Z krzaków wyłonili się Larry i Lisa. Minęli nas nie przerywając rozmowy. Uśmiechnęłam się, jednak Arashi nadal pozostał smutny.
- Nie powinieneś obwiniać się o śmierć Twoich rodziców. – powiedziałam - Lilia też mi to mówiła. - I dobrze! Nie możesz do końca życia pozostać nieszczęśliwy. Nie cofniesz czasu. Wiele wilków w tej watasze straciło wiele, jeśli nie wszystko. Jednak wszyscy żyją dalej. Nie możesz się poddać. – powiedziałam patrząc mu w oczy. Zauważyłam, że są niemal takie same jak moje. - Dlaczego przejmujesz się cudzymi troskami? – spytał - Ponieważ kiedyś ja też miałam ich pod dostatkiem – powiedziałam ze smutnym uśmiechem. Arashi w zamyśleniu pokiwał głową. Wtedy przybiegł Louis. - Arashi, Morigan! Walka się zaczyna! – krzyknął podekscytowany. - Mam nadzieję że jeszcze się spotkamy – powiedziałam do nich obojga, a oni odlecieli. Odprowadziłam Arashiego tęsknym wzrokiem. Pobiegłam w stronę miejsca, gdzie miałam czekać ze szczeniakami. Była to malutka polanka, wokół której Yuki i Claudia utworzyły swoimi mocami tak splątany gąszcz roślin, że można się było tam dostać tylko jednym, starannie ukrytym wejściem. Po 15 minutach Rose spytała: - Mogę iść się napić? - Acha, a przy okazji zupełnie przypadkiem pójdziesz na pole bitwy? - Yyy…. Ale mnie naprawdę chce się pić – odpowiedziała zmieszana - Więc wykop dziurę – poleciłam - Co? - Wykop dziurę – powtórzyłam. Rose posłuchała i przede mną powstała spora dziura. - Max, możesz wypełnić to zagłębienie śniegiem? – spytałam - Spróbuję –powiedział i po chwili dziura została wypełniona po brzegi. Zamieniłam się w smoka i zionęłam ogniem, śnieg się roztopił. - Proszę, tylko pij szybko zanim wsiąknie – powiedziałam z uśmiechem. Rose wypiła wszystko. Okazało się, że reszta szczeniaków też chce pić, i powtarzaliśmy tę czynność tak długo, aż wszyscy zaspokoili pragnienie. - To będzie ciężki dzień… - wyszeptałam do siebie. Po dwóch godzinach przyszła zmęczona Nimfadora z radosnym uśmiechem na twarzy. - Wygraliśmy! – oznajmiła, a jej szczeniaki rzuciły się na nią. - Hurra!!! – krzyknęliśmy wszyscy.Za Nimfadorą weszła Neneke. - Neneke! Nic Ci nie jest? – spytałam zmartwiona. Pokręciła głową. - Jestem tylko zmęczona. Azog nie żyje, bitwa wygrana. Tata i mama znów są Alfami, wszystko wraca do normy. – powiedziała z uśmiechem. - Mamo, mamo, opowiesz nam co się tam działo? Prosimy! – powiedziały wilczątka. - Uff, zaczęło się od tego, że kiepsko nam szło… - zaczęła Nimfadora… <Kto opowie nam co się tam działo?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz