Tuż po tym, jak Lili zaczęła walczyć z
nieznajomym, rzuciłam się na niego. Niestety, w czasie skoku uderzył
mnie z całej siły. Upadłam na ziemię. Wilk zniknął przed czym zaśmiał
się szyderczo. Poległam. Czułam się, gdyby czas zwolnił. Każda sekunda
była dokładna do zorientowania się przeze mnie. Spadłam, przy czym
odbyłam się o skaliste podłoże. Obrazy stały się niewyraźne. Słyszałam
głośne pukanie mego serca. Ległam w kałuży krwi, lecącej z mojej głowy.
Moje oczy poczęły się przymykać. Ukazała się ciemność. Byłam
nieprzytomna.
- Safi, Safi! Wszystko w porządku?- otworzyłam oczy. Nade mną stał Harry, trzymając mnie w łapach. Jeszcze nie byłam zupełnie świadoma, ale wstałam szybko i chciałam iść dalej, lecz upadłam.
- Połóż się.- powiedziała Lili, ale nie musiałam, gdyż już leżałam. Wilczyca opatrzyła moją mniej krwawiącą głowę dużymi liśćmi o nietypowym kształcie i ostrym zapachu. Zawyłam z bólu. Uczucie było, gdyby ktoś wypalał mi ranę.
- Co o tym sądzisz?
- Myślę, iż za chwilę się zgoi. Wciąż nie wiem skąd znalazła owe zioła. Ból ustąpił po niedługim czasie.
- Jesteś zbyt delikatna na takie bitwy- spojrzał troskliwie na moje oczy.
- To nie tak było... Rzucił we mnie ostrymi kamieniami. Widzieliście?
- Nie, ale... sądzisz, że miał żywioł ziemi?- zapytała.
- Może... wiecie, ja tylko spowalniam.
- Co ty mówisz?- spytał.
- Tak, zawsze coś mi się stanie...
- Dlatego idziemy z tobą- przytulił mnie.
- Jestem słaba... co ma zrobić...
- To nie prawda, tylko no.. po prostu... masz pecha.- spojrzałam na jego zdanie " z lekkim obrzydzeniem".
- Tia..pecha.- byłam niezadowolona.
- Safi...
- O co chodzi?
- Bo wiesz... ja chyba wiem dlaczego tobie jest.. tak ciężko.
- Wiem, słaba jestem.- przerwałam.
- Delikatna!- zaprzeczył zdenerwowany.
- Harry, czy mogę tylko porozmawiać z Safianną?- uśmiechnął się poszedł nie co dalej.
- Safi, czy ty przypadkiem nie jesteś...
- Co?
- No..
- Wykrztuś to, to chyba ja powinnam wiedzieć, prawda?- pokiwała głową.
- Chyba jesteś w ciąży.
- Co?- zapytał Hazza, który to najwyraźniej usłyszał.
< Harry, dokończysz? >
- Safi, Safi! Wszystko w porządku?- otworzyłam oczy. Nade mną stał Harry, trzymając mnie w łapach. Jeszcze nie byłam zupełnie świadoma, ale wstałam szybko i chciałam iść dalej, lecz upadłam.
- Połóż się.- powiedziała Lili, ale nie musiałam, gdyż już leżałam. Wilczyca opatrzyła moją mniej krwawiącą głowę dużymi liśćmi o nietypowym kształcie i ostrym zapachu. Zawyłam z bólu. Uczucie było, gdyby ktoś wypalał mi ranę.
- Co o tym sądzisz?
- Myślę, iż za chwilę się zgoi. Wciąż nie wiem skąd znalazła owe zioła. Ból ustąpił po niedługim czasie.
- Jesteś zbyt delikatna na takie bitwy- spojrzał troskliwie na moje oczy.
- To nie tak było... Rzucił we mnie ostrymi kamieniami. Widzieliście?
- Nie, ale... sądzisz, że miał żywioł ziemi?- zapytała.
- Może... wiecie, ja tylko spowalniam.
- Co ty mówisz?- spytał.
- Tak, zawsze coś mi się stanie...
- Dlatego idziemy z tobą- przytulił mnie.
- Jestem słaba... co ma zrobić...
- To nie prawda, tylko no.. po prostu... masz pecha.- spojrzałam na jego zdanie " z lekkim obrzydzeniem".
- Tia..pecha.- byłam niezadowolona.
- Safi...
- O co chodzi?
- Bo wiesz... ja chyba wiem dlaczego tobie jest.. tak ciężko.
- Wiem, słaba jestem.- przerwałam.
- Delikatna!- zaprzeczył zdenerwowany.
- Harry, czy mogę tylko porozmawiać z Safianną?- uśmiechnął się poszedł nie co dalej.
- Safi, czy ty przypadkiem nie jesteś...
- Co?
- No..
- Wykrztuś to, to chyba ja powinnam wiedzieć, prawda?- pokiwała głową.
- Chyba jesteś w ciąży.
- Co?- zapytał Hazza, który to najwyraźniej usłyszał.
< Harry, dokończysz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz