Gdy Lilia spytała, czy mam swojego księcia na białym koniu, poczułam
falę złości i smutku. Pobiegłam w stronę lasu szybciej niż jakiekolwiek
znane mi zwierzę, zostawiając dziewczyny w tyle i po chwili dobiegłam do
swojej jaskini. Tam (ku mojemu zdziwieniu) czekała Neneke.
- Cześć, co u ciebie? – spytała
- Jak mnie tu znalazłaś? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Teleportowałam się – odpowiedziała.
- Coo?? – Nie dowierzałam
- Po Twoim odejściu wiele się nauczyłam… Widziałaś, jak załatwiłam
tamtego wilka? Spojrzałam mu w oczy i już nie żył! Łatwy i czysty sposób
załatwiania sprawy – bez rozlewu krwi. - zaczęła się chwalić.
- Nie miałaś kłopotów w watasze za zabicie go? – spytałam
- Zaraz po Twoim opuszczeniu watahy ja też odeszłam. Teraz szukam
samotnych wilków by założyć własną watahę – odpowiedziała Neneke.
- Łał… A co z resztą rodziny? – spytałam.
- Nasz brat spotyka się ze mną potajemnie raz w tygodniu i donosi o
zajściach w watasze. Natomiast rodzice starają się powrócić na
stanowiska Alf, teraz zbierają w watasze sprzymierzeńców. –
odpowiedziała
- Aha… Gdy założysz watahę, zawrzesz z nami sojusz? – spytałam
- Pewnie. Teraz muszę już iść. Do zobaczenia, Morigan. cha, i jeszcze
jedno. Nie szukaj mnie. To ja znajdę Ciebie – powiedziała i
teleportowała się. Pobiegłam do Nimfadory, by jej powiedzieć, że
będziemy mieli kolejnego sojusznika. Nie zastałam jej tam, więc
pobiegłam do Lili. Tam zastałam ją, Victorię, Alexa i Yuki, która nie
wyglądała na zdrową.
- Co się stało? – spytałam
- Wpadła na zatruty kaktus - odpowiedziała Victoria.
- Auu… - powiedziałam krzywiąc się. – Przyszłam powiedzieć, że gdy moja siostra zbierze watahę, będziemy mieli sojusznika.
- Aha. To dobrze. Może pójdziemy na spacer? – zaproponowała Lilia
kończąc podawać Yuki antidotum. - Ty musisz trochę poleżeć, Yuki.
- Nie zamierzam tu leżeć. Idę do Louisa. – powiedziała i poszła.
- To ja pójdę z Mią i Rose do lasu. Będę je uczyć polować. – oznajmił z dumą Alex.
- Tak, a potem będę je musiała oduczyć Twoich metod polowania. – odparła na to Lilia. – To idziemy?
- Pewnie, chodźmy. – oznajmiłam kryjąc uśmiech. Poszłyśmy nad jezioro. Po jakimś czasie Lilia spytała:
- Czemu uciekłaś gdy spytałam o Twojego partnera?
- Tak długo uciekałam przed prawdą, że nie chciałam o tym rozmawiać. Ale
chyba kiedyś w końcu trzeba stanąć twarzą w twarz z własnymi smutkami.
– odpowiedziałam. - Byliśmy bardzo szczęśliwą parą. Lecz pewnej nocy
Roven wszedł do naszej jaskini i poderżnął mojemu partnerowi gardło
jakimś przedmiotem, a ja zorientowałam się dopiero nad ranem, gdy już
dawno nie żył. To była pierwsza część zemsty za to, że go pobiłam.
Zamiast Rovena to ja zostałam posądzona o tą zbrodnię. Tylko moja
siostra uwierzyła, że to nie ja. Za to zostałam wygnana. – powiedziałam.
- Łał… Teraz Ci się nie dziwię, że wtedy uciekłaś – powiedziała Lilia.
- Gdy Ci o tym opowiedziałam, ulżyło mi. – odparłam ze smutkiem.
- To dobrze. Chodź, wracamy – powiedziała i zaczęłyśmy wracać w stronę watahy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz