Z zza krzaków wyskoczyła Morigan.
- Cześć Morigan! Co u Ciebie? Jak się czujesz?- pytałam, bo martwiłam się o
nią. Nie widziałam jej przez cały dzień. Widziałam kątem oka, jak Lili
przewraca oczami.
- Hej dziewczyny... Co robicie?- zapytała Morigan ignorując moje pytania.
- Idziemy do Bartka!- odpowiedziała szybko Victoria.
Nie przeszłyśmy więcej niż 500 metrów, gdy byłyśmy na miejscu. Położyłyśmy się na trawie, bo śnieg wyglądał tej zimy pięknie.
- Hej Yuki, jak tam z Louisem?- zapytała po chwilowej ciszy Morigan.
- Normalnie, czemu pytasz?
- Bo słyszałam, że Louis chce mieć młode.- widziałam w jej oczach błysk śmiechu. Wyraźnie się ze mną droczyła.
- Możemy skończyć ten temat?- zapytałam znużona.
Morigan już się nie odezwała. Tym razem ciszę przerwała Lili.
- Morigan, a ty masz swojego księcia na białym koniu?
- J-ja?- zająknęła się Morigan.
- No właśnie... Może nam odpowiesz?- zapytała Victoria.
- Nieważne...
Morigan wstała i pobiegła w stronę lasu. Chcąc, nie chcąc, zaczęłyśmy ją
gonić. Trafiłyśmy na polanę, ale jej już nie zauważyłyśmy. "Dziwne, na
otwartej przestrzeni?"- pomyślałam.
- Dobra, już jej nie znajdziemy...
Nagle wpadłam w jakąś dziurę.
- Ała!- krzyknęłam, bo trafiłam na kaktusa.
Tan krzyk usłyszała także Victoria i Lili. Już po chwili do moich uszu dobiegły pytania:
- Yuki, nic Ci nie jest?
- Jak się czujesz, Yuki?
Musiałam powiedzieć, że nie. Inaczej by się martwiły.
- Pomożecie mi? Nie mam siły, by się przemienić.
- Ok, ja to zrobię.- powiedziała Lili. Przemieniła się w smoka i mnie
wyciągnęła. Stanęłam na nogi, ale wszędzie czułam kolce. Mimo to,
brnęłam przez śnieg. Nie mogłam biegać.
-Może pobiegniemy? Robi się zimno- zaproponowała Victoria.
- Ok, Yuki, biegniesz?- zapytała Lili.
- Nie, same pobiegnijcie.
- Ale Yuki, co się stało?-to też była Lili.
- Nic- odparłam.
Lili chyba wyczuła, że coś się dzieje, ale nie wiedziała co.
- Zabrać Cię do mojej jaskini? Może źle się czujesz?
- Nic mi nie jest- warknęłam.
- Victoria, weź ją. Ja Ci pomogę. Idziemy do mojej jaskini.
(Lili, co się potem stało?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz