Na polanie zobaczyłam mnóstwo dymu. Gdy dym poleciał dalej gnany
podmuchami wiatru, zauważyłam skręcającą się z bólu Yuki i Dave'a. Nie
wiedziałam o co chodzi, ale oboje nie potrafili podnieść się z ziemi.
Inne wilki (Lili i szczeniaki) patrzyły się niedowierzając. Zapytałam
się Lili, co się właściwie stało.
-Och, nic takiego. Wyzwali się na dość poważny pojedynek. Z tego co widzę, nie ma zwycięzcy.-odpowiedziała.
-Nic się im nie stanie? Oni się prawie nie mogą ruszać!-krzyknęłam. Jednak Lili zachowała spokój.
-To tylko lekkie zadrapania. Zaraz to wyleczymy, spokojnie.
Uspokoiła mnie trochę, choć gdy spojrzałam na oba wilki, straciłam
nadzieję. Do Dave'a podbiegły jego szczeniaki, ja natomiast zajęłam się
Yuki. Wzięłam ją na grzbiet i poszłam w stronę jaskini Lili, gdzie
czekały na nas Mia i Rose. Zaopiekowały się Yuki. Ja przy niej cały
czas czekałam. Jednak potem do jaskini weszły małe wilczki dżwigające
swojego tatę. One miały gorzej, bo Dave do małych samców nie należał.
Po przebudzeniu, Yuki czuła się lepiej, ale i tak była słaba. Nalegała,
by wrócić do jaskini.
W jaskini nikogo nie było. Nawet Riki, ale nie zwróciłyśmy na to uwagi.
Kazałam Yuki iść się położyć. Nagle do naszej jaskini wbiegł Louis.
(Louis, dokończysz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz