Dziś spotkałam nowego samca w naszej
watasze. Zdziwiłam się, bo dopiero co dołączył do nas mój brat, Dave, a
tu kolejny samiec! Ale ten był taki przystojny i uśmiechnął się jak mnie
zobaczył. Może mu się podobam?
- Siemka! Jesteś nowy?- zapytałam, po czym skarciłam siebie w duchu, bo to było oczywiste-Sorki za to pytanie, to oczywiste, że jesteś nowy. Ja mam na imię Yuki.
- Cześć Yuki, nazywam się Louis. Dopiero co dołączyłem. Pokażesz mi okolice?- odpowiedział. Zdziwiłam się, że tak po prostu się zapytał. Pokazałam mu moją jaskinię i Tibi'ego. Trochę tego żałuję, bo potem nie ruszyliśmy się z domu, ponieważ jaśnie pan Louis łaskotał uradowanego Tibi'ego. Mimo to śmieszyła mnie ta scena, bo spodziewałam się, że taki przystojniak będzie takim mięczakiem. Po godzinie rozmowy ze mną, zaproponował, że pójdziemy na polowanie. Powiedział też, że jest polującym, jak ja. Zgodziłam się, bo wreszcie przestał się bawić z Tibim. W lesie, zobaczyłam grubego bobra i szepnęłam to też Louisowi. Oboje rzuciliśmy się na niego, ale to on go złapał.
- Musisz się jeszcze dużo nauczyć, mała.- powiedział ze śmiechem, bo się przewróciłam.
- Ja przynajmniej nie wyglądam jak skunks, gdy biegnę-odpowiedziałam z przekąsem.
- To co, wyścig do watahy?- zaproponował.
- Dobra, ale teraz nie próbuj mnie rozśmieszać swoim wyglądem- rzuciłam w niego stronę, a on popchnął mnie ze śmiechem na zimowy puch, po czym śmiał się razem ze mną, bo byłam cała w śniegu. Oboje się śmialiśmy i ganialiśmy. Potem powoli ze zmęczenia wracaliśmy do jaskini. Cały czas opowiadał mi kawały. Jeszcze nie miał swojej jaskini, więc nocował u mnie w małym legowisku Tibi'ego (oczywiście z Tibim). Coś czuję, że mnie polubił.
- Siemka! Jesteś nowy?- zapytałam, po czym skarciłam siebie w duchu, bo to było oczywiste-Sorki za to pytanie, to oczywiste, że jesteś nowy. Ja mam na imię Yuki.
- Cześć Yuki, nazywam się Louis. Dopiero co dołączyłem. Pokażesz mi okolice?- odpowiedział. Zdziwiłam się, że tak po prostu się zapytał. Pokazałam mu moją jaskinię i Tibi'ego. Trochę tego żałuję, bo potem nie ruszyliśmy się z domu, ponieważ jaśnie pan Louis łaskotał uradowanego Tibi'ego. Mimo to śmieszyła mnie ta scena, bo spodziewałam się, że taki przystojniak będzie takim mięczakiem. Po godzinie rozmowy ze mną, zaproponował, że pójdziemy na polowanie. Powiedział też, że jest polującym, jak ja. Zgodziłam się, bo wreszcie przestał się bawić z Tibim. W lesie, zobaczyłam grubego bobra i szepnęłam to też Louisowi. Oboje rzuciliśmy się na niego, ale to on go złapał.
- Musisz się jeszcze dużo nauczyć, mała.- powiedział ze śmiechem, bo się przewróciłam.
- Ja przynajmniej nie wyglądam jak skunks, gdy biegnę-odpowiedziałam z przekąsem.
- To co, wyścig do watahy?- zaproponował.
- Dobra, ale teraz nie próbuj mnie rozśmieszać swoim wyglądem- rzuciłam w niego stronę, a on popchnął mnie ze śmiechem na zimowy puch, po czym śmiał się razem ze mną, bo byłam cała w śniegu. Oboje się śmialiśmy i ganialiśmy. Potem powoli ze zmęczenia wracaliśmy do jaskini. Cały czas opowiadał mi kawały. Jeszcze nie miał swojej jaskini, więc nocował u mnie w małym legowisku Tibi'ego (oczywiście z Tibim). Coś czuję, że mnie polubił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz