- Wybaczcie, to moja wina. – powiedziałam do nich. Opowiedziałam im,
jak mój brat przyszedł mnie ostrzec. Opowiedziałam im również, co działo
się potem, czyli:
Kapałam się w jeziorze, gdy przyleciała Lilia i oznajmiła mi, że
zaatakował ją jakiś wilk i szukał mnie.
– Morigan, Możesz mi
wyjaśnić o co chodzi? – spytała. Nie wiedziałam co jej powiedzieć. A
poza tym, jak ten wilk miał czelność wchodzić na ten teren i atakować
moja przyjaciółkę?! Tego już było za wiele.
– Lilia, wytłumaczę ci to,
kiedy wrócę. Dopóki mnie nie będzie, niech szczenięta zostaną w
jaskiniach, a inne wilki niech zachowają czujność. Nie lećcie za mną.
Proszę, to dla waszego bezpieczeństwa. – odpowiedziałam i zamieniłam się
w orła, po czym odleciałam. Słyszałam, jak Lilia mnie woła, ale nie
zwróciłam na to uwagi. „Czas załatwić sprawę do końca” –
pomyślałam. Nie leciałam długo, wilk nie zdążył jeszcze daleko odbiec.
Zleciałam w dół, dokładnie przed nim, i przemieniłam się w wilka. Był
wyraźnie zaskoczony.
– Jak śmiesz wchodzić na teren mojej watahy i
atakować moich przyjaciół?! – ryknęłam na niego. On natomiast już
doszedł do siebie i uśmiechnął się drapieżnie.
– Czujesz w powietrzu ten
słodki zapach? To zemsta. – wyjaśnił. Byłam bliska uduszenia go na
miejscu.
– Nie, nie czuję. Skończmy z tym raz na zawsze, Roven.
– Jak
sobie życzysz. – wyszczerzył zęby w uśmiechu i zauważyłam, jak ścieka po
nich jad. Spotkałam tą truciznę wcześniej, jest bardzo trudna do
rozpoznania. Antidotum na nią przyrządza się z…
Nie dokończyłam tej myśli, bo Roven się na mnie rzucił. W porę umknęłam
w bok, przeleciał kilka metrów dalej i rąbnął o drzewo. Myślałam że
jest nieprzytomny, ale natychmiast oprzytomniał i rzucił się do ataku. Z
wielkim wysiłkiem psychicznym zaczęłam uciekać, ale on mnie gonił.
Dobiegłam do kręgu z dwunastu olbrzymich głazów. Zatrzymałam się po
środku. Roven dopadł mnie kilka sekund później. Nie dałam mu czasu do
ataku, rzuciłam się pierwsza i przyparłam go do jednego z wysokich
głazów i zaczęłam nim o niego uderzać. Czubek głazu pękł i zaczął powoli
spadać. Puściłam Rovena i zaczęłam się cofać, ale on (na jego
nieszczęście) niczego nie zauważył. Zaczął się upiornie śmiać i iść w
moją stronę. Śmiech urwał się gwałtownie, gdy spadający głaz przygniótł
Rovena zabijając go na miejscu. „ Tak kończy się historia Rovena, który
obraził moją siostrę” – pomyślałam. Znów zamieniłam się w orła i
poleciałam w stronę watahy. Gdy wylądowałam, przybiegł zdyszany Dave i
wyjaśnił mi, co zaszło. Pobiegłam z nim do ambulatorium z myślą, że
Nimfadora jest na granicy śmierci. Na szczęście Lilia już ją uzdrowiła.
Opowiedziała mi, jak Nimfadora została ranna.
– To muszą być dwie
watahy. – powiedziałam do niej. – Pierwsza to ta, z której pochodzę, a
druga jakaś inna. Dobrze by było znaleźć sobie jakiegoś sojusznika.
Lilia, odpocznij, posiedzę przy niej. – powiedziałam. Lilia jednak
odmówiła.
– Posiedzimy razem. – I posiedziałyśmy razem z Dave’em i
szczeniakami Nimfadory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz