Yay! Mamy sojusznika! Do tego drzewo Bartek jest także po naszej
stronie! I tak byśmy wygrali tę bitwę z drugą watahą... Moje zdolności
przewyższają te... jakby je nazwać...? Podłe wilki! Dokładnie. Bardzo
się ucieszyłąm, gdy już wróciliśmy do watahy (całkiem sporą grupą).
Poszłam do jaskini, gdzie czekał na mnie Louis, i pocałowałam go w
nosek.
- Gdzież ty się podziewałaś, moja pani?- zapytał, a ja się zaśmiałam.
- Panno, kotku, panno. Nie zagolopuj się. Wiesz, że mamy sojusz?
- Naprawdę?- udawał zdziwienie.- A to z kim?
- Z drzewem Bartkiem- odpowiedziałam, a Victoria zaczęła się śmiać na cały głos. Zauważyłam, że Louis czuje się trochę zagubiony.
- Nieważne- powiedziałąm szybko.
- Mam nadzieję, że pójdziesz gdzieś za mną, moja panno- powiedział, kładąc nacisk na słowo "panno".
- A czemuż miałabym nie pójść z takim dżentelmenem?-zapytałam.
- To zamknij swój zacny dzióbek i oczka-oznajmił, a ja spełniłam polecenie.
Szliśmy krętą drogą (ja nic nie widziałam, możliwe, że on specjalnie
skręcał). Po dłuższym spacerku kazał mi otworzyć oczy i powiedział:
- To tu.
Rozglądnełam się i zauważyłam...
- Bartek, co u ciebie?- krzyknęłam do drzewa. Jednak widząc zdziwioną
minę Louisa dodałam nieśmiało-Przepraszam.... To miała być
niespodzianka?
Gdy to powiedziałam, Louis wybychnął śmiechem i tarzał się po trawie.
Ja też nie mogłam przestać się śmiać, gdy sam popchnął mnie na ziemię,
tak, że upadłam i zaczął mnie łaskotać.
- Przestań, przestań!- krzyczałam co chwilę, ale on mnie nie rozumiał, bo
trudno się śmiać i krzyczeć. Po dłuższym czasie zostawił mnie w spokoju
i głośno westchnął.
- Co się stało, kotku?
- Czas wracać... Musimy w watasze zająć się małą rzeczą. Trzeba
mianowicie zaplanować wojnę!- odpowiedział, wypinając dumnie pierś.
Wracaliśmy, gdy słońce zachodziło. W krzakach zauważyłam ruch.
Myślałam, że to królik, więc zostawiłam go w spokoju. Jednak widziałam,
że Louis nie był spokojny. Nagle z tamtego miejsca wyskoczył TEN wilk.
- Witajcie... Powiedz ślicznotko, jak się nazywasz?- zapytał z udawaną troską, choć na jego twarzy widziałam szyderczy uśmieszek.
- Jestem Yuki, a to jest Louis- odpowiedziałam równie dostojnie, ale pokazując przy tym, że się nie nabrałam na jego słowa.
- Aha, miło poznać... Czy pan Louis byłby miły stanąć do pojedynku?
- Niestety, pan Louis jest ze mną, a ja nie lubię oglądać walki. Po za
tym, chyba nie chcesz stawać do pojednku z parą wilków o mocy wiatru?
Razem potrafimy wiele.
- Chyba się jednak skuszę- odpowiedział i skoczył do biegu. Ja na
szczęście domyślałam się, że to zrobi. Także zaczęłam biec i zauważyłam,
że Louis chyba też myślał, że przeciwnik tak postąpi, bo także
wystartował. Po drodze zobaczyłam Lili i Morigan zbierające zioła.
( Lili, Morigan, Louis, kto dokończy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz