancko kwieciem, emm.. krzaczek z liliami.. jest.. Świetliki nadchodzą, blask księżyca.. idealny- notowałam sobie po cichu.- innym słowem, wszystko jest! To chyba najbardziej romantyczna noc, wyjątkowa, ale.. czegoś mi brakuje..a raczej.. kogoś... Ah Safi otrząśnij się, co ja wygaduję?!- Po chwili zaczęłam wypuszczać kwiecie. Nagle zza krzaków wyszedł...
- Harry?
- Witaj Safi- ohh.. jakże on to słodko wypowiedział!!
< Harry, jak to było? >
- Chyba tak, przylatują całą gromadą, a czemu pytasz?
- Kiedy byłam mała,w stadzie zawsze w tym dniu organizowano święto.
- Jakie?
- W nocy wszystkie wilki zbierały się nad wodą. Zakochani puszczali po wodzie lilie, te które rosną na krzaczkach. To rzadkie kwiaty, bardzo piękne. Do ziemi obok jeziora, wbite były długie patyki zapalone dzięki wilkom o tych specjalnych siłach żywiołu. Inaczej mówiąc ,, Dzień Zakochanych". A pytam się o to głównie, gdyż chcę upamiętnić te pradawne święto.. które tu zapewne jest nieznane.
- Chcesz sama puszczać te lilię, przy świetle księżyca , by upamiętnić ich i święto?
- Tak..zapewne jesteś ciekawy, przyjazne te święto, lecz ..jeśli się nie obrazisz, to pójdę sama, gdyż to święto mojego rodu,a wiesz..
- Rozumiem.- wytaiłam, że było mu trochę przykro, ponieważ to naprawdę cudne święto; świetliki latają, zapalone pochodnie, lilie, blask księżyca...
- Zatem zrobię to dziś. Jest jeszcze czas, dlatego pójdziemy odwiedzić tą górę.
- Dobrze- uśmiechnął się.
Podczas przechadzki rozmawialiśmy, mieliśmy dużo wspólnego. Podobał mi się przede wszystkim jego charakter; sympatyczny, zabawny... Szczęście, że znalazłam się w oto tym stadzie. Mijając las ujrzeliśmy ową górę, była potężna!
- O czego zaczynamy?
- Wspinamy się- uśmiechnął się.
- Tak, ale od której strony?
- Widzisz tamte drzewa?
- Wspaniale, by się po nich wspinało- marzyłam sobie, bowiem w dzieciństwie byłam prawdziwą mistrzynią we wspinaczce na drzewo. Rodzice na mnie mówili ,, Koteczka" z owego powodu.
- Może i potrafimy latać, ale to będzie zabawa bez tych umiejętności- przyznał mi rację.
Skakałam po drzewach jak kocica, a raczej małpka. To była zabawa! Śmialiśmy się z drzewa, na którym wyrosnął..krzaczek! Ujadaliśmy się słodkimi, dojrzałymi malinami przy okazji. Bez problemu wspięliśmy się na wysokie pnie, z których kolei najwyższych blisko góry, dało się wskoczyć na szczyt.
- Niezła zabawa, co nie Safi?
- Jasne! Takie rzeczy potrzeba i w dorosłym życiu.
- Hehe, no tak!- zaśmiał się, ja wraz z nim.- Skoro jesteśmy, spójrz.
- Łał, jak pięknie! Wszystkie tereny lasu, co za widok!- to było cudowne! Podziwialiśmy to, co stworzyła matka natura. Oglądaliśmy dość długo, w końcu trzeba było zejść.. zlecieć, bo zejść było ciężko. Użyliśmy zatem naszych umiejętności.
Prawie cały dzień spędziłam w towarzystwie Hazzy. Nadeszła noc. Pożegnałam się i udałam na przygotowania. Wszystko zostało zrobione.
- Ciepła noc.. jest, wiatr.. brak, jezioro dość cieplutkie, pochodnie zapalone, nawet przystrojone bardzo elegancko kwieciem, emm.. krzaczek z liliami.. jest.. Świetliki nadchodzą, blask księżyca.. idealny- notowałam sobie po cichu.- innym słowem, wszystko jest! To chyba najbardziej romantyczna noc, wyjątkowa, ale.. czegoś mi brakuje..a raczej.. kogoś... Ah Safi otrząśnij się, co ja wygaduję?!- Po chwili zaczęłam wypuszczać kwiecie. Nagle zza krzaków wyszedł...
- Harry?
- Witaj Safi- ohh.. jakże on to słodko wypowiedział!!
< Harry, jak to było? >
poniedziałek, 25 lutego 2013
Od Louisa, CD historii Yuki
Pobiegłem za Yuki zaniepokojony piskiem. Wychyliliśmy się zza krzaków i ujrzeliśmy Mię, Rose i Eowinę. Warczały na jakiegoś wielkiego wilka. Youki szepnęła mi do ucha.
- Trzeba reagować- a ja jednym susem pojawiłem się przed pyskiem przeciwnika.
- Czego chcesz!?- wysyczałem, na gościa, który miał zaciętą minę.
- Nie twoje sprawa- odburknął.
- To nasz teren, wynoś się stąd- ryknąłem, a Rose wychyliła się i dodała.
- Louis, nie martw się, nie boimy się go.- uniosłem brwi. Rose po chwili warknęła, tupnęła nogą, a tuż obok niej pojawiła się ognista kula, którą cisnęła w nieznajomego, który uciekł.
- Nieźle- przybiłem z nią piątkę.
- Umie się pewne sztuczki- wybuchliśmy śmiechem.
- Z czego się cieszycie? Czego ten wilk chciał?- w końcu Yuki przerwała niepohamowany śmiech.
- Eee... trzeba iść do Nimfadory- powiedziałem.
<Yuki, dokończ?>
- Trzeba reagować- a ja jednym susem pojawiłem się przed pyskiem przeciwnika.
- Czego chcesz!?- wysyczałem, na gościa, który miał zaciętą minę.
- Nie twoje sprawa- odburknął.
- To nasz teren, wynoś się stąd- ryknąłem, a Rose wychyliła się i dodała.
- Louis, nie martw się, nie boimy się go.- uniosłem brwi. Rose po chwili warknęła, tupnęła nogą, a tuż obok niej pojawiła się ognista kula, którą cisnęła w nieznajomego, który uciekł.
- Nieźle- przybiłem z nią piątkę.
- Umie się pewne sztuczki- wybuchliśmy śmiechem.
- Z czego się cieszycie? Czego ten wilk chciał?- w końcu Yuki przerwała niepohamowany śmiech.
- Eee... trzeba iść do Nimfadory- powiedziałem.
<Yuki, dokończ?>
Od Harrego, CD historii Safi
Ucieszyłem się, że Safi się ze mną przejdzie. Przyszła, a Louis musiał iść więc zostaliśmy sami. Szliśmy w stronę góry uśmiechając się. Zauważyłem po drodze jakiegoś pięknego kwiatka, podbiegłem i zerwałem go, po czym podałem Safi.
- Oh.. to dla mnie!?- zapytała zdziwiona- Dzięki Hazza.
- Cała przyjemność po mojej stronie- wyszczerzyłem zęby. Wspinaliśmy się dalej.
- Fajnie w tej watasze- powiedziała nagle.
- No wiem, czuję się jak w domu- oznajmiłem.
- Dokładnie jak ja! - zawołała ucieszona.
- Lubię Cię Safi- powiedziałem zatrzymując się. Stanęła i odpowiedziała:
<co odpowiedziałaś?>
- Oh.. to dla mnie!?- zapytała zdziwiona- Dzięki Hazza.
- Cała przyjemność po mojej stronie- wyszczerzyłem zęby. Wspinaliśmy się dalej.
- Fajnie w tej watasze- powiedziała nagle.
- No wiem, czuję się jak w domu- oznajmiłem.
- Dokładnie jak ja! - zawołała ucieszona.
- Lubię Cię Safi- powiedziałem zatrzymując się. Stanęła i odpowiedziała:
<co odpowiedziałaś?>
Os Safi, CD Historii Mii
Nieco się zacięłam, gdy Mia chciała się czegoś dowiedzieć o Shadow'ie, który zniszczył moje życie..
- Widzę, że to nie są żarty- odparłam przykrym tonem.- Cóż.. Shadow to syn stworzony przez zło, nienawiść i.. pokój.
- Pokój?- zapytała z niedowierzaniem.
- Tak, moja droga. Te składniki nie mogą się zmieszać, co zatem przeszkadza? Pokój, zawarty w połowie jego serca. Dlatego wyrwał sobie te pół i umieścił we Flakoniku Życia. Z niedomkniętego naczynia uwolniła się dobra dusza, Teda bogini Światłości i jego siostra. Gdy szukała tak brata, odnalazła go niebawem..w okrutnej rzezi. W moim domu- zaczęłam mówić złością i nienawiścią- zamordował wszystkich! Wszystkich! Lecz ja tylko mu umknęłam, wraz z jego mrocznym stadem szuka mnie, gdyż przepowiednia mówi ,,Ta, która wychowana przez Panią Światła znajdzie to, co ukrył Mrok, zniszczy i uwolni dobre dusze, które staną do walki z nią przeciw Shadow'owi". Chętnie roztrzaskałabym mu łeb! Ten tyran zniszczył mi życie! Mam dość uciekania w bezpieczne miejsce!- przypadkowo tą o to złością, rozpętałam tornado. Wszyscy schronili się za kamieniami gdyż mogło to spowodować wypadek.
- Safi, przestań!- krzyknął Draco cały przerażony. Po chwili uspokoiłam się.
- Posłuchaj- powiedziała Mia, która wyszła z siostrą zza głazów.- Wybacz, że popsułam Ci humor, ale chodzi.. o sen..
- Sen?
- Tak- Mała wilczyca opowiedziała swój sen.
- Ja.. mnie wiem co powiedzieć- rzekłam zaniepokojona.
- Mia, Rose! Wracajcie!- krzyknął ktoś zza drzew.
- Musimy iść, do widzenia!
- Do widzenia, zresztą ja też muszę iść jestem umówiona na przechadzkę z Harrym i Louisem.
- Widzę, że to nie są żarty- odparłam przykrym tonem.- Cóż.. Shadow to syn stworzony przez zło, nienawiść i.. pokój.
- Pokój?- zapytała z niedowierzaniem.
- Tak, moja droga. Te składniki nie mogą się zmieszać, co zatem przeszkadza? Pokój, zawarty w połowie jego serca. Dlatego wyrwał sobie te pół i umieścił we Flakoniku Życia. Z niedomkniętego naczynia uwolniła się dobra dusza, Teda bogini Światłości i jego siostra. Gdy szukała tak brata, odnalazła go niebawem..w okrutnej rzezi. W moim domu- zaczęłam mówić złością i nienawiścią- zamordował wszystkich! Wszystkich! Lecz ja tylko mu umknęłam, wraz z jego mrocznym stadem szuka mnie, gdyż przepowiednia mówi ,,Ta, która wychowana przez Panią Światła znajdzie to, co ukrył Mrok, zniszczy i uwolni dobre dusze, które staną do walki z nią przeciw Shadow'owi". Chętnie roztrzaskałabym mu łeb! Ten tyran zniszczył mi życie! Mam dość uciekania w bezpieczne miejsce!- przypadkowo tą o to złością, rozpętałam tornado. Wszyscy schronili się za kamieniami gdyż mogło to spowodować wypadek.
- Safi, przestań!- krzyknął Draco cały przerażony. Po chwili uspokoiłam się.
- Posłuchaj- powiedziała Mia, która wyszła z siostrą zza głazów.- Wybacz, że popsułam Ci humor, ale chodzi.. o sen..
- Sen?
- Tak- Mała wilczyca opowiedziała swój sen.
- Ja.. mnie wiem co powiedzieć- rzekłam zaniepokojona.
- Mia, Rose! Wracajcie!- krzyknął ktoś zza drzew.
- Musimy iść, do widzenia!
- Do widzenia, zresztą ja też muszę iść jestem umówiona na przechadzkę z Harrym i Louisem.
niedziela, 24 lutego 2013
Nowy Członek!
Imię: Rika
Płeć: samiczka
Wiek: 3 lata
Żywioł: powietrze
Moce: umie rozpętać huragan, umie zamienić się w sowe
Charakter: łagodna, miła, zaczepna
Rodzina: należą do innej watahy
Historia: Uciekłam, błąkałam się po świecie aż trafiłam tutaj
Partner: nie szukam
Przyjaciele: nie mam
Towarzysz: Mimi
Stanowisko: opiekunka szczeniąt
Pozycja: Delta
Od Morigan
- Jestem Yoshike – powiedziała – Chcę dołączyć do Waszej watahy.
- Jestem Nimfadora, alfa Watahy Świetlanych Dusz. Z radością przyjmiemy Cię do naszej watahy – powiedziała
- Dziękuję, Nimfadoro - powiedziała Yoshike
- No, nareszcie ktoś, kto od razu zwraca się do mnie po imieniu.
- Ej, ja też tak mówiłam! – powiedziałam udając oburzenie
- Tak, tak, ty też tak mówiłaś – powiedziała Nimfadora i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Oprowadzić Cię po naszych terenach? – spytałam Yoshike.
- Tak, chętnie – odpowiedziała. Pożegnałam się z przyjaciółmi i ruszyłyśmy na „ oprowadzający spacer”. Po drodze starałam się o niej czegoś dowiedzieć, ale nie chciała zbyt wiele mówić. Gdy skończyłyśmy, Yoshike powiedziała:
- Wiesz, przepraszam, ale jestem już trochę zmęczona. Chyba pójdę spać. Cześć! - i poszła do swojej nowej jaskini. Ja skierowałam się w stronę wodospadu. Robiło się coraz cieplej, a nurt rzeki był silny, więc wodospad był już odmarznięty. Położyłam się w miejscu, gdzie spadał. Westchnęłam i położyłam głowę na łapach. Obok mnie położyła się Neneke.
- I co, przekazałaś wiadomość? – spytałam odwracając się w jej stronę. Ne zdziwił mnie jej widok. Przywykłam, że moja siostra jest wszędzie o każdej porze.
- Nie, bo ten… baran musiał się zjawić, oczywiście. – wycedziła
- Azog?
- A kto inny jest w tej watasze baranem! – odparła ze złością. Uśmiechnęłam się.
- Neneke, jak zdobyłaś te wszystkie moce? Nie wierzę w bajeczkę, że po prostu „ nauczyłaś się”. – powiedziałam zmieniając temat.
- No, dobra. To było kłamstwo. Znalazłam się kiedyś przez przypadek w Mrocznej Puszczy…
- Gdzie? – przerwałam jej
- W Mrocznej Puszczy. Tak ją nazwałam. W końcu jest mroczna, nie? – odpowiedziała, a ja przytaknęłam, choć w życiu nie oglądałam tej Puszczy. Wyobrażałam sobie tylko, że jest mroczna.
- Znalazłam się kiedyś przez przypadek w Mrocznej Puszczy. Długo błądziłam, a gdy myślałam, że jak inne wilki przede mną nigdy z niej nie wyjdę, poczułam, że w tej Puszczy jest coś, co muszę chronić nad własne życie. To był Trine. Potężny artefakt, dający moce, o których nie można nawet śnić. Dał mi wtedy ich maleńką, niemal niedostrzegalną cząstkę, a widzisz co potrafię. Teleportowałam się wtedy i wylądowałam przed jakimś wilkiem. To była Alyss, moja przyjaciółka, razem założyłyśmy watahę. A gdy opowiedziałam jej o mojej przygodzie, nazwałyśmy ją Wataha Strażników Trine. Odtąd razem strzeżemy Mrocznej Puszczy i wszystkich jej tajemnic. – zakończyła Neneke. Powoli otrząsałam się z zaskoczenia. Neneke strzeże najpotężniejszego przedmiotu tego świata! Poczułam się dumna, że jestem jej siostrą.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? – spytałam
- Bałam się, że będziesz zazdrosna i zerwiesz ze mną kontakt – odpowiedziała spuszczając głowę.
- Och, Neneke, nigdy nie byłam zazdrosna! Zawsze cieszyłam się z Twoich osiągnięć. I nadal się cieszę. W końcu jestem Twoją siostrą. – powiedziałam z uśmiechem. – Chodź, mam pewien szalony pomysł. – Neneke podniosła głowę i uśmiechnęła się. Zawsze lubiła szalone pomysły.
- Chyba myślę o tym samym co ty – powiedziała i razem cofnęłyśmy się kilka merów od wodospadu. Rozpędziłyśmy się i skoczyłyśmy w dół. W locie pomyślałam, że był to więcej niż szalony pomysł, dużo przewyższający uderzanie łapą o kamień w celu sprawdzenia, czy inny wilk może ją uleczyć. Naprawdę, dużo przewyższający. Plusnęłyśmy z Neneke do wody. Gdy się wynurzyłyśmy, zaczęłyśmy głośno się śmiać.
- Masz jakieś wilki w tej watasze? – spytałam
- Jeszcze nie, ale gdy jakieś się pojawią zawrzemy sojusz i razem z Wami i Trine pokonamy Azoga. – powiedziała. Wyszłyśmy z wody i otrzepałyśmy się. Neneke poszła, mówiąc, że musi szukać samotnych wilków do watahy. Ruszyłam w stronę jaskini (a właściwie szałasu, bo ostatnio tam śpię razem z Shadow). Smoczyca już tam leżała. Żałowałam, że tylko Shadow może położyć się obok mnie i powiedzieć mi dobranoc.
- Jestem Nimfadora, alfa Watahy Świetlanych Dusz. Z radością przyjmiemy Cię do naszej watahy – powiedziała
- Dziękuję, Nimfadoro - powiedziała Yoshike
- No, nareszcie ktoś, kto od razu zwraca się do mnie po imieniu.
- Ej, ja też tak mówiłam! – powiedziałam udając oburzenie
- Tak, tak, ty też tak mówiłaś – powiedziała Nimfadora i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Oprowadzić Cię po naszych terenach? – spytałam Yoshike.
- Tak, chętnie – odpowiedziała. Pożegnałam się z przyjaciółmi i ruszyłyśmy na „ oprowadzający spacer”. Po drodze starałam się o niej czegoś dowiedzieć, ale nie chciała zbyt wiele mówić. Gdy skończyłyśmy, Yoshike powiedziała:
- Wiesz, przepraszam, ale jestem już trochę zmęczona. Chyba pójdę spać. Cześć! - i poszła do swojej nowej jaskini. Ja skierowałam się w stronę wodospadu. Robiło się coraz cieplej, a nurt rzeki był silny, więc wodospad był już odmarznięty. Położyłam się w miejscu, gdzie spadał. Westchnęłam i położyłam głowę na łapach. Obok mnie położyła się Neneke.
- I co, przekazałaś wiadomość? – spytałam odwracając się w jej stronę. Ne zdziwił mnie jej widok. Przywykłam, że moja siostra jest wszędzie o każdej porze.
- Nie, bo ten… baran musiał się zjawić, oczywiście. – wycedziła
- Azog?
- A kto inny jest w tej watasze baranem! – odparła ze złością. Uśmiechnęłam się.
- Neneke, jak zdobyłaś te wszystkie moce? Nie wierzę w bajeczkę, że po prostu „ nauczyłaś się”. – powiedziałam zmieniając temat.
- No, dobra. To było kłamstwo. Znalazłam się kiedyś przez przypadek w Mrocznej Puszczy…
- Gdzie? – przerwałam jej
- W Mrocznej Puszczy. Tak ją nazwałam. W końcu jest mroczna, nie? – odpowiedziała, a ja przytaknęłam, choć w życiu nie oglądałam tej Puszczy. Wyobrażałam sobie tylko, że jest mroczna.
- Znalazłam się kiedyś przez przypadek w Mrocznej Puszczy. Długo błądziłam, a gdy myślałam, że jak inne wilki przede mną nigdy z niej nie wyjdę, poczułam, że w tej Puszczy jest coś, co muszę chronić nad własne życie. To był Trine. Potężny artefakt, dający moce, o których nie można nawet śnić. Dał mi wtedy ich maleńką, niemal niedostrzegalną cząstkę, a widzisz co potrafię. Teleportowałam się wtedy i wylądowałam przed jakimś wilkiem. To była Alyss, moja przyjaciółka, razem założyłyśmy watahę. A gdy opowiedziałam jej o mojej przygodzie, nazwałyśmy ją Wataha Strażników Trine. Odtąd razem strzeżemy Mrocznej Puszczy i wszystkich jej tajemnic. – zakończyła Neneke. Powoli otrząsałam się z zaskoczenia. Neneke strzeże najpotężniejszego przedmiotu tego świata! Poczułam się dumna, że jestem jej siostrą.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? – spytałam
- Bałam się, że będziesz zazdrosna i zerwiesz ze mną kontakt – odpowiedziała spuszczając głowę.
- Och, Neneke, nigdy nie byłam zazdrosna! Zawsze cieszyłam się z Twoich osiągnięć. I nadal się cieszę. W końcu jestem Twoją siostrą. – powiedziałam z uśmiechem. – Chodź, mam pewien szalony pomysł. – Neneke podniosła głowę i uśmiechnęła się. Zawsze lubiła szalone pomysły.
- Chyba myślę o tym samym co ty – powiedziała i razem cofnęłyśmy się kilka merów od wodospadu. Rozpędziłyśmy się i skoczyłyśmy w dół. W locie pomyślałam, że był to więcej niż szalony pomysł, dużo przewyższający uderzanie łapą o kamień w celu sprawdzenia, czy inny wilk może ją uleczyć. Naprawdę, dużo przewyższający. Plusnęłyśmy z Neneke do wody. Gdy się wynurzyłyśmy, zaczęłyśmy głośno się śmiać.
- Masz jakieś wilki w tej watasze? – spytałam
- Jeszcze nie, ale gdy jakieś się pojawią zawrzemy sojusz i razem z Wami i Trine pokonamy Azoga. – powiedziała. Wyszłyśmy z wody i otrzepałyśmy się. Neneke poszła, mówiąc, że musi szukać samotnych wilków do watahy. Ruszyłam w stronę jaskini (a właściwie szałasu, bo ostatnio tam śpię razem z Shadow). Smoczyca już tam leżała. Żałowałam, że tylko Shadow może położyć się obok mnie i powiedzieć mi dobranoc.
Od Yuki
Wracając
z watahy spotkałam nowego samca. Po rozmowie z nim dowiedziałam się, że
ma na imię Harry. Szliśmy kawałek, gdy on powiedział, że idzie do Safi.
Poszliśmy każdy w inną stronę. Spotkałam w jaskini Victorię.
-Siemka, poznałaś już Harry'ego?-zapytałam. -No, ładny, nie?-odpowiedziała rozmarzona. -Ja się nie znam... Swatać Cię? -Nooo...-odparła z szerokim uśmiechem. Obie zaczęłyśmy się śmiać. Akurat w tej chwili do jaskini wszedł Louis. Niczego nie zrozumiał. Usłyszałam tylko, że mruczy coś pod nosem. Wyłapałam takie słowa jak: "Dziewczyny", "Głupawka" itp. Jednak gdy zauważył Tibi'ego od razu do niego podbiegł i zaczął się z nim bawić. Tym bardziej się śmiałyśmy. W końcu podeszłam do niego i trąciłam go pyszczkiem. -Chodźcie za mną-powiedziałam do Vicki i Louisa. Wstali, a ja pobiegłam w stronę Bartka (Wodnego Drzewa). Na miejscu była dorodna sarna. Ja wiedząc, że i tak ją dogonię krzyknęłam do nich z radością "Piknik!" i zaczęłam ją gonić. Victoria i Louis także. Po tym zanieśliśmy już martwą sarnę i rozmawiliśmy z Bartkiem przy okazji delektowania się jedzeniem. Nagle zamyśliłam się. Co jeśli Lili się coś stanie? Albo komuś z mojej watahy? Z zamyślenia wyrwał mnie pisk. Cichy, ale słyszalny przez ucho wilków. Pokazałam przyjaciołom, żeby byli cicho, a sama zmieniłam się w motyla i poleciałam w stronę dźwięku. Za mną nie rozumiejąc sygnału pobiegł Louis. Za kępą narcyzów i tulipanów była... (Louis, co tam było, kochanie?) |
Od Alexa ( Mii i Rose )
Gdy tylko wstałem zauważyłem Mię i Rose krzątające się nerwowo po jaskini . Szukały ziół . Gdy Rose zauważyła , że się obudziłem powiedziała :
- Możemy wziąść te zioła ? A i i idziemy załatwić kilka spraw , ok?
- jasne ... - Powidziałem , a ich już nie było .
* Od Mii
Nagle się przebudziłam . Śniło mi się coś ... dziwnego ? Inaczej tego nie nazwę . Odwróciłam się i zobaczyłam , że Rose także nie śpi . Po chwili rozmowy okazało sę ,że miałyśmy ten sam sen :
Właśnie szłyśmy obok Safi , gdy nagle pojawił się jakiś wilk .
- Kim jesteś ? - Krzyknęła Rose .
- Co ty tu robisz ? - Zapytała ze strachem Safi .
- W końcu Cię wyśledziłem ... - Powiedział z szyderczym uśmiechem . A potem zwrócił się do Rose - Shadow , jestem bogiem zła .
Chciał coś zrobić , ale nie wiem czemu, wiedziałam co się stanie więc ... Po prostu się obudziłam .
Rose miała ten sam sen . Nie wiedziałyśmy coś zrobić . Aż w końcu wpadłyśmy na pomysł . Złapałyśmy się za łapy i skupiłyśmy . W końcu się udało . Skontaktowałyśmy się z mamą telepatycznie , opowiedziałyśmy co się dzieje i poprosiłyśmy o pomoc . " Hmmm ... Mam pomysł . Jeśli się nie mylę ten wilk powiedział w tym śnie "W końcu Cię wyśledziłem (...) jestem bogiem zła . " , a na to możecie poradzić . Na półce leży stara księga . Znajdźcie w niej barierę ochronną . Jeśli zdążycie , to Shadow nie będzie mógł się tu dostać , albo przynajmniej namierzyć Safi . Muszę kończyć , buziaki ! " Przekazała nam . Poszłyśmy po księgę . W środku znalazłyśmy to co nam kazała mama . Szybko zaczęłyśmy szukać potrzebnych rzeczy , a gdy tata się obudził zapytałyśmy czy możemy wyjść . Zgodził się . Ruszyłyśmy pędem szukać Safi .
- Może ona nam wyjaśni o co chodzi ? - Zapytała Rose . Biegłyśmy ( ja wolniej żeby Rose nadążyła ) . Nagle wpdłyśmy na Safi , która tak jak my z kimś rozmawiała .
- Po pierwsze z kim ty rozmawiasz i po drugie , musimy pogadać. - powiedziała Rose , która zdążyła wstać . Na pierwsze pytannie odpowiedzią był mały smok , który spadł na ziemie , a na drugie odpowiedziała :
- O czym ?
- O Shad'owie .- Powiedziałam spokojnie .
Miałam zamiar się dowiedzieć o co chodzi i opowiedzieć jej mój sen . Ona spojrzała na mnie i powiedziała :
<Co powiedziałaś ? Dokończysz Safi ? >
- Możemy wziąść te zioła ? A i i idziemy załatwić kilka spraw , ok?
- jasne ... - Powidziałem , a ich już nie było .
* Od Mii
Nagle się przebudziłam . Śniło mi się coś ... dziwnego ? Inaczej tego nie nazwę . Odwróciłam się i zobaczyłam , że Rose także nie śpi . Po chwili rozmowy okazało sę ,że miałyśmy ten sam sen :
Właśnie szłyśmy obok Safi , gdy nagle pojawił się jakiś wilk .
- Kim jesteś ? - Krzyknęła Rose .
- Co ty tu robisz ? - Zapytała ze strachem Safi .
- W końcu Cię wyśledziłem ... - Powiedział z szyderczym uśmiechem . A potem zwrócił się do Rose - Shadow , jestem bogiem zła .
Chciał coś zrobić , ale nie wiem czemu, wiedziałam co się stanie więc ... Po prostu się obudziłam .
Rose miała ten sam sen . Nie wiedziałyśmy coś zrobić . Aż w końcu wpadłyśmy na pomysł . Złapałyśmy się za łapy i skupiłyśmy . W końcu się udało . Skontaktowałyśmy się z mamą telepatycznie , opowiedziałyśmy co się dzieje i poprosiłyśmy o pomoc . " Hmmm ... Mam pomysł . Jeśli się nie mylę ten wilk powiedział w tym śnie "W końcu Cię wyśledziłem (...) jestem bogiem zła . " , a na to możecie poradzić . Na półce leży stara księga . Znajdźcie w niej barierę ochronną . Jeśli zdążycie , to Shadow nie będzie mógł się tu dostać , albo przynajmniej namierzyć Safi . Muszę kończyć , buziaki ! " Przekazała nam . Poszłyśmy po księgę . W środku znalazłyśmy to co nam kazała mama . Szybko zaczęłyśmy szukać potrzebnych rzeczy , a gdy tata się obudził zapytałyśmy czy możemy wyjść . Zgodził się . Ruszyłyśmy pędem szukać Safi .
- Może ona nam wyjaśni o co chodzi ? - Zapytała Rose . Biegłyśmy ( ja wolniej żeby Rose nadążyła ) . Nagle wpdłyśmy na Safi , która tak jak my z kimś rozmawiała .
- Po pierwsze z kim ty rozmawiasz i po drugie , musimy pogadać. - powiedziała Rose , która zdążyła wstać . Na pierwsze pytannie odpowiedzią był mały smok , który spadł na ziemie , a na drugie odpowiedziała :
- O czym ?
- O Shad'owie .- Powiedziałam spokojnie .
Miałam zamiar się dowiedzieć o co chodzi i opowiedzieć jej mój sen . Ona spojrzała na mnie i powiedziała :
<Co powiedziałaś ? Dokończysz Safi ? >
Od Safi, CD historii Harrego
Kolega Hazzy wyglądał dość miło.
- Dokąd idziesz?- zapytał mnie, mój przyjaciel.
- Zamierzam na coś zapolować, umieram z głodu- dodałam.
- Ah, szkoda, że nie przyszłaś prędzej, właśnie jesteśmy po śniadaniu.
- Nic się nie stało.
- Harry, może jednak pójdziesz ze Safi, by dotrzymać jej towarzystwa?- trącił go łokciem, ten jednak kazał mu się uspokoić.
- Dobrze, więc pożegnam się z Wami koledzy.
- Poczekaj, pójdziesz później z nami na przechadzkę?- zapytał Louis.
- Hmm.. zdaje się, że nic nie mam w planie, więc chętnie- uśmiechnęłam się.- Pa.
-Pa- zawołali obydwaj jednocześnie.
- A miało być tak miło- szepnął znajomy głos.
- Draco?! Czego znowu chcesz?- siedział w moich włosach.
- No jak mam Cię pilnować, to wiesz.. po za tym na polowaniach bywa niebezpiecznie.
- Szukasz wymówki, żeby posilić się moim posiłkiem?- zapytałam z podejrzeniem.
- Nie, ja jestem wegetarianinem. Posilam się wyłącznie świeżymi roślinami.
- Głodny?
- O tak, czemu pytasz?- wtedy zrzuciłam go na kłujący oset.
- Życzę smacznego!- na mojej twarzy ukazał się szyderczy uśmiech. Mały smok po chwili wyszedł cały w kolcach krzycząc.
- Aaa, jak mogłaś i jak ja teraz pokażę się smoczycom?!
- Wątpię, czy któraś, by Cię chciała.
- Taka mądra? Co Ty sobie myślisz?- przewrócił się, gdyż dmuchnęłam w niego.
- Nie znaczy, że jak jestem mały, to możesz sobie na takie rzeczy pozwolić!
- To ja się z panem żegnam.
- Czekaj no, ja też idę z Tobą.
- Żartujesz? Ty prędzej spłoszysz zwierzynę.
- Że niby jestem brzydki, co? O to chodzi?
- Jesteś zbyt głośny chodź.. hmm, zdecydowanie masz rację w dziedzinie urody- nie zważając później na niego coś wywęszyłam.
- I?
- Dorodna sztuka dzika.- wytrzeszczył wtedy oczy.
- Żartujesz, one mają kły! I mogą Ciebie zaatakować!
- Dlatego mam Ciebie, prawda?
- Bez komentarza.- odparł i.. obraził się.
Trop nie kłamał, znalazłam zwierza i bez problemu go zaatakowałam, po czym zaczęłam się posilać.
- Nie mogę na to patrzeć!- zakrywał oczy chudą łapką, a drugą wcinał listek z niewielkiego krzaczka.
- Podziwiaj, moje śniadanie jest bardzo dietetyczne.
- Aż za bardzo- powiedziałam patrząc na jego kruche ciało.
- Mniam, to najlepszy liść jaki jadłem! Taki świeży, soczysty, aż przegryzając go staje się mokry.
- Hehe, to może dlatego, że jest oblany moczem- zaniemówił, wypluł swój "dietetyczny posiłek" i próbował "ściągnąć" z długiego jęzora resztki.
- Ble,ble!
- Życzę powodzenia- zaśmiałam się i zaczęłam szukać Hazzę z jego kolegą, Louisem .
- Witajcie chłopaki
- O, cześć Safi.
- Dokąd idziemy?
- Harry, wpadł na pomysł, by wejść na wysoką górę, z której widać calutką okolicę.
- Świetnie, w końcu zapoznam się dokładnie z terenami.
- Niestety,ja muszę iść. Mam ważną sprawę do zrobienia.- rzekł
- Szkoda, no cóż do widzenia Louis!- poszedł.
- To jak idziemy?- zapytał niebieskooki, bo zapamiętałam jego błyszczące oczy.
- Jasne, nie umiem się doczekać, jak zabierzesz mnie- uśmiechnęłam się.
< Hazza, chcesz dokończyć? >
- Dokąd idziesz?- zapytał mnie, mój przyjaciel.
- Zamierzam na coś zapolować, umieram z głodu- dodałam.
- Ah, szkoda, że nie przyszłaś prędzej, właśnie jesteśmy po śniadaniu.
- Nic się nie stało.
- Harry, może jednak pójdziesz ze Safi, by dotrzymać jej towarzystwa?- trącił go łokciem, ten jednak kazał mu się uspokoić.
- Dobrze, więc pożegnam się z Wami koledzy.
- Poczekaj, pójdziesz później z nami na przechadzkę?- zapytał Louis.
- Hmm.. zdaje się, że nic nie mam w planie, więc chętnie- uśmiechnęłam się.- Pa.
-Pa- zawołali obydwaj jednocześnie.
- A miało być tak miło- szepnął znajomy głos.
- Draco?! Czego znowu chcesz?- siedział w moich włosach.
- No jak mam Cię pilnować, to wiesz.. po za tym na polowaniach bywa niebezpiecznie.
- Szukasz wymówki, żeby posilić się moim posiłkiem?- zapytałam z podejrzeniem.
- Nie, ja jestem wegetarianinem. Posilam się wyłącznie świeżymi roślinami.
- Głodny?
- O tak, czemu pytasz?- wtedy zrzuciłam go na kłujący oset.
- Życzę smacznego!- na mojej twarzy ukazał się szyderczy uśmiech. Mały smok po chwili wyszedł cały w kolcach krzycząc.
- Aaa, jak mogłaś i jak ja teraz pokażę się smoczycom?!
- Wątpię, czy któraś, by Cię chciała.
- Taka mądra? Co Ty sobie myślisz?- przewrócił się, gdyż dmuchnęłam w niego.
- Nie znaczy, że jak jestem mały, to możesz sobie na takie rzeczy pozwolić!
- To ja się z panem żegnam.
- Czekaj no, ja też idę z Tobą.
- Żartujesz? Ty prędzej spłoszysz zwierzynę.
- Że niby jestem brzydki, co? O to chodzi?
- Jesteś zbyt głośny chodź.. hmm, zdecydowanie masz rację w dziedzinie urody- nie zważając później na niego coś wywęszyłam.
- I?
- Dorodna sztuka dzika.- wytrzeszczył wtedy oczy.
- Żartujesz, one mają kły! I mogą Ciebie zaatakować!
- Dlatego mam Ciebie, prawda?
- Bez komentarza.- odparł i.. obraził się.
Trop nie kłamał, znalazłam zwierza i bez problemu go zaatakowałam, po czym zaczęłam się posilać.
- Nie mogę na to patrzeć!- zakrywał oczy chudą łapką, a drugą wcinał listek z niewielkiego krzaczka.
- Podziwiaj, moje śniadanie jest bardzo dietetyczne.
- Aż za bardzo- powiedziałam patrząc na jego kruche ciało.
- Mniam, to najlepszy liść jaki jadłem! Taki świeży, soczysty, aż przegryzając go staje się mokry.
- Hehe, to może dlatego, że jest oblany moczem- zaniemówił, wypluł swój "dietetyczny posiłek" i próbował "ściągnąć" z długiego jęzora resztki.
- Ble,ble!
- Życzę powodzenia- zaśmiałam się i zaczęłam szukać Hazzę z jego kolegą, Louisem .
- Witajcie chłopaki
- O, cześć Safi.
- Dokąd idziemy?
- Harry, wpadł na pomysł, by wejść na wysoką górę, z której widać calutką okolicę.
- Świetnie, w końcu zapoznam się dokładnie z terenami.
- Niestety,ja muszę iść. Mam ważną sprawę do zrobienia.- rzekł
- Szkoda, no cóż do widzenia Louis!- poszedł.
- To jak idziemy?- zapytał niebieskooki, bo zapamiętałam jego błyszczące oczy.
- Jasne, nie umiem się doczekać, jak zabierzesz mnie- uśmiechnęłam się.
< Hazza, chcesz dokończyć? >
sobota, 23 lutego 2013
Od Alexa, Wyścig
Właśnie spacerowałem z Mią i Rose obok jeziora , nagle zauważyliśmy Harrego , który użył swoich mocy w celu próby wystraszenia mnie .
- Buu ! - Krzyknął zjawiając się obok nas . Ja trochę podskoczyłem , a Mia powidziała :
- Phi , nie szpanuj tak .
Ja i Rose otworzyliśmy buzie w wyrazie niepohamowanego zdziwienia .
- Że co ? - Harry chyba też znał Mię dostatecznie długo żeby wiedzieć ,że jest nieśmiała . Chyba postanowił jej to uświadomić, bo powiedział :
- To może wyścig ? - Chyba nie wiedział ,że Mia jest także super szybka i liczył na łatwe zwycięstwo .
- No nie wiem ... - Zaczęła Mia , która wróciła o swojej wrodzonej ( Ciekawe po kim ?) nieśmiałości .
- Będzie się ścigać . - Wkroczyła Rose .
- Ale Rose on jest starszy ...
- I szybszy ... - Dodał w między czasie .
- Zobaczymy . - Dodałem . A on spojrzał na mnie jak na psychicznie chorego , a Mia nie wytrzymała tego i powiedziała :
- Niech będzie . 5 okrążeń wokół jeziora , Rose nas wystartuje .
Po chwili oboje czekali na znak od Rose , a gdy go pokazała wystartowali . Nie wiem czemu Harry wystartował strasznie wolno jakby chcąc dać "szanse " Mii , ale tylko ją tym zdenrwował . Bo ona ruszyła z kopyta , a on obejrzał się wokół .
- No dalej ! - Krzyknęła czekając po drugiej stronie . Teraz wyścig się zaczął na poważnie . Ledwo widziałem jak śmigają . Po jakichś 5 sekundach Mia i Harry ustali obok nas i zapytali kto był pierwszy .
- Co ?! - Zapytałem zdziwiony .
- Był remis . - Powiedziała bardziej ogarnięta Rose .
- Szacun mała . - Powidział Harry do Mii .
- Nieźle Ci poszło , ale nastempnym razem nie dam Ci forów. - Powiedziała żartem Mia .
- Kto komu . - Dodał Harry i przybili żółwika . A potem poszedł ze swoją szybkością .
- Mamy w watasze kogoś super silnego ? - Zapytała niespodziewanie Rose .
- Chyba nie , a co ? - Odpowiedziałem .
- Chciałam kogoś załatwić , jak Mia . - Powiedziała trochę smętnie , ale po chwili humor jej wrócił .
- Buu ! - Krzyknął zjawiając się obok nas . Ja trochę podskoczyłem , a Mia powidziała :
- Phi , nie szpanuj tak .
Ja i Rose otworzyliśmy buzie w wyrazie niepohamowanego zdziwienia .
- Że co ? - Harry chyba też znał Mię dostatecznie długo żeby wiedzieć ,że jest nieśmiała . Chyba postanowił jej to uświadomić, bo powiedział :
- To może wyścig ? - Chyba nie wiedział ,że Mia jest także super szybka i liczył na łatwe zwycięstwo .
- No nie wiem ... - Zaczęła Mia , która wróciła o swojej wrodzonej ( Ciekawe po kim ?) nieśmiałości .
- Będzie się ścigać . - Wkroczyła Rose .
- Ale Rose on jest starszy ...
- I szybszy ... - Dodał w między czasie .
- Zobaczymy . - Dodałem . A on spojrzał na mnie jak na psychicznie chorego , a Mia nie wytrzymała tego i powiedziała :
- Niech będzie . 5 okrążeń wokół jeziora , Rose nas wystartuje .
Po chwili oboje czekali na znak od Rose , a gdy go pokazała wystartowali . Nie wiem czemu Harry wystartował strasznie wolno jakby chcąc dać "szanse " Mii , ale tylko ją tym zdenrwował . Bo ona ruszyła z kopyta , a on obejrzał się wokół .
- No dalej ! - Krzyknęła czekając po drugiej stronie . Teraz wyścig się zaczął na poważnie . Ledwo widziałem jak śmigają . Po jakichś 5 sekundach Mia i Harry ustali obok nas i zapytali kto był pierwszy .
- Co ?! - Zapytałem zdziwiony .
- Był remis . - Powiedziała bardziej ogarnięta Rose .
- Szacun mała . - Powidział Harry do Mii .
- Nieźle Ci poszło , ale nastempnym razem nie dam Ci forów. - Powiedziała żartem Mia .
- Kto komu . - Dodał Harry i przybili żółwika . A potem poszedł ze swoją szybkością .
- Mamy w watasze kogoś super silnego ? - Zapytała niespodziewanie Rose .
- Chyba nie , a co ? - Odpowiedziałem .
- Chciałam kogoś załatwić , jak Mia . - Powiedziała trochę smętnie , ale po chwili humor jej wrócił .
Od Harrego, CD historii Safi
Przyszedłem do mojej jaskini i położyłem się.
- Safi jest bardzo fajna- mruknąłem pod nosem. Nagle do jaskini wskoczył Zayn.
- Czeeść Harry- miał zaciesz wypisany na ustach, musiał słyszeć co mówiłem.- Widzę, że ktoś tu się zaakochaał- powiedział przeciągając samogłoski i chichocząc.
- Jja? No coś ty- odpowiedziałem mu- co to nie można mieć przyjaciółki?- zapytałem retorycznie, ale on tego nie zrozumiał.
- No można, ale to często przeradza się w...- tu się zatrzymał i zrobił słodką minkę- MIŁOŚĆ!
- Oj Zayn, ty to tylko o tym samym- wymamrotałem, a on przywrócił oczami i położył się obok mnie. Po chwili zasnęliśmy. Następnego dnia rano wstałem miło wypoczęty. Ruszyłem w stronę jeziora, po drodze spotkałem Louisa.
- Siemka stary!- zawołałem, odwrócił głowę.
- No hej, co tam? Zaaklimatyzowałeś się już?- zapytał.
- No jasne. Tu jest świetnie- oznajmiłem.
- Cieszę się. Masz ochotę na polowanie? - zaproponował.
- Zawsze! - odpowiedziałem, ruszyliśmy do lasu. Zauważyliśmy sarnę i rzuciliśmy się na nią, to znaczy ja, bo Louis nie nadążył :D Zanim on podbiegł do niej, ja już miałem ją w zębach.
- Woow nieźle.- skomentował mój postępek.
- Dzięki- odpowiedziałem, wzięliśmy się do jedzenia. Później ruszyliśmy z powrotem, ale wpadliśmy na Safi.
- Hej Harry- zawołała gdy nas zobaczyła.
- Cześć, to jest Louis- powiedziałem pokazując na kumpla.
- Miło mi Cię poznać- uśmiechnęła się wesoło.
<Safi co dalej?>
- Safi jest bardzo fajna- mruknąłem pod nosem. Nagle do jaskini wskoczył Zayn.
- Czeeść Harry- miał zaciesz wypisany na ustach, musiał słyszeć co mówiłem.- Widzę, że ktoś tu się zaakochaał- powiedział przeciągając samogłoski i chichocząc.
- Jja? No coś ty- odpowiedziałem mu- co to nie można mieć przyjaciółki?- zapytałem retorycznie, ale on tego nie zrozumiał.
- No można, ale to często przeradza się w...- tu się zatrzymał i zrobił słodką minkę- MIŁOŚĆ!
- Oj Zayn, ty to tylko o tym samym- wymamrotałem, a on przywrócił oczami i położył się obok mnie. Po chwili zasnęliśmy. Następnego dnia rano wstałem miło wypoczęty. Ruszyłem w stronę jeziora, po drodze spotkałem Louisa.
- Siemka stary!- zawołałem, odwrócił głowę.
- No hej, co tam? Zaaklimatyzowałeś się już?- zapytał.
- No jasne. Tu jest świetnie- oznajmiłem.
- Cieszę się. Masz ochotę na polowanie? - zaproponował.
- Zawsze! - odpowiedziałem, ruszyliśmy do lasu. Zauważyliśmy sarnę i rzuciliśmy się na nią, to znaczy ja, bo Louis nie nadążył :D Zanim on podbiegł do niej, ja już miałem ją w zębach.
- Woow nieźle.- skomentował mój postępek.
- Dzięki- odpowiedziałem, wzięliśmy się do jedzenia. Później ruszyliśmy z powrotem, ale wpadliśmy na Safi.
- Hej Harry- zawołała gdy nas zobaczyła.
- Cześć, to jest Louis- powiedziałem pokazując na kumpla.
- Miło mi Cię poznać- uśmiechnęła się wesoło.
<Safi co dalej?>
Od Safi
Po orzeźwiającej kąpieli podeszłam do miejsca, gdzie stał tajemniczy wilk.
- Cześć.
- Cześć- odparł.
- Kim jesteś?- zapytałam.
- Nazywam się Harry, dla przyjaciół Hazza. A Ty?
- Sarna,eehh..Safianna, heh wybacz- zrobiło mi się głupio.
- Hehe, cóż Safianno
- Może być Safi- przerwałam mu.
- Jesteś nowa?- pokiwałam głową- ja mniej więcej też, ale szybko się tu tak powiem, zorientowałem. Lubię poznawać nowych przyjaciół. Opowiesz coś o sobie?- zaproponował.
- Oczywiście, a czego najbardziej chciałbyś się dowiedzieć?- uśmiechnęłam się, liczyłam, że w końcu znajdę przyjaciela.
- Może żywioły? Ja mam moc Szybkości.
- Ja władam wiatrem- odrzekłam.
- Pewnie jesteś nieśmiertelna?
- Tak, tu chyba każdy.
- Racja...A Twoja rodzina?
- Rodzina? ehh.. wybacz, to raczej nie zbyt przyjemna sprawa.- spuściłam łeb na dół.
- Nie martw się, zrozumiem Cię. Ja też nie miałem lekko, żyje jedynie moja siostra Katherine, matka zginęła przy porodzie, a ojciec został zabity przez króla ciemności.
- Ciemności..- powtórzyłam.
- Czy coś jest nie tak?
-...
- Safi?
- Już nic, po prostu złe wspomnienia, moją rodzinę i ród wymordował władca mroku..wyklęty.
- Hmm.. ciekawe..cóż może zmienimy temat?
- Chętnie- uśmiechnęłam się.
Po spacerowaliśmy rozmawiając dużo. Czułam się miło w jego towarzystwie, śmialiśmy się, zabawny z niego wilk. Poznaliśmy się.
- Wiesz Safi, polubiłem Cię.
- Ja Ciebie też Hazza, hej zobacz!- krzyknęłam.- Sarny, bardzo dorodne sztuki. Wiesz co mam na myśli?
- Heh, oczywiście- po chwili zniknął.. a potem i ta zwierzyna.
- Harry?
- Jestem- trzymał je w pyszczku.
- No hej, ja też chciałam zapolować!- zaśmiałam się.
- Widać, kto pierwszy ten lepszy- zrobiłam małe tornado, które wyjęło mu świeże pożywienie, teraz ja je miałam.
- Coś mówiłeś?
- Ej no...
Spałaszowaliśmy kolację, gdyż panował już mrok.
- Cóż chyba się już pożegnamy.
- Tak.. miło Cię było poznać.- patrzyłam na niego i oddalałam się, niestety...
-Ałć!
- Safi, wszystko w porządku?
- Tttak, jestem cała- wypadek był przez kamień, jednak tak sądziłam, bo to był Draco, zachichotał szyderczo.
W nowej jaskini znalazłam idealne miejsce do legowiska, na kupce starych liści, które wpadły przez otworek w szczelinie.
- Romantyczka przyszła.
- Ej, nie gadaj bzdur!
- Tak się na niego patrzyłaś..Ulala.
- Przestań! Jak z kimś rozmawia, to trzeba na niego patrzeć, ja przynajmniej jestem kulturalna, ośle!
- Aa, bo ja wiem? Pfff..
- Dobra, daj mi spać.
- A ja? Gdzie mam spać?
- No jak to? Na ziemi.
- A mógłbym wykorzystać Twoje miękkie.. futerko?
- Nie dość, że mam dzielić z Tobą jaskinię to jeszcze na tyle sobie pozwalasz, mały..- zrobił on wtedy " maślane" oczka.- No dobra!- odparłam.
- Jupi!- po czym wskoczył pomiędzy moje łapy, o jedną się oparł głową,a drogą się jakby "przykrył".
- Ciekawe co on o mnie myśli, moze faktycznie mnie polubił?- myślałam.
< Harry, dokończ>
- Cześć- odparł.
- Kim jesteś?- zapytałam.
- Nazywam się Harry, dla przyjaciół Hazza. A Ty?
- Sarna,eehh..Safianna, heh wybacz- zrobiło mi się głupio.
- Hehe, cóż Safianno
- Może być Safi- przerwałam mu.
- Jesteś nowa?- pokiwałam głową- ja mniej więcej też, ale szybko się tu tak powiem, zorientowałem. Lubię poznawać nowych przyjaciół. Opowiesz coś o sobie?- zaproponował.
- Oczywiście, a czego najbardziej chciałbyś się dowiedzieć?- uśmiechnęłam się, liczyłam, że w końcu znajdę przyjaciela.
- Może żywioły? Ja mam moc Szybkości.
- Ja władam wiatrem- odrzekłam.
- Pewnie jesteś nieśmiertelna?
- Tak, tu chyba każdy.
- Racja...A Twoja rodzina?
- Rodzina? ehh.. wybacz, to raczej nie zbyt przyjemna sprawa.- spuściłam łeb na dół.
- Nie martw się, zrozumiem Cię. Ja też nie miałem lekko, żyje jedynie moja siostra Katherine, matka zginęła przy porodzie, a ojciec został zabity przez króla ciemności.
- Ciemności..- powtórzyłam.
- Czy coś jest nie tak?
-...
- Safi?
- Już nic, po prostu złe wspomnienia, moją rodzinę i ród wymordował władca mroku..wyklęty.
- Hmm.. ciekawe..cóż może zmienimy temat?
- Chętnie- uśmiechnęłam się.
Po spacerowaliśmy rozmawiając dużo. Czułam się miło w jego towarzystwie, śmialiśmy się, zabawny z niego wilk. Poznaliśmy się.
- Wiesz Safi, polubiłem Cię.
- Ja Ciebie też Hazza, hej zobacz!- krzyknęłam.- Sarny, bardzo dorodne sztuki. Wiesz co mam na myśli?
- Heh, oczywiście- po chwili zniknął.. a potem i ta zwierzyna.
- Harry?
- Jestem- trzymał je w pyszczku.
- No hej, ja też chciałam zapolować!- zaśmiałam się.
- Widać, kto pierwszy ten lepszy- zrobiłam małe tornado, które wyjęło mu świeże pożywienie, teraz ja je miałam.
- Coś mówiłeś?
- Ej no...
Spałaszowaliśmy kolację, gdyż panował już mrok.
- Cóż chyba się już pożegnamy.
- Tak.. miło Cię było poznać.- patrzyłam na niego i oddalałam się, niestety...
-Ałć!
- Safi, wszystko w porządku?
- Tttak, jestem cała- wypadek był przez kamień, jednak tak sądziłam, bo to był Draco, zachichotał szyderczo.
W nowej jaskini znalazłam idealne miejsce do legowiska, na kupce starych liści, które wpadły przez otworek w szczelinie.
- Romantyczka przyszła.
- Ej, nie gadaj bzdur!
- Tak się na niego patrzyłaś..Ulala.
- Przestań! Jak z kimś rozmawia, to trzeba na niego patrzeć, ja przynajmniej jestem kulturalna, ośle!
- Aa, bo ja wiem? Pfff..
- Dobra, daj mi spać.
- A ja? Gdzie mam spać?
- No jak to? Na ziemi.
- A mógłbym wykorzystać Twoje miękkie.. futerko?
- Nie dość, że mam dzielić z Tobą jaskinię to jeszcze na tyle sobie pozwalasz, mały..- zrobił on wtedy " maślane" oczka.- No dobra!- odparłam.
- Jupi!- po czym wskoczył pomiędzy moje łapy, o jedną się oparł głową,a drogą się jakby "przykrył".
- Ciekawe co on o mnie myśli, moze faktycznie mnie polubił?- myślałam.
< Harry, dokończ>
piątek, 22 lutego 2013
Od Lili ( Aishy ) CD
Wstałam dość wcześnie ponieważ obudził mnie szmer dobiegający z krzaków . Niechętnie wstałam i poszłam sprawdzić co tam jest . Gdy byłam już dość blisko z krzków wyszła jakaś wilczyca . Dziwnie znajoma ...
- Cześć jestem Neneke ...
- Tak ! - Przypomiałam sobie . - Siostra Morigan . Wtedy zabiłaś tego wilka .
- Tak . - Odpowiedziała zdziwiona , że ją skojarzyłam .
- Przyszłam Ci powiedzieć kto jest z nami .
- Czyli w buncie tak ? - Zapytałam .
- Acha . Przy okazji muszę powiedzieć reszcie , że jesteś z nami... I ktoś tu idzie .
Spojrzałyśmy w stronę , z której wyłonił się ... Azog !
- Neneke , co ty tu robisz ? - Zapytał , a ona skupiła chciała mnie złapać żebym się z nią teleportowała , ale ja zamieniłam się w mgłę więc zniknęła sama . Mam misję do wykonania .
- Co się tu dzieje ? - Zapytał ze wściekłością .
- Nie wiem ty mi wyjaśnij ! - Krzyknęłam udając równię złą .
- Wilczyca , z którą gadałaś to Neneke ! Były członek naszej watachy , który zabił jednego z członków naszej watahy ! - Powiedział wściekły .
- Co ? - Poweidziałam udając przerażenie . - Ona mówiła ,że pewnie jestem nowa i że jest polującą w tej watasze ...
- Więc pewnie jest szpiegiem ... - Powiedział .Uwieżył mi . Uff. Znowu m się udało . Mam nadzieję ,że moja szpiegowaska misja mi się uda ...
- Cześć jestem Neneke ...
- Tak ! - Przypomiałam sobie . - Siostra Morigan . Wtedy zabiłaś tego wilka .
- Tak . - Odpowiedziała zdziwiona , że ją skojarzyłam .
- Przyszłam Ci powiedzieć kto jest z nami .
- Czyli w buncie tak ? - Zapytałam .
- Acha . Przy okazji muszę powiedzieć reszcie , że jesteś z nami... I ktoś tu idzie .
Spojrzałyśmy w stronę , z której wyłonił się ... Azog !
- Neneke , co ty tu robisz ? - Zapytał , a ona skupiła chciała mnie złapać żebym się z nią teleportowała , ale ja zamieniłam się w mgłę więc zniknęła sama . Mam misję do wykonania .
- Co się tu dzieje ? - Zapytał ze wściekłością .
- Nie wiem ty mi wyjaśnij ! - Krzyknęłam udając równię złą .
- Wilczyca , z którą gadałaś to Neneke ! Były członek naszej watachy , który zabił jednego z członków naszej watahy ! - Powiedział wściekły .
- Co ? - Poweidziałam udając przerażenie . - Ona mówiła ,że pewnie jestem nowa i że jest polującą w tej watasze ...
- Więc pewnie jest szpiegiem ... - Powiedział .Uwieżył mi . Uff. Znowu m się udało . Mam nadzieję ,że moja szpiegowaska misja mi się uda ...
Od Morigan, CD historii Nimfadory
Obudziłam się w mojej jaskini. Usłyszałam wilka krzątającego się między półkami z lekami.
- O, obudziłaś się. Witam wśród przytomnych – powiedział z uśmiechem Harry. Spojrzałam na moją łapę. Kość się zrosła! Jednak ktokolwiek mnie uleczył, nie usunął potwornego bólu, który łupał mi w czaszce.
- Dziękuję. Kto mnie uleczył? – spytałam krzywiąc się z bólu.
- Mia. Zdolna, nie? Rose też to potrafi. - odpowiedział
- Mhm. Skąd wiesz?
- Yyy… no… uderzyłem łapą o kamień, a potem kazałem Rose się uleczyć. – odpowiedział.
- Gratuluję pomysłowości – powiedziałam pukając się w czoło – Podasz mi tą zieloną buteleczkę?
- Na co to? – spytał podając mi ją.
- Na ból głowy. Co się działo gdy byłam nieprzytomna? – spytałam. Opowiedział mi więc, co się wtedy działo.
- Aha. Od ilu godzin tu leżę? – spytałam gdy skończył
- Od dwóch. Mówiąc szczerze, zanudziłem się na śmierć. – odpowiedział
- Nie dziwię się. Jak myślisz, dlaczego tamten wilk podawał się za mojego brata? – spytałam z uśmiechem.
- Nie mam zielonego pojęcia – odpowiedział. Wtedy do jaskini weszła Nimfadora z Louisem.
- Jak się czujesz? – spytała
- Teraz już dobrze, dziękuję. Chyba pójdę popływać. – powiedziałam, bo ból głowy minął.
- Pójdę z tobą. – powiedziała
- To ja też – powiedzieli jednocześnie Harry z Louisem, przez co zaczęliśmy się głośno śmiać.
- W takim razie chodźmy – powiedziała Nimfadora. Gdy doszliśmy, roztopiła lód na jeziorze i podgrzała wodę, więc mogliśmy się kąpać bez zamarznięcia. Potem zaczęliśmy iść w stronę naszych jaskiń. Po chwili Nimfadora powiedziała:
- Ktoś tu jest – i wtedy z krzaków wyszła biała wilczyca z amuletem na szyi.
- Jestem Yoshike – powiedziała.
<Kto dokończy?>
- O, obudziłaś się. Witam wśród przytomnych – powiedział z uśmiechem Harry. Spojrzałam na moją łapę. Kość się zrosła! Jednak ktokolwiek mnie uleczył, nie usunął potwornego bólu, który łupał mi w czaszce.
- Dziękuję. Kto mnie uleczył? – spytałam krzywiąc się z bólu.
- Mia. Zdolna, nie? Rose też to potrafi. - odpowiedział
- Mhm. Skąd wiesz?
- Yyy… no… uderzyłem łapą o kamień, a potem kazałem Rose się uleczyć. – odpowiedział.
- Gratuluję pomysłowości – powiedziałam pukając się w czoło – Podasz mi tą zieloną buteleczkę?
- Na co to? – spytał podając mi ją.
- Na ból głowy. Co się działo gdy byłam nieprzytomna? – spytałam. Opowiedział mi więc, co się wtedy działo.
- Aha. Od ilu godzin tu leżę? – spytałam gdy skończył
- Od dwóch. Mówiąc szczerze, zanudziłem się na śmierć. – odpowiedział
- Nie dziwię się. Jak myślisz, dlaczego tamten wilk podawał się za mojego brata? – spytałam z uśmiechem.
- Nie mam zielonego pojęcia – odpowiedział. Wtedy do jaskini weszła Nimfadora z Louisem.
- Jak się czujesz? – spytała
- Teraz już dobrze, dziękuję. Chyba pójdę popływać. – powiedziałam, bo ból głowy minął.
- Pójdę z tobą. – powiedziała
- To ja też – powiedzieli jednocześnie Harry z Louisem, przez co zaczęliśmy się głośno śmiać.
- W takim razie chodźmy – powiedziała Nimfadora. Gdy doszliśmy, roztopiła lód na jeziorze i podgrzała wodę, więc mogliśmy się kąpać bez zamarznięcia. Potem zaczęliśmy iść w stronę naszych jaskiń. Po chwili Nimfadora powiedziała:
- Ktoś tu jest – i wtedy z krzaków wyszła biała wilczyca z amuletem na szyi.
- Jestem Yoshike – powiedziała.
<Kto dokończy?>
Od Safi
Długo szukałam miejsca, w którym mogłabym
się osiedlić. Znalazłam bardzo przyjazne stadko wilków. Jednak zamiast
porozmawiać z nimi, wybrałam sobie zaciszną, małą jaskinię. Przez kilka
szczelin wpadały promienie słoneczne, dlatego też nie panował tam mrok.
Wspinając się na nią po ostrych piaskowcach, obserwowałam teren, by być
świadoma, iż nic nie grozi. Zauważyłam jak jedna z wilczyc idzie w moją
stronę. Zwinnie schodząc usiadłam i patrzyłam.
- Widzę, że lubisz obserwować tereny- rzekła.
-Cóż, chcę czuć się bezpiecznie.
- Nie przedstawiłaś się, widzę jesteś nieśmiała- uśmiechnęła się.
- Nazywał się Safianna, wystarczy Safi.
- Jak wiesz jestem tu alfą- pokręciłam głową na znak zrozumiałości.- A na imię mi Nimfadora- nagle ktoś ją zawołał.- Przepraszam, muszę iść- odeszła...
Miałam jakieś dziwne uczucie, niespokojnie obracałam łbem.
- Kto tam?- zapytałam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi na me pytanie.
- Kto tam?- powtórzyłam, nagle zza jaskini usłyszałam głos.
- Nikt interesujący.
-Czyżby?- uniosłam prawą brew do góry i postanowiłam sprawdzić. Nikogo nie było.
- Nie trudź się Safi.
- Skąd znasz moje imię?!- zaniepokoiłam się.
- Nie trudno podsłuchiwać- usłyszałam jak ten ktoś się zaśmiał.
- Szpiegujesz mnie?!
-Zakazane?
- Przysięgam Ci, że za chwilę dowiesz się jak czuć się poszkodowanym!- pogroziłam.
- Grozisz mi?- ironiczny śmiech się powtórzył.
- Nie żartuj sobie.
- Ojejku, boję się.
- Jakbyś nie był takim tchórzem to byś wyszedł od razu!
-Skoro musisz wiedzieć?hmm.. nie to odpada.
- Dlaczego?
- Zostałem polecony- głos wyraził dumę.
- Przez kogo?
- To Cię niech nie interesuje, aha no i będę Cię dręczyć.
- Słuchaj, nie wiem kim jesteś i skąd, ale masz się ode mnie odczepić.
- A idź z tym do Ted...emm.. znaczy się do...
- Tedy? Teda gdzieś tu jest?- nadzieja po chwili umilkła.
- Znaczy się była umowa, że mam się Tobą opiekować, zostanę Twoim aniołem stróżem.
- Co ty nie powiesz? Zatem najpierw muszę poznać przyszłego towarzysza.
- No..dd..dobra niech Ci będzie, a szkoda.. no bo tak fajnie udawać nikogo.
-Nie gadaj bzdur tylko ukaż się!
- Potwierdzam, jestem bardzo groźny! Mam wielkie szpony ostro zakończone, gdy się gniewam bezzwłocznie ich używałam...
- Dobra, dobra chodź no tu!- ukazał się ..mały, czerwony...smok?
-Bu!-małe stworzonko wyglądało wręcz śmiesznie.
- I Ty nazywasz się...
- No ślicznotko, od teraz będę Cię bronić- położył dumnie łapę na sercu.
- A wypchaj się!- odeszłam, on jednak próbował mnie zatrzymywać.
- Czekaj! Nie możesz tak postępować! Co jeżeli oni Cię tu znajdą!- zatrzymałam się.
- Kto?
- ( przełknął ślinę) Shadow i jego wredna paka!
- Jak to?
- No .. bo wiesz, jak tak Ciebie szukałem to..
- Naprowadziłeś ich na ślad?!- chwyciłam go silnie łapą, że aż jego oczy stały się wyłupiaste.
- Puś.....- bronił się.
- Tyle czasu minęło od chwili kiedy udało mi się uciec na dobre- zaczęłam mówić smutnym tonem.. nie na długo- Ale ty!
- Jjja?
- Po licho mi jakiś ochroniarz, kiedy to nie umie zachować swoich śladów!
- Nie wydzieraj się tak...- szepnął cicho.
- A może to Ty jesteś intruzem?!
- Że ja? Nie, ja z takimi się nie zadaję, proszę zostaw mnie!
- Gdyby nie Ty, to ...
- To? To co?
- Czekaj no, co Ci w zamian ofiarowała Teda?
- O co Ci chodzi?
- Przecież Ty nie wyglądasz jak ktoś, komu zależy na porządku i pokoju.
- Ale do jasnej ciasnej, co Ci...
- Ty jesteś Draco, tak?
- Skąd Ty...( spuścił głowę) no tak, to ja.
- Tiaa. Już się spotkaliśmy, mały draniu- uśmiechnęłam się szyderczo.
- Kiedy?
- Nie udawaj!
- Mów jaśniej...
- Chcesz historię? Bardzo proszę, otóż należałeś do gromady Smoczej Rady. Byłeś jako pomocnik, bo nikt tak naprawdę nie chciał przyznać Ci odpowiedzialnego stanowiska, innym słowem.. byłeś ,, Ciapą".
- Ej no ze słownictwem uważaj panienko!- nie zwracałam na to uwagi i ciągnęłam dalej.
- Pewnego razu zgubiłeś Święty Zwój dzięki swoim inteligentną mądrością.
- Czyli?
- Byłeś ciekaw jego zapisków i zabrałeś pewnego wietrznego wieczoru..
- Dobra, dobra.. no mnie wygnali...
- Mieliśmy również Zwój, który był darem od pewnych bogów, zapisane było tam Prawo Pokoju.Po.. wypadku, po roku odnalazłam go.. znaczy się.. Ciebie z nim.
- Słusznie.
- Nie chciałeś go oddać, bo sądziłeś, że tamci Tobie uwierzą i przyjmą Cię z powrotem. To był mojego rodu!
- I tak Twoi już nie żyli...
-O, teraz masz przechlapane!- głośnio zaryczałam i p czym go puściłam, zaczęłam gonić.
- Jjja nie chciaaałem!AAAA
- Zapłacisz mi za to- już startowałam do skoku, gdy nagle...
- Safi?- alfa dziwnie patrzyła się na mnie- co robisz?
- Że co ja...aa, no tak. Już Ci pokażę- sięgnęłam łapą za niewielki głaz,za którym ukrywał się Draco, jednak on szybko wymknął mi się pod nogami. Próbowałam złapać , lecz na daremno...
- Co Ty wyprawiasz??- dopytywała się.
- Chodź no tu głąbie!- wrzasnęłam.
- Do mnie to było?!- Nimfadora nie zauważyła smoczusia.
- Ależ nie, jakże bym mogła!
- A więc?
- Bo mnie się.. no ten..
- Królik ( mała czerwona istotka szepnęła po cichu)
- No właśnie, królik!- ciemna wilczyca popatrzyła na mnie dość dziwnie, po czym odparła...
- Tibi?
- Nie- rzekłam z pełnym luzem i uśmiechem.
- Dobrze.. nie ważne...
- Przejdźmy do rzeczy- przerwałam jej.
- W której sprawie?
- Wydawało mi się, że...
- Tak,tak jak najbardziej. Jak wiesz każdy tu pełni jakąś rolę. Ty również musisz. Dlatego zdecydowałam się, że zostaniesz Strażnikiem Terenów.- Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Następnie wybrałam się do małego źródełka, niczym wodospad w miniaturze, by wziąć szybki "prysznic". Niedaleko owego zdroju dostrzegłam wilka, który najwyraźniej mnie obserwował, gdyż pierwszy raz widział mnie w tym stadzie. Poszłam pod wodospadzik orzeźwić się.
< Harry, dokończ, byłeś to Ty :) >
-Cóż, chcę czuć się bezpiecznie.
- Nie przedstawiłaś się, widzę jesteś nieśmiała- uśmiechnęła się.
- Nazywał się Safianna, wystarczy Safi.
- Jak wiesz jestem tu alfą- pokręciłam głową na znak zrozumiałości.- A na imię mi Nimfadora- nagle ktoś ją zawołał.- Przepraszam, muszę iść- odeszła...
Miałam jakieś dziwne uczucie, niespokojnie obracałam łbem.
- Kto tam?- zapytałam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi na me pytanie.
- Kto tam?- powtórzyłam, nagle zza jaskini usłyszałam głos.
- Nikt interesujący.
-Czyżby?- uniosłam prawą brew do góry i postanowiłam sprawdzić. Nikogo nie było.
- Nie trudź się Safi.
- Skąd znasz moje imię?!- zaniepokoiłam się.
- Nie trudno podsłuchiwać- usłyszałam jak ten ktoś się zaśmiał.
- Szpiegujesz mnie?!
-Zakazane?
- Przysięgam Ci, że za chwilę dowiesz się jak czuć się poszkodowanym!- pogroziłam.
- Grozisz mi?- ironiczny śmiech się powtórzył.
- Nie żartuj sobie.
- Ojejku, boję się.
- Jakbyś nie był takim tchórzem to byś wyszedł od razu!
-Skoro musisz wiedzieć?hmm.. nie to odpada.
- Dlaczego?
- Zostałem polecony- głos wyraził dumę.
- Przez kogo?
- To Cię niech nie interesuje, aha no i będę Cię dręczyć.
- Słuchaj, nie wiem kim jesteś i skąd, ale masz się ode mnie odczepić.
- A idź z tym do Ted...emm.. znaczy się do...
- Tedy? Teda gdzieś tu jest?- nadzieja po chwili umilkła.
- Znaczy się była umowa, że mam się Tobą opiekować, zostanę Twoim aniołem stróżem.
- Co ty nie powiesz? Zatem najpierw muszę poznać przyszłego towarzysza.
- No..dd..dobra niech Ci będzie, a szkoda.. no bo tak fajnie udawać nikogo.
-Nie gadaj bzdur tylko ukaż się!
- Potwierdzam, jestem bardzo groźny! Mam wielkie szpony ostro zakończone, gdy się gniewam bezzwłocznie ich używałam...
- Dobra, dobra chodź no tu!- ukazał się ..mały, czerwony...smok?
-Bu!-małe stworzonko wyglądało wręcz śmiesznie.
- I Ty nazywasz się...
- No ślicznotko, od teraz będę Cię bronić- położył dumnie łapę na sercu.
- A wypchaj się!- odeszłam, on jednak próbował mnie zatrzymywać.
- Czekaj! Nie możesz tak postępować! Co jeżeli oni Cię tu znajdą!- zatrzymałam się.
- Kto?
- ( przełknął ślinę) Shadow i jego wredna paka!
- Jak to?
- No .. bo wiesz, jak tak Ciebie szukałem to..
- Naprowadziłeś ich na ślad?!- chwyciłam go silnie łapą, że aż jego oczy stały się wyłupiaste.
- Puś.....- bronił się.
- Tyle czasu minęło od chwili kiedy udało mi się uciec na dobre- zaczęłam mówić smutnym tonem.. nie na długo- Ale ty!
- Jjja?
- Po licho mi jakiś ochroniarz, kiedy to nie umie zachować swoich śladów!
- Nie wydzieraj się tak...- szepnął cicho.
- A może to Ty jesteś intruzem?!
- Że ja? Nie, ja z takimi się nie zadaję, proszę zostaw mnie!
- Gdyby nie Ty, to ...
- To? To co?
- Czekaj no, co Ci w zamian ofiarowała Teda?
- O co Ci chodzi?
- Przecież Ty nie wyglądasz jak ktoś, komu zależy na porządku i pokoju.
- Ale do jasnej ciasnej, co Ci...
- Ty jesteś Draco, tak?
- Skąd Ty...( spuścił głowę) no tak, to ja.
- Tiaa. Już się spotkaliśmy, mały draniu- uśmiechnęłam się szyderczo.
- Kiedy?
- Nie udawaj!
- Mów jaśniej...
- Chcesz historię? Bardzo proszę, otóż należałeś do gromady Smoczej Rady. Byłeś jako pomocnik, bo nikt tak naprawdę nie chciał przyznać Ci odpowiedzialnego stanowiska, innym słowem.. byłeś ,, Ciapą".
- Ej no ze słownictwem uważaj panienko!- nie zwracałam na to uwagi i ciągnęłam dalej.
- Pewnego razu zgubiłeś Święty Zwój dzięki swoim inteligentną mądrością.
- Czyli?
- Byłeś ciekaw jego zapisków i zabrałeś pewnego wietrznego wieczoru..
- Dobra, dobra.. no mnie wygnali...
- Mieliśmy również Zwój, który był darem od pewnych bogów, zapisane było tam Prawo Pokoju.Po.. wypadku, po roku odnalazłam go.. znaczy się.. Ciebie z nim.
- Słusznie.
- Nie chciałeś go oddać, bo sądziłeś, że tamci Tobie uwierzą i przyjmą Cię z powrotem. To był mojego rodu!
- I tak Twoi już nie żyli...
-O, teraz masz przechlapane!- głośnio zaryczałam i p czym go puściłam, zaczęłam gonić.
- Jjja nie chciaaałem!AAAA
- Zapłacisz mi za to- już startowałam do skoku, gdy nagle...
- Safi?- alfa dziwnie patrzyła się na mnie- co robisz?
- Że co ja...aa, no tak. Już Ci pokażę- sięgnęłam łapą za niewielki głaz,za którym ukrywał się Draco, jednak on szybko wymknął mi się pod nogami. Próbowałam złapać , lecz na daremno...
- Co Ty wyprawiasz??- dopytywała się.
- Chodź no tu głąbie!- wrzasnęłam.
- Do mnie to było?!- Nimfadora nie zauważyła smoczusia.
- Ależ nie, jakże bym mogła!
- A więc?
- Bo mnie się.. no ten..
- Królik ( mała czerwona istotka szepnęła po cichu)
- No właśnie, królik!- ciemna wilczyca popatrzyła na mnie dość dziwnie, po czym odparła...
- Tibi?
- Nie- rzekłam z pełnym luzem i uśmiechem.
- Dobrze.. nie ważne...
- Przejdźmy do rzeczy- przerwałam jej.
- W której sprawie?
- Wydawało mi się, że...
- Tak,tak jak najbardziej. Jak wiesz każdy tu pełni jakąś rolę. Ty również musisz. Dlatego zdecydowałam się, że zostaniesz Strażnikiem Terenów.- Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Następnie wybrałam się do małego źródełka, niczym wodospad w miniaturze, by wziąć szybki "prysznic". Niedaleko owego zdroju dostrzegłam wilka, który najwyraźniej mnie obserwował, gdyż pierwszy raz widział mnie w tym stadzie. Poszłam pod wodospadzik orzeźwić się.
< Harry, dokończ, byłeś to Ty :) >
czwartek, 21 lutego 2013
Od Nimfadory, CD historii Morigan
Wilk zaatakował tornadem, które podążyło w stronę Morigan. Usłyszeliśmy straszny trzask. Podbiegłam do niej, wołając jej imię bo wicher zmalał, pod wpływem mojej mocy. Miała złamaną łapę i była nieprzytomna.
- Ja ją zaniosę do jej jaskini- zawołał Harry, wyłaniając się z krzaków i biegnąc ku nam- Louis i Alex gonią wilka- oznajmił.
- Dobrze, zabierz ją.- odpowiedziałam. Podbiegłam do Dave'a, który stał nadal przy dzieciach.
- Kochanie, zabierz dzieci do jaskini ok?- pokiwał głową- Rose, Mia, umiecie leczyć tak?- zapytałam dzieci Lili i Alexa.
- Tak, chyba tak- odpowiedziała Mia.
- To pomożecie Harremu ją uleczyć?- zapytałam, pokiwały głowami, a w tej samej chwili na polanę wszedł Louis.
- Nie udało mi się go znaleźć- poinformował smutno.
- Ok, nic się nie stało- powiedziałam, po czym zwróciłam się do Rose i Mii.
- To chodźcie ze mną- poszliśmy w stronę jaskini, w której był Harry i nadal nieprzytomna Morigan. Rose podbiegła do jakiejś półki z lekarstwami i podała mi mały flakonik.
- Ona musi to wypić- powiedziała, a ja wlałam poszkodowanej płyn do ust. Mia w tym czasie, pochyliła się nad Morigan. Podniosła łapę i... zaczęła coś mruczeć. Ja i Harry zrobiliśmy zdziwione miny, ale po chwili, aż krzyknęliśmy z pozytywnego zaskoczenia. Złamana łapa Morigan zrosła się!
- Mia! Jak to zrobiłaś- zapytałam oszołomiona.
- Sama nie wiem, pomyślałam, że chcę, żeby Morigan była zdrowa i...- uśmiechnęła się.
- Szacun mała- wyszczerzył zęby Hazza.
- Dzięki wielkoludzie- też się uśmiechnęła- Rose, ciekawe czy ty też to umiesz.
- Nie wiem, mooże.- odpowiedziała.
- Ej to ja mam pomysł- zawołał Harry- może ja sobie coś zrobię, a wy mnie uleczycie?- popatrzyłyśmy na niego jak na psychopatę.
- To chyba nie naj....- było za późno, ten idiota uderzył z całej siły o kamień i zwichnął sobie łapę- CO TY ROBISZ!!??
- Ałaaaa, dobra leczcie to szybko bo boli- zawył.
Rose podbiegła i zrobiła to samo co jej siostra, także go uleczyła. Uśmiechnęła się promiennie
- Eee, nie było tak źle, tylko udawałem, że boli- próbował uratować swą dumę na co ja wybuchłam śmiechem.
- Taaak, taak. To wy idźcie do jaskiń, a ja zostanę z Morigan.- rzekłam.
- No chyba nie, ja zostanę, a wy idźcie- powiedział Harry, próbowałam protestować, ale w końcu uległam i ruszyłam z Rose i Mią ku jaskini
< Morigan albo Harry co się działo później?>
- Ja ją zaniosę do jej jaskini- zawołał Harry, wyłaniając się z krzaków i biegnąc ku nam- Louis i Alex gonią wilka- oznajmił.
- Dobrze, zabierz ją.- odpowiedziałam. Podbiegłam do Dave'a, który stał nadal przy dzieciach.
- Kochanie, zabierz dzieci do jaskini ok?- pokiwał głową- Rose, Mia, umiecie leczyć tak?- zapytałam dzieci Lili i Alexa.
- Tak, chyba tak- odpowiedziała Mia.
- To pomożecie Harremu ją uleczyć?- zapytałam, pokiwały głowami, a w tej samej chwili na polanę wszedł Louis.
- Nie udało mi się go znaleźć- poinformował smutno.
- Ok, nic się nie stało- powiedziałam, po czym zwróciłam się do Rose i Mii.
- To chodźcie ze mną- poszliśmy w stronę jaskini, w której był Harry i nadal nieprzytomna Morigan. Rose podbiegła do jakiejś półki z lekarstwami i podała mi mały flakonik.
- Ona musi to wypić- powiedziała, a ja wlałam poszkodowanej płyn do ust. Mia w tym czasie, pochyliła się nad Morigan. Podniosła łapę i... zaczęła coś mruczeć. Ja i Harry zrobiliśmy zdziwione miny, ale po chwili, aż krzyknęliśmy z pozytywnego zaskoczenia. Złamana łapa Morigan zrosła się!
- Mia! Jak to zrobiłaś- zapytałam oszołomiona.
- Sama nie wiem, pomyślałam, że chcę, żeby Morigan była zdrowa i...- uśmiechnęła się.
- Szacun mała- wyszczerzył zęby Hazza.
- Dzięki wielkoludzie- też się uśmiechnęła- Rose, ciekawe czy ty też to umiesz.
- Nie wiem, mooże.- odpowiedziała.
- Ej to ja mam pomysł- zawołał Harry- może ja sobie coś zrobię, a wy mnie uleczycie?- popatrzyłyśmy na niego jak na psychopatę.
- To chyba nie naj....- było za późno, ten idiota uderzył z całej siły o kamień i zwichnął sobie łapę- CO TY ROBISZ!!??
- Ałaaaa, dobra leczcie to szybko bo boli- zawył.
Rose podbiegła i zrobiła to samo co jej siostra, także go uleczyła. Uśmiechnęła się promiennie
- Eee, nie było tak źle, tylko udawałem, że boli- próbował uratować swą dumę na co ja wybuchłam śmiechem.
- Taaak, taak. To wy idźcie do jaskiń, a ja zostanę z Morigan.- rzekłam.
- No chyba nie, ja zostanę, a wy idźcie- powiedział Harry, próbowałam protestować, ale w końcu uległam i ruszyłam z Rose i Mią ku jaskini
< Morigan albo Harry co się działo później?>
Od Morigan, CD historii Louisa
Byłam na spacerze, gdy nagle przybiegł Alex.
- Morigan! Na nasz teren wszedł jakiś wilk i twierdzi, że jest Twoim bratem – powiedział
- Dobrze, już idę – powiedziałam i pobiegłam za nim. Po chwili dobiegliśmy na polanę. Zobaczyłam tam Nimfadorę, szczeniaki jej i Lili, Dave’a, oraz Harrego i Louisa, stojących w krzakach. Przed Nimfadorą stał wilk. Nie był on moim bratem, ani nikim mi znanym.
- To nie jest mój brat – oznajmiłam wchodząc na polanę
- Tak też myślałam. Więc kim jesteś? – warknęła Nimfadora. Wilk milczał.
- Nim, on nam nie powie. Będziemy musieli wyciągnąć z niego tą informację. – powiedział Louis wychodząc z krzaków. Gdy to mówił, nasza uwaga w znacznej mierze skupiona była na nim. Wilk to wykorzystał. Nim któreś z nas zdążyło zareagować, puścił w naszą stronę wodne tornado, po czym uciekł. Usłyszałam trzask łamanej kości lewej łapy, gdy tornado z ogromną siłą uderzyło we mnie i przyparło do drzewa. Trzymało mnie tam chwilę, po czym ustąpiło. Osunęłam się na ziemię i dopiero wtedy poczułam przeszywający ból w złamanej łapie. Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Potem na polanę padł cień. To Shadow przyleciała, by zobaczyć co się stało. A potem… nic. Obudziłam się w mojej jaskini.
<Co się potem stało? Kto mnie wołał i kto wyniósł mnie z polany?>
- Morigan! Na nasz teren wszedł jakiś wilk i twierdzi, że jest Twoim bratem – powiedział
- Dobrze, już idę – powiedziałam i pobiegłam za nim. Po chwili dobiegliśmy na polanę. Zobaczyłam tam Nimfadorę, szczeniaki jej i Lili, Dave’a, oraz Harrego i Louisa, stojących w krzakach. Przed Nimfadorą stał wilk. Nie był on moim bratem, ani nikim mi znanym.
- To nie jest mój brat – oznajmiłam wchodząc na polanę
- Tak też myślałam. Więc kim jesteś? – warknęła Nimfadora. Wilk milczał.
- Nim, on nam nie powie. Będziemy musieli wyciągnąć z niego tą informację. – powiedział Louis wychodząc z krzaków. Gdy to mówił, nasza uwaga w znacznej mierze skupiona była na nim. Wilk to wykorzystał. Nim któreś z nas zdążyło zareagować, puścił w naszą stronę wodne tornado, po czym uciekł. Usłyszałam trzask łamanej kości lewej łapy, gdy tornado z ogromną siłą uderzyło we mnie i przyparło do drzewa. Trzymało mnie tam chwilę, po czym ustąpiło. Osunęłam się na ziemię i dopiero wtedy poczułam przeszywający ból w złamanej łapie. Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Potem na polanę padł cień. To Shadow przyleciała, by zobaczyć co się stało. A potem… nic. Obudziłam się w mojej jaskini.
<Co się potem stało? Kto mnie wołał i kto wyniósł mnie z polany?>
środa, 20 lutego 2013
Od Louisa, CD Historii Harrego
Lecieliśmy z powrotem na łąkę, po chwili zapytałem:
- Hazza, opowiesz mi coś o sobie?
Spuścił łeb, ale po chwili odpowiedział.
- Moja matka zmarła przy porodzie.- na chwilę przerwał- Urodziłem się ja i moja siostra Katherine, miałbym jeszcze brata, ale mama nie wytrzymała- widać było, że trudno mu o tym mówić, miałem mu powiedzieć, że nie musi o tym opowiadać, ale ciągnął dalej.- Po jakimś roku, w mojej watasze odbyła się wojna z królem ciemności, w której zginął mój ojciec. Udało się uciec tylko mi, mojej siostrze i przyjaciółce mojej mamy. Moja siostra dołączyła do Watahy Gwiazdy Wieczornej, mamy ze sobą dobry kontakt.
- Wow, współczuje stary- odpowiedziałem mu.
- Ehh... to było dawno, a ty powiesz coś o sobie?- zapytał, a ja opowiedziałem mu swoją historię.
- łał, czyli niedawno dowiedziałeś się, że Nimfadora to twoja siostra?- uśmiechnął się.
- Tak, bardzo się cieszę, że spotkałem moją rodzinę- oznajmiłem wesoło.
Po chwili wylądowaliśmy na polanie. Działo się coś dziwnego. Nimfadora stała przed swoimi i Lili szczeniakami warcząc, obok niej stał Dave gotując się do ataku. Na polanie pojawiła się też Morigan i Alex, a my dalej nie wiedzieliśmy o co chodzi.
<Dokończy ktoś? O co chodzi?>
- Hazza, opowiesz mi coś o sobie?
Spuścił łeb, ale po chwili odpowiedział.
- Moja matka zmarła przy porodzie.- na chwilę przerwał- Urodziłem się ja i moja siostra Katherine, miałbym jeszcze brata, ale mama nie wytrzymała- widać było, że trudno mu o tym mówić, miałem mu powiedzieć, że nie musi o tym opowiadać, ale ciągnął dalej.- Po jakimś roku, w mojej watasze odbyła się wojna z królem ciemności, w której zginął mój ojciec. Udało się uciec tylko mi, mojej siostrze i przyjaciółce mojej mamy. Moja siostra dołączyła do Watahy Gwiazdy Wieczornej, mamy ze sobą dobry kontakt.
- Wow, współczuje stary- odpowiedziałem mu.
- Ehh... to było dawno, a ty powiesz coś o sobie?- zapytał, a ja opowiedziałem mu swoją historię.
- łał, czyli niedawno dowiedziałeś się, że Nimfadora to twoja siostra?- uśmiechnął się.
- Tak, bardzo się cieszę, że spotkałem moją rodzinę- oznajmiłem wesoło.
Po chwili wylądowaliśmy na polanie. Działo się coś dziwnego. Nimfadora stała przed swoimi i Lili szczeniakami warcząc, obok niej stał Dave gotując się do ataku. Na polanie pojawiła się też Morigan i Alex, a my dalej nie wiedzieliśmy o co chodzi.
<Dokończy ktoś? O co chodzi?>
wtorek, 19 lutego 2013
Od Lili ( Aishy ) CD mojej historii ;D
Wilk podszedł do mnie i zapytał :
- Kim jesteś ?
- Jestem Aisha . - Odpowiedziałam spokojnie i poważnie .
- Ja jestem Azog alfa tej watahy . Co tu robisz ? - Zapytał zowu .
- Słyszałam ,że mogę dołączyć do tej watahy . - Odpowiedziałam.
- A więc chcesz dołączyć ? - Zapytał .
- To chyba oczywiste . - Przewróciłam oczami .
- A jaki masz żywioł i moce ? - Zapytał . Zastanowiłam się chwilę . Teleportacja niezbyt . Leczenie ? Też nie pasuje .
- Mgła lub inaczej dym . - Odpowiedziałam . PO co to powiedziałam ? Najbardziej mi pasuje , ale go nie mam , a jeśli nawet mam , to nie mam pojęcia co i jak .
- Może nam zademonstrujesz ? I wytłumaczysz o co chodzi ?
- Mogę się zaminiać w dym lub mgłę . A także tworzyć tak ostrą,że nikt - oprócz oczywiście mnie - nic nie widzi . - Powiedziałam i się skupiłam . Musi mi się udać . Nie mogę teraz niczego zknocić ! Po chwili zamieniłam się w dym . Spróbowałam się poruszyć . Wyobraziłam sobie wilka , a ku mojemu zdziwieniu dym , którym teraz byłam zmienił się w mglistą postać wilka . Wszyscy wokół byli pod wrażeniem . Zawyłam i zawisłam chwilę w bezruchu po czym się zamieniłam spowrotem w siebie . A dokładniej Aishę .
- Nieźle . - Powiedział po czym dodał . - Calypso oprowadź Aishę.
Po chwili przyszło jeszcze kilka wilków . Zapewne reszta stada , bo alfa poweidział :
- Poznajcie Aishę .
Potem podeszła do mnie Calypso , a reszta wilków się rozeszła .
- Poczekaj muszę coś załatwić . - Powiedziała , a kiedy mruknęłam "ok" ruszyła gdzieś , a ja poleciałam żeby się spotkać z Nimfadorą . Gdy już pogadałyśmy wróciłam na ziemię. Idealnie . Akurat kiedy wylądowałam Calypso wyszła z krzaków .
- Sory ,że mnie długo nie było . Idziemy ? - Zapytała .
- Prowadź . - Odpowiedziałam . Pokazała mi pare miejsc , a potem moją jaskinię i poszła . Zbliżała się noc więc poszłam spać .
< Ciąg dalszy nastąpi >
- Kim jesteś ?
- Jestem Aisha . - Odpowiedziałam spokojnie i poważnie .
- Ja jestem Azog alfa tej watahy . Co tu robisz ? - Zapytał zowu .
- Słyszałam ,że mogę dołączyć do tej watahy . - Odpowiedziałam.
- A więc chcesz dołączyć ? - Zapytał .
- To chyba oczywiste . - Przewróciłam oczami .
- A jaki masz żywioł i moce ? - Zapytał . Zastanowiłam się chwilę . Teleportacja niezbyt . Leczenie ? Też nie pasuje .
- Mgła lub inaczej dym . - Odpowiedziałam . PO co to powiedziałam ? Najbardziej mi pasuje , ale go nie mam , a jeśli nawet mam , to nie mam pojęcia co i jak .
- Może nam zademonstrujesz ? I wytłumaczysz o co chodzi ?
- Mogę się zaminiać w dym lub mgłę . A także tworzyć tak ostrą,że nikt - oprócz oczywiście mnie - nic nie widzi . - Powiedziałam i się skupiłam . Musi mi się udać . Nie mogę teraz niczego zknocić ! Po chwili zamieniłam się w dym . Spróbowałam się poruszyć . Wyobraziłam sobie wilka , a ku mojemu zdziwieniu dym , którym teraz byłam zmienił się w mglistą postać wilka . Wszyscy wokół byli pod wrażeniem . Zawyłam i zawisłam chwilę w bezruchu po czym się zamieniłam spowrotem w siebie . A dokładniej Aishę .
- Nieźle . - Powiedział po czym dodał . - Calypso oprowadź Aishę.
Po chwili przyszło jeszcze kilka wilków . Zapewne reszta stada , bo alfa poweidział :
- Poznajcie Aishę .
Potem podeszła do mnie Calypso , a reszta wilków się rozeszła .
- Poczekaj muszę coś załatwić . - Powiedziała , a kiedy mruknęłam "ok" ruszyła gdzieś , a ja poleciałam żeby się spotkać z Nimfadorą . Gdy już pogadałyśmy wróciłam na ziemię. Idealnie . Akurat kiedy wylądowałam Calypso wyszła z krzaków .
- Sory ,że mnie długo nie było . Idziemy ? - Zapytała .
- Prowadź . - Odpowiedziałam . Pokazała mi pare miejsc , a potem moją jaskinię i poszła . Zbliżała się noc więc poszłam spać .
< Ciąg dalszy nastąpi >
poniedziałek, 18 lutego 2013
Od Safi
Świat
jest pełen tajemnic, czy on jednak należy do ludzi, czy my wilki
działamy w tej sprawie? Matka Ziemia stworzyła wiele istot, jednak nie
nakazane są rządy dla jednego gatunku. Okazuje się, że też maczamy w tym
palce. Nasze żywioły, jakie posiadamy, mają nad nami przewagę, okazuje
się, to i owo jesteśmy wybrankami wilczych bogów. Jedno stado, wspólna
siła, opora się z ludźmy niszczącymi to co stworzyli dla nas
bogowie-lasy. Przez jeden gatunek istot wyginą nasze rodziny. Agresja
wobec nas, zło, przemoc doprowadziła u nas do wściekłości i choroby
,zakażającej innych, nazywanej.. Virusem.
Pomiędzy światem fantastycznym, a realistycznym narodziło się Dziecko Ciemności, Shadow- wilczy bóg zła mordujący innych chcąc wyrządzić największą krzywdę- Chaos, wraz z jego mrocznym stadem. Stworzony ze zła i światłości. Te dwa składniki mocy nie mogą się zmieszać i żyć ze sobą, więc Shadow wyrwał sobie połowę serca, w której zawartości mieściło się światło i dobro, mieszcząc je w magicznym Flakoniku Życia, której nikt nie mógł znaleźć. Z niedomkniętego flakoniku wyleciała dobra dusza. Uwolnila się ta, którą umieszczono, by pilnować ciemne strony. Była to jego siostra, Bogini Światłości Teda, która odnalazła brata w okrutnej rzezi... W Świętym Lesie żyła sobie gromada wilków z magicznymi mocami. Tam położył swą ciężką, czarną, ranną łapę wyklęty.. Wszyscy zginęli, prócz.. małej wilczki z żywiołem wiatru, którą znalazła Pani Światła. Wychowała, wykarmiła, dała dom, ochronę, miłość. W nastoletnim wieku ćwiczyła z nią jej moce, niechciała, by siła miała nad nią przewagę i niszczyła wszystko. Safianna, bo tak się dziś nazywam... Oblicze zła umilkło, niestety nie na długo. Już wkrótcę wyklęty zacznie mnie szukać, bowiem stara szamanka przepowiedziała mu, że pewna Fioletowa wilczyca, wychowana przez jego wroga żywiołowego, znajdzie flakonik i otworzy. Wówczas uwolnią się wszystkie dobre dusze. Zgromadzi się armia, która poprowadzi i zniszczy go. Shadow wie kim jestem bardziej niż ja siebie. Łączy nas przeszłość w mojej zmarłej rodzinie nie włączając jedynie wojnę... Mój cel to odnalezienie się w świecie, który jest dla mnie złowrogi... |
|
Nowy członek!
Imię: Yoshike
Płeć: samiczka
Wiek: 1,6 (nieśmiertelny)
Żywioł: powietrze.
Moce: potrafi rozpętać huragan,czyta w myślach,umie latać.
Charakter: miła,pomocna,romantyczna czasem agresywna
Rodzina:...
Historia: Uciekając z zapalonego lasu jej rodzice zginęli. Cudem udało jej się przeżyć
Partner: szuka
Przyjaciele: nie ma
Towarzysz: Shige
Stanowisko: Wojownik
Pozycja: Delta
Właściciel: mikrobot
Od Harrego
Wataha Świetlanych Dusz jest fajna- stwierdziłem po poznaniu kilku osób. Na pewno będzie mi tu dobrze. Szedłem w stronę jeziora zamyślony, gdy nagle wpadłem na jakiegoś wilka. Przewróciliśmy się na ziemię.
- Auuu- krzyknąłem.
- Ała, musisz bardziej uważać- uśmiechnął się, nieznajomy- jak masz na imię?
- Harry, dla kumplów Hazza- jestem tu nowy, a ty jak się zwiesz?- wyszczerzyłem do niego zęby.
- Louis, a dla kumplów Lou- też się zaśmiał.- Dokąd idziesz?
- Nudziło mi się i chciałem się przejść- odpowiedziałem.
- To chodź za mną- powiedział, po czym zapytał świdrując mnie wzrokiem- Bo latać nie umiesz, co?
Postanowiłem mu to po prostu udowodnić, oderwałem łapy od ziemi i wzleciałem w górę.
- Woow, nie jestem jedyny, który lata bez skrzydeł!- wykrzyknął i po chwili lecieliśmy. Rozpoznałem w góry jedną z alf- Nimfadorę, zrozumiałem, że to do niej lecimy. Wylądowaliśmy jej tuż przed nosem.
- Cześć siostra!- Zawołał Lou z uśmiechem. Czyli byli rodzeństwem
- Cześć- odpowiedziała, po chwili zwróciła uwagę na mnie- Ty jesteś Harry tak?
- Tak, pani- odpowiedziałem.
- Czy wszyscy muszą tak zaczynać? - wymamrotała, wznosząc oczy ku niebu. Ja i Lou wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili dodała- Jestem NIMFADORA, błagam nie mów do mnie pani.
W czasie gdy to mówiła, uklękła i udawała, że się modli, na co ja i jej brat zaczęliśmy się brechtać i tarzać po trawie ze śmiechu.
- Wiesz jak wilków rozbawić- skomentował Lou, a ja zawtórowałem mu okrzykiem.
- Się wie- wyszczerzyła zęby Nim.- Louis, co chciałeś?
- No bo... co ty na to, żeby w końcu przesłuchać tego wilka, który siedzi w klatce?.- zapytał, nie wiedziałem o co chodzi, ale nie ważne.
- O rany, zupełnie o nim zapomniałam!- zawołała.- A może poczekamy, aż Lili skoń...- przerwała w pół zdania- aż Lili się znajdzie?
- No ok- odpowiedział smutno.- Ale będę przy tym!
- Taaak, taaaak, będziesz- odpowiedziała, sam nie wiem jak, czy ironicznie czy normalnie.
- I mojego nowego kumpla też weźmiemy!- dodał, klepiąc mnie po karku.
Nimfadora zaśmiała się, ale nie zaprzeczyła. Ruszyliśmy z powrotem nad jezioro. Po chwili Louis zapytał:
<O co zapytałeś?>
- Auuu- krzyknąłem.
- Ała, musisz bardziej uważać- uśmiechnął się, nieznajomy- jak masz na imię?
- Harry, dla kumplów Hazza- jestem tu nowy, a ty jak się zwiesz?- wyszczerzyłem do niego zęby.
- Louis, a dla kumplów Lou- też się zaśmiał.- Dokąd idziesz?
- Nudziło mi się i chciałem się przejść- odpowiedziałem.
- To chodź za mną- powiedział, po czym zapytał świdrując mnie wzrokiem- Bo latać nie umiesz, co?
Postanowiłem mu to po prostu udowodnić, oderwałem łapy od ziemi i wzleciałem w górę.
- Woow, nie jestem jedyny, który lata bez skrzydeł!- wykrzyknął i po chwili lecieliśmy. Rozpoznałem w góry jedną z alf- Nimfadorę, zrozumiałem, że to do niej lecimy. Wylądowaliśmy jej tuż przed nosem.
- Cześć siostra!- Zawołał Lou z uśmiechem. Czyli byli rodzeństwem
- Cześć- odpowiedziała, po chwili zwróciła uwagę na mnie- Ty jesteś Harry tak?
- Tak, pani- odpowiedziałem.
- Czy wszyscy muszą tak zaczynać? - wymamrotała, wznosząc oczy ku niebu. Ja i Lou wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili dodała- Jestem NIMFADORA, błagam nie mów do mnie pani.
W czasie gdy to mówiła, uklękła i udawała, że się modli, na co ja i jej brat zaczęliśmy się brechtać i tarzać po trawie ze śmiechu.
- Wiesz jak wilków rozbawić- skomentował Lou, a ja zawtórowałem mu okrzykiem.
- Się wie- wyszczerzyła zęby Nim.- Louis, co chciałeś?
- No bo... co ty na to, żeby w końcu przesłuchać tego wilka, który siedzi w klatce?.- zapytał, nie wiedziałem o co chodzi, ale nie ważne.
- O rany, zupełnie o nim zapomniałam!- zawołała.- A może poczekamy, aż Lili skoń...- przerwała w pół zdania- aż Lili się znajdzie?
- No ok- odpowiedział smutno.- Ale będę przy tym!
- Taaak, taaaak, będziesz- odpowiedziała, sam nie wiem jak, czy ironicznie czy normalnie.
- I mojego nowego kumpla też weźmiemy!- dodał, klepiąc mnie po karku.
Nimfadora zaśmiała się, ale nie zaprzeczyła. Ruszyliśmy z powrotem nad jezioro. Po chwili Louis zapytał:
<O co zapytałeś?>
Od Morigan
Gdy
się obudziłam, poszłam do lasu coś zjeść. Upolowałam zająca, choć żal
mi go było, bo gdy zmieniam się w jakieś zwierzę zaczynam po części
rozumować jak ono. Zjadłam i poszłam nad jezioro się napić. Tam
spotkałam Alexa.
- Cześć, co u Ciebie? Gdzie Lilia? – spytałam - Yyy, nie wiem. Pewnie zbiera zioła – odpowiedział, ale widziałam, że coś jest nie tak. - Na pewno? – upewniłam się - T-tak, pewnie niedługo wróci. Ja już może pójdę… Cześć! – powiedział i poszedł. - Masz bardzo zdolne Alfy – usłyszałam głos za sobą. Obróciłam się i zobaczyłam Neneke. - Nie strasz mnie! – krzyknęłam – A czym zaskarbiły sobie Twoje uznanie? – spytałam - Druga Alfa, chyba Lilia… Tak, Lilia, przemieniła się w czarnego wilka, przybrała imię Aisha i szpieguje w naszej watasze. Naprawdę, zdolna. – odpowiedziała - Jest w tej watasze?! A ty skąd to niby wiesz? – spytałam podejrzliwie - Potrafię stać się… niewidzialna. Nie patrz tak na mnie, mówiłam że się dużo nauczyłam! A, i nie ma potrzeby byś też tam szła, świetnie sobie radzi. – odparła - Dobra, ale skąd ma wiedzieć które wilki są po naszej stronie? – spytałam - Przekażę jej. Kogo polecić? - Oromisa, Glaedra, Aurorę, Sarę i Saphirę. I oczywiście naszą rodzinkę. Niech uważa na Calypso, bardzo łatwo eliminuje wszystkich, którzy nie chcą z nią trzymać. I niech wraca szybko – odpowiedziałam jednym tchem. - Tęsknisz za Saphirą, co? – spytała Neneke - Była moja najbliższą przyjaciółką. To przekażesz Lili wiadomość? - Tak, już lecę. Przekazać coś Saphirze? - Powiedz jej, że tęsknię. Leć już, dziękuję! – powiedziałam - Dla ciebie wszystko – powiedziała i wystartowała w niebo. Odprowadziłam ją wzrokiem, napiłam się i wróciłam do jaskini. Po drodze spotkałam Harrego. - Kim jesteś i co tu robisz? – spytał - To ja, Morigan, spotkaliśmy się wczoraj, nie poznajesz mnie? – odparłam zdziwiona - Nie ty, ten za tobą! – wykrzyknął. Obróciłam się błyskawicznie. Zobaczyłam dużego, czarnego smoka, spoglądającego to na mnie, to na Harrego. - Ach, spokojnie, to tylko Shadow, moja dawna towarzyszka. – powiedziałam i zwróciłam się do Shadow: - Urosłaś – ona odpowiedziała mruknięciem. - Na pewno jest niegroźna? – spytał Harry. - Tak, nie ma się czego obawiać – powiedziałam na co Shadow odpowiedziała głośnym ryknięciem, od którego zjeżyła mi się sierść na karku. – Powiedziała, że tylko gdy jej się to podoba. – powiedziałam z uśmiechem do Harrego. Dopiero teraz zauważyłam małego tygryska, chowającego się za nim. - Och, to Zayn mój towarzysz – wyjaśnił - Miło mi poznać. – powiedziałam do Zayna, na co on się uśmiechnął. - Muszę już chyba iść, przygotować Shadow posłanie – powiedziałam – Do zobaczenia! - Do zobaczenia! – krzyknął Harry na co Zayn odpowiedział miauknięciem. Poszłam więc do mojej jaskini. Po drodze rozmawiałam z Shadow. - Co cię tu sprowadza? – spytałam - Nie mogłam dłużej bez ciebie wytrzymać – odpowiedziała - Pomożesz mi zrobić dla ciebie posłanie? - Tak – poszłyśmy więc nazbierać gałęzi na posłanie. Ja zbierałam gałęzie, po pół godzinie pojawiła się Shadow z wielką brzozą w pysku. - Po co ci to? – spytałam. Ona jednak nie raczyła odpowiedzieć. Gdy dotarłyśmy do jaskini, zobaczyłam, że przed nią leży już ze dwadzieścia brzózek. Shadow zaczęła je opierać o jedną ze ścian jaskini i po chwili powstał ogromny szałas mogący pomieścić dwa duże smoki plus ze trzy młode. - Mam spać z tobą, prawda? – spytałam, choć już znałam odpowiedź - Tak - Dobra, z mojej jaskini zrobię jeszcze większą pracownię i szpital. – odpowiedziałam i poszłam z Shadow na spacer.
Oto jej towarzyszka:
|
|
niedziela, 17 lutego 2013
Od Alexa CD Histori Nimfadory
Poczułem ulgę kiedy usłyszałem wszystko od Nimfadory . Szybko wróciliśmy do domu , a ona męczyła się z zamienieniem spowrotem z 5 minut . Kiedy wróciłem do domu opowiedziałem wszystko Mii i Rose , a one się zasmuciły ,że nie poznały własnej mamy . Długo musiałem je pocieszać . A później wytłumaczyć Lisie . Ale uzgodniliśmy z Nimfadorą ,że nie powiemy gdzie jest Lilia . Aby komuś nie przyszło namyśl ją odwiedzić . Kiedy położyłem się spać przypomniałem sobie jak tamten wilk patrzył na moją ukochaną i pomyślałem : " Niech tylko spróbuje się do niej przystawić . A poczuje smak mojej łapy . Oj nich spróbuję chociaż ją tknąć to ja mu pokażę gdzie sarny zimują . " Z takimi myślami zasnąłem . A rano poleciałem sprawdzić co tam u niej ( oczywiście jako motyl ) . On się na nią patrzył ! A dokładniej pochłaniał ją wzrokiem ! Mało brakowało , a bym poleciał i mu zmasakrował twarz . Ale się jakoś powstrzymałem i wróciłem .
- Widziałeś Lilię ? - Zapytała Yuki .
- Nie wiem gdzie ona jest . - Odpowiedziałem , z prawdziwym zmartwieniem . Później spotkałem Morigan , która była bardziej dociekliwa . Ale postanowiłem jej nic nie zdradzać .
< Dokończysz ? >
- Widziałeś Lilię ? - Zapytała Yuki .
- Nie wiem gdzie ona jest . - Odpowiedziałem , z prawdziwym zmartwieniem . Później spotkałem Morigan , która była bardziej dociekliwa . Ale postanowiłem jej nic nie zdradzać .
< Dokończysz ? >
Od Nimfadory, CD historii Alexa
Jaka ja porąbana!? Jak można nie rozpoznać własnej, najlepszej przyjaciółki!? Na dodatek ją gonić! Jestem taką idiotką, że aż sama żałuję, że się urodziłam. Idiotka, idiotka,idiotka- powtarzałam w myślach. Najgłupsza wilczyca świata. Żal mi samej siebie, ale trzeba działać, potem się postrzelę, skoczę z mostu itd. Trzeba ją znaleźć.
- Alex, lecimy!- zawołałam lecąc. Po chwili lotu zauważyłyśmy ją. Stała pomiędzy jakimiś innymi wilkami! Chciałabym być teraz jakimś małym zwierzęciem, żebym mogła zobaczyć o co chodzi. Nagle stało się coś dziwnego. Poczułam jak się zmniejszam! Alex wydał z siebie zduszony okrzyk.
- Nimfadoro! Ty zmieniłaś się w motyla!- wykrzyknął.
- CO!?- zapytałam zadziwiona.
Spróbowałam się jakoś zobaczyć, miałam piękne, fioletowe, motyle skrzydła, motyle ciało, motyle wszystko!
- Alex, lecę zobaczyć o co chodzi z Lilią, co ona robi w tej watasze- oznajmiłam, a on nie zdążył zareagować, bo już leciałam w dół. Usłyszałam głosy.
- Poznajcie Aishę- powiedział jakiś wilk.
Pewnie Lilia podała im fałszywe imię. Podleciałam do jej ucha.
- Lili, to ja, Nimfadora, chodź gdzieś na ubocze- wyszeptałam tak, że nikt nie mógł tego usłyszeć oprócz niej.
Zrobiła zdziwioną minę i lekko kiwnęła pyskiem. Poleciałam w górę do Alexa.
- Już jestem!- powiedziałam, bo był tak zamyślony, że tego nie zauważył.
- I co?
- Mam się z nią spotkać za chwilę- opowiedziałam i poleciałam spowrotem w dół. Usłyszałam jak Lili/ Aisha mówi do nich:
- Pójdę się przejść- powiedziała, idąc w stronę jakiegoś lasu, zauważyłam, że alfa tej watahy oprowadza ją wzrokiem. Poszybowałam w dół i znalazłam się obok niej. Kiedy podleciałyśmy dalej postanowiłam z nią porozmawiać.
- Lili, czy to naprawdę ty?- zapytałam.
- Tak Nimfadoro, nie wiem jak to zrobiłam, ale zmieniłam się w innego wilka, ale... jak zrobiłaś to, że jesteś motylem!? - wytrzeszczyła oczy.
- Też nie wiem, po prostu pomyślałam, że dobrze by było być jakimś małym, latającym zwierzęciem i... oto jestem!- odpowiedziałam.- tylko jak spowrotem zmienić się w wilka i jak ty się zmienisz w siebie? - dodałam.
- Nie wiem, ale wiesz co? Może mogłabym ich po szpiegować? To jest przecież ta wroga wataha, która nas napadała! A pod moim wyglądem nie będą nic podejrzewać- oznajmiła.
- To genialny pomysł!- wykrzyknęłam.
- Dzięki, ja już idę, nie mogą się niczego domyślać- powiedziała wracając- jutro, w tym samym miejscu, o tej samej porze!
- Dobrze!- zawołałam wzbijając się w powietrze. Po chwili byłam koło Alexa.
- I co?- zapytał, widać było, że jest ciekawy.
< Alex, dokończ>
- Alex, lecimy!- zawołałam lecąc. Po chwili lotu zauważyłyśmy ją. Stała pomiędzy jakimiś innymi wilkami! Chciałabym być teraz jakimś małym zwierzęciem, żebym mogła zobaczyć o co chodzi. Nagle stało się coś dziwnego. Poczułam jak się zmniejszam! Alex wydał z siebie zduszony okrzyk.
- Nimfadoro! Ty zmieniłaś się w motyla!- wykrzyknął.
- CO!?- zapytałam zadziwiona.
Spróbowałam się jakoś zobaczyć, miałam piękne, fioletowe, motyle skrzydła, motyle ciało, motyle wszystko!
- Alex, lecę zobaczyć o co chodzi z Lilią, co ona robi w tej watasze- oznajmiłam, a on nie zdążył zareagować, bo już leciałam w dół. Usłyszałam głosy.
- Poznajcie Aishę- powiedział jakiś wilk.
Pewnie Lilia podała im fałszywe imię. Podleciałam do jej ucha.
- Lili, to ja, Nimfadora, chodź gdzieś na ubocze- wyszeptałam tak, że nikt nie mógł tego usłyszeć oprócz niej.
Zrobiła zdziwioną minę i lekko kiwnęła pyskiem. Poleciałam w górę do Alexa.
- Już jestem!- powiedziałam, bo był tak zamyślony, że tego nie zauważył.
- I co?
- Mam się z nią spotkać za chwilę- opowiedziałam i poleciałam spowrotem w dół. Usłyszałam jak Lili/ Aisha mówi do nich:
- Pójdę się przejść- powiedziała, idąc w stronę jakiegoś lasu, zauważyłam, że alfa tej watahy oprowadza ją wzrokiem. Poszybowałam w dół i znalazłam się obok niej. Kiedy podleciałyśmy dalej postanowiłam z nią porozmawiać.
- Lili, czy to naprawdę ty?- zapytałam.
- Tak Nimfadoro, nie wiem jak to zrobiłam, ale zmieniłam się w innego wilka, ale... jak zrobiłaś to, że jesteś motylem!? - wytrzeszczyła oczy.
- Też nie wiem, po prostu pomyślałam, że dobrze by było być jakimś małym, latającym zwierzęciem i... oto jestem!- odpowiedziałam.- tylko jak spowrotem zmienić się w wilka i jak ty się zmienisz w siebie? - dodałam.
- Nie wiem, ale wiesz co? Może mogłabym ich po szpiegować? To jest przecież ta wroga wataha, która nas napadała! A pod moim wyglądem nie będą nic podejrzewać- oznajmiła.
- To genialny pomysł!- wykrzyknęłam.
- Dzięki, ja już idę, nie mogą się niczego domyślać- powiedziała wracając- jutro, w tym samym miejscu, o tej samej porze!
- Dobrze!- zawołałam wzbijając się w powietrze. Po chwili byłam koło Alexa.
- I co?- zapytał, widać było, że jest ciekawy.
< Alex, dokończ>
Od Alexa
Kiedy Córeczki opowiedziały mi co się stało przeraziłem się . Gdzie jest Lilia ? Muszę iść do Nimfadory , bo ... bo ona lepiej zna Lilię i może wyczuje jej aurę . Zostawiłem dzieci i pobiegłem do niej stała na polanie i oczymś rozmyślała . Opowiedziałem jej wszystko co wiedziałem , a ona powiedziała :
- Czemu tego nie zrozumiałam wcześniej ? - Zapytała z żalem i poleciała . Wystartowałem za nią leciała ode mnie szybciej , ale w końcu ją dogoniłem .
- O co chodzi ? - Zapytałem .
- O ten tramwaj co nie chodzi . - odpowiedziała ze złością . Nic nie rozumiałem .
- Tylko ty mi możesz powiedzieć o co chodzi . - Powiedziałem błagalnym tonem .
- Nie jestem pewna ...
- Proszę ....
- Sądzę ,że się zamieniła w czarną wilczyce , a ja dopiero teraz zrozumiałam ,że to ona . - Powiedziała z wyrzutem .
- To nie twoja wina . Teraz jest wojna nie łatwo jest teraz o skupienie . Nawet Mia i Rose jej nie poznały nie martw się .
- Ale powinnam ją poznać ...
- Tak powinnaś . Gdybyś była jasnowidzem . To ,że poznałaś ją teraz świadczy ,że jesteście najlepszymi przyjaciółkami . I dzięki tobie i temu może uda nam się ją znaleźć ... - Powiedziałem .
- No dobra chodźmy .
< Co dalej ? >
- Czemu tego nie zrozumiałam wcześniej ? - Zapytała z żalem i poleciała . Wystartowałem za nią leciała ode mnie szybciej , ale w końcu ją dogoniłem .
- O co chodzi ? - Zapytałem .
- O ten tramwaj co nie chodzi . - odpowiedziała ze złością . Nic nie rozumiałem .
- Tylko ty mi możesz powiedzieć o co chodzi . - Powiedziałem błagalnym tonem .
- Nie jestem pewna ...
- Proszę ....
- Sądzę ,że się zamieniła w czarną wilczyce , a ja dopiero teraz zrozumiałam ,że to ona . - Powiedziała z wyrzutem .
- To nie twoja wina . Teraz jest wojna nie łatwo jest teraz o skupienie . Nawet Mia i Rose jej nie poznały nie martw się .
- Ale powinnam ją poznać ...
- Tak powinnaś . Gdybyś była jasnowidzem . To ,że poznałaś ją teraz świadczy ,że jesteście najlepszymi przyjaciółkami . I dzięki tobie i temu może uda nam się ją znaleźć ... - Powiedziałem .
- No dobra chodźmy .
< Co dalej ? >
Od Morigan, CD historii Yuki
- Co się stało? – spytała Safi.
- Nie wiem, może coś się jej przykrego przypomniało. Chodź, oprowadzę Cię. – odpowiedziałam. Oprowadziłam ją więc po watasze i przedstawiłam członków. Potem zaprowadziłam ją do jej jaskini i poszłam do swojej. Po drodze spotkałam Lunę.
- Cześć! – krzyknęła od razu.
- Cześć, idziesz może do Yuki? – spytałam
- Tak, a co?
- Przekażesz jej, żeby do mnie przyszła?
- Pewnie
- Będę czekać u siebie. – powiedziałam i poszłam do swojej jaskini. Po drodze spotkałam Luckiego.
- Cześć, co u Ciebie? – spytałam
- Dobrze, nie widziałaś może Nekare? – powiedział.
- Nie, chyba postanowiła opuścić watahę.
- Szkoda… To do zobaczenia! – krzyknął i odbiegł. Zaczęłam iść dalej. Po chwili wyczułam innego wilka. Zatrzymałam się i powiedziałam:
- Wyjdź łaskawie z krzaków i pokarz się!
- Tylko spokojnie! Chcę dołączyć do Twojej watahy. Mam na imię Harry. – powiedział wilk
- W takim razie chodź. Jestem Morigan – powiedziałam i zaprowadziłam go do Nimfadory. Zostawiłam go tam i pobiegłam do jaskini. Tym razem doszłam tam bez zatrzymywania. Ledwo weszłam, zajęłam się robieniem odtrutki dla Yuki. Ledwo skończyłam, a pojawiła się z Luną.
- Czemu mnie wezwałaś? – spytała Yuki.
- Ta trucizna z kaktusów długo będzie się utrzymywać w Twoim ciele, dlatego co jakiś czas musisz brać odtrutkę. Masz, wypij. – powiedziałam i podałam jej odtrutkę.
- Morigan, czy przy tej truciźnie mogę wymiotować? – spytała Yuki gdy już wypiła.
- Nie powinnaś, ale możliwe że tak. Czekaj, zbadam Cię – odpowiedziałam i zaczęłam ją badać. – Przez truciznę niewiele mogę stwierdzić, ale Lili powinna ci dokładnie powiedzieć co jeszcze ci dolega. Jest lepszym i bardziej doświadczonym uzdrowicielem niż ja.- dodałam z uśmiechem po zbadaniu jej.
- Dobra idę do niej. Dzięki, pa! – powiedziała Yuki i razem z Luną wyszły. Padłam na posłanie zmęczona i od razu zasnęłam.
- Nie wiem, może coś się jej przykrego przypomniało. Chodź, oprowadzę Cię. – odpowiedziałam. Oprowadziłam ją więc po watasze i przedstawiłam członków. Potem zaprowadziłam ją do jej jaskini i poszłam do swojej. Po drodze spotkałam Lunę.
- Cześć! – krzyknęła od razu.
- Cześć, idziesz może do Yuki? – spytałam
- Tak, a co?
- Przekażesz jej, żeby do mnie przyszła?
- Pewnie
- Będę czekać u siebie. – powiedziałam i poszłam do swojej jaskini. Po drodze spotkałam Luckiego.
- Cześć, co u Ciebie? – spytałam
- Dobrze, nie widziałaś może Nekare? – powiedział.
- Nie, chyba postanowiła opuścić watahę.
- Szkoda… To do zobaczenia! – krzyknął i odbiegł. Zaczęłam iść dalej. Po chwili wyczułam innego wilka. Zatrzymałam się i powiedziałam:
- Wyjdź łaskawie z krzaków i pokarz się!
- Tylko spokojnie! Chcę dołączyć do Twojej watahy. Mam na imię Harry. – powiedział wilk
- W takim razie chodź. Jestem Morigan – powiedziałam i zaprowadziłam go do Nimfadory. Zostawiłam go tam i pobiegłam do jaskini. Tym razem doszłam tam bez zatrzymywania. Ledwo weszłam, zajęłam się robieniem odtrutki dla Yuki. Ledwo skończyłam, a pojawiła się z Luną.
- Czemu mnie wezwałaś? – spytała Yuki.
- Ta trucizna z kaktusów długo będzie się utrzymywać w Twoim ciele, dlatego co jakiś czas musisz brać odtrutkę. Masz, wypij. – powiedziałam i podałam jej odtrutkę.
- Morigan, czy przy tej truciźnie mogę wymiotować? – spytała Yuki gdy już wypiła.
- Nie powinnaś, ale możliwe że tak. Czekaj, zbadam Cię – odpowiedziałam i zaczęłam ją badać. – Przez truciznę niewiele mogę stwierdzić, ale Lili powinna ci dokładnie powiedzieć co jeszcze ci dolega. Jest lepszym i bardziej doświadczonym uzdrowicielem niż ja.- dodałam z uśmiechem po zbadaniu jej.
- Dobra idę do niej. Dzięki, pa! – powiedziała Yuki i razem z Luną wyszły. Padłam na posłanie zmęczona i od razu zasnęłam.
Od Lili Przemiana
Rano poszłam z Mią i Rose żeby nauczyć je paru rzeczy . Kiedy już trochę potrenowałyśmy , a one zaczęły się bawić położyłam się i zamknęłam oczy . Nie wiem czemu zaczęłam sobie wyobrażać wilczycę . Nie wiem czemu . Wymyśliłam czarną wilczycę z czarnymi skrzydłami , a potem szczegóły . Gdy skończyłam poczułam dziwne uczucie . Potem wstałam . Mia i Rose zaczęły na mnie patrzeć po czym zapytały :
- Kim jesteś ?
- Nie poznajecie mnie ? Przecież to ja Lilia , wasza mama .- Odpowiedziałam spokojnie .
- Nasza mama jest biała , a ty czarna . - Odpowiedziała spokojnie Mia .
- Co ? - Zapytałam i podleciałam do jeziorka . Gdy tam spojrzałam zatkało mnie . Byłam wilczycą , którą sobie wyobraziłam .
- Kim jesteś ? - Zawarczała Rose . A po moim braku odpowiedzi skoczyła na mnie . Zrobiłam unik i odleciałam . Nie będę się bić z własnymi dziećmi . Nie goniły mnie . Pobiegły po pomoc . Po chwili poleciałam na łąkę i dalej pobiegłam do jaskini Nimfadory. Zauważyła mnie i Yuki i Louis .
- Kim jesteś ? - Krzyknęła . Ale ja nic nie ogpowiedziałam i biegłam .
- Zatrzym się .
- A mi uwierzycie kim jestem ? - Zapytałam przez łzy .
- Zależy . A kim jesteś ? - Zapytała ostro Yuki .
- Jestem Lilia . Poznajesz mnie ? - Odpowiedziałam pytaniem.
- Nie . Ja Cię nie znam .
Czułam się opuszczona przez wszystkich . Czy już drugi raz stracę wszystko ? Chwila . Teleportowałam się do Nimfadory . Była sama .
- Kim jesteś ? - Krzyknęła . Nie mogła mnie poznać . Moja aura też się zmieniła po zmianie wyglądu .
- To ja Lilia ! - Krzyknęłam ze łzami .
- To niemożliwe ! Mów prawdę ! - Krzyknęła ze złością Nimfadora , a ja juz nie wytrzymałam . Pobiegłam przed siebie . Nic nie wiedziałam przez łzy . Tym razem jestem całkiem sama. Nimfadora zaczęła mnie gonić . Wzleciałam . Byłam od niej szybsza . Teraz także . Uciekłam . Poleciałam na szczyt wodospadu . Zbliżała się noc więc poszłam spać . Obudziłam się rano . Obudził mnie szmer w krzaku .
- Kto tam ? - Zapytałam warcząc .
- Jestem Oromis , a ty ? - odpowiedział .
- Jestem ... - Chwilę się zmyśliłam . Przecież nie jestem już Lilią .- Aisha .
- Co tu robisz ? - Zapytał .
- Nie widać ? Siedzę . - Powiedziałam ostro .
- A czemu siedzisz tu , a nie tam ? - Zapytał pokazując w dół na moją ( a może już nie ? ) watahę . - Nie należysz do ich watahy ?
- Nie ... - Westchnęłam .
- Może chcesz dołączyć do naszej ? - Zapytał .
- No nie wiem . Może najpierw poznam resztę ? - Zapytałam .
- Chodź przedstawię Ci resztę . - Powiedział i dodał - Chodź za mną .
Po dość długim spacerze doszliśmy do tej watahy . To ... to ... ja byłam na terenie wrogiej watahy ! Chyba powinnam pobawić się w szpiega i wrócić ... jeśli mi się uda do domu .Byłam przygnębiona . Nagle podszedł do mnie jakiś wilk najwidoczniej alfa ...
< ciąg dalszy nastąpi >
Ja po przemianie :
- Kim jesteś ?
- Nie poznajecie mnie ? Przecież to ja Lilia , wasza mama .- Odpowiedziałam spokojnie .
- Nasza mama jest biała , a ty czarna . - Odpowiedziała spokojnie Mia .
- Co ? - Zapytałam i podleciałam do jeziorka . Gdy tam spojrzałam zatkało mnie . Byłam wilczycą , którą sobie wyobraziłam .
- Kim jesteś ? - Zawarczała Rose . A po moim braku odpowiedzi skoczyła na mnie . Zrobiłam unik i odleciałam . Nie będę się bić z własnymi dziećmi . Nie goniły mnie . Pobiegły po pomoc . Po chwili poleciałam na łąkę i dalej pobiegłam do jaskini Nimfadory. Zauważyła mnie i Yuki i Louis .
- Kim jesteś ? - Krzyknęła . Ale ja nic nie ogpowiedziałam i biegłam .
- Zatrzym się .
- A mi uwierzycie kim jestem ? - Zapytałam przez łzy .
- Zależy . A kim jesteś ? - Zapytała ostro Yuki .
- Jestem Lilia . Poznajesz mnie ? - Odpowiedziałam pytaniem.
- Nie . Ja Cię nie znam .
Czułam się opuszczona przez wszystkich . Czy już drugi raz stracę wszystko ? Chwila . Teleportowałam się do Nimfadory . Była sama .
- Kim jesteś ? - Krzyknęła . Nie mogła mnie poznać . Moja aura też się zmieniła po zmianie wyglądu .
- To ja Lilia ! - Krzyknęłam ze łzami .
- To niemożliwe ! Mów prawdę ! - Krzyknęła ze złością Nimfadora , a ja juz nie wytrzymałam . Pobiegłam przed siebie . Nic nie wiedziałam przez łzy . Tym razem jestem całkiem sama. Nimfadora zaczęła mnie gonić . Wzleciałam . Byłam od niej szybsza . Teraz także . Uciekłam . Poleciałam na szczyt wodospadu . Zbliżała się noc więc poszłam spać . Obudziłam się rano . Obudził mnie szmer w krzaku .
- Kto tam ? - Zapytałam warcząc .
- Jestem Oromis , a ty ? - odpowiedział .
- Jestem ... - Chwilę się zmyśliłam . Przecież nie jestem już Lilią .- Aisha .
- Co tu robisz ? - Zapytał .
- Nie widać ? Siedzę . - Powiedziałam ostro .
- A czemu siedzisz tu , a nie tam ? - Zapytał pokazując w dół na moją ( a może już nie ? ) watahę . - Nie należysz do ich watahy ?
- Nie ... - Westchnęłam .
- Może chcesz dołączyć do naszej ? - Zapytał .
- No nie wiem . Może najpierw poznam resztę ? - Zapytałam .
- Chodź przedstawię Ci resztę . - Powiedział i dodał - Chodź za mną .
Po dość długim spacerze doszliśmy do tej watahy . To ... to ... ja byłam na terenie wrogiej watahy ! Chyba powinnam pobawić się w szpiega i wrócić ... jeśli mi się uda do domu .Byłam przygnębiona . Nagle podszedł do mnie jakiś wilk najwidoczniej alfa ...
< ciąg dalszy nastąpi >
Ja po przemianie :
Ogłoszenie
Przez około 10 dni Yuki , Victoria i Dave nie będą mogli pisać opowiadań . Dlatego proszę nie pisać :
< Yuki / Dave/ Victoria Dokończysz ? >
Dziękuję za uwagę :D
< Yuki / Dave/ Victoria Dokończysz ? >
Dziękuję za uwagę :D
Nowy członek!
Imię: Harry
Płeć: samiec
Wiek: 2,5 roku( nieśmiertelny)
Żywioł: Szybkość
Moce: Biega i atakuje tak szybko, że można go nie zauważyć. Umie też latać, choć nie ma skrzydeł.
Charakter: Miły, romantyczny, zabawny, odważny, męski, potrafi pokazać pazur, lojalny.
Rodzina: Żyje tylko siostra- Katherine.
Historia: Matka zginęła przy porodzie, ojciec został zabity przez króla ciemności.
Partner: Do wzięcia :D
Towarzysz: Zayn
Przyjaciele: Safi i Louis
Stanowisko: Szpieg
Pozycja: Delta
Właściciel: natka1859
Od Yuki
Z jaskini nie mogłam się ruszyć, bo mój "kochany" Louis wziął sobie do serca słowa Lili. Czułam się jak w więzieniu.
- Louis, nie chcesz się czegoś napić?
- Nie, będę czekać razem z tobą-powiedział, ale wiedziałam, że to nie była troska o mnie, bo wiedział, że chcę się wymknąć. - Ale ja chcę pić!- powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Louis cofnął się nieco. W tej chwili do jaskini weszła Victoria. - Louis, Alex zaprosił Cię do siebie. Chyba męskie spotkanie.- powiedziała i mrugnęła do mnie. Louis tego nie zauważył: - Zajmij się nią i uważaj, żeby nie uciekła. - Oczywiście, Louis, a teraz idź- wygoniła go. Gdy poszedł, poczułam się słabo. - Vicki, chce mi się wymiotować. - Na pewno?-zapytała z troską. - Nie, żartuję sobie-powiedziałam z sarkazmem, co zauważyła Victoria. - No dobra, chodź na zewnątrz. Wyszłyśmy i od razu zwymiotowałam. Victoria popatrzyła na mnie z niepokojem. - Czy ty nie jesteś...? - Nie, nie jestem-przerwałam jej. Po tym poszłam spać. Obudziła mnie Luna z Nimfadorą. - Morigan kazała Ci pójść do jej jaskini. Chcąc, nie chcąc, poszłam. <Morigan, dokończysz?> | |
Od Lili CD historii Yuki
Nie wiem co mnie opętało . Zapewne wspomnienia . Owa wilczyca była bardzo podobna do mojej mamy .
- Jak się nazywasz ? - Zapytałam starając się powstrzymać potok wspomnień starających się przejąć władzę nad zachowaniem .
- Jestem Safianna , a w skrócie Safi . - Odpowiedziała .
- Chcesz dołączyć do naszej watahy , tak ? - Zapytałam .
- Zgadza się .
- Niech Morigan Cię oprowadzi ... Ja .. Nie ... mogę ... - Powiedziałam i odleciałam . Chciałam zostać sama .
- Co się stało ? - Usłyszałam jeszcze jak pyta Safi Morigan . A potem już nic nie słyszałam przez płacz którego teraz nie mogłam powstrzymać .
< Kto dokończy ? >
- Jak się nazywasz ? - Zapytałam starając się powstrzymać potok wspomnień starających się przejąć władzę nad zachowaniem .
- Jestem Safianna , a w skrócie Safi . - Odpowiedziała .
- Chcesz dołączyć do naszej watahy , tak ? - Zapytałam .
- Zgadza się .
- Niech Morigan Cię oprowadzi ... Ja .. Nie ... mogę ... - Powiedziałam i odleciałam . Chciałam zostać sama .
- Co się stało ? - Usłyszałam jeszcze jak pyta Safi Morigan . A potem już nic nie słyszałam przez płacz którego teraz nie mogłam powstrzymać .
< Kto dokończy ? >
Od Yuki
Przez drogę powrotną się nie odezwałam ani słowem. Po kilku minutach Louis cicho szepnął mi do ucha:
-Ktoś jest za tamtą kępą drzew.
Kiwnęłam lekko głową, że zrozumiałam. Poszliśmy w tamtą stronę.
-Ty-krzyknęłam. Zauważyłam tam ruch.-Tak ty w fiolecie. Wyjdź i się pokaż.
-Nic mi nie róbcie, proszę... Szukam watahy-odpowiedział cichy głos. Gdy wilk wyszedł zza drzew, zauważyłam, że jes wilczycą.
-Dobrze trafiłaś... A tak z ciekawości, jakie masz moce?-zapytał Louis.
-Wiatr... Kontroluję wiatr. No może nie do końca. Zależy od nastroju.
-Aha, my też jesteśmy wilkami wiatru. Musimy Cię przedstawić alfie.
Wracaliśmy opowiadając nowej o naszej watasze. Dowiedzieliśmy się co nie co o niej, a ona o nas. Gdy przechodziliśmy przez polanę, zauważyłam Lilię i Morigan nad jeziorem. Szybko do nich podbiegliśmy.
-Hejka, widzicie...-nie dokończyłam, bo Lili się wtrąciła.
-Yuki! Czemu nie odpoczywasz?! W twoim stanie to konieczność! Wracaj do jaskini!
-Lili, nie przy innych...
-Nie obchodzi mnie to! Louis, zaprowadź ją i nie spuszczaj z oka.
Nigdy nie widziałam Lili w takim stanie i nie mogłam się ruszyć ze zdziwienia. Ten moment wykorzystał Louis, bo chwycił mnie i pociągnął za sobą, a ja dałam się mu. Lili wyglądała na zadowoloną, ale jeszcze słyszałam głos Morigan:
-Nie przesadziłaś?
Nowa wilczyca została z Lili i Morigan.
(Lili, dokończysz?)
-Ktoś jest za tamtą kępą drzew.
Kiwnęłam lekko głową, że zrozumiałam. Poszliśmy w tamtą stronę.
-Ty-krzyknęłam. Zauważyłam tam ruch.-Tak ty w fiolecie. Wyjdź i się pokaż.
-Nic mi nie róbcie, proszę... Szukam watahy-odpowiedział cichy głos. Gdy wilk wyszedł zza drzew, zauważyłam, że jes wilczycą.
-Dobrze trafiłaś... A tak z ciekawości, jakie masz moce?-zapytał Louis.
-Wiatr... Kontroluję wiatr. No może nie do końca. Zależy od nastroju.
-Aha, my też jesteśmy wilkami wiatru. Musimy Cię przedstawić alfie.
Wracaliśmy opowiadając nowej o naszej watasze. Dowiedzieliśmy się co nie co o niej, a ona o nas. Gdy przechodziliśmy przez polanę, zauważyłam Lilię i Morigan nad jeziorem. Szybko do nich podbiegliśmy.
-Hejka, widzicie...-nie dokończyłam, bo Lili się wtrąciła.
-Yuki! Czemu nie odpoczywasz?! W twoim stanie to konieczność! Wracaj do jaskini!
-Lili, nie przy innych...
-Nie obchodzi mnie to! Louis, zaprowadź ją i nie spuszczaj z oka.
Nigdy nie widziałam Lili w takim stanie i nie mogłam się ruszyć ze zdziwienia. Ten moment wykorzystał Louis, bo chwycił mnie i pociągnął za sobą, a ja dałam się mu. Lili wyglądała na zadowoloną, ale jeszcze słyszałam głos Morigan:
-Nie przesadziłaś?
Nowa wilczyca została z Lili i Morigan.
(Lili, dokończysz?)
Od Morigan, CD historii Lili
Gdy Lilia spytała, czy mam swojego księcia na białym koniu, poczułam
falę złości i smutku. Pobiegłam w stronę lasu szybciej niż jakiekolwiek
znane mi zwierzę, zostawiając dziewczyny w tyle i po chwili dobiegłam do
swojej jaskini. Tam (ku mojemu zdziwieniu) czekała Neneke.
- Cześć, co u ciebie? – spytała
- Jak mnie tu znalazłaś? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Teleportowałam się – odpowiedziała.
- Coo?? – Nie dowierzałam
- Po Twoim odejściu wiele się nauczyłam… Widziałaś, jak załatwiłam tamtego wilka? Spojrzałam mu w oczy i już nie żył! Łatwy i czysty sposób załatwiania sprawy – bez rozlewu krwi. - zaczęła się chwalić.
- Nie miałaś kłopotów w watasze za zabicie go? – spytałam
- Zaraz po Twoim opuszczeniu watahy ja też odeszłam. Teraz szukam samotnych wilków by założyć własną watahę – odpowiedziała Neneke.
- Łał… A co z resztą rodziny? – spytałam.
- Nasz brat spotyka się ze mną potajemnie raz w tygodniu i donosi o zajściach w watasze. Natomiast rodzice starają się powrócić na stanowiska Alf, teraz zbierają w watasze sprzymierzeńców. – odpowiedziała
- Aha… Gdy założysz watahę, zawrzesz z nami sojusz? – spytałam
- Pewnie. Teraz muszę już iść. Do zobaczenia, Morigan. cha, i jeszcze jedno. Nie szukaj mnie. To ja znajdę Ciebie – powiedziała i teleportowała się. Pobiegłam do Nimfadory, by jej powiedzieć, że będziemy mieli kolejnego sojusznika. Nie zastałam jej tam, więc pobiegłam do Lili. Tam zastałam ją, Victorię, Alexa i Yuki, która nie wyglądała na zdrową.
- Co się stało? – spytałam
- Wpadła na zatruty kaktus - odpowiedziała Victoria.
- Auu… - powiedziałam krzywiąc się. – Przyszłam powiedzieć, że gdy moja siostra zbierze watahę, będziemy mieli sojusznika.
- Aha. To dobrze. Może pójdziemy na spacer? – zaproponowała Lilia kończąc podawać Yuki antidotum. - Ty musisz trochę poleżeć, Yuki.
- Nie zamierzam tu leżeć. Idę do Louisa. – powiedziała i poszła.
- To ja pójdę z Mią i Rose do lasu. Będę je uczyć polować. – oznajmił z dumą Alex.
- Tak, a potem będę je musiała oduczyć Twoich metod polowania. – odparła na to Lilia. – To idziemy?
- Pewnie, chodźmy. – oznajmiłam kryjąc uśmiech. Poszłyśmy nad jezioro. Po jakimś czasie Lilia spytała:
- Czemu uciekłaś gdy spytałam o Twojego partnera?
- Tak długo uciekałam przed prawdą, że nie chciałam o tym rozmawiać. Ale chyba kiedyś w końcu trzeba stanąć twarzą w twarz z własnymi smutkami. – odpowiedziałam. - Byliśmy bardzo szczęśliwą parą. Lecz pewnej nocy Roven wszedł do naszej jaskini i poderżnął mojemu partnerowi gardło jakimś przedmiotem, a ja zorientowałam się dopiero nad ranem, gdy już dawno nie żył. To była pierwsza część zemsty za to, że go pobiłam. Zamiast Rovena to ja zostałam posądzona o tą zbrodnię. Tylko moja siostra uwierzyła, że to nie ja. Za to zostałam wygnana. – powiedziałam.
- Łał… Teraz Ci się nie dziwię, że wtedy uciekłaś – powiedziała Lilia.
- Gdy Ci o tym opowiedziałam, ulżyło mi. – odparłam ze smutkiem.
- To dobrze. Chodź, wracamy – powiedziała i zaczęłyśmy wracać w stronę watahy.
- Cześć, co u ciebie? – spytała
- Jak mnie tu znalazłaś? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Teleportowałam się – odpowiedziała.
- Coo?? – Nie dowierzałam
- Po Twoim odejściu wiele się nauczyłam… Widziałaś, jak załatwiłam tamtego wilka? Spojrzałam mu w oczy i już nie żył! Łatwy i czysty sposób załatwiania sprawy – bez rozlewu krwi. - zaczęła się chwalić.
- Nie miałaś kłopotów w watasze za zabicie go? – spytałam
- Zaraz po Twoim opuszczeniu watahy ja też odeszłam. Teraz szukam samotnych wilków by założyć własną watahę – odpowiedziała Neneke.
- Łał… A co z resztą rodziny? – spytałam.
- Nasz brat spotyka się ze mną potajemnie raz w tygodniu i donosi o zajściach w watasze. Natomiast rodzice starają się powrócić na stanowiska Alf, teraz zbierają w watasze sprzymierzeńców. – odpowiedziała
- Aha… Gdy założysz watahę, zawrzesz z nami sojusz? – spytałam
- Pewnie. Teraz muszę już iść. Do zobaczenia, Morigan. cha, i jeszcze jedno. Nie szukaj mnie. To ja znajdę Ciebie – powiedziała i teleportowała się. Pobiegłam do Nimfadory, by jej powiedzieć, że będziemy mieli kolejnego sojusznika. Nie zastałam jej tam, więc pobiegłam do Lili. Tam zastałam ją, Victorię, Alexa i Yuki, która nie wyglądała na zdrową.
- Co się stało? – spytałam
- Wpadła na zatruty kaktus - odpowiedziała Victoria.
- Auu… - powiedziałam krzywiąc się. – Przyszłam powiedzieć, że gdy moja siostra zbierze watahę, będziemy mieli sojusznika.
- Aha. To dobrze. Może pójdziemy na spacer? – zaproponowała Lilia kończąc podawać Yuki antidotum. - Ty musisz trochę poleżeć, Yuki.
- Nie zamierzam tu leżeć. Idę do Louisa. – powiedziała i poszła.
- To ja pójdę z Mią i Rose do lasu. Będę je uczyć polować. – oznajmił z dumą Alex.
- Tak, a potem będę je musiała oduczyć Twoich metod polowania. – odparła na to Lilia. – To idziemy?
- Pewnie, chodźmy. – oznajmiłam kryjąc uśmiech. Poszłyśmy nad jezioro. Po jakimś czasie Lilia spytała:
- Czemu uciekłaś gdy spytałam o Twojego partnera?
- Tak długo uciekałam przed prawdą, że nie chciałam o tym rozmawiać. Ale chyba kiedyś w końcu trzeba stanąć twarzą w twarz z własnymi smutkami. – odpowiedziałam. - Byliśmy bardzo szczęśliwą parą. Lecz pewnej nocy Roven wszedł do naszej jaskini i poderżnął mojemu partnerowi gardło jakimś przedmiotem, a ja zorientowałam się dopiero nad ranem, gdy już dawno nie żył. To była pierwsza część zemsty za to, że go pobiłam. Zamiast Rovena to ja zostałam posądzona o tą zbrodnię. Tylko moja siostra uwierzyła, że to nie ja. Za to zostałam wygnana. – powiedziałam.
- Łał… Teraz Ci się nie dziwię, że wtedy uciekłaś – powiedziała Lilia.
- Gdy Ci o tym opowiedziałam, ulżyło mi. – odparłam ze smutkiem.
- To dobrze. Chodź, wracamy – powiedziała i zaczęłyśmy wracać w stronę watahy.
Nowy Członek!
Ze skrzydłami
Władając wiatrem
jako demon
Imie: Safianna ( skrót Safi)
Płeć: samica
Wiek: 2,8 lat ( nieśmiertelna)
Żywioł: Wiatr
Moce: siła wiatru zależy od humoru ; dobry humor- lekki wiaterek, Smutek- chłodny, Bardzo zły- wywołuje silne tornado.
Charakter: miła, przyjazna, pomocna, wrażliwa, umie wyrażać swoją kobiecość/ samiczość.
Rodzina: nie żyje, - Safi jako mała wilczyca została pod opieką bogini nocy, która opuściła podopieczną w dorosłym życiu...
Historia: W stadzie Wilków Siły Pogody nastąpiło piekło..z znikąd pojawiło się Mroczne Stado, których panem był Shadow. Nastąpiła rzeź.. jedynie mała fioletowa wilczyca przeżyła. Następnie znalazła ją boginka, Teda, i wychowała ćwicząc jej wrodzone umiejętności- żywioł Wiatru.Wilczyca martwi się, ze wróg ją odnajdzie...
Partner: Nie myśli o tym, chodź szuka kogoś, by ją wspierał moralnie.
Przyjaciele: Jeszcze ich nie ma.
Stanowisko:strażniczka terenu.
Pozycja: Delta
Właściciel: vitani2288
Od Yuki
Po wypiciu kręciło mi się w głowie, jednak nie chciałam spać. Morigan
weszła do jaskini, ale ja chciałam iść na spacer. Podziękowałam Lili,
która nalegała żebym została, bo musiałam odpoczywać. Ja nie chciałam
tam zostać. Poszłam w stronę mojej jaskini, gdzie zastałam Louisa.
- Coś się stało?- zapytał. Nie był wtajemniczony.
- Nie, oprócz tego, że wpadłam do dziury i trafiłam na kaktus, który mnie ukuł jakąś trucizną, a Lili walczyła o moje życie.-odpowiedziałam. Widząc jego minę szybko powiedziałam- Żartowałam, jestem nieśmiertelna.
To jednak nie poprawiło wyrazu jego twarzy. Był wyraźnie zaniepokojony. Pomyślałam, że czas pójść na spacer z nim.
-Chodź na spacer.
- Ale ty musisz odpoczywać!- protestował.
- Czy wszyscy muszą mi to wypominać?!- krzyknęłam do siebie.
Louis spojrzał na mnie z przerażeniem. Pomyślałam, że troszeczkę przegięłam. W końcu on chciał mi pomóc.
- Przepraszam- odparłam- Chodźmy.
Poszliśmy powoli. Trafiliśmy na wydeptaną ścieżkę. Przed nami po pewnym czasie ujrzeliśmy zarys wilka, który stawał się coraz wyraźniejszy. W końcu zauważyłam, że to samiec.
- #@%*&! Czy zawsze muszą nas napadać jak idziemy na spacer?! Mam tego po uszy w nosie!-spojrzałam na Louisa i na drugiego wilka, gdy dotarło do mnie co powiedziałam- Ekhem... C-coś przekręciłam?- miałam nikłą nadzieję, że tego nie usłyszeli.
Jednak oni przytaknęli. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Usłyszałam głos Louisa:
- Co tu robisz? Jesteś na terenie watahy Świetlistych Dusz.-zrozumiałam, że mówi do wilka.
- J-ja chyba pójdę- odpowiedział patrząc się na mnie ze strachem. Louis zaczął się śmiać, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Wiem, że trochę przegięłam, ale żeby się mnie bać...?
- Coś się stało?- zapytał. Nie był wtajemniczony.
- Nie, oprócz tego, że wpadłam do dziury i trafiłam na kaktus, który mnie ukuł jakąś trucizną, a Lili walczyła o moje życie.-odpowiedziałam. Widząc jego minę szybko powiedziałam- Żartowałam, jestem nieśmiertelna.
To jednak nie poprawiło wyrazu jego twarzy. Był wyraźnie zaniepokojony. Pomyślałam, że czas pójść na spacer z nim.
-Chodź na spacer.
- Ale ty musisz odpoczywać!- protestował.
- Czy wszyscy muszą mi to wypominać?!- krzyknęłam do siebie.
Louis spojrzał na mnie z przerażeniem. Pomyślałam, że troszeczkę przegięłam. W końcu on chciał mi pomóc.
- Przepraszam- odparłam- Chodźmy.
Poszliśmy powoli. Trafiliśmy na wydeptaną ścieżkę. Przed nami po pewnym czasie ujrzeliśmy zarys wilka, który stawał się coraz wyraźniejszy. W końcu zauważyłam, że to samiec.
- #@%*&! Czy zawsze muszą nas napadać jak idziemy na spacer?! Mam tego po uszy w nosie!-spojrzałam na Louisa i na drugiego wilka, gdy dotarło do mnie co powiedziałam- Ekhem... C-coś przekręciłam?- miałam nikłą nadzieję, że tego nie usłyszeli.
Jednak oni przytaknęli. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Usłyszałam głos Louisa:
- Co tu robisz? Jesteś na terenie watahy Świetlistych Dusz.-zrozumiałam, że mówi do wilka.
- J-ja chyba pójdę- odpowiedział patrząc się na mnie ze strachem. Louis zaczął się śmiać, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Wiem, że trochę przegięłam, ale żeby się mnie bać...?
Od Lili CD historii Yuki
Gdy weszłyśmy do jaskini sprawdziłam ranę Yuki .
- I co ? - Zapytała Victoria .
- Nie dobrze . Kaktus był zatruty ... - Powiedziałam .
- Co ?! - Krzyknęła Yuki .
- Czekajcie muszę wziąść próbkę kolca , żeby sporządzić antidotum . - Powiedziałam po czym teleportowałam się w pobliże dziury , do której wpadła Yuki . Sppojrzałam na kaktus i skamieniałam . Takie same rosły na terenie Watahy Śmierci ! ( jeśli ktoś nie kojarzy - Wataha Śmierci wypowiedziała wojnę mojej ( dawnej ) watasze i z niej przeżyłam tylko ja ( Wataha Żywiołów i Alex Wataha Śmierci ) Był to średniej wielkości czarny kaktus , z czarnymi kolcami . Skupiłam się i odało mi się zerwć kaktus zapomocą telekinezy ( podnoszenia przedmiotów umysłem ) . Zabrałam go i wróciłam do jaskini . Nie było czasu . Okazało się , że zostało nam 15 minut na zrobienie antidotum ! A ja bym nie zdążyła . Nagle do środka wszedł Alex .
- Co się stało ? - Zapytał .
- Nie ma czasu , masz mi zrobić antidotum na truciznę czarnego kaktusa z twojej watahy . - Powiedziałam na jednym tchu .
- Dobra . - Powiedział Alex i wziął się do roboty . Po 10 minutach w końcu skończył antidotum . Yuki wyglądała strasznie mizernie.
- Masz pij . - Powiedziałam i jej to podałam . Jednak butelka mi wypadła . Leciała , a czas jakby zwolnił . " Nie zdąrzę . " Pomyślałam . Na szczęście Mia , która na wszystko patrzyła zdąrzyła ją złapać .
- Widziałam , że ona wypadnie . - Poweidziała zdziwiona i mi podała . Po chwili Yuki wypiła to i powoli zaczęła wracać do siebie . Po chwili w drzwiach jaskini stanęła Morigan . Pewnie chciała coś mi powiedzieć .
<Morigan co mi chcałaś powiedzieć ? Albo po co przyszłaś ? >
- I co ? - Zapytała Victoria .
- Nie dobrze . Kaktus był zatruty ... - Powiedziałam .
- Co ?! - Krzyknęła Yuki .
- Czekajcie muszę wziąść próbkę kolca , żeby sporządzić antidotum . - Powiedziałam po czym teleportowałam się w pobliże dziury , do której wpadła Yuki . Sppojrzałam na kaktus i skamieniałam . Takie same rosły na terenie Watahy Śmierci ! ( jeśli ktoś nie kojarzy - Wataha Śmierci wypowiedziała wojnę mojej ( dawnej ) watasze i z niej przeżyłam tylko ja ( Wataha Żywiołów i Alex Wataha Śmierci ) Był to średniej wielkości czarny kaktus , z czarnymi kolcami . Skupiłam się i odało mi się zerwć kaktus zapomocą telekinezy ( podnoszenia przedmiotów umysłem ) . Zabrałam go i wróciłam do jaskini . Nie było czasu . Okazało się , że zostało nam 15 minut na zrobienie antidotum ! A ja bym nie zdążyła . Nagle do środka wszedł Alex .
- Co się stało ? - Zapytał .
- Nie ma czasu , masz mi zrobić antidotum na truciznę czarnego kaktusa z twojej watahy . - Powiedziałam na jednym tchu .
- Dobra . - Powiedział Alex i wziął się do roboty . Po 10 minutach w końcu skończył antidotum . Yuki wyglądała strasznie mizernie.
- Masz pij . - Powiedziałam i jej to podałam . Jednak butelka mi wypadła . Leciała , a czas jakby zwolnił . " Nie zdąrzę . " Pomyślałam . Na szczęście Mia , która na wszystko patrzyła zdąrzyła ją złapać .
- Widziałam , że ona wypadnie . - Poweidziała zdziwiona i mi podała . Po chwili Yuki wypiła to i powoli zaczęła wracać do siebie . Po chwili w drzwiach jaskini stanęła Morigan . Pewnie chciała coś mi powiedzieć .
<Morigan co mi chcałaś powiedzieć ? Albo po co przyszłaś ? >
Od Nimfadory, Sojusz z Watahą Sperant Non Fatalis
Ja i Louis bawiliśmy się jeszcze długo z dzieciakami, potem przyszedł Dave.
- Widzę, że już wiesz- powiedział i poklepał Louisa po karku, na co ten wyszczerzył zęby.
- Dave, mógłbyś zostać z dziećmi, muszę iść na polowanie- powiedziałam.
- Jasne- uśmiechnął się.
- Siostrzyczko, a ja mogę iść z tobą?- zapytał Louis.
- Jasne, chodź- zawołałam go wychodząc z jaskini. Pobiegliśmy do lasu i upolowaliśmy dosyć dorodną sarnę. Mieliśmy zacząć jeść, gdy wyczułam dwie inne aury.
- Ktoś tu jest Lou- wyszeptałam i znieruchomieliśmy. Po chwili zza drzew wyłoniła się wilczyca i wilk.
- Kim jesteście?- warknęłam.
- Spokojnie, my się zgubiliśmy. Ja jestem Flaven, a to mój partner Soren.- Odpowiedziała wadera, a ja się uspokoiłam.
- Jesteście na terenie watahy Świetlanych Dusz- poinformowałam.
- Jak mamy wam pomóc?- zapytał Louis.
- Nie wiemy jak trafić z powrotem na nasze tereny.- odpowiedział Soren.
- Poczekajcie!- zawołał Louis i zniknął za drzewami.
- Pewnie poszedł po Lili, ona potrafi się teleportować- uśmiechnęłam się- Wybaczcie, jeszcze się nie przedstawiłam, jestem Nimfadora, a tamten wilk- machnęłam głową w stronę gdzie zniknął- to mój brat- Louis.
- Miło was poznać, chcielibyście zawrzeć sojusz z naszą watahą? Jesteśmy wam wdzięczni, że nam pomagacie.- usłyszałam od Flaven.
- Jasne!- odpowiedziałam uradowana.
Po kilku chwilach pojawił się Louis z Lilią.
- Oh, jesteście- zawołałam- Lili, mogłabyś ich prze teleportować na ich tereny?
- Nie wiem czy mi się uda, bo sama nie wiem dokąd się teleportuję, ale mogłabym spróbować, poza tym kim oni są?- zapytała, przedstawiłam ich. Moja przyjaciółka podeszła do przybyszy i dotknęła ich, po czym zniknęli. Czekaliśmy na nią z pół godziny, po tym czasie pojawiła się i z uśmiechem powiedziała:
- Udało się
- Widzę, że już wiesz- powiedział i poklepał Louisa po karku, na co ten wyszczerzył zęby.
- Dave, mógłbyś zostać z dziećmi, muszę iść na polowanie- powiedziałam.
- Jasne- uśmiechnął się.
- Siostrzyczko, a ja mogę iść z tobą?- zapytał Louis.
- Jasne, chodź- zawołałam go wychodząc z jaskini. Pobiegliśmy do lasu i upolowaliśmy dosyć dorodną sarnę. Mieliśmy zacząć jeść, gdy wyczułam dwie inne aury.
- Ktoś tu jest Lou- wyszeptałam i znieruchomieliśmy. Po chwili zza drzew wyłoniła się wilczyca i wilk.
- Kim jesteście?- warknęłam.
- Spokojnie, my się zgubiliśmy. Ja jestem Flaven, a to mój partner Soren.- Odpowiedziała wadera, a ja się uspokoiłam.
- Jesteście na terenie watahy Świetlanych Dusz- poinformowałam.
- Jak mamy wam pomóc?- zapytał Louis.
- Nie wiemy jak trafić z powrotem na nasze tereny.- odpowiedział Soren.
- Poczekajcie!- zawołał Louis i zniknął za drzewami.
- Pewnie poszedł po Lili, ona potrafi się teleportować- uśmiechnęłam się- Wybaczcie, jeszcze się nie przedstawiłam, jestem Nimfadora, a tamten wilk- machnęłam głową w stronę gdzie zniknął- to mój brat- Louis.
- Miło was poznać, chcielibyście zawrzeć sojusz z naszą watahą? Jesteśmy wam wdzięczni, że nam pomagacie.- usłyszałam od Flaven.
- Jasne!- odpowiedziałam uradowana.
Po kilku chwilach pojawił się Louis z Lilią.
- Oh, jesteście- zawołałam- Lili, mogłabyś ich prze teleportować na ich tereny?
- Nie wiem czy mi się uda, bo sama nie wiem dokąd się teleportuję, ale mogłabym spróbować, poza tym kim oni są?- zapytała, przedstawiłam ich. Moja przyjaciółka podeszła do przybyszy i dotknęła ich, po czym zniknęli. Czekaliśmy na nią z pół godziny, po tym czasie pojawiła się i z uśmiechem powiedziała:
- Udało się
Subskrybuj:
Posty (Atom)