Szedłem przez las, rozglądając się wokoło. W oddali zauważyłem Nimfadorę. Podszedłem bliżej.
- Witaj!- zawołałem radośnie.
- Oh, hej Louis- uśmiechnęła się.
- Co tu robisz?- zapytałem.
- Wyszłam się przejść, miałam wziąć dzieci, ale Dave powiedział, że ich popilnuje, więc przyszłam tylko z Larrym- w tym momencie spojrzała do tyłu, a jej towarzysz wyłonił się z cienia- ostatnio za dużo czasu spędza z Lisą- puściła mi oczko, a ja wyszczerzyłam zęby. Rozmawialiśmy, było bardzo wesoło, do czasu kiedy Nimfadora zapytała o moją historię. Spuściłem łeb, ale postanowiłem jej o tym opowiedzieć, w końcu była moją przyjaciółką.
- Mój ojciec- Sam, prowadził podwójne życie- Nimfadora, przez sekundę wyglądała na zaniepokojoną- Był z moją mamą, urodziłem się ja, Martin i Eva, a potem nas zostawił. Wrócił do swojej żony Lany, by być dalej betą.- Nimfadora zamarła, ale nie zwracałem na to uwagi, byłem pogrążony we wspomnieniach.- Moja mama była załamana. Całymi dniami płakała, w końcu postanowiła nas oddać do swojej siostry. Ona i jej partner zajmowali się nami. Słyszałem, że mój ojciec...- zaczęły spływać mi łzy- zginął, razem z żoną i dziećmi.- Dokończyłem.
Coś dziwnego działo się z Nimfadorą, zaczęła się cofać i rzucać oczami.
- Coś się stało?- zapytałem zmartwiony.
- N.nie n.nic, muszę już iść.- wyjąkała i pobiegła w stronę polany.
<Nimfadoro, co się stało?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz