Czekaliśmy z Dave’m na ten moment z utęsknieniem.
Wybraliśmy imiona dla dzieci, chociaż nie byliśmy do końca pewni że będą to
dwie dziewczynki i dwaj chłopcy, jednak instynkt tak mi podpowiadał. Popołudniu
zaczęło się, Dave pognał po Lili, która przybiegła natychmiast. Poród trwał
około trzech godzin. Było tak jak przypuszczałam, bolało mnie, ale byłam
szczęśliwa. Urodziłam czwórkę maluchów, dwóch chłopców i dwie dziewczynki – tak
jak podpowiadał mi instynkt. Lili pogratulowała mi, przytuliła i zostawiła nas
samych. Musieliśmy nadać imiona, to znaczy wiedzieliśmy już jakie, ale które
komu dać? Wilczki wesoło piszczały i turlały się wokół nas. Córeczce która
miała brązowo- białe futro, nadaliśmy imię Claudia. Synkowi, który był siwy, a
na ogonku miał białą plamkę daliśmy imię Lucas. Czarno- biały szczeniaczek
dostał imię Max, przy okazji był on najstarszy z rodzeństwa, a na koniec
zostawiliśmy bielutką jak śnieżynka córeczkę, którą nazwaliśmy Eowina. Byłam
taka szczęśliwa. Chciałam skakać z radości, ale nie mogłam bo byłam wyczerpana.
Dave przytulił mnie do siebie a ja przyciągnęłam nasze dzieci.
- Kocham was- wyszeptał Dave
Dzieci spojrzały na niego, myślałam, że jeszcze nie
mówią, przynajmniej Lili nam tak powiedziała.
- My Ciebie też tato- Powiedziały z uśmiechem – I ciebie
tez mamusiu- dodały
< Dave, kochanie, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz