Gdy Nimfadora wyszła, do naszej jaskini wbiegła Yuki. Zdziwiłem się, bo
dawno jej nie było. Szkoda, że weszła podczas kolejnej próby
tłumaczenia szczeniakom, że nie mogą iść na wojnę. Myślałem, że mi
pomoże, ale ona widząc tą scenę, zapytała:
-Czemu ja nie mogę iść na wojnę?! Chyba nie mam się zajmować młodymi?!
Westchnąłem. Kolejna osoba. Te same argumenty używane poraz kolejny.
Nie chciałem się z nią kłócić. Na szczęście odezwała się Lili:
-Yuki, masz rację. Ktoś musi zająć się młodymi. Same ich nie zostawimy.
Po za tym, jeżeli ty pójdziesz, pójdzie także Victoria, a nie zostawimy
nowych samych w watasze. Zrozum, jesteś ważna.
Uradowałem się w duchu. To chyba do niej dotarło. Ale zaraz znowu Eowina wtrąciła swoje 3 grosze.
-Gdybyśmy poszli, Yuki i reszta nie musieliby zostać.
Nie wytrzymywałem. Jak już wspomniałem, nie chciałem się kłócić, ale nie widziałem innego wyjścia.
-Yuki, jestem starszy i każę Ci zostać! Nie dasz rady na wojnie!
Widziałem, że jest zła.
-Dam radę! Chodź na polanę, to zobaczymy!
-Ja też pójdę-powiedziała Lili. Nie mogłem się wymigać. Do tego maluchy też chciały pójść. Chcąc, nie chcąc poszedłem.
(Lili, kto wygra?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz