Było mi w tej watasze bardzo dobrze, miałem dziewczynę, i przyjaciół: Nimfadorę, jej męża Dave'a oraz Victorię. Pewnego dnia przechadzałem się po polanie, kiedy zauważyłem, jak Dave wynosi Nimfadorę z lasu, była cała zakrwawiona. Musiało być z nią bardzo źle. Stanąłem jak wryty i przyglądałem się temu, po kilku minutach dołączył do mnie Lucky.
- Co się tam dzieje?- zapytał wskazując na jaskinię uzdrowicieli.
- Nimfadorze coś się stało, była cała we krwi- odpowiedziałem.
- Hmm... niedobrze- skomentował.
Dalej patrzyliśmy, już nie rozmawiając. Czekaliśmy na jakąś wiadomość ze strony drugiej alfy. Dochodziło do nas coraz więcej wilków, każdy pytał ,,Co się stało?". Martwiłem się o moją przyjaciółkę, ale wiedziałem że na nasze uzdrowicielki można liczyć. Nagle zza rogu jaskini wychyliła się Lilia, miała zmęczoną minę, ale zarazem w jej oczach widać było radość. Już wiedzieliśmy, że udało się.
- Przeżyje, ale było z nią naprawdę źle- powiadomiła nas, po czym dodała- wracam do niej, nie martwcie się.
Ulżyło nam, lubiliśmy Nimfadorę, była nieco straszniejsza od Lili, ale bardzo sympatyczna. Każdy z nas zadawał sobie pytanie, dlaczego była w takim stanie. Sama sobie by tego nie zrobiła. Przytuliłem się do Yuki, która właśnie pojawiła się koło mnie. Nie było jej tam wcześniej, ponieważ poszła do lasu.
- Co się tam stało?- szepnęła, a ja opowiedziałem jej to co wiedziałem. Zauważyłem, że się martwiła. Wilki powoli zaczęły rozchodzić się do jaskiń, więc my też tam ruszyliśmy.
<Yuki, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz