Gdy Yuki zaczęła kłócić się z Wodnym Drzewem, dostałam napadu śmiechu.
- Yuki, ono po prostu nie chce Ci powiedzieć jak ma na imię! – odpowiedziałam i znów wybuchłam śmiechem.
- Co? To ja się męczę z wymyślaniem dla Ciebie imienia, a ty sobie jaja
robisz?! – warknęła Yuki, na co Drzewo jedynie zaszeleściło radośnie
listkami.
- To Drzewo jest magiczne – odpowiedziałam. – Potrafi… Chm, naprawdę wiele.
- Skąd to wszystko wiesz? – spytała Victoria. Yuki natomiast wybuchła śmiechem.
- Rosną na nim Szafirowe Kwiaty, z których przyrządza się silną
truciznę. A one rosna tylko na magicznych drzewach – odpowiedziałam.
- Umiesz ją przyrządzić? – spytała Yuki (zdążyła już opanować napad śmiechu).
- Tak, ale kwiaty można zerwać tylko za zgodą Wodnego Drzewa. – odparłam
- Nie wyrażam zgody – odpowiedziało Drzewo, nim któraś z nas zdążyła się
zapytać. Spojrzałyśmy na siebie i wzruszyłyśmy ramionami.
- Wiecie co, uważam, że nie ma sensu tu siedzieć. Zawieranie sojuszu
przeważnie długo trwa, a nie ma potrzeby byśmy wszystkie tu siedziały.
Zrobimy głosowanie, która z nas ma ważniejszą sprawę do załatwienia i
która może zostać przy Drzewie. Dobra? – spytałam.
- Dobra. Ja jestem głodna. A ty, Victoria? – spytała Yuki.
- Mnie się chce spać. A ty, Morigan? – odparła Victoria.
- Muszę sprawdzić co u Nimfadory. Nie odzyskała jeszcze pełni sił.
Proponuję, oczywiście za Waszą zgodą, żebym tam poszła. Yuki pójdzie na
polowanie, a w tym czasie Victoria tu posiedzi. Gdy przyjdzie Yuki,
Victoria się prześpi a Yuki zje. Pasuje? – spytałam. Yuki i Victoria
spojrzały na siebie dziwnie (pewnie jak ja niezrozumiały o co mi chodzi ).
- Dobra. Idź. – odparły jednocześnie.
- Wrócę jak najszybciej. – odparłam i pobiegłam w stronę watahy. Zastałam Nimfadorę w jej jaskini.
- Cześć. Wszystko porządku? – spytałam z progu.
- Tak, dziękuję. Właśnie kładłam się spać. – odparła z uśmiechem Nimfadora.
- Och, przepraszam. Już idę. Na pewno wszystko w porządku? – spytałam.
- Tak, na pewno. Coś jeszcze? – spytała ziewając.
- Nie, śpij dobrze. – odpowiedziałam i pobiegłam do Wodnego Drzewa.
Biegłam ścieżką, gdy nagle zza krzaków wyskoczył wilk z tej wrogiej
watahy. Zaczął się do mnie zbliżać.
- Odejdź, a nikomu nie stanie się krzywda. – powiedziałam do wilka, ale on tylko pokręcił głową.
- Jak chciałeś. – i rzuciłam się na wilka. Nie był dość szybki by
umknąć, więc wpadłam na niego i już szykowałam się do śmiertelnego
ciosu, gdy z niezwykła siłą odrzucił mnie i przygniótł własną łapą.
- Teraz wyśpiewasz mi wszystkie sekrety twojej watahy, a jak nie, to… -
nie dokończył, bo jakiś śnieżnobiały wilk się na niego rzucił i go
zabił. Zaczęłam na niego warczeć, ale on rzucił uspokajająco:
- Spokojnie, też jestem z Watahy Świetlanych Dusz. Mam na imię Lucky.
- Jestem Morigan. Dziękuję za uratowanie.
- Proszę. Dlaczego ten wilk chciał cię zabić? – spytał
- Mamy konflikt z jego watahą. Jakbyś mógł, idź, powiadom Nimfadorę o tym zdarzeniu. Ja muszę już iść. – odpowiedziałam.
- Morigan, czekaj! – krzyknął, ale ja już biegłam w stronę Drzewa. Gdy dobiegłam na miejsce, Yuki i Victoria rozmawiały z Lilią.
- Lilia! I co, udało się? – spytałam wbiegając na polanę.
<Lilia, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz