- Ah, cóż to był za dzień!- myślałam sobie
kąpiąc się w jeziorku. Wszystko było w porządku, ale...mój instynkt
stał się niespokojny. Nastąpiła głucha cisza, wiatr na mą niespokojność
wył porywając liście z gałęzi. Trawa, na której stałam momentalnie
wyschła i wróciła pod ziemię. Na niebie pojawiły się ciemne chmury.
Nagle usłyszałam, jakby ktoś biegł w moją stronę. Wiatr stał się obcy,
do moich oczu wlatywały drobinki piasku. Zrobiłam pozycję na atak,
ale...
- Safi, co się stało?- zobaczyłam, że leżę w jaskini, a obok mnie był Harry, Mia i Rose.
- Gdzie ja jestem?- jednak po chwili się zorientowałam, iż ktoś mnie
szybko zaatakował. Na moim ciele było pełno ran. Sierść świeciła krwią.
Mia i jej siostra próbowały je leczyć, lecz na nic.
- Mia, co się dzieje?- zapytał zaniepokojony Hazza.
- Rany zostały zrobione przez kogoś, kto ma niewyobrażalną moc.
- Nie martw się, będzie dobrze- przytulił mnie czule. Niestety, nic nie
było dobrze, dostałam silną gorączkę, rany zaczęły się gotować. Nie
mogłam wytrzymać tego bólu. Nie czułam się normalnie, majaczyłam.
- Ciemmnośćć..- wymamrotałam.
- Co?!
- Czerrrwoneee oczy...- Rany stały się głębsze.Mia najwyraźniej miała przeczucie kto mógł to zrobić
- Shadow..- szepnęła.
- Że jak?! Jakim cudem, a bariera ochrona i..- Rose nie dowierzała.
- Na nic.
- Proszę zróbcie coś, ona umrze!- z jego oczu wypłynęła łza, która spadła na jedną z mych ran. Ta została zregenerowana.
- Harry, zobacz!- krzyknęły równocześnie małe wilczyce.
- Spróbuj jeszcze raz!- uronił kolejną łzę.. ale nic. Stało się gorzej.
- Nie zdążyłem jej ochronić- płakał Draco, który siedział obok mnie.
Smarkał do liścia i błagał, by wszystko się odkręciło. Serce.. zaczęło
wolniej bić zamykałam oczy..
- Nie, Safi! Nie teraz! Proszę!!- usłyszałam płaczącego Harrego.-
Jeszcze tyle planów jest. Tyle wzgórz do wspinaczki! Proszę!- Mia i
Rose.. spuściły głowy ze smutkiem. Zamknęłam oczy. Nastąpiła ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz