Kolejnego dnia Louis obudził mnie w sposób co najmniej nieromantyczny. Mianowicie strzelał we kroplami wody.
-Czego?-warknęłam, bo byłam zaspana, a nie lubię gdy się mnie budzi.
-Dzień dobry królewno-powiedział z uśmiechem na ustach. Mimowolnie też się uśmiechnęłam.
-Tym razem ci się udało wybudzić królewnę z łoża-odpowiedziałam ze śmiechem. Cmoknęłam go lekko w policzek, a on odpowiedział:
-Ty flirciaro-oznajmił czule.
-Dobra wstaję. Pójdziemy do mojego brata?-zapytałam.
-Ok, jak chcesz-puścił mi oczko. Zdziwiłam się, bo nie zapytał się
"Jakiego brata?". Podobało mi się to. Nie zadaje bezużytecznych pytań.
Gdy doszliśmy do jaskini mojego brata, zobaczyłam u niego Nimfadorę.
-To jakie imiona?-zapytałam. Widząc ich niepewne miny powiedziałam-No wiecie, dla szczeniaków.
Widać, że dopiero teraz zrozumieli.
-No więc...-zaczęła Nimfadora.
-Eowina, Claudia, Max i Lucas-powiedział jednym tchem Dave. Skarciłam go
spojrzeniem za ten brak taktu. Jednak on chyba nic nie zauważył, bo
cały czas gadał o tym, gdzie będzie kącik dla dzieci i że przeprowadzą
się do większej jaskini. Ja i Louis trochę się pogubiliśmy od nadmiaru
informacji, więc grzecznie się oddaliliśmy. Po wyjściu Louis patrzył się
na mnie, jakby chciał mi coś przekazać, jednak ja nie rozumiałam.
Powiedziałam mu, że mam coś do załatwienia u Lili.
-Lili!-krzyknęłam w progu-Lili!
-Tak, Yuki?-zapytała.
-Wydaje mi się, że podobam się jednemu wilkowi, ale za to ja go tylko lubię. Co robić?
-Masz takie same problemy jak twój brat. Usiądź.
(Lili, dokończysz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz