- Masz jakieś doświadczenie ze skrzydlatymi królikami?- spytałam Arashiego.
- Nie – odpowiedział. Wtedy do jaskini wszedł drugi skrzydlaty królik. Czarny. - Kto to jest? – spytał się mnie Arashi - Chyba Shadow… Nie wiedziałam, że może zmieniać wygląd. – odpowiedziałam. Tibi i Shadow zaczęli się bawić. - Idziesz na spacer? – zaproponował - Pewnie. Ej, Tibi, Shadow! Chodźcie! – krzyknęłam i poszliśmy do Wodnego Drzewa. Króliczki zaczęły się gonić, aż Shadow uderzyła w drzewo. Zaczęłam się głośno śmiać, Arashi się uśmiechnął. Na moje nieszczęście cofnęłam się krok do tyłu i… Jak kiedyś Yuki wpadłam do dziury z magicznymi kaktusami. - Auuuu!!!! – zawyłam – Powinni zasypać tą dziurę! - Szybko, chodź, zanim trucizna zacznie działać – powiedział i zaczęliśmy biec w stronę jaskini. Po drodze zaczęłam się chwiać i kilka razy uderzyłam głową w drzewa. Wreszcie dotarliśmy, ja ledwo przytomna, a Arashi zaczął przygotowywać antidotum. Podał mi je, i od raz poczułam się lepiej. - Dziękuję – powiedziałam z wdzięcznością. - Nie ma sprawy – odpowiedział – Powinnaś teraz leżeć - Ja? Leżeć? Dwudziestu minut nie usiedzę! No, chyba że zasnę – powiedziałam z uśmiechem, ale widząc jego minę posłusznie poczłapałam do szałasu. - Do zobaczenia – powiedziałam i poszłam do szałasu. Natychmiast zasnęłam. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz