Nie ma to jak kąpiel o północy w czystej, orzeźwiającej wodzie jeziora.
Tym bardziej, gdy dzień był tak emocjonujący. Wyszłam z wody, otrzepałam
się i zaczęłam zbierać zioła. Jak mawiała moja siostra : „Każda pora
na zbieranie kwiatów i ziół jest dobra”. Zebrałam co trzeba i wracałam
do jaskini. Po chwili jakimś szóstym zmysłem wyczułam, że ktoś za mną
idzie. Byłam zmęczona po pływaniu, więc nie chciało mi się nawet
sprawdzać kto to. Nie zatrzymując się i nie patrząc na przybysza
rzuciłam przez ramię:
- Zamiast skradać się może wyjaśniłbyś mi CO tu
robisz i CZEMU się za mną skradasz.
Nieznajomy nadal szedł za mną. Po
chwili chyba zatrzymał się i rzucił:
- Witaj siostrzyczko –
stanęłam jak wryta. Kompletnie mnie zatkało. Mój brat? Co on tu robi?
Czułam, jak jeży mi się sierść na grzbiecie, lecz mimo to, z niezwykłym
wysiłkiem obróciłam się do niego i najspokojniej w świecie zapytałam:
-
Tak, braciszku? Czego chcesz?
– Daj mi pięć minut i już idę – zapewnił –
Chcę cię ostrzec. Wilk, którego prawie zabiłaś, przejął watahę i chce
zemsty. Przygotuj się, może nadejść w każdej chwili. – ostrzegł mnie.
–
Dziękuję za ostrzeżenie, ale nie martw się, nie jestem małym
szczeniaczkiem i potrafię o siebie zadbać. Idź już, pozdrów Neneke (moją
siostrę).
– Żegnaj, siostrzyczko. –powiedział
– Żegnaj, braciszku.
Dopiero gdy odbiegł, poczułam grozę sytuacji. Tamten wilk był naprawdę
silny. Teraz ma za sobą całą watahę. Uznałam, że nie powiem tego żadnemu
wilkowi z mojej watahy. Sama stawię czoło niebezpieczeństwu. Jak
zwykle. Będę chronić watahę i nowonarodzone szczeniaki. Ile sił w
łapach popędziłam do jaskini. Zdyszana położyłam się na posłaniu. Mimo
ciężkiego dnia długo nie mogłam zasnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz