czwartek, 28 lutego 2013

Od Morigan. Duch cz.1

Obudziłam się w miejscu, którego nie znałam. Zerwałam się na równe nogi, i od razu tego pożałowałam, bo ból przeszył mi czaszkę.
Co ja mam z tym bólem głowy? – spytałam w myślach. Odkryłam, ze jestem w klatce. Powoli zaczęłam sobie przypominać wydarzenia poprzedniego dnia…
***
Obudziłam się poszłam na polowanie. Szłam ścieżką, i wtedy jakiś wilk się na mnie rzucił. Przyparł mnie do ziemi i nie mogłam się ruszyć. Nade mną stała Calypso.
- No to mamy informatora. Za chwilę powiesz wszystko o swej watasze. Ale najpierw spotkasz się z Azogiem – oznajmiła z uśmiechem. Rzuciłam jej gniewne spojrzenie.
- Prędzej zginę – oznajmiłam z dumą.
- Zobaczymy ile wytrzymasz. – powiedziała i przycisnęła mi do nosa jakiś liść, a ja powąchałam go i zemdlałam…
***
-O, obudziłaś się. To dobrze. Chociaż nie dla ciebie – oznajmił radośnie Azog wchodząc do jaskini. – Gdzie jest Aisha? – spytał
- Nie wiem – oznajmiłam zgodnie z prawdą
- Gdzie jest Aisha? - zapytał ponownie ignorując moje słowa
- Nie wiem. – i potem Azog zadał mi ból. Okropny, niszczący ból.
- Dokąd… porwaliście… Aishę… - wycedził. Tym razem nie odpowiedziałam, bo z bólu zwinięta byłam w kłębek i nie mogłam mówić. On myślał że porwaliśmy Lili? Teraz na pewno zgadzam się ze słowami Neneke co do niego. Znów zadał mi niewyobrażalny ból. Jeszcze bardziej zwinęłam się w kłębek.
- Nic… ci… nie… powiem… - zdołałam wyksztusić. Znów ból. Tym razem zemdlałam…
***
Gdy się obudziłam, zaczęłam się zastanawiać jak to robi, ale znów zadał mi cierpienie. Nie wiedziałam, jak długo wytrzymam te męki…
Grunt, to utrzymać zdrowe zmysły – powtarzałam w myślach. Azog pytał wciąż o to samo. Czemu tak martwił się o Lili? Aishę – poprawiłam się w myślach. Chyba że… tak, wszystko stało się jasne. Ale się zdziwi, gdy dowie się, kim ona naprawdę jest. I że ma dzieci i męża! Dalsze rozmyślania przerwała mi kolejna fala bólu i zemdlałam…
***
Myślałam, że to sen. Azog nadal mnie katował, ale ja patrzyłam na wszystko z góry. Nie czułam bólu… Zorientowałam się, że lecę cały czas w górę. „A więc tak wygląda śmierć” – pomyślałam bo odkryłam, że nie żyję. Szkoda, miałam tyle planów… Gdy dotarłam bardzo wysoko, przede mną pojawił się ruchomy obraz. Przedstawiał mnie, moich przyjaciół, moje… szczeniaki? Widziałam jakieś wilczątka, ale wiedziałam, że to moje dzieci. Tam byłam szczęśliwa. Ktoś mnie zawołał i obraz zniknął.
- Co to było? – spytałam sama siebie.
- To przyszłość – odpowiedział mi jakiś głos.
- Ale ja nie żyję – powiedziałam czując smutek.
- Nie do końca. Spójrz na siebie. – powiedział Głos wyraźnie rozbawiony. Spojrzałam na siebie i… zobaczyłam tylko mgłę, dym….
- Zmieniłam się w Ducha – powiedziałam zaskoczona
- Tak. Ale wciąż możesz wrócić do swojego ciała i nadal żyć. Ale najpierw musisz je wydostać z klatki. – powiedział
- Ale jak?! – wykrzyknęłam, ale Głos już nie odpowiedział. Zaczęłam opadać. Odkryłam, że mogę jako tako się poruszać, ale było to dziwne uczucie, jakbym płynęła. Dotarłam do ziemi i znalazłam się obok Wodnego Drzewa….

<Ciąg dalszy nastąpi>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz