Nie miałam pojęcia, po co mielibyśmy iść do Nimfadory. Oczywiście, obcy
wilk zaatakował szczeniaki, ale czułam, że Louis miał na myśli coś
jeszcze. Zauważyłam kątem oka, że wilk się nam przygląda. Kazałam iść
reszcie do Nimfadory, a ja poszłabym do Victori. Zgodzili się, a gdy
zeszli mi z oczu, pobiegłam w stronę obcego wilka. Żeby nie robić
hałasu, zmieniłam się w motyla.
-Czego chciałeś?!-spytałam, gdy dobiegłam.
Wilk zaśmiał się szyderczo, ale nie odpowiedział. Byłam (delikatnie
mówiąc) trochę zdenerwowana. W końcu nikt nie lubi jeśli się go
ignoruje.
-Zapytałam się, czego chciałeś. Odpowiedz, albo skończysz ze swoim
życiem. Wilk się nie przestraszył, tylko pobiegł w swoją stronę. "Lepiej
niech tu nie przychodzi. O ile ma tyle rozsądku w głowie"-pomyślałam.
Przy Bartku nie było Victorii. Za to w drodze powrotnej, przy polance,
spotkałam wilczycę. Nie zauważyłabym jej, ale sama się do mnie odezwała:
-Hej, kim jesteś?
Zdziwiłam się. Zwykle, jeśli wchodzisz na teren czyjejś watahy,
zachowujesz się nieco ciszej i udajesz, że cię nie ma. Chyba, że...
-Szukam watahy. Mogę należeć do Twojej-usłyszałam jej głos.
Odpowiedziałam jej:
-Tak, oczywiście, jakie masz moce? I jakie imię?
-Rika, huragan-"Aha, czyli jest wilkiem wiatru."-pomyślałam.-I umiem zmieniać się w sowę. A ty?
-Zdaje mi się, że będziesz mieszkać ze mną w jaskini. Jest jeszcze Louis
i Victoria. Wszyscy jesteśmy wilkami wiatru. A i twoja myszka będzie
się mogła bawić z Tibim, króliczkiem. Szłyśmy, dopóki nie stanęłyśmy
przed jaskinią Nimfadory.
(Nimfadoro, Riko, dokończysz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz