Siedziałam sobie w jaskini z dziećmi, gdy nagle przybiegł Dave.
- Kotku, jakiś wilk zaatakował Louisa, Yuki, Morigan i Lilię, ale nim im nie jest- powiedział, a mnie zamurowało- poza tym...
- Poza tym co!?- krzyknęłam.
- Jestem idiotą- dokończył a ja uniosłam brwi.
- Nawet tak nie myśl- uśmiechnęłam się zawadiacko- jesteś moim... najwspanialszym...najmądrzejszym.. i najcudowniejszym facetem pod słońcem- dokończyłam, a on się zarumienił, ale ciągnął dalej.
- Nie prawda, wczoraj były walentynki, a ja nic dla ciebie nie zrobiłem- spuścił łep. Ja też o tym zapomniałam!
- Możemy to dzisiaj nadrobić- wyszczerzyłam zęby- chodź!
Pociągnęłam Dave'a za łapę i pobiegłam. Zaprowadziłam dzieci do Lili, która zgodziła się na popilnowanie ich, a ja i mój ukochany popędziliśmy dalej. Znaleźliśmy się w pięknym miejscu, które przypadkiem znalazłam. Był tu piękny wodospad, a wokół nas rosły kwiaty: róże, stokrotki a wśród nich.. PRYMULKI!!!
- Tu jest pięknie- wyjąkał ukochany.
- Wiem- rozejrzałam się. Ptaki pięknie śpiewały rozmaite piosenki. Dave chcąc mi okazać swoją miłość wyzionął ogniste serce. To było takie słodkie.
- Kocham Cię- wyszeptał.
- Ja ciebie też- przytuliłam się do niego. Poszliśmy sie wykąpać. Pływało nam się wspaniale, nagle złapał mnie krokodyl. Gdyby nie było to z zaskoczenia, na pewno nic by mi nie zrobił, ale, byłam myślami przy Davie i nie zwracałam uwagi na aury wokół mnie.
- Auuu- wrzasnęłam, skoczyłam w górę, a on za mną.
- Czekaj Nimfadoro, nie ruszaj się!- krzyknął Dave, a ja jak zaczarowana znieruchomiałam, widząc to mój partner rzucił się na stwora. Wyciągnął go na powierzchnie i ugryzł. Krokodyl próbował mu się wyrwać, ale ten go trzymał.
- Nie będziesz ranić mojej ukochanej- wycedził rozwścieczony, jeszcze go takiego nie widziałam
- Dave, proszę, puść go- powiedziałam pocierając moją obolałą łapę. Spojrzał na mnie i zostawił go, a ten zwiał do wody.
- Nic Ci nie jest?- zapytał troskliwie podchodząc. Wziął delikatnie moją łapę i obejrzał.- Lili albo Morigan będą musiały to obejrzeć.
- Nic mi nie jest- przerwałam mu.
- Chodź, zaprowadzę...- przerwał bo go pocałowałam. Popatrzył na mnie i dalej już nie musiałam go zachęcać. Wiedziałam, że sie martwi, to było takie słodkie, ale ja sie naprawdę czułam dobrze. Zostaliśmy tam jeszcze około godziny, po czym wróciliśmy na polanę, na której spotkaliśmy Lili. Dave zaraz do niej podbiegł i poprosił uzdrowicielkę o obejrzenie mojej łapy.
<Lili, Dave kto dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz