Dźwięki było słychać co raz lepiej i wyraźniej. Wydawały dźwięk trzasków o skałę. Nikogo nie było. Pusto.
- Safi, chodźmy stąd. Mam złe przeczucie.- szepnęła.
- Oh Lili, jak coś się stanie to najwyżej to coś pożałuje- moja postawa stała się odważna.
- Nie sadzę- odezwał się groźny głos w głębi jaskini.
- Kim jesteś?- zapytałam.
- Jestem, kim jestem..
- Kolejne dziwadło- odezwała się wilczyca.
- Racja.
- Znam twój głos.
- Mój?- zapytała.
- Nie, twojej siostry.
- Skąd ty..
- Tak, jesteście siostrami. Mówiłem, że was znam.
- No dobra, dosyć tego. Wytłumacz to!
- Jestem Skałą Życia.
- No pięknie, chodź, idziemy stąd.- pociągnęła mnie.
- Nie, zaczekaj, chcę go posłuchać.
- Nie ufaj mu!
- Tylko ja znam prawdę. Daj nam samym porozmawiać.- odpowiedział . Ja położyłam łapę na jej ramieniu.
- Zaufaj mi.
- Nie jestem pewna, to twoje ryzyko- pokiwałam głową.
Lili z niecierpliwością czekała, później wyszłam. Zapłakana.
- Safi.. co się stało?
- Znam prawdę!
- Jaką prawdę?! Mówiła ci, żebyś go nie słuchała- pouczała.
- Shadow...on... jest...
- Co? Co jest?!
- Moim ojcem- trudno było mi się z tym pogodzić.
- Dlatego przeznaczenie przypadło ciebie.. - przytuliła mnie.
- Nie daruję mu!- wstałam z chęcią pomszczenia.- Idę!.
- Nie czekaj, oni jeszcze tam są!
- Trudno!- biegłam do wyjścia.- Zabił, więc ja go zabiję!
- Opamiętaj się!- próbował mnie powstrzymać, na daremno.
Biegnęłam co sił w nogach. Miałam silną chęć zrobić mu to, co on mnie.
Cierpienie. Nagle zauważyłam czarne chmury unoszące się po ziemi.
Zobaczyłam go. Wielkiego Pana Mroku. Spotkałam się z nim w twarzą w
twarz.
- Wiesz, że nic mi nie zrobisz.- zaśmiał się.
- To się okaże!- krzyknęłam i pazurami zrobiłam mu wielką skazę na policzkach. Zawył z bólu. Jednak zaczął się miać.
- Ha ha, pierwszy raz coś mnie zabolało, brawo córeczko. Tak trzymać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz